Tytuł: Zima Pośród Wierzb
Autor: William Horwood
Wydawca: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 302
Ocena: 4+/6
Zima Pośród Wierzb to kontynuacja dobrze
znanej każdemu młodemu czytelnikowi książki O
czym szumią wierzby Kennetha Grahame’a. Tym razem to jednak nie on, ale William
Horwood zabiera czytelnika we wspaniałą podróż w towarzystwie Kreta, Szczura
Wodnego, Borsuka oraz szalonego i niepokornego Ropucha. Jak łatwo się domyślić,
wraz z autorem zmienia się także tematyka powieści, jej wydźwięk, charakter. Nasi
bohaterowie są, bowiem starsi, bardziej doświadczeni, na swój sposób mrukliwi,
a co za tym idzie poruszane przez nich tematy są teraz cięższe, poważniejsze.
Powieść
rozpoczynamy w małym domku Kreta, kiedy to poczciwina siedząc naprzeciw swojego
młodego Bratanka zastanawia się, co powinien z nim począć. Kretowi nie uśmiecha
się, bowiem życie z towarzyszem, ale i nie ma serca wyrzucać chłopaka na mróz i
śnieżycę. Postanawia, więc pozwolić młodzieńcowi zostać u siebie na jakiś czas
i zasięgnąć rady przyjaciół, którzy z pewnością wiedzieliby, co zrobić z
niechcianym gościem. Wtedy też w domu Kreta pojawia się Grubasek, nieodpowiedzialny
syn Wydry, który przemarznięty i przejęty próbuje przekazać poczciwemu
futrzakowi jakąś niezwykle ważną wiadomość od Szczura. Niestety, słabość
młodzieńca do napitku z tarniny i jeżyn przyczynia się do wielkiego
nieszczęścia. Kret martwiąc się o swojego wieloletniego przyjaciela wyrusza
mimo okropnej pogody i zmroku w drogę do domu Szczurka decydując się na
przeprawę przez zamarzniętą Rzekę.
Jak się
szybko okazuje ani Szczurowi, ani Wydrze nie groziło żadne niebezpieczeństwo,
lecz nie można ukryć, że Grubasek przyczynił się do wielkiego nieszczęścia,
jakie dotknęło Kreta. Przyjaciele nie szczędzą starań by odnaleźć zaginionego
przed roztopami, które podniosą niebezpiecznie poziom wody. Chcąc zyskać na
czasie udają się do Ropucha, który po niedawnym okresie spokoju na nowo
rozpoczął swoje szaleństwa – tym razem inwestując w samolot. Niestety, jego
niezdrowa fascynacja maszynami latającymi, jak również pragnienie sławy, omal
nie stają się przyczyną kolejnych strasznych wydarzeń.
Postacią, z
którą wiąże się najwięcej poważnych tematów, jakie poruszone zostają w
powieści, jest właśnie Ropuch. On też jest najbardziej kontrowersyjnym z
protagonistów, jako że jego haniebne zachowania nie spotykają się z żadną
konkretną karą. Był to powód, dla którego ciężko było mi określić, jaki morał
mogliby wyciągnąć z jego przygód młodzi czytelnicy. Ropuch przedkłada, bowiem
własne zachcianki ponad bezpieczeństwo przyjaciół, oszukuje czerpiąc z tego
wiele korzyści, zaś jego skrucha jest jedynie pozorna i obłudna.
W Zimie Pośród Wierzb autor powraca do wątku Pana, boga obecnego w
pierwowzorze Grahame’a. Tym razem jego imię nie zostaje wyjawione, zaś
bohaterowie nie spotykają się z nim bezpośrednio. Co więcej, epitety użyte dla
określenia tego bożka mogą kierować myśli czytelnika ku Jedynemu Bogu. Czytając
książkę miałam wrażenie, iż Horwood utożsamia greckie bóstwo z Bogiem
chrześcijan, co miałoby pewien sens biorąc pod uwagę fakt, iż główni
bohaterowie są zwierzętami i z tego też powodu mogą być bliżej natury, którą
niejako uosabia Pan.
Innym
niezwykle istotnym aspektem książki jest sposób, w jaki autor przedstawia
instytucje sprawujące władzę w kraju, a więc władzę kościelną (Jego Ekscelencja
Biskup), sądową (Jego Lordowska Mość) oraz policyjną (Komisarz Policji).
Pojawia się tutaj wyraźna satyra na te trzy urzędy, które zostają przedstawione,
jako interesowne, niesprawiedliwe i znajdujące się w bardzo bliskich
stosunkach. Krytykowany wydaje się również sposób, w jaki sędziowie próbują na
siłę skazać bezmyślnego Ropucha. Najmniejsze przewiny traktują, bowiem, jak
okropną zbrodnię, nie analizują dowodów, odrzucają z góry okoliczności
łagodzące i dopiero interwencja krajowych znamienitości znajduje dostęp do
niesprawiedliwych sędziów.
Bardzo
trudno określić przedział wiekowy odpowiedni do czytania Zimy Pośród Wierzb. Książka, wydaje się przeznaczona dla
najmłodszych czytelników, a jednak dziecko nie zdoła zrozumieć satyrycznej
strony powieści, która zajmuje najwięcej miejsca w tym tytule. Czytając go,
miałam mieszane uczucia. Spodziewałam się czegoś lekkiego, zabawnego, tym
czasem autor zaserwował nam rozrywkę bardziej wyrafinowaną, gdyż wymagającą
umiejętności czytania między wierszami. Ostatecznie dochodzę do wniosku, iż
tytuł ten poleciłabym gimnazjalistom, którzy może zdołaliby dostrzec w pełni
wartość napisanej przez Williama Horwooda powieści.
Hm? Byłem przekonany, że to jednak jest dla dzieci, a tu widać się myliłem? Ciekawe.
OdpowiedzUsuń