Tytuł: Ostatnia spowiedź tom 2
Autor: Nina Reichter
Wydawca: Novae Res s.c.
Ilość stron: 370
Ocena: 5+/6
„Life’s a game made for everyone
And love is the prize.”
[Avicii - Wake Me Up (ft. Aloe Blacc)]
And love is the prize.”
[Avicii - Wake Me Up (ft. Aloe Blacc)]
Miliardy ludzi i zawsze te same, szczenięce marzenia – sława, miłość.
Miliardy istnień i ciągle ten sam, powtarzający się w nieskończoność, cykl życia – wzloty, upadki.
Miliardy mężczyzn, miliardy kobiet i żadnej gwarancji na odnalezienie tej drugiej, wyjątkowej osoby.
Jeden przypadek, dwa serca, setki problemów.
Jeden, jedyny cel – wspólna przyszłość.
Postrzelony podczas koncertu Bradin ląduje w szpitalu, gdzie lekarze walczą o jego życie. Chłopak stracił dużo krwi i chociaż operacja się udała, jest w ciężkim stanie i nie sposób oszacować, kiedy się obudzi. Siedząca przy nim bezustannie Ally zaczyna wątpić, czy powinna zostać u jego boku, czy to wyjdzie na dobre im obojgu. W tym czasie Tom walczy ze swoimi własnymi demonami, nie rozumiejąc zachowania brata podczas tego feralnego koncertu, uzmysławiając sobie, że nieświadomie oddał serce dziewczynie, której nie może mieć i której nie powinien pragnąć. Wszystko komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy Brade wraca do zdrowia, czując się zdradzonym przez ukochaną i brata, których podejrzewa o romans. Próbując uciec przed bólem miłości, odtrąca Ally i nie chce słuchać wyjaśnień Toma, uparcie wierząc w kłamstwa Sebastiana. Niemniej jednak, tym razem to Allison nie zamierza dać za wygraną – planuje ze wszystkich sił walczyć o Bradina. Teraz, kiedy pozwoliła na tę miłość, ryzykując dla niej całe dotychczasowe życie, nie potrafi już wypuścić z rąk szczęścia, które odnalazła. Niestety, los szykuje dla niej znacznie więcej niespodzianek – tych przykrych i tych wyjątkowo radosnych.
Drugi tom „Ostatniej spowiedzi” pod wieloma względami różni się od poprzedniego. Nie jest jednak ani gorszy, ani lepszy, jest po prostu inny. Przede wszystkim zmienia się Allison, która w żaden sposób nie przypomina już denerwującego psychicznego wraku, jaki znaliśmy. Teraz stara się żyć pełnią życia, pozwala sobie na ryzyko, jest silniejsza i bardziej zdecydowana. Nie próbuje już oszukać samej siebie, nie ucieka przed swoimi fobiami, ale stawia czoła przeciwnościom losu w imię miłości, którą w pełni zaakceptowała. Nie uwolniła się jednak od niepewności związanej z przyszłością, w dalszym ciągu nie może uwierzyć w ciągłość i ogrom uczucia, jakim obdarzył ją Brade. Jej metamorfoza nie jest jeszcze pełna, co sprawia, że dziewczyna bezustannie ulega drobnym zmianom, staje się doroślejsza z każdym nowym wyzwaniem rzuconym przez życie, uczy się samodzielności, powoli staje się samowystarczalna. To zupełnie inna dziewczyna, co niewątpliwie zawdzięcza szczerości względem siebie i niestrudzonemu uporowi Bardina.
Stałym, chociaż tym razem nakierowanym na inne tory, elementem powieści jest słodycz, którą teraz możemy dostrzec w uczuciach i wzajemnej relacji dwójki zakochanych bohaterów. Miłość Ally i Bradina jest typowo szczenięcym uczuciem, które zemdliłoby widza, ale niewątpliwie cieszy czytelnika. Ich bezustanne pieszczoty, czułe słówka, wymowne gesty, niedwuznaczne spojrzenia – wszystkiego mamy tu w nadmiarze, a jednak od razu cieplej robi się na sercu, kiedy wczytujemy się w kolejny romantyczny epizod. Także zazdrość odgrywa w tym wypadku ogromną rolę, jako że na każdym kroku Brade manifestuje swoją pasję i porywczość nie zamierzając dzielić się dziewczyną ze światem. Nie ma wątpliwości, że gdyby tylko mógł, zamknąłby ją w pokoju i nie wypuszczał z ciasnego, władczego więzienia swoich ramion. Jego zachowanie i jej pytania są dowodem na to, iż oboje czują się niepewnie w związku, który muszą ukrywać, a który bez przerwy przeżywa gwałtowne burze. Nie ma wątpienia, iż myśli o dziecku także dopełniają obrazu nieodpowiedzialnej, ale szalonej i gorącej namiętności, jaka trawi Ally i Bradina. Są dorośli, ale zachowują się jak niedopieszczeni nastolatkowie, co z całą pewnością rozczula czytelnika.
Ten tom „Ostatniej spowiedzi” to również spora dawka „łóżkowego” szaleństwa. O ile nie doczekaliśmy się tego w poprzedniej części, o tyle teraz wynagradza się to spragnionemu czytelnikowi z nawiązką. Wyrafinowane gry wstępne Allison, jawny flirt mający doprowadzić do szaleństwa Czarnego, namiętny seks niezależnie od miejsca, czy okoliczności – naprawdę jest tego sporo. Należy jednak wspomnieć, iż mimo niejednokrotnie naprawdę romantycznej atmosfery, autorka nie boi się przerwać bohaterom ich igraszek i zastąpić słodycz sytuacji odrobiną dramatu. Każdorazowa namiętność nie jest więc wyłącznie obrazem ogromnej chuci, ale niesie za sobą także zupełnie inne, głębsze znaczenie.
Największą zaletą drugiego tomu powieści jest jednak wgląd w psychikę Toma, któremu autorka poświęca zdecydowanie więcej uwagi. Stajemy się świadkami jego dramatu, kiedy z pozoru zimny i obojętny na głębsze uczucia chłopak zaczyna otwierać się na Ally. Niemniej jednak, Tom nie walczy o dziewczynę, od razu usuwa się w cień i chociaż cierpi, usiłuje nie stawać na drodze miłości, jaka łączy jego brata i Allison. W tym tomie Thomas Rothfeld jest więc od samego początku bohaterem tragicznym, który nie potrafi wyzbyć się uczuć, choć usilnie stara się to osiągnąć, jest zmuszony być powiernikiem dziewczyny, która nigdy nie odwzajemni jego uczuć, a choć tego nie chce, znajduje się w samym środku miłosnych westchnień i spięć najbliższych sobie ludzi. Czytelnik widzi, jak Tom szuka zapomnienia w alkoholu i przygodnym seksie, wydaje się staczać, choć takie zachowania nigdy nie były mu obce. Nie mam wątpliwości, że jego postawa buntownika o czułym sercu jest w stanie zjednać mu przychylność i względy wielu czytelników.
Reasumując, „Ostatnia spowiedź” – niczym miłość, o której traktuje – dostarcza czytelnikowi wielu skrajnych emocji – wywołuje dreszcze podniecenia, zmusza do łez, budzi niepokojące drżenie wewnątrz żołądka, pozwala unieść się nad ziemię i boleśnie uderzyć o jej powierzchnię podczas upadku. Czytelnik jest otoczony uczuciami, które wirują wokół niego, udzielają mu się, wypełniają każdą komórkę ciała, tak jak każdą stronę książki. Pierwszy tom spełniał marzenia każdej nastolatki, ten zaś wyznacza granice idealnego związku. I właśnie dlatego, kiedy myśli się o „Ostatniej spowiedzi”, naprawdę nie sposób nie westchnąć z rozmarzeniem.
Uwielbiam tę sagę <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam zarówno pierwszy jak i drugi tom :)
OdpowiedzUsuńAch! Ja także jestem jej fankom :)
OdpowiedzUsuńDziwne, bo drugi tom zainteresował mnie bardziej niż pierwszy :)
OdpowiedzUsuń