Tytuł: Finn nieposkromiony
Autor: Oliver Uschmann
Wydawca: Dreams
Ilość stron: 304
Ocena: -6/6
Klękajcie narody i bójcie się
dorośli, bo oto pomysłowe i naprawdę szalone trio kolejny raz
wkracza do akcji. Finn, Lukas i Flo mają przed sobą zupełnie nową
i zdecydowanie odmienną od poprzedniej misję, w której
wykorzystując atrybuty 4xM (MIND, MOOD, MECHANICS i MASCULINITY)
poszukują nowego ojczyma dla Floriana, a zarazem chłopaka dla jego
niesamowicie wymagającej matki, która każdego potrafi odprawić z
kwitkiem. Sprawa jest poważna, jako że potencjalny „tatuś”
musi być przystojny, wysportowany, sprawny manualnie, ale
równocześnie nie krzywdzić zwierząt, nie jeść mięsa, nie
unosić się gniewem... Nie za wiele, jak na jednego mężczyznę?
Chłopcy nie tracą jednak nadziei, że ideał istnieje i oni zdołają
go odnaleźć! Siłownia, muzeum, basen i jedna wielka katastrofa,
która towarzyszy staraniom chłopaków. Na domiar złego, małe
kłamstewko Finna skutkuje całymi pielgrzymkami krasnoludów, orków
i innych przebierańców, którzy są przekonani, iż atrakcyjna mama
Flo to nie kto inny, ale tajemnicza, znana pisarka. Niemniej jednak,
prawdziwe atrakcje zaczynają się w chwili, kiedy Sophia jako jedyna
wyczuwa w domu nieznośny smród, zaś z pomocą przychodzi jej
czarujący i idealny pod każdym względem Heiner.
Finn nieokiełznany ukazał
czytelnikowi świat oraz życie codzienne jako
LARP, wyzwanie, niesamowitą, interesującą misję. Finn
nieposkromiony sprowadza
ludzkie umiejętności i cechy do
Atrybutów, które są bliskie każdemu fanowi gier komputerowych,
czy karcianych, co czyni ludzkie życie pasmem wyzwań mających na
celu podniesienie, bądź obniżenie indywidualnych punktów
przydzielonych każdemu wyróżnikowi. Muszę przyznać, że ten
sposób patrzenia na otaczających nas ludzi przypomniał mi czasy
młodości, kiedy wraz z koleżanką stworzyłyśmy swoją skalę
punktacji i oceniałyśmy napotkanych na ulicy „samców”. Jak
więc widać, moje doświadczenie kolejny już raz udowadnia, jak
bardzo realni są nasi młodzi bohaterowie. Ich sposób patrzenia na
świat przez pryzmat gier komputerowych, komiksów, czy piłki nożnej
na pewno jest bliski ogromnej liczbie osób w każdym wieku mających
swoje własne pasje, którymi wypełniają życie. Nie będę kłamać,
właśnie dlatego tak bliska jest mi ta szalona trójca, którą
szczerze uwielbiam.
Druga
część przygód Finna Andersa to ogromna dawka humoru wynikającego
nie tylko z przezabawnych sytuacji z udziałem chłopców, ale
również ze stereotypów. Choć ubarwione i wyolbrzymione, nie brak
im smaku, zaś w przypadku niektórych osób zdecydowanie mają one
sporo wspólnego z rzeczywistością. Przyznajcie się, kogo
zdziwiłby obraz całującego swoje bicepsy mięśniaka na siłowni,
bądź niskiego, nieciekawego intelektualisty? W książce
doświadczymy także naprawdę emocjonującej słodyczy, która
rozlewa się ciepłem po ciele czytelnika. Idealny, wyrozumiały i
czarujący Heiner wzbudza sympatię, a jego niewątpliwie perfekcyjne
podejście do trójki nastolatków czyni z niego mężczyznę wręcz
rozkosznego. Z największą przyjemnością czyta się o jego pracy
nad domkiem na drzewie, czy staraniach by zaimponować Sophii. I w
końcu, Finn
nieposkromiony to
także odrobina powagi oraz dramatu, jaki dotyka zranionych
kłamstwami ludzi.
Chociaż
powieść ukazuje życie jako grę, zaś ludzi jako awatary, miłość
została potraktowana zupełnie inaczej. Chłopcy w prawdzie
rozpoczęli swoją misję niczym grę w The
Sims
lecz ostatecznie przekonują się, że nie tędy droga i nie łatwo
sprostać wymaganiom kobiety, a dodatkowo wzbudzić jej
zainteresowania. Nastolatkowie mają również okazję przekonać się
jak dalece krzywdzące może być czynienie z uczuć zabawy. Dla
Heinera wyzwanie rzucone przez znajomego również ma skutki uboczne,
które dają mu się we znaki. Ostatecznie gra okazała się motorem
napędowym, ale bynajmniej nie była rozwiązaniem problemów Flo i
jego matki. Prawdziwe uczucia miały zdecydowanie większe znaczenie,
niż stuprocentowa punktacja atrybutów.
Nie
sposób zaprzeczyć, że Finn
nieposkromiony
posiada również wartość edukacyjną, a człowiek uczy się
przecież przez całe życie. Przyznam się bez bicia, że nigdy nie
byłam urodzonym matematykiem i w tej kwestii bliżej mi do Finna i
Lukasa, niż do Flo. Tym bardziej interesujący był dla mnie fakt
istnienia liczb doskonałych i wspaniałych. Nazwijcie mnie nieukiem,
ale nigdy wcześniej nie spotkałam się z tym zagadnieniem. Także
znaczeniu dwunastki dla religii świata okazało się bardzo
wartościową lekcją i nie zapomnę wykorzystać tej wiedzy by
zaimponować znajomym. W końcu na pewno nie tylko ja była zielona w
tym temacie, a przynajmniej mam taką nadzieję.
Podsumowując,
Finn
nieposkromiony to
kolejna fenomenalna powieść Olivera Uschmanna, w której odnalazłam
siebie i która dotarła prosto do mojego serca. Wbrew pozorom
przygody Finna nie są przeznaczone wyłącznie dla młodych
czytelników, ale bardziej niż wiele innych powieści potrafią
zaczarować także starszych wyjadaczy. Już pierwszy tom tej drobnej
serii zjednał sobie moją sympatię, zaś drugi tylko umocnił
władzę, jaką ma nade mną niebanalny Finn Anders. O ile po
lekturze Finna
nieokiełznanego
czekałam z ogromną niecierpliwością na Finna
nieposkromionego,
tak teraz umieram nie mogąc doczekać się części trzeciej.
Książka faktycznie zachęca, ale mimo pochlebnej opinii i zaznaczenia, że to nie tylko dla najmłodszych, raczej pozostawię czytanie tej pozycji właśnie tej grupie wiekowej :)
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie, ale nie do końca się zgadzam z twoją opinią...
OdpowiedzUsuńDrugastronaksiazek.blogspot.com