sobota, 3 listopada 2012

Niebieskie nitki - Małgorzata Gutowska-Adamczyk




Tytuł: Niebieskie nitki
Autor: Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Wydawca: Ezop
Ilość stron: 247
Ocena: 2/6





            Nie od dziś wiadomo, że nieszczęścia chodzą parami pociągając za sobą same problemy. Linka – szesnastoletnia, zwyczajna dziewczyna – odczuła to na własnej skórze, kiedy w przeciągu chwili cały jej świat został zrównany z ziemią. Ukochany ojciec zostawił rodzinę, nastolatka i jej matka musiały opuścić dom i przenieść się do wielkiego, zimnego pałacu prababki, nauczyciel wychowania fizycznego nie odpuszcza wymagając zaliczenia coraz to trudniejszych ćwiczeń, a do tego problemy sercowe z każdą chwilą bardziej się komplikują. Czy może być gorzej?
Trudna sytuacja rodzinna nie tylko Lince daje się we znaki. Jej matka, Joanna, także usiłuje podnieść się po upadku, którego nigdy się nie spodziewała. Pracy w gabinecie dentystycznym jak na lekarstwo, rozwód coraz bliżej, a do tego niekończące się problemy z córką, która nie akceptuje zaistniałej sytuacji buntując się na wszelkie znane sobie sposoby. Jakby tego było mało, kobieta czuje się również odpowiedzialna za matkę i babkę, u których zamieszkały wraz z Linką. A jednak przez zachmurzone niebo życia Joanny przebija się nieśmiały, jasny promień w postaci przyjaciela z dzieciństwa.
Zanim zaczęłam czytać Niebieskie nitki miałam wrażenie, że czeka mnie lektura całkiem ciekawej książki dla młodzieży, którą warto się zainteresować. Niewielka liczba stron wskazywała na żywą akcję i emocjonalną karuzelę wypełnioną problemami, jakie mogą stać się udziałem każdego młodego człowieka. W gruncie rzeczy, moje oczekiwania nie były zbyt wygórowane i trudne do spełnienia, gdyż po prostu liczyłam na rozkosz płynącą z czytania. Niestety, autorka szybko ostudziła mój początkowy zapał zamieniając przyjemność w ciężką pracę pełną wyrzeczeń, jako że ostatecznie postanowiłam dobrnąć do końca powieści.
Tym, co razi w Niebieskich nitkach jest przede wszystkim zastosowanie w narracji czasu teraźniejszego. O ile zabieg ten mógłby się sprawdzić w przypadku książki, w której ciągle coś się dzieje, wydarzenia następują szybko po sobie i trzymają w napięciu, o tyle tutaj jest to zupełnie niepotrzebne i drażniące. W końcu, co takiego pasjonującego może być w przewracaniu się z boku na bok, rozwodzeniu nad śniegiem i uraczeniu myślą aktualnego problemu?
To niestety nie jedyny minus, z jakim czytelnik musi się zmagać już od pierwszej niezrozumiale napisanej strony, z której nic nie wynika. Fabuła okazuje się, bowiem zlepkiem krótkiej, gdyż nierzadko pół-stronnicowej, narracji dotyczącej najróżniejszych osób – Linki, Joanny, Grześka, Buni, Musi... No właśnie, a kim tak w ogóle są Bunia i Musia? Tego czytelnik dowiaduje się dopiero później, kiedy już niejako został zmuszony do snucia własnych domysłów na ich temat.
Wyliczając wady nie mogę zapomnieć o istotnej kwestii, jaką są fragmenty piosenek oraz wypowiedzi w języku angielskim i francuskim, które ani razu nie zostały przetłumaczone na język polski. Wydaje mi się, iż może to wprowadzać pewien zamęt w umyśle czytelnika, co czyni chaotyczny styl powieści jeszcze bardziej zagmatwanym. Jaki sens ma, bowiem tekst, który rozumie bohater, a którego nie pojmuje odbiorca? Nie można wychodzić z założenia, że każda osoba sięgająca po Niebieskie nitki to urodzony poliglota.
Mimo licznych niedociągnięć i okropnego początku książka staje się w pewnym momencie interesująca, zaś styl przestaje irytować. Czytelnik może być ciekaw zakończenia, które przyniesie rozwiązanie skomplikowanego miłosnego trójkąta, jak także owocu niewinnych flirtów Joanny. Niestety, dobra zabawa nie trwa długo, gdyż ostatnie strony ponownie stają się niejasne i nieskładne. Linka nie rozwodzi się specjalnie nad swoimi uczuciami, przez co odbiorca porusza się po omacku. Z tego też powodu koniec powieści może okazać się zaskakujący, chociaż pod względem emocji bohaterki nie jest tak naprawdę zrozumiały. Czy wychodzi to książce na dobre, czy też nie każdy musi ocenić sam.
Są historie, które łatwo podsumować i te, które sprawiają problemy. Niebieskie nitki należą do tej drugiej grupy. Powieść nie wnosi niczego nowego do kanonu literatury polskiej, nie uczy czytelnika jak radzić sobie z problemami, ale ma także pewną zaletę, a mianowicie, nie przeszkadza. Czy warto ją polecić? Nie wiem, ale jak to mówią „na bezrybiu i rak ryba”.

1 komentarz:

  1. Raczej po nią nie sięgnę. Narracja w czasie teraźniejszym czasami jest ciekawa, bardziej dynamiczna.

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!