Tytuł: Spustoszenie. Bitwa pod Porto, 1809
Autor: Bernard Cornwell
Seria: Kampanie Richarda Sharpe'a
Wydawca: Instytut Wydawniczy ERICA
Ilość stron: 488
Ocena: 5+/6
Wojna to wzburzone morze, które
bezlitośnie rzuca we wszystkie strony drobnym stateczkiem życia
żołnierza. Zaczynasz podróż w jednym konkretnym miejscu, ale nie
możesz być pewny, gdzie przyjdzie ci skończyć, przez jakie porty
się przewiniesz zanim dotrzesz do celu. O ile do niego dotrzesz.
Richard Sharpe przekonuje się o tym
niemal każdego dnia, zaś tym razem wraz ze swoimi Strzelcami musi
narażać się na niebezpieczeństwo w Portugalii, którą Napoleon
usiłuje zdobyć dla siebie. Powierzone mężczyźnie zadanie wydaje
się proste – pomagając pułkownikowi Christopherowi, odnaleźć i
sprowadzić do domu angielską pannicę, która uciekła od matki z
bliżej nieznanych przyczyn. Wyższy rangą oficer nie chce jednak
pomocy Strzelców, co powinno wyjść im na dobre, gdyby nie wojska
francuskie, które odcinają 95. drogę ucieczki. Chcąc zgodnie z
rozkazem dołączyć do kapitana Hogana, Sharpe jest zmuszony
połączyć siły z niewielkim portugalskim oddziałem porucznika
Vincente. Pech chce, że drogi dzielnego angielskiego porucznika i
pułkownika Christophera krzyżują się kolejny raz. Mało tego,
poszukiwana panna Kate Savage okazuje się być już panią
Christopher, a wszechobecni Francuzi zatrzymują Strzelców i
Portugalczyków w Quinta de Zedes, gdzie dwa maleńkie oddziały
mitrężą czas i nieświadomie wpadają w coraz większe tarapaty.
Dla nikogo nie jest nowością, iż
wszelkie konflikty zbrojne są brutalne już z założenia, a co za
tym idzie nie sposób pisać o losach żołnierza w czasie wojen
napoleońskich pomijając obrazy strać wrogich wojsk, rozlewu krwi,
czy śmierci. Przemoc to chleb powszedni, kiedy w grę wchodzą
uzbrojeni, nienawidzący się wzajemnie ludzie, którym wydano jasne
rozkazy. Niemniej jednak, tym razem Bernard Cornwell skupia się nie
na brutalnej agresji względem równych sobie, ale na ludzkiej
bezwzględności, która dotyka osób bezbronnych, nieprzygotowanych,
słabych, a przede wszystkim kobiet. Wojsko francuskie, z jakim mamy
do czynienia w Spustoszeniu. Bitwa pod Porto, 1809
przedstawione zostało przede wszystkim jako banda dzikusów, dla
których cywile są zaledwie rozrywką. Podobny obraz został nam
zaprezentowany przy okazji poprzednich tomów serii, jednakże
dopiero teraz autor rozwija temat, pozwala by szlachetniejsi
bohaterowie domagali się sprawiedliwości za popełnione zbrodnie.
Jednocześnie pokazuje, jak dużą swobodę daje człowiekowi zawód
żołnierza, który nie jest karany na równi z ludnością cywilną.
W pewnym stopniu, brutalność ukazana została jednak, jako cecha
indywidualnego człowieka, nie zaś domena ogółu.
Pośród tej
wojennej zawieruchy i ludzkiego bestialstwa, autor znalazł jeszcze
miejsce na bardzo zgrabne rozwinięcie wątku romantycznego.
Czytelnik nie jest skazany na suche przyjęcie do wiadomości faktu o
pojawiającym się na kartach powieści romansie, ale ma okazję
poznać kierujące kochankami motywy, ich uczucia, wątpliwości,
zyskuje wgląd w ich wnętrze. Co więcej, dzięki rozwinięciu tego
konkretnego wątku, dramat zakochanej dziewczyny wydaje się większy,
zaś jej naiwność bardziej oczywista. Zaryzykuję nawet
stwierdzenie, iż motyw ten czyni książkę jeszcze bardziej
interesującą, chociaż naprawdę nic jej nie brakuje.
Spustoszenie. Bitwa pod Porto, 1809
dokumentuje także kolejne
postępy i porażki głównego bohatera, który musi za wszelką cenę
utrzymać dyscyplinę w swoich szeregach, zadbać o sprawność
strzelców, znaleźć im zajęcie, które pozwoli czymś się zająć
zamiast nudzić się i bezczynnie czekać na nowe rozkazy. To
doświadczenie nie tylko zrobi z Sharpe'a lepszego oficera, ale
również jest to kolejny dowód na to, że mimo ogromnego pecha,
jaki prześladuje Richarda, los nierzadko się do niego uśmiecha.
Zapobiegliwość bohatera i najzwyklejszy łut szczęścia pozwalają
mu ujść z życiem kolejny raz, jak również przyczynić się do
kolejnego angielskiego zwycięstwa nad Francuzami.
Muszę
przyznać, że niezwykłą radość sprawiło mi kolejne już
spotkanie Sharpe'a z Sir Arthurem Wellesleyem. Naprawdę uwielbiam te
chwile, w których główny bohater nieświadomie uciera nosa dumnym
oficerom, udowadnia swoją wartość, zyskuje poważanie i sympatię
innych. Takim chwilom zawsze towarzyszą emocje i uczucie spełnienia,
jakby Richard Sharpe był dla czytelnika kimś więcej niż tylko
postacią fikcyjną. Ten niedoceniany przez większość żołnierzy
chłopak z sierocińca jest w stanie zawstydzić najbardziej pewnych
siebie oficerów, a nawet przechylić szalę zwycięstwa na stronę
Anglików. W takich wypadkach nie liczy się nawet fakt, iż
przypisane mu w książce zasługi w rzeczywistości przypadają w
udziale innym. Bernard Cornwell sprawił, że jego bohaterowi do
twarzy jest ze zwycięstwem i ze świecą szukać drugiego takiego
jak on.
Jak
więc widać, Spustoszenie. Bitwa pod Porto, 1809 to kolejna znakomita część fascynującej serii, która porywa,
uzależnia i wywołuje masę emocji. Niezmiennie obłędny główny
bohater, interesujące postaci poboczne, barwne opisy walk i
rozwiązań taktycznych, a do tego odrobina romantycznych uniesień.
Pozornie niewiele, ale wychodząc spod pióra Bernarda Cornwella
tworzy coś naprawdę niezwykłego. Bezsprzecznie książki takie jak
ta można czytać w nieskończoność i nigdy się one nie znudzą,
ponieważ widać w nich nie tylko kunszt autora, ale także pasję i
włożone w powieść serce.
To chyba jednak nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńOj muszę wreszcie poznać bliżej autrora
OdpowiedzUsuń