Tytuł: Czarnoksiężnik z Północy
Seria: Zwiadowcy
Autor: John Flanagan
Wydawca: Jaguar
Ilość stron: 400
Ocena: 4/6
Każdy z nas
musi kiedyś dorosnąć, wyfrunąć z bezpiecznego gniazda, rozpocząć życie na
własną rękę. Will został do tego zmuszony z chwilą, gdy stał się pełnoprawnym
zwiadowcą, a jego nowym domem miało zostać Seacliff – nudne, spokojne,
nadmorskie lenno. Tak się złożyło, że podczas podróży mającej na celu dotarcie
na wysepkę, chłopak spotka nowego wiernego przyjaciela, a także znajduje wroga,
który stanowić będzie nie lada zagrożenie. Młody zwiadowca nie jest jednak
niedoświadczonym dzieciakiem, toteż całkiem nieźle radzi sobie z zaistniałym
problemem. Tylko czy szczęście zawsze będzie mu sprzyjać? Póki co, Will nie może
narzekać na brak luksusu, ani też przyjaźni ze strony okolicznych mieszkańców –
czy tylko mi się wydaje, czy może chłopak nagle stanowi dobrą partię dla panien
na wydaniu? Tak się jednak składa, że spokojne, nudne dni przerywa pojawienie
się Alyss, która podobnie jak młody zwiadowca ma już szkolenie za sobą i teraz
należy do Służb Dyplomatycznych. Jej odwiedziny nie są niestety wyrazem uczuć stęsknionej
niewiasty, ale zapowiedzią poważnych kłopotów. Will jest zmuszony opuścić swój
przytulny domek i wyruszyć w drogę do Norgare, gdzie czary zasiewają niepokój w
sercach ludzi. Tylko, czy wszystkie doniesienia o duchach i innych stworach są
prawdziwe? Tego młody zwiadowca musi dowiedzieć się sam.
Zwiadowcy to jedna z niewielu serii
fantasy, w których nie pojawia się magia. John Flanagan musiał zdawać sobie z
tego sprawę, kiedy tematem przewodnim Czarnoksiężnika
z Północy uczynił ludzką skłonność do wierzenia w przesądy, czary,
paranormalne aspekty życia, a także bojaźń, jaką człowiek zwykł odczuwać przed
wszystkim, co niewytłumaczalne. Nie ma wątpliwości, iż autor postanowił
udowodnić coś swojemu czytelnikowi, postawić kropkę nad „i”, ostatecznie nadać
kształt swojej powieści. To właśnie w piątym tomie czytelnik dowie się, czy
rzeczywiście Zwiadowcy zostali dobrze
sklasyfikowani i stanowią wyjątek od reguły, czy też wręcz przeciwnie, gdzieś
tam kryje się magia. Nie zdradzę odpowiedzi na to podstawowe pytanie, dodam
jednak, że autor wykonał kawał dobrej roboty ukazując odbiorcy tę stronę
stworzonego przez siebie świata.
Co więcej,
Flanagan w bardzo dobrym stylu oddał istotę ludzkiego strachu, który drzemie
gdzieś w każdym z nas, gdy z człowieka rozsądnego i nieustraszonego wydobył
skrywane głęboko przekonanie o istnieniu tego, co nadprzyrodzone, obawę przed
tym, jak także chęć wyjaśnienia wszystkich niepojętych zjawisk. Zestawił przy
tym ze sobą ciekawość i lęk, odwagę i przerażenie, powinność i siłę ludzkich
słabości pozwalając by jego bohaterowie sami dokonali wyboru między nimi.
Ponadto ukazał siłę ludzkiego umysłu, która jest w stanie rewolucjonizować świat,
szerzyć zarówno terror, jak i pokój, zapewnić dobrobyt lub zrujnować. Przykładem
może być medycyna będąca podległą człowiekowi, który badając otaczającą go
rzeczywistość może osiągnąć perfekcję, na jaką pozwalają mu czasy. Nawet nasze
poglądy i przekonania związane są nierozerwalnie z umysłem oraz wiedzą czyniąc
nas ludźmi światłymi, bądź ciemnymi. Pozwala to sądzić, iż poprzez Malcolma
Flanagan chciał pokazać młodym, jak ważny jest rozwój intelektualny. W końcu Czarnoksiężnik z Północy to nie siła mięśni,
ale korzystanie z rozsądku, walka z naszym strachem i szukanie odpowiedzi na
nurtujące nas pytania.
Autor
podjął także bardzo ważny temat upośledzenia, cielesnej deformacji oraz
odrzucenia spowodowanego tymi właśnie ludzkimi niedoskonałościami. W idealnym
świecie kreowanym przez powieści nie ma zazwyczaj miejsca na ludzką odmienność.
Flanagan nie tylko odważnie pokazał czytelnikowi osoby pod wieloma względami
inne od przeciętnych ludzi, ale też nie próbował okłamywać odbiorcy mydląc oczy
idyllicznym światem, gdzie każdy jest akceptowany przez własną rodzinę. Wręcz
przeciwnie, jasno nakreślił niechęć odczuwaną względem niepełnosprawnych.
Piąta
księga Zwiadowców jest kolejnym
dowodem na to, że fantastyka może kształcić i uczyć życia w realnym świecie nie
czyniąc tym krzywdy samej sobie. Każdemu z nas potrzebny jest czasami drogowskaz,
który pokieruje naszymi krokami, nakłoni do refleksji na temat, który
najchętniej chcielibyśmy przemilczeć. Tym bardziej powinniśmy sięgnąć po
książkę, która w sposób przystępny i niesamowicie ciekawy przedstawia realne
problemy nie zniechęcając do dalszego czytania. Czarnoksiężnik z Północy jest przykładem takiej właśnie lektury. Z
całego serca polecam, więc zapoznać się z tą pozycją, gdyż naprawdę warto.
Moja ulubiona seria fantasty ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dobra recenzja!
OdpowiedzUsuńTa część jakoś mniej mnie porwała, ale kolejna wynagradza oczekiwania na ostateczne rozwiązanie tajemnic :)