Tytuł: Drużyna. Najeźdźcy
Autor: John Flanagan
Wydawca: Jaguar
Ilość stron: 439
Ocena: 5/6
Uciekając przed godnym pożałowania losem zhańbionego
wojownika, który tak naprawdę nie przynależy już do skandyjskiego społeczeństwa,
ośmioosobowa drużyna Czapli, w asyście starego wilka morskiego, stawia czoła
sztormom, które zawładnęły wodami przemierzanych przez nich mórz. Choć chłopcy
obawiają się pościgu wysłanego za nimi przez Eraka, to jednak pogoda nie
pozwala im na dalszą żeglugę. Załoga niepozornego statku zatrzymuje się w
niewielkiej zatoczce licząc na to, iż ścigany przez nich okręt Zavaca –
złodzieja, który ośmielił się wykraść największy skarb Skandian – również
zmuszony będzie do nieplanowanego zarzucenia kotwicy. Z początku te błogie
chwile spokoju wydają się zbawienne, lecz na dłuższą metę nuda okazuje się
burzyć zbudowaną przez chłopców więź. Rozsądny i doświadczony Thorn bierze
sprawy w swoje ręce zmuszając młodych żeglarzy do działania i ciężkich ćwiczeń,
jako że ich dotychczas zdobyte umiejętności na niewiele się zdadzą w prawdziwej
walce. Jak widać, dla Skandian nauka wojaczki nie kończy się zbyt szybko,
podobnie jak zadanie, które muszą wykonać. A jednak, mimo początkowych
niedogodności i problemów, los uśmiecha się do załogi „Czapli”. Wojownicy nie
tylko znajdują na morzu atrakcyjną, młodą dziewczynę, ale i dzięki jej pomocy trafiają
na wyraźny ślad Zavaca. Do tego starcia po prostu musiało kiedyś dojść!
Fanom autora nie trzeba przypominać, iż Najeźdźcy to drugi
tom Drużyny – znakomitej serii Johna Flanagana luźno powiązanej z
bestsellerowymi Zwiadowcami. Choć wiele osób wyznaje zapewne wyższość przygód
Willa ponad burzliwymi perypetiami Hala, ja nadal podtrzymuję swoją zgoła odmienną
opinię. Drużyna wydaje mi się, bowiem staranniej dopracowana już od pierwszego
tomu i odrobinę doroślejsza, czego potwierdzenie odnalazłam w drugiej części. Co
więcej, podczas gdy w Zwiadowcach postaci poboczne po prostu są, o tyle w
przypadku drugiej serii autora każda jest starannie budowana kawałek po
kawałku, jeśli tylko ma jakieś znaczenie dla opowiadanej historii. Dzięki temu
bohaterów można szczerze polubić, nie zaś zwyczajnie akceptować ich obecność,
bądź irytować się ich „bezpłciowością”. Nic więc dziwnego, iż postaci w Najeźdźcach
są mi niesłychanie bliskie.
Ponadto w przypadku drugiego tomu najistotniejszy wydaje mi
się fakt brutalniejszych opisów, które stawiają tę powieść ponad delikatnymi Zwiadowcami.
Jakby na to nie spojrzeć, tym razem mamy do czynienia z żądnymi godnej rozrywki
skandyjskimi wojownikami, a więc bez kilku trupów się nie obejdzie, a i
bezwzględny Zavac robi swoje torturując ofiary. Z tego też powodu, książka
okazuje się bardziej surowa niż dotychczasowe pozycje autora. Naturalnie,
bohaterowie nie są przy tym przesadnie agresywni, choć cechuje ich na pewno większa
dorosłość i bezwzględność płynąca z wychowania w społeczeństwie wojowników. Ten
drobny wątek kulturowy czyni Najeźdźców pozycją tym bardziej godną
zainteresowania.
To jednak nie wszystko. Bądźmy realistami, ilu czytelników
słyszało o broni noszącej wdzięczną nazwę „atlatl”?
Osobiście dowiedziałam się o niej dopiero czytając drugi tom Drużyny i nie
wstydzę się przyznać, iż jestem teraz zdecydowanie mądrzejsza niż przed lekturą
powieści. Bowiem autor uraczył nas także kilkoma ciekawostkami na temat budowy
statków i ich ulepszeń, które Hal stosuje w swojej „Czapli”. Pozwolę sobie na
jeszcze odrobinę szczerości i wyznam, iż do pomysłów młodego wynalazcy w tym
tomie podchodziłam równie sceptycznie, co jego towarzysze. Nie umniejsza to
jednak geniuszu Flanagana, gdyż w ten właśnie sposób z „misia o bardzo małym
rozumku” stałam się „misiem” dokształconym. Czy jest lepszy sposób na naukę niż
ten płynący z lektury i wspaniałej przygody?
Reasumując, Drużyna w dalszym ciągu trzyma
fason i z każdym tomem zdaje się coraz silniej absorbująca, coraz bardziej
pouczająca. Bohaterowie są nam coraz bliżsi i mają w sobie nieodparty urok, na
który nie sposób nie zwrócić uwagi. Poza tym, lektura naprawdę podnosi na duchu
i pozwala nam wierzyć, że każdy jest na swój sposób wyjątkowy, a wytrwałe
dążenie do celu może przynieść cudowne rezultaty. Jak więc się jej oprzeć?
Masz racjie, nie mozna się jej oprzeć.
OdpowiedzUsuńMam ochotę na tą serię od dłuższego czasu. : )
OdpowiedzUsuńBrzmi interesująco, ale nie miałam okazji czytać tomu pierwszego, więc na razie podziękuję :D
OdpowiedzUsuń