Tytuł: Toksyna
Autor: Jus Accardo
Wydawca: Dreams
Ilość stron: 416
Ocena: 5-/6
Kiedy w grę wchodzi ludzkie życie
handel wymienny to czasami jedyny, choć nie najlepszy sposób na
rozwiązanie problemu. Deznee Cross dowiaduje się o tym w najmniej
odpowiednim momencie. Uzależniona od adrenaliny, nieposłuszna i
pijana nie tylko miłością dziewczyna podejmuje ryzykowne wyzwanie
wspięcia się na szczyt pokaźnego dźwigu. Wytrwałość, ośli
upór i niezachwiana pewność siebie pozwalają jej dotrzeć do
celu, gdzie czeka na nią słodka nagroda – ukochany mężczyzna,
Kale. I wtedy właśnie wszechświat upomina się o spłatę długu.
Na samym szczycie dźwigu okazuje się, że życie Kale'a kosztowało
Dez jej zdolność fizycznego kontaktu z chłopakiem i teraz ból
jest tak przejmujący, że dziewczyna ostatecznie traci równowagę.
Przed niechybną śmiercią w wyniku upadku z wysokości ratuje ją
Alex – zdrajca, niedoszły zabójca, były chłopak. To także on
pomaga Dez wymknąć się dwóm psom gończym Denazen, kiedy ta
nieroztropnie pakuje się w kłopoty. Niestety wysłani w pogoń za
nią bliźniacy posiadają niecodzienne zdolności, a tym samym za
ich sprawą po ciele Deznee zaczyna rozchodzić się śmiercionośna
trucizna. Jakby mało było problemów, w chwili, gdy Dez jest
zmuszona trzymać się z daleka od swojego ukochanego, na horyzoncie
pojawia się atrakcyjna dziewczyna, która może dotykać Kale'a nie
tracąc życia.
Dotyk ukazał
czytelnikowi rozkwit uczucia między dwójką bohaterów, których
losy w taki czy inny sposób były ze sobą splecione, zaś Toksyna
jako drugi tom serii Denazen nie tylko zmusza zakochanych do
pokonywania przeciwności losu, ale również kładzie ogromny nacisk
na zazdrość, której nie sposób uniknąć w żadnym związku. To
właśnie to niewątpliwie wyniszczające, obezwładniające uczucie
stanowi emocjonalny trzon tej części powieści. Na uwagę zasługuje
fakt, iż Jus Accardo nie przedstawia zazdrości jako bariery, która
stanowi przeszkodę na drodze do szczęścia bohaterów, ani jako
niewybaczalnego braku zaufania względem drugiej osoby. W Toksynie
uczucie to jest w pełni akceptowane, choć na dłuższą metę
niebezpieczne w skutkach i nie da się ukryć, że ma dwa niezwykle
interesujące oblicza. Ot, z jednej strony przypomina walkę dwóch
pokaźnych kogutów o kwokę, zaś z drugiej starcie dwóch
zawziętych kwok o koguta. Podejrzewam, że czytelnicy, którzy mają
już za sobą ten tom serii przychylą się do tego porównania, zaś
cała reszta może przekonać się o jego trafności sięgając po
Toksynę.
Podobnie jak miało to miejsce przy
okazji pierwszej części, tak także i tym razem na uwagę zasługuje
fakt widocznej i wyczuwalnej niewinności Kale'a. Chłopak będący
śmiercionośną bronią, który ma na swoim koncie dziesiątki
ludzkich żyć, w pełni uświadomiony seksualnie przez swoją
dziewczynę bezustannie stanowi chodzące duże dziecko, które
dopiero uczy się zasad rządzących światem. Kale bez wątpienia
jest stuprocentowym mężczyzną, a jednak jest również nieporadny,
niemal boleśnie szczery, bardzo ekspresyjny i wręcz słodki. To
naprawdę godne podziwu, że autorka zdołała połączyć w sobie te
dwa skrajnie różne oblicza w ciele jednej osoby. Tym bardziej, że,
jak zauważa Dez, dla chłopaka świat pozbawiony jest odcieni
szarości, istnieje tylko czerń i biel. Jaki w takim razie jest sam
Kale skoro potrafi bez mrugnięcia okiem zabić człowieka, a zaraz
potem z właściwą sobie prostolinijnością troszczyć się o swoją
ukochaną?
Muszę przyznać, że w tym tomie z
rozkoszą widziałabym więcej ojca głównej bohaterki, jako że
jest on człowiekiem niezwykle interesującym ze względu na swoją
oziębłość, bezwzględność, jak również swoistą subtelność
wykonywanych ruchów. Można powiedzieć, iż Toksyna jest
jego szachownicą, zaś bohaterowie pionkami, których ruchy
przewiduje, bądź jest o nich informowany. W tym tomie posługując
się dwójką Szóstek zagania niewygodne oraz pożądane osoby w
kozi róg, bezustannie trzyma rękę na pulsie, bawi się sytuacją i
innymi ludźmi. Za przykład może posłużyć fakt, iż w pełen
finezji sposób posługuje się „ludzką trucizną”, na którą
istnieje tylko jedno, równie „ludzkie” antidotum i bezustannie
ma Szóstki za narzędzia czy zwierzęta. Tym samym jego osoba jest
pełna pewnego niezrozumiałego czaru, a jednocześnie wzbudza
nienawiść, więc nic dziwnego, że trochę mi go mało.
Jeśli zaś chodzi o akcję Toksyny
to jest ona niewątpliwie ściśle powiązana z charakterem głównej
bohaterki. Dez jest dziewczyną, która ceni sobie dobrą zabawę z
odrobiną dreszczyku emocji, nie potrafi usiedzieć w jednym miejscu,
nie słucha dobrych rad i rozkazów. Nic więc dziwnego, że
wszystkie dramaty i problemy tego tomu biorą swój początek właśnie
z nieposłuszeństwa i imprez, na których dziewczyna jest obecna.
Jest więc oczywiste, iż powieść obraca się w głównej mierze
wokół szaleństwa i jego konsekwencji. Tym samym, szare myszki mogą
czuć się nieswojo, ale osoby pełne życia na pewno odnajdą się w
świecie Dez, gdzie zasady są po to by je łamać.
I tak, w Dotyku nasi bohaterowie
szukali swojego miejsca w poplątanej rzeczywistości, kiedy ich
świat obrócił się o 180o, a tym samym tom pełen był
aktywności fizycznej, czystego ruchu. Toksyna jest z kolei
przesiąknięta uczuciami, które w znacznym stopniu wychodzą na
pierwszy plan. Historia przypomina tym samym kwiat, którego zapachem
i kolorem są emocje, środkiem jest hotel Ginger, zaś płatki
stanowią pojedyncze imprezy i inne wydarzenia. Obie części różnią
się więc od siebie, ale także dopełniają. Tym bardziej, że w
ramach bonusu autorka dorzuciła nam scenę widzianą z perspektywy
Kale'a, a to niemal wymusza zadowolone mruczenie.
Muszę w końcu dorwać pierwszy tom w swoje ręce :D
OdpowiedzUsuń