Tytuł: Płonący Most
Seria: Zwiadowcy
Autor: John Flanagan
Wydawca: Jaguar
Ilość stron: 350
Ocena: 5/6
„Ciekawość
to pierwszy stopień do piekła” – powtarzają matki swoim wyjątkowo uciążliwym
dzieciom, które najchętniej poznałyby wszystkie tajemnice świata, lecz
wcześniej muszą zadać miliony irytujących pytań. Oto obraz Willa, który potrafi
wcisnąć swój nos w każdą dziurę, jeśli tylko zaspokoi to jego ciekawość, a co
więcej, ku wielkiej udręce Halta, nie może powstrzymać wodospadu pytań, który
wypływa z jego ust. Tylko, co ma zrobić zwiadowca, kiedy zauważa, że jego uczeń
zmienił się, uspokoił, zmarkotniał? Gdy człowiek nawyka do bzyczenia natrętnej
muchy nie sposób żyć bez tego dźwięku, który stał się przecież elementem
codzienności. Tak źle i tak niedobrze.
Niestety,
Will to nie jedyny problem Halta. Pojawienie się byłego ucznia, Gilana, nie
wróży niczego dobrego, chociaż okazuje się sposobem na poprawienie humoru młodemu
czeladnikowi. Ot, nic tak nie działa na człowieka jak poselstwo do Celtii! Tym
też sposobem na głowę Gilana spada obowiązek wykonania misji, a także opieka
nad dwoma niedorostkami – Willem oraz Horacem. Chłopcy nie będą jednak
próżnować mając nad sobą kogoś tak wszechstronnie uzdolnionego. Młody zwiadowca
jest, bowiem nie tylko znakomity w skradaniu się, ale również włada mieczem
znacznie sprawniej niż nie jeden rycerz! Podróż z kimś takim to nie lada okazja
na podniesienie swoich kompetencji.
Ich zadanie miało być stosunkowo
proste, może nawet całkowicie pozbawione ryzyka, nudne. Miało, gdyż z całą
pewnością nikt nie przewidział, że sprawy mogą się poważnie skomplikować, a do
trójki podróżnych dołączy ktoś czwarty – ktoś, kogo nie spodziewano się spotkać
pośrodku dziczy. Tak się jednak nieszczęśliwie złożyło, że jedno niespodziewane
wydarzenie pociągnęło za sobą całą masę innych, poważniejszych. I nagle nic już
nie było takie, jakim być powinno, ale z każdą chwilą miało być tylko gorzej.
Kiedy myślę o Płonącym Moście do głowy przychodzi mi
jedno określenie – akcja. Czytelnik nie może się nudzić, jako że fabuła rozwija
się szybko i jest bogata w mniejsze lub większe wydarzenia, które zachęcają do
dalszej lektury, do zaspokojenia ciekawości. Jeśli Ruiny Gorlanu porównałabym do spokojnego morza to Płonący Most jest powierzchnią wody w
czasie sztormu. Tam ciągle coś się dzieje, wszystko jest w ruchu, pędzi by finalnie
dotrzeć do ostatniej strony...
O ile pierwsza księga Zwiadowców był zamkniętą całością, o
tyle Płonący Most to tylko część
historii, jaką tym razem postanowił nam opowiedzieć autor. Każdy, kto planuje
zabrać się za czytanie tego tomu powinien zaopatrzyć się od razu w dwie kolejne
części, jako że tym razem John Flanagan nie obchodzi się ze swoim czytelnikiem delikatnie.
Powieść kończy naprawdę wzruszającą sceną, która ściska za serce i bez
skrępowania może uchodzić za jedną z najlepszych w całej serii.
Mimo wartkiej akcji autor nie
zapomniał o swoich postaciach, których obraz wzbogaca o nowe cechy, nadaje im
charakteru, pikanterii, a także łagodności i ciepła. Czytelnik widzi zupełnie
nową twarz bohaterów, których już zna, zakochuje się w nich na nowo, rozbudza
swoje nimi zainteresowanie. Najwięcej zyskują na tym zwiadowcy, jak Halt i
Gilan, którzy stają się barwniejsi i jeszcze bardziej warci ubóstwienia (nie
zaprzeczę, iż w kontekście Płonącego
Mostu szaleję za tą dwójką). To jednak nie wszystko. Flanagan wprowadza
nowe, fascynujące postaci, które urzekają siłą, odwagą, zdecydowaniem i, co
chyba najważniejsze, nie służą za „zatkaj dziurę”, ale mają swoją rolę do
odegrania.
Swoją recenzję zaczęłam od bardzo
popularnego powiedzenia: „Ciekawość to pierwszy stopień do piekła”. Nie bez
powodu przytaczam je po raz kolejny. Gdy w grę wchodzi Płonący Most niewinna przestroga nabiera dodatkowego znaczenia –
bardzo dosłownego. Jak to możliwe? Tego każdy czytelnik musi dowiedzieć się
sam, a zapewniam, że naprawdę warto. Czy zaspokajanie naszej – czytelniczej – ciekawości
również będzie miało swoje konsekwencje? Oczywiście! Grozi nam jeszcze większa
miłość do Zwiadowców!
Ta część jest świetna, zresztą jak każda :D Według mnie na uwagę zasługuje także postać Horace'a. Zapraszam do poczytania moich recenzji: http://kraina-ksiazek-stelli.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBardzo fajna część, podobają mi się taktyczne pomysły Zwiadowców :)
OdpowiedzUsuń