niedziela, 31 marca 2013

Podsumowanie 3/2013

Podsumowanie: MARZEC 2013

Współpraca recenzencka:
W tym miesiącu podjęłam stałą współpracę z Instytutem Wydawniczym ERICA.
Z całego serca dziękuję za zaufanie i obiecuję dołożyć wszelkich starań by byli Państwo ze mnie zadowoleni.


 
Przeczytane:
1. Królewski Wygnaniec (dokończenie) - RECENZJA
2. Drużyna. Najeźdźcy - RECENZJA
3. Jutro, kiedy zaczęła się wojna - RECENZJA
4. Wybrani - RECENZJA
5. Wład Palownik. Prawdziwa historia Drakuli - RECENZJA
6. Tam, gdzie śpiewają drzewa - RECENZJA
7. W drodze na Hokkaido - RECENZJA
8. Zamrożeni w czasie - RECENZJA
9. Ostatnie Królestwo - RECENZJA
10. Zwiastun Burzy (w trakcie)


Plany: KWIECIEŃ 2013
1. Panowie Północy
2. Pieśń Miecza

piątek, 29 marca 2013

Ostatnie Królestwo - Bernard Cornwell



Tytuł: Ostatnie Królestwo
Autor: Bernerd Cornwell
Wydawca: Instytut Wydawniczy ERICA
Ilość stron: 544
Ocena: -5/6





866 rok, do Northumbrii przybywają Duńczycy, którzy wytrwale podbijają prowincję zabijając panującego tam eldormana, a wcześniej jego najstarszego syna. Podczas jednej z potyczek drugi syn władcy, a teraz także młody dziedzic, dziewięcioletni Uhtred zostaje uprowadzony przez duńskiego jarla, Ragnara i bardzo szybko zjednuje sobie miłość nieustraszonego wojownika. To u boku tego budzącego respekt i strach mężczyzny chłopak uczy się cieszyć i korzystać z życia, powraca do starych, pogańskich wierzeń, szkoli się w sztuce walki, podstawach żeglarstwa. Rozpieszczany przez człowieka, którego z czasem zaczyna traktować jak ojca, przyjaźniąc się z jego synem, zabijając Anglików i czując się Duńczykiem młodzieniec waha się przez cały czas nie mając pojęcia, kim tak naprawdę jest, gdzie znajduje się jego miejsce, komu powinien służyć, po której stronie walczyć. Im starszy się staje, tym trudniejszy okazuje się wybór. Uhtred jest jak drobna łódka, której drogę wytyczają fale bezkresnego oceanu miotając nią na wszystkie strony w zależności od kierunku wiatru, siły przypływu i odpływu. Jak się jednak okazuje, kotwicą, która mimo wszystko trzyma tę angielską łódź u duńskich brzegów jest właśnie Ragnar. Tylko czy można przyjąć, że ten niezwyciężony wojownik jest też długowieczny i niezniszczalny? Po której ze stron ostatecznie opowie się Uhtred?
Ostatnie Królestwo to pierwszy tom cyklu Wojny Wikingów opierającej się na historii Anglii IX wieku. Bernard Cornwell splótł ze sobą fakty historyczne, autentycznych bohaterów oraz czystą fikcję, co ostatecznie nadało kształt i charakter epickiej serii, w której łatwo jest się zakochać. Pierwszy tom cyklu cechuje na pewno lekkie pióro, zgrabnie prowadzona akcja, jak również subtelność opisów. Za bardzo istotny uważam, bowiem fakt, iż powieść nie ocieka krwią, gwałtem i przemocą, ale pozwala na rozkoszowanie się historią młodego Uhtreda, każdym istotnym wydarzeniem, jakie miało miejsce w jego życiu. Dzięki temu powieść można polecić zarówno starszym czytelnikom, jak i młodszym zafascynowanym historią Anglii. Osobiście bardzo żałuję, iż książka ta nie pojawiła się na rynku w czasie pierwszego roku moich studiów na filologii angielskiej, jako że na pewno pomogłaby mi rozbudzić większe zainteresowanie historią kraju, który w pewnym stopniu był mi przecież bliski.
W Ostatnim Królestwie naszym przewodnikiem po angielskiej ziemi i narratorem jest Uhtred, który z perspektywy czasu opowiada czytelnikowi o tym, co przeżył, ocenia swoje postępowanie, wspomina mimochodem o tym, co miało wydarzyć się później, a tym samym zachęca do dalszej lektury. Mimo pierwszoosobowej narracji, powieść pozostaje historyczną relacją z czasów duńskich najazdów, zaś czytelnik nie musi obawiać się szczegółów seksualnego wejścia w dorosłość, czy nadmiernego rozczulania się nad swoim losem. W przypadku tej książki wszystko jest wyważone, staranne, pozbawione przesadnej melancholii, nadmiernej uczuciowości, religijnej pasji, za to stanowi kawał naprawdę interesującej i hipnotyzującej lektury.
Osobiście wielką miłością darzę bohaterów wykreowanych przez autora w sposób, który zjednuje im sympatię czytelników, komplikuje życie Uhtreda, nie pozwala jednoznacznie określić, jaką przyszłość ma przed sobą chłopak. Nie mam wątpliwości, że sam odbiorca zmaga się z nie lada problemem, gdy czytając powieść usiłuje opowiedzieć się po jednej ze stron. Dylematy Uhtreda bardzo szybko stają się bliskie czytelnikowi, który podobnie jak bohater walczy sam ze sobą starając się wybrać między wesołym, pełnym życia, wojowniczym Duńczykiem, a pobożnym, schorowanym i pozornie słabym Anglikiem. Także postaci poboczne mają w sobie coś, co przyciąga i pozwala obdarzyć je uczuciem, bądź znienawidzić z powodu ich postępowania. Na własnej skórze przekonałam się, iż w przeciągu jednej chwili czytelnik może uzależnić się od niektórych bohaterów, zaś do nich na pewno zalicza się Ragnar.
Sama fabuła nie tylko stanowi historyczno-fikcyjny obraz czasów najazdów wikingów, ale także nabiera kształtu bardziej filozoficznego, nastawionego na przemyślenia, analizę serca. Uhtred jest, bowiem chorągiewką wystawioną na działanie przeciwnych wiatrów. Wychowany w duchu chrześcijaństwa od początku czuje swego rodzaju pociąg do dawnej religii swojej ojczyzny. Nie mając dowodów na istnienie Jedynego Boga uznaje go za pomniejsze bóstwo chrześcijan, podczas gdy z podziwem patrzy na Odyna i Thora, którzy wydają się rozmawiać ze swoimi ludźmi, pomagać im w walce. A jednak chłopak zmuszony jest ukrywać swoją przynależność do pogańskiej religii przed gardzącymi nią wyznawcami Boga. Drugim, wspomnianym już wcześniej, konfliktem, z którym chłopak musi sobie radzić jest przynależność do Duńczyków z potrzeby serca i Anglików z racji urodzenia. Los stawia chłopaka to po jednej, to znowu po drugiej stronie, a on sam nie jest pewien, która z nich pomoże mu odzyskać jego ziemie w Northumbrii. Za kim powinien się opowiedzieć? Za podziwianymi Duńczykami, czy może nielubianym królem angielskim?
Podsumowując, Ostatnie Królestwo to epicka powieść, która naprawdę jest warta zainteresowania czytelników, jako że zapewnia godną rozrywkę, uczy rzetelnie obrazując realia życia i sposób myślenia ludzi w IX wieku, rozwija zainteresowanie Anglią, jej historią, religią Duńczyków. Jest więc pozycją, której zgłębienie nie czyni nas biernymi, ale pozwala nam się rozwinąć. Jest dowodem na to, że historii nie trzeba się obawiać.

środa, 27 marca 2013

Ouran High School Host Club vol. 3 - Bisco Hatori



Tytuł: Ouran High School Host Club vol. 3
Autor: Bisco Hatori
Wydawca: JPF
Ilość stron: 192
Ocena: -5/6




Klub Hostów wita się z nami po raz trzeci i nie zwalnia tempa zapewniając rozrywkę swoim klientkom. Na początek, nasza szalona gromada wybiera się nad morze by tam spędzić kilka relaksujących chwil, odpocząć od zatłoczonego miasta, zakosztować uroków prywatnej plaży. Niestety, nie obejdzie się bez problemów, gdy cierpiąca na „znieczulicę” Haruhi zadrze z nieprzyjemnymi typami, co doprowadzi do kłótni z Jego Wysokością Tamakim, by ostatecznie ukazać czytelnikowi także bardzo dziewczęcą stronę naszej bohaterki.
W kolejnej części mangi Liceum Ouran ma wątpliwą przyjemność gościć w swoich progach trzy uczennice Liceum Św. Lobelii należące do „Stowarzyszenia Białej Lilii”. Specyficzne panienki nie tylko przejrzały przebranie Haruhi, ale także upodobały sobie dziewczynę planując wyrwać ją z „łap” Klubu Hostów i namówić do zmiany szkoły.
To jednak nie wszystko. W tym tomie czytelnik może również podziwiać obchody święta halloween, dokładniej zapoznać się z sytuacją materialną Haruhi oraz poznać jej ojca. Takiej okazji nie można przegapić!
Pod względem artystycznym trzeci tom Ouran High School Host Club nie różni się wiele od poprzednich części. Kreska autorki jest przejrzysta, jasna, jednocześnie prosta i szczegółowa w zależności od kadru, czy przedstawianych wydarzeń. Bisco Hatori zwraca szczególną uwagę na kobiecie stroje głównej bohaterki, jednakże po macoszemu traktuje jej szkolny mundurek. W tym samym czasie, naprawdę wiele pracy wkłada w wymyślne stroje członków Klubu Hostów, jak i w ilustracje stanowiące wizytówkę poszczególnych rozdziałów. Dzięki temu całość prezentuje się całkiem nieźle i na pewno stanowi zachętę do dalszego czytania mangi.
Co się zaś tyczy samej fabuły, składa się ona z kilku stosunkowo krótkich historii, z których jedne mają po prostu bawić, zaś inne odkryć przed czytelnikiem wnętrze Haruhi. Dotąd stosunkowo obojętna wobec wszystkiego bohaterka pokazuje cały wachlarz uczuć począwszy od złości, poprzez radość i piękny uśmiech, po strach. Tymczasem, jej przyjaciele z klubu niezmiennie bawią i załamują. Ich nadmierne wyolbrzymianie biedy Haruhi i absurdalne pomysły sprawiają, że nie sposób zachować powagi, kiedy poznaje się wszystkie te historie. Pomimo tego, tomik zawiera również elementy poważne i melancholijne. Nie jest ich może wiele, ale jednak pojawiają się w różnych kontekstach i pozwalają na dostrzeżenie w mandze drugiego dna, głębi bohaterów, ich niewątpliwie ciekawej kreacji.
Tom ten porusza również bardzo istotne zagadnienie związków między kobietami oraz crossdressingu. Jest to wprawdzie zaledwie wierzchołek góry lodowej i zwyczajne wprowadzenie do większej historii, niemniej jednak, przedstawia nam nowe postaci, ukazuje pewien element kulturowy i urozmaica mangę o dodatkowe wątki z zakresu shoujo-ai. Tym samym tytuł ten może okazać się interesujący nie tylko dla miłośniczej pięknych chłopców, szalonych komedii, czy zwyczajnych romansów.
Reasumując, Ouran High School Host Club trzyma klasę i nie pozwala na rezygnację z czytania tego tytułu. W chwilach nadmiernego smutku na pewno warto sięgnąć po tę mangę i pozwolić by rozbawiła nas, wprowadziła w dobry nastrój. Jest ona, bowiem najlepszym lekarstwem na depresję i rozrywką w deszczowy dzień. Ot, śmiech w pigułce!

poniedziałek, 25 marca 2013

Zamrożeni w czasie - Ali Sparkes



Tytuł: Zamrożeni w czasie
Autor: Ali Sparkes
Wydawca: Nasza Księgarnia
Ilość stron: 296
Ocena: -5/6





Wakacje Bena i Rachel nie należały do szczególnie udanych. Rodzice zajmujący się iluzjonerstwem wyjechali, zaś rodzeństwo zostało pod opieką genialnego, chociaż nudnego i wiecznie zajętego pracą wuja. Jakby tego było mało, pogoda była paskudna, od wielu dni nieustannie padało, antena satelitarna zwyczajnie spadła, zaś sam telewizor zepsuł się w kilka chwil później. Teraz dzieciom nie pozostawało już nic, jak tylko się nudzić. A jednak, wraz z ustaniem deszczu w serca rodzeństwa wkradła się nadzieja na rozrywkę. Nie czekając wyszli na dwór, gdzie przechadzając się po zarośniętym ogrodzie natrafili na wejście do ukrytego pod ziemią schronu. Dzieci, chociaż niepewne i ogarnięte strachem, zdecydowały się na eksplorację nowego miejsca, które okazało się pełne produktów sprzed pięćdziesięciu lat. Pomieszczenie po pomieszczeniu dwójka dzieci zapoznawała się powoli z nowym otoczeniem, by nagle znaleźć się w pokoju z trzema torpedami, w których wnętrzu umieszczone zostały ciała dwójki nastolatków. Jak się jednak okazuje, nie byli oni martwi, a jedynie znajdowali się w kriogenicznym zawieszeniu, co oznaczało ni mniej ni więcej, jak ponad pięćdziesięcioletni sen, podczas którego ich ciała nie zestarzały się ani o jeden dzień. Od tej chwili nudne wakacje zamieniły się w szczególną przygodę.
O ile wiele książek tratuje o umiejętności przenoszenia się w czasie, o tyle nie łatwo znaleźć taką, w której nauka pozwalałaby na zatrzymanie upływających lat i powrót do życia po półwiecznym śnie. Zamrożeni w czasie są więc pozycją innowacyjną, która łączy w sobie ciekawość „nowego” świata, porywającą przygodę, niebezpieczeństwo płynące z wiedzy i rozwoju nauki. Co więcej, powieść zestawia ze sobą kulturę i odkrycia na przestrzeni zaledwie pięćdziesięciu lat. Chociaż okres ten wydaje się niewielki, to jednak różnice między wiekiem dwudziestym, a dwudziestym pierwszym są ogromne, co nie łatwo sobie uzmysłowić, gdy jest się młodym.
Kontrast pomiędzy światem teraźniejszym, a tym sprzed pięćdziesięciu lat najlepiej widać dzięki bohaterom fizycznie będącym w tym samym wieku, lecz wychowanym w zupełnie innych środowiskach i pośród poszanowania dla innych wartości. Przesympatyczne postaci Freddy’ego i Polly stanowią obraz starego pokolenia, którego często nie potrafimy docenić, które jest dla nas abstrakcją, czymś niemal niemożliwym do uwierzenia. Tym czasem współczesne czytelnikowi rodzeństwo, Ben oraz Rachel, nie różnią się specjalnie od innych nastolatków. Postawienie obok siebie tej czwórki uwypukla wszystkie zmiany, jakie zaszły w społeczeństwie od roku 1956, zarówno pod względem nowinek technicznych, zasad żywienia, jak słownictwa, czy podejścia do innych ludzi – dorosłych, rówieśników. Co więcej, możemy zauważyć ogromny wpływ, jaki na kształtowanie się współczesności miała Ameryka. Bohaterowie nie jednokrotnie wspominają, bowiem o tym, co dawniej wydawało się właściwe dla Stanów Zjednoczonych, zaś teraz stanowi element angielskiej codzienności.
Co się zaś tyczy samych postaci to niewątpliwie ich kreacja jest dopracowana i staranna. Ali Sparkes postarała się by jej bohaterowie różnili się od siebie i oddawali ducha czasów, w których dorastali, a jednak nie popadali z jednej skrajności w drugą. Zamrożone na wiele lat rodzeństwo stara się odnaleźć w nowym świecie, dopasować do społeczeństwa tak diametralnie różniącego się od ułożonego, grzecznego świata ich dzieciństwa. Nie tracą przy tym nic ze swojego indywidualnego charakteru, uroku i poczucia humoru. Co więcej, widoczna jest również siła, jaka wyróżniała młodzież dawniej, a która niemal zniknęła w dzisiejszych czasach. Może się wydawać, że rozpieszczona przez współczesność młodzież nie byłaby w stanie poradzić sobie w życiu, gdyby zmieniło się ono nie do poznania. Czy jednak naprawdę ludzie są teraz mięczakami? A może zwyczajnie stali się bardziej otwarci i skorzy do okazywania uczuć?
Podsumowując, Zamrożeni w czasie stanowią nie tylko wspaniałą powieść o przyjaźni, przygodzie i sile nauki, ale zmuszają również do zastanowienia się nad sobą, nad upływającym szybko czasem i zmianami, które ze sobą niesie. To historia, która łącząc w sobie dwa światy może podobać się każdemu, zarówno młodemu, jak i starszemu.

sobota, 23 marca 2013

W drodze na Hokkaido - Will Ferguson



Tytuł: W drodze na Hokkaido
Autor: Will Ferguson
Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Ilość stron: 528
Ocena: 5/6





Will Ferguson spędził w Japonii kilka lat jako nauczyciel języka angielskiego, co było pracą może niewdzięczną, ale wyjątkowo dobrze płatną. Jak sam wspomina, Japończycy zwykli świętować każdą porę roku przy licznych butelkach sake, a więc nie wypadało by zamieszkały w tym kraju cudzoziemiec odstawał od tej tradycji. Właśnie podczas podziwiania kwiatów wiśni – sakura –narrator, a zarazem autor książki, pod wpływem upojenia alkoholowego złożył obietnicę, iż pewnego dnia wyruszy w podróż przez Japonię śladem kwitnienia sakura. Chociaż sam nie pamiętał zbyt wiele z tamtej chwili, jego współpracownicy zwykli przypominać mu wielokrotnie o danym słowie. W końcu mężczyzna uznał, iż nadszedł czas wywiązania się z obietnicy i zabierając ze sobą wszystko, co niezbędne wyruszył autostopem w podróż przez Japonię. Jego droga rozpoczęła się na przylądku Sata, zaś kończyła na przylądku Sōya z uwzględnieniem wyspy Rishiri i trwała wystarczająco długo, by Will Ferguson wykorzystał zarówno płatny urlop, jak i większość zwolnienia chorobowego oraz odwołał kilka tygodni zajęć lekcyjnych. Nie mniej jednak, podjęte ryzyko na pewno się opłaciło, jako że poznał naprawdę interesujących ludzi, rozwinął swoją wiedzę na temat Kraju Kwitnącej Wiśni i jego mieszkańców, przeżył niezapomnianą, pouczającą przygodę, o której zechciał nam opowiedzieć.
W drodze na Hokkaido to pozycja niezwykle interesująca i wartościowa, którą wyróżniają: prosty, używany na co dzień język oraz naprawdę liczne, ciekawe anegdotki. Całkowicie pozbawiona moralizatorskiego, poważnego charakteru książka pozwala na ciepły uśmiech czytelnika, zawsze, kiedy autor szczerze dzieli się z nim swoimi przemyśleniami, spostrzeżeniami, czy uszczypliwymi komentarzami. Przy takiej lekturze nie sposób się dołować! Zaraźliwy dobry humor to jednak nie wszystko. W trakcie czytania tej książki nie tylko można dobrze się bawić, ale także wiele nauczyć.
Dzięki wszystkim tym szczegółom mamy okazję obdarzyć pana Fergusona sympatią, bliżej poznać jego osobowość, punkt widzenia, sposób, w jaki patrzy na świat, jak również jego stosunek do życia, Japonii i Japończyków. Należy, bowiem wspomnieć, iż autor nie idealizuje ani kraju, po którym przyszło mu podróżować, ani mieszkających tam ludzi, ale jako osoba z zewnątrz, obcokrajowiec prezentuje obywateli japońskich w sposób, w jaki może postrzegać ich każdy gaijin, jak również wspomina o tym, w jaki sposób widzą się sami Japończycy. Widza, jaką w ten sposób zdobywamy jest niewątpliwie bardzo cenna i nie znajdziemy jej w żadnym podręczniku.
Will Ferguson podzielił swoją książkę na sześć części, z czego każdą z nich tworzą krótsze, bądź dłuższe rozdziały. Każdy drobny epizod z podróży autora niesie ze sobą inne przesłanie, dotyczy innej dziedziny życia, opowiada inną historię. I tak oto, znajdziemy tu zarówno elementy dotyczące kultury japońskiej, jak i japońskiego społeczeństwa, opis malowniczych miejsc, tajemnic kryjących się za pewnymi przyzwyczajeniami, gestami, poznamy sposób myślenia poszczególnych ludzi, ich motywy działania, zostajemy poinformowani o drażniących tematach, których nie warto poruszać w rozmowie. Co więcej, autor odsłania przed czytelnikiem fragmenty historii wysp japońskich, ich mitologii, wyznawanych przez Japończyków religii, przedstawia pewne wierzenia, filozofię, jak również ostatecznie sam pozwala sobie na snucie wyjątkowych przemyśleń.
W drodze na Hokkaido jest więc małym kompendium wiedzy na temat Japonii widzianej od środka, jak również zapewnia wgląd w emocje, jakie na obcokrajowcach wywrzeć może ten kraj. O ile większość pozycji traktuje Japonię jako raj na ziemi i nie ukazuje żadnych jej minusów, o tyle książka Willa Fergusona obiektywnie kreśli obraz całości kultury i społeczeństwa japońskiego. Jest to istotny element tego tytułu, który może sprowadzić na ziemię idealistów, utwierdzić w swoich przekonaniach realistów, czy też potwierdzić obserwacje innych osób. Ja osobiście naprawdę wiele wyniosłam z lektury W drodze na Hokkaido i jako osoba interesująca się Krajem Kwitnącej Wiśni cieszę się, że poza licznymi pozytywami mogłam poznać również negatywne cechy Japonii, jej geniusz i jednocześnie absurd, a nic nie umożliwia tego tak dokładnie jak książka Willa Fergusona i jego pasjonująca podróż autostopem.

czwartek, 21 marca 2013

Wywiad z wampirem - Anne Rice



Tytuł: Wywiad z wampirem
Autor: Anne Rice
Wydawca: Rebis
Ilość stron: 400
Ocena: 5/6





Wampiry niepodzielnie królują pośród literatury młodzieżowej przenikając ją w mniejszym, bądź większym stopniu. Chociaż inne paranormalne historie nie pozostają bierne, to jednak liczba powieści o krwiopijcach miażdży i przeraża. W którym jednak momencie wampir przestaje być wampirem? Czy z chwilą, kiedy autor obsypuje go brokatem? A może, gdy wampir nie jest już inteligentnym, krwiożerczym trupem, ale zwyczajnie „innym” człowiekiem? Każdy czytelnik tego rodzaju literatury na pewno udzieliłby na te pytania innej odpowiedzi. My tym czasem powróćmy do czasów Anne Rice, kiedy to wampir „wegetarianin” był żałosną istotą, która nie mogła pogodzić się ze swoją nową egzystencją…
Akcja powieści rozpoczyna się w mało zadbanym pokoiku, gdzie zaledwie dwustuletni wampir opowiada historię swojego życia młodemu dziennikarzowi. Chociaż chłopak z początku nie do końca wierzy swojemu rozmówcy, to jednak bardzo szybko przekonuje się, iż mężczyzna nie kłamie. Jego aparycja, choć pociągająca, okazuje się w pewien sposób przerażająca, gdy pokazując się w pełnej krasie rozpoczyna swoją opowieść.
Louis de Pointe du Lac należał do arystokratycznej rodziny mieszkającej w Luizjanie. Powodziło im się całkiem nieźle do czasu, gdy Louis będąc głową rodu zaczął folgować rozrywce i pijactwu. To właśnie podczas jednego ze swoich upojeń alkoholowych „spotkał” na swojej drodze tajemniczego, pięknego Lestata – młodzieńca, który zaatakował go, a dopiero później dał wybór między śmiercią, a życiem przemieniając zagubionego młodzieńca w równą sobie istotę. Nie do końca świadomy tego, co robi Louis umiera i naradza się na nowo odczuwając potworne pośmiertne skurcze ciała, widząc więcej, słysząc więcej, poruszając się z większą gracją i szybkością. „Dzieło stworzenia” dopełniło się, ale nie było darem, którego można było się spodziewać. Młody arystokrata zaczyna gubić się w tym, co go spotkało, nie może się z tym pogodzić, woli żywić się byle szczurami, niż zabijać ludzi. Nie mniej jednak, w pewnej chwili jego nerwy puszczają, życie ulega ponownej zmianie, kiedy pojawia się w nim kilkuletnia dziewczyna – Claudia.
Wywiad z wampirem to zaledwie pierwsza część Kronik wampirów obejmujących dziesięć tomów. To właśnie tutaj czytelnik ma okazję poznać jednych z najbardziej popularnych krwiopijców, których wydawała współczesna literatura i to właśnie oni stanowią najważniejszy element całej powieści. Interesujące, hipnotyzujące postaci są tym, co podkreśla siłę autorki, jej niezaprzeczalny talent. Anne Rice zdołała, bowiem tchnąć życie w ogarniętego depresją, melancholijnego Louisa, którego wrażliwa dusza cierpi w powłoce wampira; bezwzględną, mściwą i obdarzoną niebanalnym charakterkiem Claudię; pewnego siebie, szalonego i trzymającego się kurczowo życia Lestata; uroczego, czarującego, ale jednocześnie fanatycznego Armanda. Chociaż każda z tych postaci jest wampirem, to jednak różnią się od siebie jak ogień i woda. Tworząc swoich bohaterów autorka nie powtarza żadnych wzorców, ale pozwala by kształtowali się oni naturalnie i samoistnie, jakby żyli własnym życiem.
Co więcej, Anne Rice w pełni pokazuje światu swój kunszt pisarski poprzez epicką narracja, czy też idealnie budowane napięcie i grozę. Czytając Wywiad z wampirem niejednokrotnie przez nasze ciało przejdą zimne dreszcze, a ludzie wydawać nam się będą obcy. Autorka sprawiła, bowiem że jej bohaterowie zdają się prawdziwi i mogą istnieć w naszym świecie.
Ponadto godne pochwały są pięknie oddane krajobrazy. Chociaż autorka z umiłowaniem i szczegółowością opisuje nam zarówno Luizjanę, jak i niektóre miejsca Europy jej powieść nie staje się przez to przydługa i nudna. Czytelnik zostaje oczarowany tłem wydarzeń, zarażony miłością do bliskich bohaterom miejsc. Wszystko to sprawia, że opowiadana historia staje się jeszcze bardziej realna, niemal historycznie prawdziwa. Wręcz nie sposób przyjąć, iż Louis jest bohaterem fikcyjnym, a cała powieść jedną, wielką fikcją literacką.
Nic więc dziwnego, że Wywiad z wampirem jest powieścią, o której pamięta się całymi latami i do której powraca się z rozkoszą. Interesująca fabuła, wspaniale wykreowani bohaterowie, a wszystko to otulone ciasno mrokiem, melancholią i licznymi filozoficznymi przemyśleniami na temat natury ludzkiej, zmian, przemijania. To bez wątpienia nie tylko lektura godna uwagi, ale również obowiązkowy tytuł dla każdego, kto chociaż trochę interesuje się wampirami. Dopiero u Anne Rice odkrywamy prawdziwe oblicze krwiopijców i widzimy, jak niedoskonałe są inne powieści.

poniedziałek, 18 marca 2013

Tam, gdzie śpiewają drzewa - Laura Gallego



Tytuł: Tam, gdzie śpiewają drzewa
Autor: Laura Gallego
Wydawca: Dreams
Ilość stron: 400
Ocena: 6/6





Baśnie towarzyszyły nam od dziecka, kiedy to opowiadali nam je rodzice, bądź czytaliśmy je samodzielnie zaledwie nauczyliśmy się składać litery i rozumieć przekaz prostych tekstów. Teraz, po latach czekania i czytania tych samych opowieści, czytelnik ma okazję zapoznać się z nową historią, która w pełni zasługuje na miejsce pośród baśni Andersena, czy braci Grimm. Laura Gallego stworzyła, bowiem powieść, która idealnie wpisuje się w kanon baśni, a tym samym stanowi konkretny i dopracowany tomik, któremu nie sposób się oprzeć.
W przeddzień przesilenia zimowego na zamku króla Nortii panuje nie lada zamieszanie. Dzień, jakże ważny dla całego kraju, władca świętuje wraz ze swoimi wiernymi szlachcicami, wśród których nie brakuje tych najznamienitszych. Dla młodziutkiej Viany de Rocags dzień ten jest tym ważniejszy, iż przybliża ją do upragnionego ślubu z ukochanym Robianem z domu Castelmar, który był jej towarzyszem zabaw w dzieciństwie, zaś teraz jest miłością życia. Niestety, podczas wielkiego święta królestwa na zamku zjawia się także nieproszony gość pod postacią Wilka – zakrawającego na szaleńca rycerza. Mężczyzna ostrzega rozbawionych biesiadników przed zbliżającymi się barbarzyńcami, którzy nie planują czekać do wiosny by zaatakować, ale już teraz gotowi są do wojny i przejęcia władzy w podbitym kraju, jako że oni nie dopuszczają do siebie myśli o porażce. Królewscy wielmoże, w tym świeżo mianowany na rycerza Robian, zbierają wojska i wyruszają do walki przeciwko niepowstrzymanej sile ludzi ze stepów. Tyle, że dla Nortii jest już za późno. Armia Radisa upada, zaś barbarzyńcy przejmują władzę w kraju, gdzie zasiadają w pałacach poległych szlachciców, żenią się z ich córkami i żonami. Urodziwa i dobrze usytuowana Viana nie może już liczyć na upragniony ślub z ukochanym, gdyż samozwańczy król Harak wybrał dla niej innego małżonka – jednego ze swoich brutalnych dowódców. Czy dziewczyna naprawdę jest skazana na życie u boku najeźdźcy? Czy musi rodzić mu dzieci i cierpieć do końca swoich dni? A może znajdzie w sobie odwagę, której zabrakło innym?
Tam, gdzie śpiewają drzewa to naprawdę piękna historia oficjalnie podzielona przez autorkę na dwie części. Pierwsza przedstawia świat pozornie pozbawiony magii, bardzo realny, zaś druga wplata w opowiadaną historię elementy nadnaturalne, które dla bohaterki stanowią nowy początek. Kiedy pierwszej przewodzi postać Robiana, drugą opanował tajemniczy Uri. Nie mniej jednak, czytelnik może wyróżnić jeszcze inny podział, którego wskaźnikiem jest sama główna bohaterka. Na początku Viana jest, bowiem dumną i delikatną, młodą kobietą, zaś później w pewnym sensie przyjmuje męską tożsamość, zmienia się nie do poznania, odwraca się od swojej przeszłości. A jednak dziewczyna nadal jest sobą, w dalszym ciągu z rozrzewnieniem wspomina czasy swojej niewinności, naiwności i szczęśliwych chwil, które wyróżniały jej dawne życie.
Pod względem fabuły powieść jest niewątpliwie bardzo interesująca, absorbująca i pełna różnorakiej magii. Autorka naprawdę wiedziała, co robi pisząc tę historię i zgrabnie poprowadziła akcję od początku do końca pozwalając czytelnikowi rozkoszować się misternie utkanym światem. Co więcej, tytuł ten na pewno wyróżnia się oryginalnym zakończeniem, którego ja osobiście się nie spodziewałam, a które może wycisnąć łzy z oczu. Jego słodko-gorzki smak nie pozwala zapomnieć o tej książce.
Chociaż szeroko pojętą walkę, którą obserwujemy w powieści pod wieloma postaciami, można zaliczyć do bardzo istotnych motywów, to jednak najważniejsza wydaje się miłość, która kieruje bohaterką, uzależnia od siebie jej wybory i odczuwane emocje. Jednocześnie czyni ją silną i słabą, zdecydowaną i pełną wahania. Autorka połączyła ze sobą wiele sprzeczności, by ostatecznie stworzyć godne podziwu dzieło, od którego nie można się oderwać. I tak oto, miłość przeplata się z nienawiścią, podporządkowanie z buntem, pokój z wojną, a co najbardziej zaskakujące, ludzie z drzewami.
Laura Gallego może pochwalić się również bardzo dobrze skonstruowanymi bohaterami, którzy wzbudzają sympatię, hipnotyzują, zaskakują. Niewątpliwie są oni odzwierciedleniem marzeń każdej młodej dziewczyny wychowanej w duchu baśni, a jednak potrafią wybić się z narzuconych im ram. Przykładem takiej postaci może być chociażby Robian, który z początku będąc odważnym ideałem okazuje się kimś zupełnie innym. Złamanym przez dokonane wybory jest bohaterem tragicznym, któremu naprawdę można współczuć. Zakuty ciasno w ciężkie kajdany obowiązku wobec rodziny i miłości zmuszony jest wybrać między matką, siostrą, majątkiem, a ukochaną kobietą – narzeczoną.
Tam, gdzie śpiewają drzewa to również książka w przypadku, której nie sposób zapomnieć o kilku słowach na temat oprawy. Cudowna grafika Crisa Ortegi zapiera dech i idealnie oddaje treść powieści. Ponadto okładka wyróżnia się zgrabnym tłoczeniem przy tytule i autorze oraz błyszczącym motywem długiej, poskręcanej rośliny. Całość tworzy małe arcydzieło, od którego nie można oderwać wzroku.
Będę szczera, po powieści tej spodziewałam się bardzo wiele, chociaż nie wiedziałam, czym zaskoczy mnie autorka, i z całą powagą przyznaję, iż nie zawiodłam się. Wspaniale napisana, interesująca powieść okazała się baśnią, która zapadła mi w serce i której nie zapomnę. Jeśli kiedykolwiek będę miała okazję opowiadać dzieciom do snu jakieś magiczne historie, książka Tam, gdzie śpiewają drzewa będzie jednym z najczęściej czytanych i przywoływanych tytułów.

sobota, 16 marca 2013

Wład Palownik. Prawdziwa historia Drakuli - C.C. Humphreys



Tytuł: Wład Palownik. Prawdziwa historia Drakuli
Autor: C.C. Humphreys
Wydawca: Książnica
Ilość stron: 512
Ocena: 6/6




W marcu roku Pańskiego 1481 do twierdzy Poenari sprowadzonych zostaje troje świadków, których zeznania mają pomóc w osądzeniu nieżyjącego Włada Drakuli, są nimi: Ion Tremblac, Ilona Ferenc oraz pustelnik – brat Wasyl. Grzechy Palownika sądzić zaś mają: Petru, spatar twierdzy, gdzie odbywa się przesłuchanie, Janos Horvathy, hrabia Peczu, jak także tęgi legat papieski, Grimani. Od wyroku, jaki zapadnie podczas tej rozprawy zależeć będzie los Zakonu Smoka, jak również ocenione zostaną wszystkie występki dawnego władcy Wołoszczyzny.
Opowiadana przez świadków historia Włada Drakuli, syna Włada Diabła, rozpoczyna się w roku 1447 w Adrianopolu, gdzie młody Drakula oraz jego brat, Radu, przetrzymywani są jako zakładnicy sułtana Turcji. W ten właśnie sposób wielki sułtan, Murad, utrzymuje swoją przewagę nad pomniejszymi królami chrześcijańskimi. Los zakładników zależny jest, bowiem od kroków, jakie podejmować będą władcy, od ich uczciwości i wierności sułtanowi. W gruncie rzeczy, chłopcy nie mogą narzekać na sposób, w jaki są traktowani, jako że pobierają niezbędne nauki, mają dach nad głową, są odpowiednio żywieni, kształceni w wojaczce. A jednak Wład nie czuje się w żadnym stopniu usatysfakcjonowany. Cały czas pamięta słowa ojca, który kazał mu poznać wroga, by kiedyś mógł go zniszczyć. Niestety, z sułtanem nie można pogrywać, a jego szpiedzy potrafią dotrzeć wszędzie. To właśnie wiadomości przyniesione przez nich z Wołoszczyzny całkowicie zmieniają dotychczasowe życie dwójki braci Drakula, którzy zostają rozdzieleni, a ich losy rozchodzą się w przeciwnych, ale równie przerażających kierunkach. To właśnie ten etap ich życia zadecyduje o tym, kim staną się w przyszłości i jak dalej potoczą się ich losy.
Wład Palownik. Prawdziwa historia Drakuli to nietuzinkowa powieść historyczna opowiadająca o losach człowieka, którego krwawe dzieje zapoczątkowały legendę znanego na całym świecie wampira. Choć tytułowy bohater miał niewiele wspólnego z paranormalnym światem horroru to jednak jego imię zapisało się ludzką krwią w księgach historycznych. Niestety, niewiele osób kojarzy nazwisko Drakuli z Władem Palownikiem, a co za tym idzie legenda człowieka z krwi i kości została pod wieloma względami wypaczona, on sam zaś zapomniany. C.C. Humphreys pozwala światu przypomnieć sobie człowieka, o którym przed wieloma wiekami było naprawdę głośno, a którego nie sposób jednoznacznie ocenić – ja nawet nie będę próbować.
Wład Palownik to książka, która wyróżnia się staranną, epicką narracją wzbogaconą o liczne fachowe nazewnictwo wywodzące się zarówno z ziemi wołoskiej, jak i tureckiej. Autor konsekwentnie trzyma się oryginalnych tytułów szlacheckich, czy licznych określeń odnoszących się do różnych dziedzin życia, jak chociażby wiary w przeznaczenie, sokolnictwa, przydomków. Pod tym względem powieść jest kopalnią wiedzy na temat słownictwa używanego w XV wieku na ziemiach, na których rozgrywa się akcja. To właśnie ten stosunkowo zwyczajny zabieg sprawia, że książka posiada dodatkowy wydźwięk historyczny i lepiej wpasowuje się kadr tamtego okresu.
O realizmie powieści świadczyć mogą także bardzo starannie nakreślone profile postaci. Czytelnik nie tylko wie, jak wyglądali poszczególni bohaterowie, ale i jest w stanie szczegółowo opisać ich charakter, przyzwyczajenia, czy odczytywać myśli. Co więcej, autor zdołał sięgnąć głęboko w ludzką psychikę, by także pod tym względem dopracować swoje postaci, nadać im wewnętrznego kształtu, piękna, bądź brzydoty. Chociaż nie stara się usprawiedliwiać postępowania żadnego z bohaterów, to jednak zgrabnie oddaje niesamowicie wielką liczbę emocji, które towarzyszą każdemu wydarzeniu. W ten też sposób, bohaterowie dzielą wszystkie uczucia z czytelnikiem, który może według własnego systemu wartości ocenić postaci, ich modus operandi, potępić ich, czy też dać im swoje rozgrzeszenie. Sposób, w jaki odbieramy bohaterów jest, bowiem w pełni zależny od nas, zaś autor niczego nam nie narzuca.
Mówiąc o Władzie Palowniku nie sposób nie odnieść się nie tylko do realizmu powieści, ale także do obecnej w niej brutalności. Prawdziwa historia Drakuli jest niewątpliwie pozycją przeznaczoną dla starszego czytelnika, któremu nie straszne są opisy tortur, czy konkretniej, nabijania na pal. Chociaż książka nie ocieka krwią to jednak osoby wrażliwe powinny zastanowić się nad swoimi ograniczeniami zanim sięgną po tę pozycję. Należy, bowiem pamiętać, iż człowiek należy do stworzeń najbardziej brutalnych, zaś okres krucjat i wojen religijnych w pełni ukazał bezlitosność i bezmyślność zarówno chrześcijan, jak i wyznawców innych religii. Tematyka ta sprawia, że w powieści możemy znaleźć odrobinę filozoficznych przemyśleń, które tym mocniej nakreślają niesprawiedliwość i błędność przekonań ludzi w XV wieku.
C.C. Humphreys nie skupia się jednak wyłącznie na dramacie i negatywnym wydźwięku postaci Włada Palownika, czy współczesnych mu czasów. W sposób naprawdę emocjonujący i piękny ukazuje wielką, gorącą miłość, która skazuje na cierpienie dwójkę kochanków. Chociaż Wład Drakula znalazł złoty środek między uczuciami, a różnicami w pozycji społecznej, to jednak młody wiek pchnął go do złożenia przysięgi, która później odbiła się na życiu wszystkich bohaterów. Co więcej, autor przedstawił nam również obraz szczerej, oddanej przyjaźni, która również napotyka na przeszkodę, której nie sposób obejść, czy przeskoczyć. Wszystkie te piękne emocje rozbijają się o niewybaczalną zdradę, która głęboko rani i sprawia ból. Czy ktokolwiek podejrzewał brutalnego, bezwzględnego człowieka o górnolotne uczucia, które uszlachetniają? Humphreys spisał się na medal!
Podsumowując, Wład Palownik. Prawdziwa historia Drakuli to powieść naprawdę piękna, pasjonująca i hipnotyzująca, wręcz magiczna, mimo obecnej w niej brutalności. To nie lekka lektura na wieczorek z przyjaciółmi, ale pełna głębokich przemyśleń i wielkich dramatów historia prawdziwego człowieka. Naprawdę ciężko uwierzyć, iż przedstawia ona miejscami prawdziwe wydarzenia i opisuje kogoś, kto naprawdę żył, zabijał, walczył o swoje. Od tego tytułu trudno się oderwać zarówno w trakcie czytania, jak i po zapoznaniu się z ostatnim zdaniem, jednakże nie tylko nie sposób zapomnieć tej powieści, ale i na pewno zmusza ona czytelnika do wielu przemyśleń, które zaciążą na sercu, będą zaprzątać myśli.
Bez dwóch zdań, to jedna z najlepszych powieści historycznych, jakie w życiu czytałam i dlatego też polecam ją z całego serca każdemu miłośnikowi tego rodzaju literatury, jak również osobom rozmiłowanym w dramatach. Ja na pewno nigdy nie zapomnę Włada Palownika!

czwartek, 14 marca 2013

Kuroshitsuji vol. 3 - Yana Toboso



Tytuł: Kuroshitsuji vol. 3
Autor:Yana Toboso
Wydawca: Waneko
Ilość stron: 194
Ocena: -6/6





Trzeci tom naprawdę cudownego Kuroshitsuji możemy podzielić na dwie części. Podczas gdy pierwsza, obejmująca dobre ¾ całego tomiku, utrzymana jest w poważnym, melancholijny, a nawet dołującym klimacie, końcowy rozdzialik pozwala czytelnikowi odpocząć przy lżejszej i zdecydowanie weselszej tematyce. I tak oto:
Prowadzone przez Ciela śledztwo już nie tylko nabiera tempa, ale i zbliża się ku końcowi. Przyłapany na gorącym uczynku „Kuba Rozpruwacz” nie może zniknąć pozostając bezkarnym, ale musi zapłacić za swoje czyny. Madam Red stoi przed poważnym wyborem. Czy powinna pozbyć się siostrzeńca by w dalszym ciągu mścić się na niewdzięcznych kobietach usuwających swoje nienarodzone dzieci, a może pozostała w niej jeszcze, choć odrobina czułości dla tego bliskiego jej chłopca? Za sprawą szalonego żniwiarza – Grella Sutcliffa – przed czytelnikiem otwierają się drzwi prowadzące do przeszłości Madam Red, do uczuć, jakie kierowały nią, gdy podejmowała wszystkie nierozważne decyzje, które sprawiły, że właśnie w tym miejscu przyszło jej spotkać się z Psem Królowej – synem tragicznie zmarłej siostry.
Ostatni, krótki rozdział mangi zapewnia czytelnikowi wgląd w relacje między Cielem, a rodziną jego narzeczonej. Nieoczekiwany przyjazd Markizy Midford burzy spokój leniwych dni młodego panicza Phantomhive. Jego przyszła teściowa to tyran, który nie pozwala na żadne niedociągnięcia. Co więcej, apodyktyczna kobieta jest świetnym łowcą i nie omieszka sprawdzić umiejętności Ciela w tym temacie. Tym razem nawet idealny Sebastian będzie miał pełne ręce roboty, by sprostać wymaganiom „ciotki Francis”.
Yana Toboso kolejny raz odsłania przed nami ogrom swojego niebywałego kunsztu rysowniczego, jak również wyobraźni, która idealnie splata ze sobą mroczny klimat wiktoriańskiej arystokracji i paranormalne szaleństwo. Chociaż poprzednie tomy niewątpliwie obfitowały w elementy komiczne, to jednak teraz znajdziemy ich jeszcze więcej, dzięki czemu smutne, ciężkie wydarzenia, jakich jesteśmy świadkami podczas czytania historii Kuby Rozpruwacza zostają złagodzone. Co więcej, autorka zdradza nam zdecydowanie więcej szczegółów na temat żniwiarzy, co niewątpliwie interesuje i wciąga. Nie ulega, bowiem wątpliwości, że najbliższe Śmierci osoby zostały ukazane w sposób zabawny i lekki, co stanowi kontrast z wykonywaną przez nich profesją.
Jak widać, nawet zgon może kryć w sobie coś komicznego. Jest to ciekawy zabieg, jako że w większości historii autorzy starają się by śmierć nabrała ogromnego znaczenia, wyciskała łzy. Tutaj jest ona epizodem, który kończy pełne bólu życie, może jest nawet swoistym wybawieniem? Co więcej, uczucia, jakie mogły towarzyszyć najważniejszym bohaterom podczas zgonu bliskiej osoby nie są w żaden sposób ukazane zewnętrznie. Możemy tylko domyślać się tego, co dzieje się w ich sercach i umysłach. Musimy wykazać się uważną obserwacją poszczególnych kadrów mangi, właściwie odebrać gesty, czy zamknięte w słowach emocje. To właśnie dzięki temu nie łatwo stwierdzić, jacy naprawdę są bohaterowie, a więc mogą nas zaskoczyć zarówno w pozytywny, jak i negatywny sposób.
To właśnie poprzez liczne tajemnice, którymi owiane jest życie Ciela, postać Sebastiana, jak również specyficzny sposób bycia innych postaci, Kuroshitsuji nie traci nic ze swojego klimatu, ale staje się, mimo obecnego tu komizmu, tytułem coraz mroczniejszym i lepiej wpasowującym się w klimat epoki wiktoriańskiej. Wypada jednak dodać, iż w przedstawionej historii nieubłaganie towarzyszy nam pewien posmak współczesności ukryty pod postacią żniwiarzy. Ich broń oraz styl bycia nieodparcie kojarzą się z późniejszymi czasami, co jednak nie może dziwić, jako że należą oni do postaci najmniej przynależnych do świata przedstawionego, w którym żyje Ciel.
W ogólnym rozrachunku, Kuroshistuji to nadal nie lada gratka dla miłośników historii osadzonych w czasach panowania królowej Wiktorii, w pięknej Anglii, pośród arystokrackiej galanterii i flegmatyczności. Temu tytułowi po prostu nie sposób się oprzeć, a przecież nadal jesteśmy na samym początku tejże mangi.

wtorek, 12 marca 2013

Wybrani - C.J. Daugherty



Tytuł: Wybrani
Autor: C.J. Daugherty
Wydawca: Otwarte/MoonDrive
Ilość stron: 440
Ocena: 5/6





„Wybrani”  C.J. Daugherty to prawdziwe literackie Jajko Niespodzianka. Zamiast czekoladą, fabuła otoczona została romansem, zaś ukrytą wewnątrz zabawkę stanową piętrzące się tajemnice, które niełatwo odkryć. Tak jak dziecko może domyślać się zawartości swojego Jajka, tak czytelnik ma możliwość snuć domysły, co do treści powieści, która zwodzi, nie pozwalając przewidzieć dalszych wydarzeń. Dopiero dokładna lektura daje nam możliwość odkrycia tego, co autorka tak starannie przed nami ukryła.

Allie to trudna nastolatka, sprawiająca rodzicom mnóstwo kłopotów. Jest niczym chodząca bomba zegarowa, która może wybuchnąć w każdej chwili. Dziewczyna przeżyła załamanie nerwowe po nieoczekiwanym zaginięciu brata, który zdawał się być dla niej całym światem. Teraz nastolatka szuka swojego miejsca na ziemi i w efekcie ma problemy z policją. Kiedy kolejny raz ojciec musi pofatygować się na komisariat, by odebrać z niego córkę,  szkoła zaś wyrzuca nieznośną dziewczynę, nie chcąc zajmować się dłużej jej edukacją, rodzice Allie postanawiają wysłać ją do placówki z internatem. Nastolatka nie ma pojęcia, gdzie mieści się szkoła o niewiele mówiącej jej nazwie "Cimmeria", a samopoczucia na pewno nie poprawia fakt, iż jej niedawno rozpoczęte wakacje właśnie dobiegają końca, jako że w nowej szkole trwa właśnie semestr letni, a nauka wrze. I w ten oto sposób życie dziewczyny ulega diametralnej zmianie. Otoczona obcymi ludźmi powoli usiłuje odnaleźć się w nowej sytuacji, nawiązuje pierwsze znajomości, znajduje przyjaciół, zakochuje się, nienawidzi. Cały świat po raz kolejny wywraca się do góry nogami, a przecież to dopiero początek ogromnych zmian, jako że otoczona tajemnicami dziewczyna musi odkryć, co się wokół niej dzieje, komu może zaufać, a kto tak naprawdę jest jej śmiertelnym wrogiem. Sprawy nie ułatwia fakt, iż za dziewczyną ugania się dwóch zniewalających chłopaków, którzy przysporzą jej tylko dodatkowych zmartwień.

„Wybranych” z powodzeniem można porównać do wytwornej mieszanki przypraw, które dopiero w połączeniu ze sobą nadają potrawie niesamowitej głębi smaku. Autorka zmieszała magiczny klimat wielkiej, starej szkoły, która wytwornością przywodzi na myśl Hogwart, nieprzeniknione tajemnice rodem z trzymających w napięciu thrillerów, a nawet powieści paranormalnych, a wszystko to udekorowała niebanalnym romansem, który stopi każde serce - nawet to z lodu. Historia C.J. Daugherty jest więc pełna różnorodności i interesujących zwrotów akcji, a co najważniejsze, nie łatwo przewidzieć, co takiego przyszykowała dla nas autorka.

Fabuła powieści składa się głównie z trzech rozwijających się paralelnie elementów, naznaczonych odrobiną psychologicznego dramatu. W pierwszej kolejności czytelnik ma do czynienia z tajemnicą, która odbija się na nowym życiu Allie, zdaje się ją prześladować i dręczyć. Począwszy od zniknięcia brata, które wstrząsnęło światem nastolatki, poprzez szkołę, o której nic nie wie i wszystkie wydarzenia, jakie uczniowie oraz nauczyciele bagatelizują. To właśnie sekrety zmuszają dziewczynę do działania, napędzają każdy jej dzień, skłaniają do zaspokajania ciekawości. Drugim istotnym elementem bez wątpienia jest miłość. Choć z pozoru pojawia się nagle i zalewa strony szczęśliwymi zbiegami okoliczności, w rzeczywistości jest jednak skomplikowanym uczuciem, które nie może oprzeć się kłamstwom i przewrotności. Co więcej, widzimy ją również pod postacią skrywanego uczucia, przypominającego dziecięcą niechęć. Ostatnim ogniwem tworzącym „Wybranych” jest przyjaźń, która okazuje się równie zagmatwana, co wspomniana miłość. Przywiązanie, które tworzy się samoistnie już w pierwszych dniach znajomości, nie jest wolne od zmartwień i bolesnych zawodów.

Stworzeni przez autorkę bohaterowie są bez wątpienia interesujący, skomplikowani i na wiele sposobów piękni. O ile w większości przypadków mamy do czynienia z atrakcyjnością fizyczną, o tyle w wielu innych także wnętrze postaci okazuje się hipnotyzujące, chociaż niepozbawione ukrytych głęboko ran. Już sama Allie jest najlepszym przykładem na to, jak bardzo złożonym organizmem jest człowiek, nawet ten stworzony w powieści. Dziewczyna łączy w sobie twardą chłopczycę i delikatną cnotkę, potrafi uśmiechać się i cieszyć życiem, by zaraz potem dołować się, wspominając zaginionego brata. Boi się podejmować ryzyko, a jednocześnie daje się ponieść ciekawości, poszukuje prawdy, a nie pozwala się oszukiwać, czy wodzić za nos. Niemniej wypełnieni sprzecznościami są inny bohaterowie, jak chociażby Jo, Sylvain, czy Carter.

„Wybrani” to zaledwie pierwszy tom bestsellerowej trylogii, która szturmem zdobywa serca polskich czytelników. I nie ma się czemu dziwić, jako że autorka bardzo starannie tworzy tajemniczy świat przedstawiony, trzyma nas w niepewności do samego końca i zmusza do snucia własnych teorii spiskowych, które mogą mieć swoje odbicie w treści, chociaż równie dobrze mogą rozminąć się z realiami przez nią stworzonymi. Już sam fakt rozwinięcia intrygi może być niemałym zaskoczeniem dla osób, którym nazbyt szczegółowe recenzje nie zepsuły rozkoszy odkrywania „Wybranych”. Powieść ta posiada bowiem posmak paranormalnego romansu, który wpływa na wyobraźnię, chociaż ma niewiele wspólnego z przedstawioną rzeczywistością. Mimo to książka nie zawiedzie zarówno zwolenników tego gatunku, jak i jego przeciwników.

„Wybrani” są więc pozycją, po którą naprawdę warto sięgnąć zarówno wtedy, gdy szuka się odpoczynku od magii i niesamowitości, jak również w chwili, kiedy się o niej myśli. Jest to bowiem lektura, która może zaspokoić naprawdę różnorodne gusta czytelnicze, a jednocześnie pozostaje lekkim thrillerem politycznym. Sama nie wiem, w jaki sposób autorka to osiągnęła, ale niewątpliwie świadczy to o jej kunszcie i niebywałym talencie.


Recenzja napisana na potrzeby portalu Upadli.pl

sobota, 9 marca 2013

X vol. 1 - CLAMP



Tytuł: X vol. 1
Autor: CLAMP
Wydawca: JPF
Ilość stron: 192
Ocena: 6/6





Osobom interesującym się mangą na pewno nie trzeba przedstawiać ani czteroosobowej grupy CLAMP, ani tym bardziej serii X. Charakterystyczna kreska, fascynująca fabuła, liczne odwołania do japońskiej kultury i świetna zabawa są tym, co nieodłącznie towarzyszy wszystkim pozycjom stworzonym przez te panie i tego też możemy spodziewać się o X. Chociaż seria już od wielu lat gości na polskim rynku, nigdy nie jest za późno by o niej wspomnieć. Ja zawsze wracam do tego tytułu z uśmiechem na twarzy i masą cudownych wspomnień.
Kotori i Fuma są idealnym rodzeństwem wychowywanym przez ojca po śmierci matki. Od wielu lat ich życie toczy się tym samym pełnym spokoju torem obfitującym w małe, niezobowiązujące radości. Wiele zmienia się jednak w chwili, gdy do Tokyo wraca ich przyjaciel zabaw z dzieciństwa, Kamui Shiro. Niestety, chłopak nie jest już tym samym słodkim dzieckiem, którym był wiele lat wcześniej. Teraz za wszelką cenę stara się odsunąć od przyjaznego rodzeństwa, robi, co w jego mocy by udawać obojętnego, niewzruszonego i chłodnego. Pod maską niedostępności ukrywa jednak nie tylko uczucia, ale także ogromne moce, jakimi dysponuje, a którymi interesują się nieznajome, tajemnicze indywidua.  Jeszcze w dniu przybycia Shiro słabowita Kotori traci przytomność, zaś w jej niepokojącym śnie pojawia się nie kto inny, ale Kamui, który bawiąc się Ziemią rozbija ją na drobne kawałeczki. Czy to może mieć jakieś znaczenie? W tym samym czasie młodzieniec ma ręce pełne roboty, jako że posłańcy tajemniczej siły, śledzącej wszystkie jego kroki, nie odstępują go, nie pozwalają swobodnie oddychać. To zaś oznacza walkę, która może doprowadzić Tokyo do ruiny. Kim tak naprawdę jest Kamui i czego chcą od niego ci wszyscy, jakże liczni, ludzie o nadprzyrodzonych zdolnościach?
Na temat każdego tomiku mangi X można mówić bardzo wiele, analizować go, rozkoszować się nim, snuć domysły, pieścić zmysły. Nie łatwo zmusić fana tego tytułu do obiektywnej oceny, a jednak zrobię, co w mojej mocy, by przedstawić tę serię krótko, ale konkretnie. Zacznijmy więc od względów estetycznych. Pierwszy tom X’a prezentuje się całkiem przyjemnie, choć jeszcze nie idealnie. Kresce brak swobodnej płynności, a jednak już na pierwszy rzut oka widzimy wyjątkowość rysunku pań z CLAMP’a, który wyróżnia anorektyczna budowa ciała bohaterów, ogromne oczy oraz mnogość detali – tę kreskę albo się pokocha, albo się jej lubić nie będzie i raczej nie sposób doszukiwać się czegokolwiek „pomiędzy”. Osobiście jestem jej wielką zwolenniczką, więc wiele wysiłku kosztuje mnie spoglądanie na nią „z zewnątrz” i szczere ocenienie jej walorów, czy niedociągnięć.
Nie mniej jednak, niezaprzeczalnie największym plusem serii X jest fabuła, która nie tylko wciąga i interesuje, ale pozwala się porwać i za żadne skarby nie chce uwolnić swojej, bądź co bądź, łatwej zdobyczy. Już na samym początku pojawia się masa pytań, na które czytelnik chciałby znać odpowiedź, tajemnic, które chciałby odkryć, faktów stanowiących elementy układanki, jaką jest ten tytuł. Nie, tutaj nic nie jest łatwe, nic nie wyjaśnia się od razu, ale komplikuje z każdą stroną potęgując napięcie i ciekawość. Raz rozpoczęta lektura nie pozwala przerwać czytania, zaś koniec tomu zmusza do sięgnięcia niezwłocznie po kolejną część. Przed rozpoczęciem czytania doradzam więc zaopatrzyć się w wystarczająco dużą liczbę tomików, by później nie żałować.
Sami bohaterowie, chociaż jak na razie wiemy o nich niewiele, są naprawdę fascynujący i potrafią wzbudzać najróżniejsze odczucia. Nie wiemy, po której stronie stoją, jako że na tym etapie nie sposób określić, kto jest w tej historii „zły”, a kto „dobry”, o ile te pojęcia w ogóle znajdą zastosowanie w przypadku X’a. Nie oszukujmy się, tutaj wszystko jest możliwe, zaś granica między mrokiem, a jasnością zdaje się zacierać. Najlepszym dowodem na to może być sam Kamui, który walczy o swoje nie zadając pytań, zdaje się nie troszczyć o nic i nikogo, a przecież widzimy go jako głównego bohatera całej serii. Jaki więc jest? Jakie są inne postaci? I o co w tym wszystkim chodzi? Każdy chciałby wiedzieć, ale nikt nie znajdzie odpowiedzi w pierwszym tomie. Przygoda dopiero się rozpoczyna, zaś czytelnik zaledwie poznał pierwszych bohaterów.
Na zachętę mogę zapewnić, iż jest to jedna z najcudowniejszych mang, jakie miałam okazję czytać i na pewno nie omieszkam zrecenzować kolejnych tomów tej serii. Jest to dla mnie, bowiem największą rozkoszą. Sami przekonajcie się, jak wiele mają nam do zaoferowania panie z grupy CLAMP i jak cudowny świat stworzyły w swoim pełnym magii Tokyo.

czwartek, 7 marca 2013

Jutro, kiedy zaczęła się wojna - John Marsden



Tytuł: Jutro, kiedy zaczęła się wojna
Autor: John Marsden
Wydawca: Znak Litera Nova
Ilość stron: 272
Ocena: 4+/6





Kiedy siedmioosobowa grupka przyjaciół żyła kilkudniowym wyjazdem na łono natury, żadne z nich nie przypuszczało, jak może się to skończyć. Wodząc za nos rodziców, rezygnując z festynu organizowanego w ich wsi każdego roku, narzekając, śmiejąc się i bawiąc wyruszyli do Piekła, miejsca, w którym postanowili biwakować, przeżyć małą przygodę. Przez pięć dni rozkoszowali się lenistwem, spokojem i ciszą zakłóconą jedynie przez przelot wojskowych samolotów. Choć rozsądek podpowiadał im, że nic złego nie mogło się stać, to jednak w głębi duszy niepokój walczył z beztroską młodzieńczych dni. Niestety, te kilka dni wystarczyło by świat wywrócił się do góry nogami, o czym przyjaciele dowiedzieli się wracając do domów. Pustki na drogach, pożary w różnych miejscach miasteczka, opustoszałe domy, umierające z wycieńczenia i głodu zwierzęta, brak prądu – to tylko niektóre z dowodów świadczących o zmianach, jakie zaszły w mieście. Co właściwie się stało? Czy naiwne przypuszczenia snute przez nastolatków mogły znaleźć swoje ujście w otaczającej ich rzeczywistości? Czy pośród nieszczęścia, zniszczenia i śmierci może istnieć coś takiego jak „czysta” inwazja? Wojna nigdy nie obejdzie się bez ofiar.
Jutro, kiedy zaczęła się wojna to powieść rozgrywająca się na dwóch płaszczyznach – materialnej, rzeczywistej oraz intelektualnej, niemal duchowej. Z jednej strony jest to, bowiem opowieść o nastolatkach muszących zmagać się z problemami konfliktów zbrojnych, zmuszonych do walki w obronie siebie i bliskich, o brutalności, która towarzyszy nawet pokojowo prowadzonej wojnie, jakkolwiek nierealnie może to brzmieć. Drugim biegunem Jutra jest piekło, które pojawia się w powieści pod wieloma postaciami.

„Nie, piekło nie ma nic wspólnego z miejscami – piekło wiąże się z ludźmi. Może to ludzie są piekłem.” (Jutro, kiedy zaczęła się wojna str. 45)

Pod względem fabuły powieść jest bez wątpienia interesująca, chociaż pozostawia wiele do życzenia.  Pomysł na przedstawienie „czystej” inwazji, konfliktu zbrojnego między dwoma współczesnymi, cywilizowanymi krajami jest oryginalny i ciekawy, kusi potencjalnego czytelnika. Chociaż obecnie na świecie toczy się niesłychanie wiele wojen i nie jest to dla nikogo tajemnicą, to jednak wielu młodych ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wygląda życie w okupowanym kraju. Może właśnie, dlatego książka Johna Marsdena jest rozchwytywana przez młodzież. Co więcej, ukazuje ona również rozwijające się między bohaterami uczucia, które szukają swojego ujścia mimo trudnej sytuacji, w jakiej znajdują się główna bohaterka, Ellie, i jej przyjaciele. Wszystko to stanowi pomost łączący Jutro z innymi współczesnymi powieściami.

Niestety, Jutro, kiedy zaczęła się wojna nie jest tytułem idealnym. Z czystym sercem możemy zarzucić tej pozycji brak realności, jako że bohaterowie zdają się niezniszczalni, wychodzą cało z opresji, cudownym zrządzeniem losu kule niemal się ich nie imają, zaś ich pomysły, czasami bardzo zabawne, okazują się idealnymi rozwiązaniami, które ratują im życie. Co więcej, Ellie bardziej emocjonalnie podchodzi do tematu uczuć względem płci przeciwnej niż do samego problemu wojny, która toczy się w jej mieście. Jest to zabiegiem nienaturalnym, chociaż można do tego przywyknąć.

Tym, co wyróżnia tę książkę na tle innych, jest wyraźnie zaznaczony problem natury moralnej, duchowej, metafizycznej. Miejsce, w którym grupka przyjaciół spędza biwak nosi nazwę Piekła, choć zdaje się być rajem na ziemi – azylem pełnym spokoju, ukrytym przed światem, trudno dostępnym. W tym miejscu bohaterów nie dotyka problem zła, a jednak Piekło pozostaje dla ludzi Piekłem, może ze względu na trudno dostępność tego miejsca. Po drugiej stronie Szatańskich Schodów, drogi prowadzącej do Piekła, znajduje się normalny świat naszej codzienności. To właśnie to miejsce o niewiele mówiącej nazwie – Wirrawee – okazuje się prawdziwym piekłem, jako że to właśnie tam toczą się walki, ludzie są jeńcami, a wrogie siły okupują okolicę realizując swoje „czyste” plany. Sama główna bohaterka, która relacjonuje nam zajścia w pierwszej osobie, również zastanawia się na tym, co rzeczywiście można nazwać piekłem, co się z tym wiąże, jacy są ludzie.

W przypadku Jutra pojawia się również temat życia na łonie natury i płynącego z tego tytułu spokoju. Podczas gdy ludzie w mieście skazani są na marny żywot więźniów, uciekinierów, prawdopodobnych ofiar kolejnych walk, w Piekle życie toczy się swoim własnym, spokojnym rytmem. Przyjaciele są odcięci od konfliktu zbrojnego, który otacza ich zewsząd, ale nie dociera do ich azylu. Powoli się usamodzielniają hodując zwierzęta, sadząc rośliny i unikając niebezpieczeństwa. Zdają sobie sprawę z tego, że będą musieli podjąć ryzyko, walczyć, a jednak potrafią oderwać się od pesymistycznej codzienności i zanurzyć się w tym małym raju, który znaleźli. Może właśnie w ten sposób autor chce nam uzmysłowić, iż natura zbliża nas do Boga?

W ogólnym rozrachunku, Jutro, kiedy zaczęła się wojna to pozycja, z którą nie zaszkodzi się zapoznać. Fascynująca fabuła, przyjemne postaci, odrobina humoru i poważne tematy natury filozoficznej naprawdę przyciągają i pozwalają przymknąć oko na lekko irytujące wykonanie. Czy sięgnę po kolejne tomy? Nie wykluczam, ale i nie mogę tego potwierdzić. Z pewnością jednak uważam, iż tej książce należy dać szansę, gdyż zdań na jej temat będzie równie wiele, co czytelników.

wtorek, 5 marca 2013

Drużyna. Najeźdźcy - John Flanagan



Tytuł: Drużyna. Najeźdźcy
Autor: John Flanagan
Wydawca: Jaguar
Ilość stron: 439
Ocena: 5/6





Uciekając przed godnym pożałowania losem zhańbionego wojownika, który tak naprawdę nie przynależy już do skandyjskiego społeczeństwa, ośmioosobowa drużyna Czapli, w asyście starego wilka morskiego, stawia czoła sztormom, które zawładnęły wodami przemierzanych przez nich mórz. Choć chłopcy obawiają się pościgu wysłanego za nimi przez Eraka, to jednak pogoda nie pozwala im na dalszą żeglugę. Załoga niepozornego statku zatrzymuje się w niewielkiej zatoczce licząc na to, iż ścigany przez nich okręt Zavaca – złodzieja, który ośmielił się wykraść największy skarb Skandian – również zmuszony będzie do nieplanowanego zarzucenia kotwicy. Z początku te błogie chwile spokoju wydają się zbawienne, lecz na dłuższą metę nuda okazuje się burzyć zbudowaną przez chłopców więź. Rozsądny i doświadczony Thorn bierze sprawy w swoje ręce zmuszając młodych żeglarzy do działania i ciężkich ćwiczeń, jako że ich dotychczas zdobyte umiejętności na niewiele się zdadzą w prawdziwej walce. Jak widać, dla Skandian nauka wojaczki nie kończy się zbyt szybko, podobnie jak zadanie, które muszą wykonać. A jednak, mimo początkowych niedogodności i problemów, los uśmiecha się do załogi „Czapli”. Wojownicy nie tylko znajdują na morzu atrakcyjną, młodą dziewczynę, ale i dzięki jej pomocy trafiają na wyraźny ślad Zavaca. Do tego starcia po prostu musiało kiedyś dojść!

Fanom autora nie trzeba przypominać, iż Najeźdźcy to drugi tom Drużyny – znakomitej serii Johna Flanagana luźno powiązanej z bestsellerowymi Zwiadowcami. Choć wiele osób wyznaje zapewne wyższość przygód Willa ponad burzliwymi perypetiami Hala, ja nadal podtrzymuję swoją zgoła odmienną opinię. Drużyna wydaje mi się, bowiem staranniej dopracowana już od pierwszego tomu i odrobinę doroślejsza, czego potwierdzenie odnalazłam w drugiej części. Co więcej, podczas gdy w Zwiadowcach postaci poboczne po prostu są, o tyle w przypadku drugiej serii autora każda jest starannie budowana kawałek po kawałku, jeśli tylko ma jakieś znaczenie dla opowiadanej historii. Dzięki temu bohaterów można szczerze polubić, nie zaś zwyczajnie akceptować ich obecność, bądź irytować się ich „bezpłciowością”. Nic więc dziwnego, iż postaci w Najeźdźcach są mi niesłychanie bliskie.

Ponadto w przypadku drugiego tomu najistotniejszy wydaje mi się fakt brutalniejszych opisów, które stawiają tę powieść ponad delikatnymi Zwiadowcami. Jakby na to nie spojrzeć, tym razem mamy do czynienia z żądnymi godnej rozrywki skandyjskimi wojownikami, a więc bez kilku trupów się nie obejdzie, a i bezwzględny Zavac robi swoje torturując ofiary. Z tego też powodu, książka okazuje się bardziej surowa niż dotychczasowe pozycje autora. Naturalnie, bohaterowie nie są przy tym przesadnie agresywni, choć cechuje ich na pewno większa dorosłość i bezwzględność płynąca z wychowania w społeczeństwie wojowników. Ten drobny wątek kulturowy czyni Najeźdźców pozycją tym bardziej godną zainteresowania.

To jednak nie wszystko. Bądźmy realistami, ilu czytelników słyszało o broni noszącej wdzięczną nazwę „atlatl”? Osobiście dowiedziałam się o niej dopiero czytając drugi tom Drużyny i nie wstydzę się przyznać, iż jestem teraz zdecydowanie mądrzejsza niż przed lekturą powieści. Bowiem autor uraczył nas także kilkoma ciekawostkami na temat budowy statków i ich ulepszeń, które Hal stosuje w swojej „Czapli”. Pozwolę sobie na jeszcze odrobinę szczerości i wyznam, iż do pomysłów młodego wynalazcy w tym tomie podchodziłam równie sceptycznie, co jego towarzysze. Nie umniejsza to jednak geniuszu Flanagana, gdyż w ten właśnie sposób z „misia o bardzo małym rozumku” stałam się „misiem” dokształconym. Czy jest lepszy sposób na naukę niż ten płynący z lektury i wspaniałej przygody?

Reasumując, Drużyna w dalszym ciągu trzyma fason i z każdym tomem zdaje się coraz silniej absorbująca, coraz bardziej pouczająca. Bohaterowie są nam coraz bliżsi i mają w sobie nieodparty urok, na który nie sposób nie zwrócić uwagi. Poza tym, lektura naprawdę podnosi na duchu i pozwala nam wierzyć, że każdy jest na swój sposób wyjątkowy, a wytrwałe dążenie do celu może przynieść cudowne rezultaty. Jak więc się jej oprzeć?

niedziela, 3 marca 2013

Zapowiedzi: Tam, gdzie śpiewają drzewa



Tytuł: Tam, gdzie śpiewają drzewa
Autor: Laura Gallego
Wydawca: Dreams
Ilość stron: 400







"Zgodnie z jej przewidywaniami Wilkowi ten pomysł nie spodobał się.
– Źródło wiecznej młodości? – zażartował. – Obudź się, Viano. Każdy las ma podobną legendę. To tylko bajki.
– Ale Oki powiedział...
– Oki powiedział ci, że znajdziesz takie...
źródło, jeśli udasz się do serca Wielkiego Lasu?
– Nie – przyznała z niechęcią Viana.
– Ponieważ ono nie istnieje, rozumiesz? Oki jest tylko gawędziarzem, Viano. Wiesz, co to oznacza? Że opowiada bajki. Bajki – powtórzył. – Czyli zmyślone historie.
– Wiem, co to są bajki – odparła Viana, urażona. – Ale mimo to... nie zastanawia cię ani trochę fakt, że Harak...?
– Ani słowa więcej na ten temat.
Viana nie nalegała. Chociaż podjęła już decyzję i Wilk nie był w stanie jej powstrzymać. Nie tym razem."



Wzruszająca i niezwykle wciągająca historia o miłości i pokonaniu przeszkód.

Viana jedyna córka księcia z Rocagrís wraz z nadejściem wiosny planuje swój ślub z ukochanym Robianem z Castelmar, któremu została przyrzeczona jeszcze gdy byli dzieć mi. Jednak podczas święta zimowego przesilenia na zamek przybywa Wlik, rycerz z gór, aby ostrzec króla Nortii o zbliżającej się inwazji stepowych barbarzyńców. Robian, książę, jak i pozostali rycerze, zmuszeni są bronić swojego króla i ziem. Większość z nich ginie w walce i królestwo zostaje podbite przez barbarzyńców. Pozostali przy życiu rebelianci wraz z Vianą postanawiają uwolnić królestwo Nortii spod panowania okrutnego i pozornie nieśmiertelnego króla Haraka. Aby zwyciężyć , muszą poznać tajemnicę Wielkiego Lasu i dotrzeć tam, gdzie śpiewają drzewa...
 


KILKA SŁÓW ODE MNIE:

Powiem szczerze, zupełnie nie wiem, czego spodziewać się po tej książce. Czy będzie przypominała „Fantagiro” (mój ukochany serial z dzieciństwa), czy może każdy z bohaterów zmagać się będzie ze swoimi demonami w miejscu, w którym przyjdzie mu wyczekiwać ponownego połączenia z ukochaną osobą? Pewne jest tylko to, że już przez sam opis przedziera się szczypta magii, która nęci, zaś sama tematyka sięga głęboko w moje wspomnienia pragnień dzieciństwa – średniowieczne realia zawsze pojawiały się w moich marzeniach. Może w poprzednim życiu byłam rycerzem? Ha, kto wie? Nie mniej jednak, jest to powieść, którą muszę przeczytać!





Królewski wygnaniec - Fiona McIntosh



Tytuł: Królewski wygnaniec
Autor: Fiona McIntosh
Seria: Trylogia Valisarów
Wydawca: Galeria Książki
Ilość stron: 576
Ocena: 6/6




Kraje Koalicji upadają jeden po drugim bezsilne wobec przeważającej potęgi barbarzyńskiego najeźdźcy, który pasmem zwycięstw toruje sobie drogę do Penraven – siedziby potężnego rodu Valisarów. Loethar nie ma litości, kiedy inteligentnie i wytrwale podbija kolejne krainy brutalnie wyniszczając nieprzyjaciół by ostatecznie sięgnąć po upragnioną nagrodę, jaką jest królewska głowa Brennusa, upokorzenie jego rodziny oraz zapanowanie nad tajemną mocą płynącą w żyłach Valisarów. Najeźdźca jest, bowiem przekonany, że legendy mówią prawdę i król posiada magiczny dar przekonywania. Niestety, nic na to nie wskazuje. Loethar dzięki zdradzie w szeregach wojska Valisarów zajmuje upragniony zamek, lecz od tego momentu nic już nie układa się po jego myśli. Brennus popełnia samobójstwo pod samym nosem nowego imperatora, zaś następca tronu – nastoletni Leonel – wymyka się z rąk barbarzyńskiego przywódcy uciekając wraz z oddanym sobie przyjacielem i opiekunem. Będąc wygnańcami we własnym kraju, skazani na tułaczkę chłopcy narażeni są na ciągłe niebezpieczeństwo, zaś bezwzględny Loethar planuje siłą wydrzeć młodego władcę z jego pozornie bezpiecznego schronienia by pozbawić nadziei ludność Penraven i innych podbitych krain. Jak długo dwunastoletni król Leonel żyje, tak długo barbarzyńcy narażeni są na bunt, który mógłby zagrozić ich nowo zdobytej władzy. Jak wiele niewinnej krwi należy przelać nim wojna dobiegnie końca? I czy w ogóle jest to możliwe?
Królewski wygnaniec stanowi pierwszy tom znakomitej Trylogii Valisarów autorstwa Fiony McIntosh. Autorka prezentuje swojemu czytelnikowi zgrabną i bardzo interesującą powieść stanowiącą naprawdę dobre połączenie epickiej subtelności Tolkiena z realistyczną brutalnością świata Georga Martina. Jest więc idealnym pomostem między spokojem, a gwałtownością, ciszą, a krzykiem, do których można porównać najznamienitsze dzieła tych dwóch twórców. Nie mniej jednak, Królewski wygnaniec w niczym nie przypomina innych powieści. Charakteryzuje się wyczuciem stylu i odrobiną autentyczności. Jest tym, czego od dawna szukałam w literaturze fantasy. Bardzo cenię sobie, bowiem subtelność świata przedstawionego i rycerskie ideały, którymi kierują się niektóre postaci, zaś w powieści Fiony McIntosh ta odrobina romantyzmu jest dobrze wyczuwalna.
Świat, jaki prezentuje nam autorka jest bardzo dobrze odmalowany, chociaż w dalszym ciągu wielu rzeczy nie wiemy o rządzących nim prawach. Nie podano nam go na tacy, ale jest tworzony kawałek po kawałku, co rozbudza w czytelniku ciekawość, nie pozwala łatwo oderwać się od lektury i skłania do snucia własnych teorii na wiele tematów. Jakby na to nie patrzeć, Królewski wygnaniec to przecież zaledwie pierwszy tom trylogii, a więc jeszcze wiele przed nami i nie jedno może nas zaskoczyć. W końcu, nie sposób przewidzieć, co jeszcze kryje się pośród różnorodnej magii Obdarzonych, legend mówiących o wielkim darze dynastii Valisarów i brutalnych rytuałów. Co więcej, autorka zabiera nas w niesamowitą podróż do pięknego, ale i niebezpiecznego świata, w którym bogowie wchodzą w interakcję z ludźmi.
Pod względem językowym książka znajduje się na całkiem dobrym poziomie. Nie jest przesadnie poważna, nie ocieka niepotrzebnym wulgaryzmem, czy też krwawymi opisami, ale też nie traktuje wszelkich konfliktów po macoszemu. W żyłach bohaterów nie płynie woda, lecz krew, a jednak nie zalewa ona stron pozwalając by przez barbarzyńskie metody ludzi ze Stepów przebiły się również drobne opisy, ciekawe historie, piękno przyjaźni oraz lojalności. Nic więc dziwnego, iż Fionie McIntosh nie można odmówić starannego, lekkiego pióra, które idealnie pasuje do epickiej fantastyki.
Ponadto również pojawiające się w powieści postaci zasługują na uznanie i kilka ciepłych słów. Z największą łatwością podbijają, bowiem serca czytelników, są skomplikowane, pełne tajemnic, kontrastów nie pozwalają na obojętność, fascynują, zaskakują, rozkochują w sobie odbiorcę niezależnie od roli, jaką spełniają w historii. Zarówno bohaterowie, jak i wyraźnie zarysowane czarne charaktery mają w sobie coś magicznego i godnego uwagi, a tym samym niemal zmuszają do obdarzenia ich sympatią. Nie sposób jednoznacznie stwierdzić, co kieruje każdą z postaci, co kryje się za podejmowanymi przez nie decyzjami, jaką historię mają nam jeszcze do opowiedzenia. Każdy jest tu enigmą, zagadką, jaką należy rozwiązać, zaś kluczem do sukcesu są kolejne tomy, na które ja osobiście czekam z niecierpliwością.
Co jeszcze ma nam do zaoferowania Królewski wygnaniec? Tajemnicę, tajemnicę i jeszcze więcej tajemnic. Tu nic nie jest pewne, bohaterowie nie wiedzą zbyt wiele o sobie nawzajem, ale i o sobie samych, każdy ma na sumieniu jakiś mały, bądź większy sekret, który wyjawi dopiero w odpowiednim czasie, by zaskoczyć czytelnika, całkowicie zmienić obraz powieści i przyszłość, jaka czeka na bohaterów. Poza tym, książka porusza także temat cienkiej granicy między zdradą, a lojalnością, która może się zatrzeć w każdej chwili. Dwie sprzeczne idee przenikają się wzajemnie, mieszają i komplikują sytuację nie pozwalając na jednoznaczne stwierdzenie, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Co więcej, znajdziemy tu również bardzo poruszający obraz głębokiej, prawdziwej przyjaźni, miłości, na którą nie ma miejsca pośród wojny, rozlewu krwi i walki o władzę, czy sprawiedliwość. Autorka ukazuje nam każdą z tych namiętności w epicki sposób pełen romantycznych idei, które wzruszają i zapadają w pamięć na długo.
Reasumując, Królewski wygnaniec to kawał doskonałej lektury, która przywodzi na myśl świetność dawnych ideałów, które charakteryzowały europejskie rycerstwo znane nam z podań, powieści i legend. Jest to historia, w której z łatwością można się zakochać w przeciągu jednej chwili, jeśli tylko dopuści się do głosu romantyczną duszę i otworzy serce na subtelność świata fantasy.
Będę szczera, od dawna czekałam na ten właśnie rodzaj fantastyki i teraz z czystym sumieniem mogę polecić ten tytuł innym, jak również zapewnić, że z rozkoszą sięgnę po tę lekturę jeszcze niejednokrotnie.

piątek, 1 marca 2013

Harry Potter i Czara Ognia - J.K. Rowling



Tytuł: Harry Potter i Czara Ognia
Autor: Joanne Kathleen Rowling
Wydawca: Media Rodzina
Ilość stron: 768
Ocena: 6/6





Chociaż Harry już niemal od czterech lat żyje w społeczeństwie czarodziejów, nadal nie jest całkowicie oswojony z tym, czym żyją przeciętni magicznie uzdolnieni ludzie. Tym razem młody Potter ma do czynienia z nie lada wydarzeniem, jakim są finały mistrzostw świata w quidditchu. Wraz z rodziną Weasleyów oraz Hermioną ma okazję podziwiać to wielkie święto magicznego sportu siedząc na trybunach i przyglądając się grze profesjonalistów. Niestety, Śmierciożercy wykazują nadzwyczajną aktywność zamieniając to wielkie wydarzenie w pełną niepokoju grę nerwów. Po tak emocjonujących wakacjach, Harry wraca do Hogwartu na czwarty rok nauki, który zapowiada się zupełnie inaczej niż poprzedni. W tym roku organizowany jest, bowiem Turniej Trójmagiczny, w którym brać udział mogą tylko pełnoletni czarodzieje. Z tej też okazji do Hogwartu przybywają uczniowie ze szkół we Francji oraz Bułgarii, co dla angielskich uczniów okazuje się być wydarzeniem nieporównywalnym z jakimkolwiek innym mającym miejsce w ich szkole. Tak się jednak nieszczęśliwie składa, że stosunkowo spokojny natłok podniosłych wydarzeń zostaje zakłócony przez niespodziewane pojawienie się nazwiska Harry’ego Pottera w magicznej Czarze Ognia. Jak to możliwe, że niepełnoletni czarodziej zdołał zgłosić się do udziału w Turnieju Trójmagicznym bez własnej wiedzy? A przecież to zaledwie początek problemów, jakie czekają na Harry’ego w tym roku.
Harry Potter i Czara Ognia to czwarta odsłona bestsellerowej serii J.K. Rowling, której naprawdę nikomu nie trzeba przedstawiać.  Wiele osób mogłoby się spodziewać, że na tym etapie autorka wyczerpała już swój geniusz i straciła natchnienie, jednakże założenie takie byłoby nie tylko błędne, ale i krzywdzące. Pani Rowling bezsprzecznie jeszcze nie raz nas zaskoczy i udowodni, że nie na darmo rozkochała w sobie tłumy. Jest ona niekwestionowaną królową literatury młodzieżowej, co potwierdzi każdy fan jej twórczości, zaś dowodem na to mogą być jej dzieła.
Argumentem świadczącym o geniuszu autorki może być fakt, iż przybliża nam kulturę czarodziejskiej społeczności z dokładnością jeszcze większą niż wcześniej. Kawałek po kawałku jesteśmy w stanie składać puzzle tworzące magiczny świat jej powieści w zgrabną, interesującą całość. W dalszym ciągu doświadczymy idealnego połączenia współczesnej nowoczesności mugoli z innowacyjnymi i fascynującymi rozwiązaniami czarodziejów. Nie sposób wyznaczyć granicy między możliwościami poszczególnych czarodziejów, jak i nie możemy ograniczać samej magii, która jest niezbadana i niemal nieograniczona. Świat powieści nie mieści się w żadnych z góry narzuconych ramach możliwości i niewykonalności, dzięki czemu autorka nie tylko może nas zaskakiwać, ale również czyni swoją powieść logiczną. Nie ma tu, bowiem niczego niemożliwego.
 Co więcej, pani Rowling sprawnie wprowadza nowe postaci, które intrygują i pozwalają się kochać. Mimo sporej liczby znanych nam już bohaterów nowi wcale nie zaczynają powtarzać wcześniejszych wzorców. Każdy z nich jest wyjątkowy i inny, co przychodzi im z zadziwiającą łatwością. Autorka poszerza również zakres umiejętności naszych ukochanych bohaterów. I tak oto, Harry, który mimo swojej niedoskonałości potrafi wyjść z wielu nierzadko bardzo niebezpiecznych opresji, jest coraz bardziej uzależniony od przyjaciół, Hermiona z każdą chwilą staje się bardziej kobieca, zaś Ron zdaje się odczuwać pewne romantyczne uczucia względem płci przeciwnej. Także Snape, Pettigrew, czy sam Lord Voldemort należą do postaci, które rozwijają się, zmieniają i pozwalają się lepiej poznać. Nie znam autorki, która potrafiłaby kreować czarne charaktery w taki sposób, jak ma to miejsce w przypadku Rowling. Jej postaci kocha się niezależnie od tego, po której stronie stoją.
Seria przygód młodego czarodzieja od samego początku dorastała wraz z czytelnikami, którzy podobnie jak Harry z każdym rokiem stawali się starsi. Nasi główni bohaterowie są już czternastoletnimi młodymi ludźmi i z tego też powodu ich problemy są konkretniejsze, bardziej dojrzałe. Również główna intryga, w którą zamieszany jest Czarny Pan nabiera niebezpieczniejszego i bardziej konkretnego wyrazu. To, co do tej pory wydawało się strachem przed własnym cieniem, teraz okazuje się prawdziwą walką z materialnym wrogiem. To nie jest już starcie jeden na jednego, ale autentyczna walka dwóch zupełnie przeciwnych obozów, dwóch potęg, które będąc sobie równymi mogą ponieść równie dotkliwe straty.
Kolejny raz pragnę zachęcić do lektury powieści, która zrewolucjonizowała literaturę i zachęciła wiele osób do czytania książek. Sama nie byłam przekonana, co do Harry’ego Pottera póki nie zostałam zmuszona do zapoznania się z tymi książkami, by ostatecznie zakochać się bez pamięci w sztuce J.K. Rowling, jako że jej powieści nie sposób zaliczyć wyłącznie do grona literatury. Jaki więc sens ma dalsze uciekanie przed Harrym Potterem skoro można przeczytać tę powieść i zakochać się w niej, bądź z czystym sercem opowiedzieć się po stronie jej przeciwników? Z jakiegoś powodu pani Rowling podbiła świat, może więc czas sprawdzić, w jaki sposób to osiągnęła? Ja poznałam już tajemnicę jej sukcesu. Teraz Twoja kolei!