Tytuł: Na psa urok
Autor: Kevin Hearne
Wydawca: Rebis
Ilość stron: 296
Ocena: 4+/6
Atticus
O’Sullivan ma za sobą dobre dwadzieścia jeden wieków życia i jak na kogoś tak
starego trzyma się naprawdę znakomicie. Apetyczne ciało młodzieniaszka, burza
rudych włosów, drobna bródka i cięty język wystarczają by zjednać sobie
przychylność zarówno wielu panien na wydaniu, jak i staruszek, ale z pewnością
nie działają na uciążliwego sąsiada, który niemal nie odchodzi od okna
obserwując wszystko, co dzieje się na podwórzu „studenta” o irlandzkich
korzeniach, za jakiego stara się uchodzić Atticus. W rzeczywistości chłopak jest
ni mniej ni więcej, jak tylko ostatnim druidem z wkurzonym celtyckim bogiem na
karku. Ale czegóż innego można spodziewać się po osobie znajdującej się w
bliskiej zażyłości z boginią śmierci Morrigan? Żyć nie umierać, gdyby nie fakt,
że powoli bajka zaczyna się sypać. Arizona była dotąd jednym z
najbezpieczniejszych miejsc, niestety Aenghus Óg wpadł na ślad Atticusa, a tym
samym, miecza, który bardzo chce odzyskać. Rozpoczyna się walka o przetrwanie,
w której w ruch pójdzie wszystko – miecze, czary, demony, układy z bogami – kłaki
będą fruwać i nie obejdzie się bez zakładników.
Pod
względem fabuły Na psa urok nie
prezentuje się zachwycająco. Przystojniaczek, któremu wszystko uchodzi na sucho
musi stanąć oko w oko z poirytowanym, potężnym bogiem celtyckiego panteonu, zaś
motorem napędowym tomu staje się oczko w głowie naszego bohatera – wilczarz
irlandzki, z którym Atticus potrafi porozumiewać się za pomocą myśli. Do czasu
ostatecznego starcia poznajemy liczne talenty seksownego druida, który ma
więcej szczęścia niż rozumu, choć i tego ostatniego wcale mu nie brakuje.
Panie, panowie, narodził się nowy bohater nie do zdarcia na miarę Herkulesa!
Za kolejny
minus powieści uważam język, który jest niezwykle prosty – tak prosty, że niemal
irytujący i nienaturalny, a co za tym idzie, męczący. Tu jednak moje narzekania
się kończą. Jeśli przebolejemy styl, którym zostajemy uraczeni już od
pierwszych stron, możemy z powodzeniem zagłębić się w lekturze przesyconej
amerykańską kulturą, obłędnym poczuciem humoru i najprawdziwszym shake’m
religijnych naleciałości z całego świata oraz paranormalnych istot. W niespełna
300 stronach Kevin Hearne zdołał upchnąć dosłownie wszystko, a jednak czytelnik
nie odczuwa z tego powodu żadnego dyskomfortu. Wręcz przeciwnie. Świat
stworzony przez autora zachwyca, bawi i wciąga, jak żaden inny.
W końcu, podczas
gdy przewodnikiem naszej wycieczki po Tempe w Arizonie jest ostatni żyjący
druid, w okolicy nie brakuje istot nie mniej interesujących. Tej paranormalnej
mieszanki nie sposób nie polubić! Najlepsza kancelaria prawna w mieście należy
do watahy wilkołaków, zaś jej nocny przedstawiciel to wampir, zdrowiem
paranormalnych mieszkańców zajmuje się lekarz z problemem likantropii, a ekipa
ghuli z przyjemnością pozbywa się szczątek umarlaków nie z tego świata. Nie
można zapomnieć także o czarownicach! Sabat polskich wiedźm to tylko jeden z
graczy, gdyż na horyzoncie pojawia się potężna hinduska czarownica, która
pozwoliła sobie opętać słodką barmaneczkę. Nie oszukujmy się, w Na psa urok zwyczajni ludzie znajdują
się na przegranej pozycji, są niczym mięso armatnie dla sił, których nie
pojmują, w które nie wierzą.
W ogólnym
rozrachunku, Na psa urok stanowi nie
lada gratkę dla każdego, kto chciałby pośmiać się przy lekturze lekkiej, niewymagającej
i pełnej wrodzonego cwaniactwa głównego bohatera. Nie należy jednak zapominać, że
inne postaci posiadają nie mniejszy od Atticusa urok osobisty i naprawdę mogą
się podobać. To one są największym plusem książki. Osobiście upodobałam sobie Hallbjörna
“Hala” Hauka i czuję się jak szalona nastolatka, kiedy wspominam tego
czarującego wilkołaka. A Leif Helgarson? Wampir z jajami, bez dwóch zdań. I
naturalnie nie zapominajmy o wdowie MacDonagh, która należy do nielicznych
ludzi cieszących się względami druida. Któż nie chciałby takiej babci?
Tak więc,
jeśli męczy cię nuda, czujesz nadchodzący dół i potrzebę oderwania się od
rzeczywistości, nie zwlekaj, ale sięgnij po Na
psa urok, a żadna chmura nie przysłoni słońca Arizony, które zaświeci jasno
nad Twoją głową ogrzewając Cię swoim ciepłem.
Kolejny tytuł, którego u nas nie ma, a najwidoczniej być powinien.
OdpowiedzUsuń