wtorek, 10 września 2013

Spustoszenie. Bitwa pod Porto, 1809 - Bernard Cornwell



Tytuł: Spustoszenie. Bitwa pod Porto, 1809
Autor: Bernard Cornwell
Seria: Kampanie Richarda Sharpe'a
Wydawca: Instytut Wydawniczy ERICA
Ilość stron: 488
Ocena: 5+/6






Wojna to wzburzone morze, które bezlitośnie rzuca we wszystkie strony drobnym stateczkiem życia żołnierza. Zaczynasz podróż w jednym konkretnym miejscu, ale nie możesz być pewny, gdzie przyjdzie ci skończyć, przez jakie porty się przewiniesz zanim dotrzesz do celu. O ile do niego dotrzesz.

Richard Sharpe przekonuje się o tym niemal każdego dnia, zaś tym razem wraz ze swoimi Strzelcami musi narażać się na niebezpieczeństwo w Portugalii, którą Napoleon usiłuje zdobyć dla siebie. Powierzone mężczyźnie zadanie wydaje się proste – pomagając pułkownikowi Christopherowi, odnaleźć i sprowadzić do domu angielską pannicę, która uciekła od matki z bliżej nieznanych przyczyn. Wyższy rangą oficer nie chce jednak pomocy Strzelców, co powinno wyjść im na dobre, gdyby nie wojska francuskie, które odcinają 95. drogę ucieczki. Chcąc zgodnie z rozkazem dołączyć do kapitana Hogana, Sharpe jest zmuszony połączyć siły z niewielkim portugalskim oddziałem porucznika Vincente. Pech chce, że drogi dzielnego angielskiego porucznika i pułkownika Christophera krzyżują się kolejny raz. Mało tego, poszukiwana panna Kate Savage okazuje się być już panią Christopher, a wszechobecni Francuzi zatrzymują Strzelców i Portugalczyków w Quinta de Zedes, gdzie dwa maleńkie oddziały mitrężą czas i nieświadomie wpadają w coraz większe tarapaty.

Dla nikogo nie jest nowością, iż wszelkie konflikty zbrojne są brutalne już z założenia, a co za tym idzie nie sposób pisać o losach żołnierza w czasie wojen napoleońskich pomijając obrazy strać wrogich wojsk, rozlewu krwi, czy śmierci. Przemoc to chleb powszedni, kiedy w grę wchodzą uzbrojeni, nienawidzący się wzajemnie ludzie, którym wydano jasne rozkazy. Niemniej jednak, tym razem Bernard Cornwell skupia się nie na brutalnej agresji względem równych sobie, ale na ludzkiej bezwzględności, która dotyka osób bezbronnych, nieprzygotowanych, słabych, a przede wszystkim kobiet. Wojsko francuskie, z jakim mamy do czynienia w Spustoszeniu. Bitwa pod Porto, 1809 przedstawione zostało przede wszystkim jako banda dzikusów, dla których cywile są zaledwie rozrywką. Podobny obraz został nam zaprezentowany przy okazji poprzednich tomów serii, jednakże dopiero teraz autor rozwija temat, pozwala by szlachetniejsi bohaterowie domagali się sprawiedliwości za popełnione zbrodnie. Jednocześnie pokazuje, jak dużą swobodę daje człowiekowi zawód żołnierza, który nie jest karany na równi z ludnością cywilną. W pewnym stopniu, brutalność ukazana została jednak, jako cecha indywidualnego człowieka, nie zaś domena ogółu.

Pośród tej wojennej zawieruchy i ludzkiego bestialstwa, autor znalazł jeszcze miejsce na bardzo zgrabne rozwinięcie wątku romantycznego. Czytelnik nie jest skazany na suche przyjęcie do wiadomości faktu o pojawiającym się na kartach powieści romansie, ale ma okazję poznać kierujące kochankami motywy, ich uczucia, wątpliwości, zyskuje wgląd w ich wnętrze. Co więcej, dzięki rozwinięciu tego konkretnego wątku, dramat zakochanej dziewczyny wydaje się większy, zaś jej naiwność bardziej oczywista. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, iż motyw ten czyni książkę jeszcze bardziej interesującą, chociaż naprawdę nic jej nie brakuje.

Spustoszenie. Bitwa pod Porto, 1809 dokumentuje także kolejne postępy i porażki głównego bohatera, który musi za wszelką cenę utrzymać dyscyplinę w swoich szeregach, zadbać o sprawność strzelców, znaleźć im zajęcie, które pozwoli czymś się zająć zamiast nudzić się i bezczynnie czekać na nowe rozkazy. To doświadczenie nie tylko zrobi z Sharpe'a lepszego oficera, ale również jest to kolejny dowód na to, że mimo ogromnego pecha, jaki prześladuje Richarda, los nierzadko się do niego uśmiecha. Zapobiegliwość bohatera i najzwyklejszy łut szczęścia pozwalają mu ujść z życiem kolejny raz, jak również przyczynić się do kolejnego angielskiego zwycięstwa nad Francuzami.

Muszę przyznać, że niezwykłą radość sprawiło mi kolejne już spotkanie Sharpe'a z Sir Arthurem Wellesleyem. Naprawdę uwielbiam te chwile, w których główny bohater nieświadomie uciera nosa dumnym oficerom, udowadnia swoją wartość, zyskuje poważanie i sympatię innych. Takim chwilom zawsze towarzyszą emocje i uczucie spełnienia, jakby Richard Sharpe był dla czytelnika kimś więcej niż tylko postacią fikcyjną. Ten niedoceniany przez większość żołnierzy chłopak z sierocińca jest w stanie zawstydzić najbardziej pewnych siebie oficerów, a nawet przechylić szalę zwycięstwa na stronę Anglików. W takich wypadkach nie liczy się nawet fakt, iż przypisane mu w książce zasługi w rzeczywistości przypadają w udziale innym. Bernard Cornwell sprawił, że jego bohaterowi do twarzy jest ze zwycięstwem i ze świecą szukać drugiego takiego jak on.

Jak więc widać, Spustoszenie. Bitwa pod Porto, 1809 to kolejna znakomita część fascynującej serii, która porywa, uzależnia i wywołuje masę emocji. Niezmiennie obłędny główny bohater, interesujące postaci poboczne, barwne opisy walk i rozwiązań taktycznych, a do tego odrobina romantycznych uniesień. Pozornie niewiele, ale wychodząc spod pióra Bernarda Cornwella tworzy coś naprawdę niezwykłego. Bezsprzecznie książki takie jak ta można czytać w nieskończoność i nigdy się one nie znudzą, ponieważ widać w nich nie tylko kunszt autora, ale także pasję i włożone w powieść serce.

2 komentarze:

Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!