Tytuł: Mechanik Dusz: Autowiwisekcja
Autor: R.A. Kulik
Wydawca: The Cold Desire
Ilość stron: 910
Ocena: 5/6
Pochodzący z małej mieściny Piotr „Psycho” Skalski drugi rok z rzędu migruje do Wrocławia celem rozpoczęcia kolejnego roku wieczorowych studiów psychologicznych. Mimo znakomitej sytuacji ekonomicznej ojca, chłopak woli mieszkać na stancji, gdzie jednym z jego współlokatorów jest przystojny, wysportowany student AWF-u, zaś drugim, o zgrozo, pełnokrwiste emo – świeżo upieczony studencina ASP. Mało tego, studencka brać wzbogacona zostaje także przez trzy sąsiadeczki, z których każda jest inna, każda na swój sposób wyjątkowa i każda prędzej czy później potrzebuje męskiej pomocy w trakcie remontu. Do tej szczęśliwej szóstki dorzucić należy także jednego metala i oto nasza banda jest już w komplecie. Naturalnie, jak przystało na typowego polaka, Piotrek swoje ponarzekać musi – na ludzi, na sytuację w kraju, na swoje wątpliwe szczęście w upijaniu się – niemniej jednak, atmosfera panująca na stancji naprawdę sprzyja zawieraniu przyjaźni, a i wszelkiej maści gorętsze uczucia mają swoje pięć minut. W końcu mamy na stanie dwie heteroseksualne dziewczyny, aseksualną gotkę, geja oraz trzech biseksów, a każde z nich to wyjątkowe indywiduum. Nic więc dziwnego, że problemy mnożą się z minuty na minutę, dąs goni dąs, nieszczęścia atakują stadnie, a rozwiązywaniem wszystkich problematycznych kwestii w dużej mierze zajmować musi się Psycho. Czegóż chcieć więcej?
Przyznam się bez bicia, iż spoglądając na ostrzeżenia zamieszczone z tyłu okładki niesłusznie wyobrażałam sobie Mechanika Dusz: Autowiwisekcję, jako książkę ostrą, przesączoną poważnymi, przytłaczającymi problemami młodych studentów, ze wszech miar dołującą, tłumacząc to sobie faktem, iż ludzie w dzisiejszych czasach coraz częściej mają dziwne upodobanie do brutalności, dramatu, pakowania się w bagno, do życia na marginesie. Przygotowałam się więc psychicznie na powieść ciężką, mroczną i boleśnie prawdziwą. Autorka może teraz z powodzeniem patrzeć na mnie z politowaniem, albowiem od początku do końca wykazała się ogromną delikatnością i smakiem przedstawiając tę historię. Jej bohaterowie bez wątpienia są ludźmi inteligentnymi, toteż w ich przypadku alkohol, narkotyki, nikotyna czy seks nabierają zupełnie innego wymiaru. Tutaj nawet przekleństwa zarówno dodają pikanterii niektórym scenom, jak i oddają emocje, czy też charakter niektórych typków.
Ponadto powieść cechuje ogromna dawka humoru, który przenika całe to grubaśne tomiszcze. Sytuacje, dialogi, komentarze, zachowania bohaterów – tutaj naprawdę wszystko może być źródłem rozbawienia czytelnika. Nawet poważne sceny mają w sobie tę odrobinę komizmu, który rozładowuje atmosferę i pozwala wierzyć, że wszystko skończy się dobrze. Mechanik Dusz: Autowiwisekcja nie jest jednak zwykłą komedią, gdyż autorka zgrabnie przemyca całą masę interesujących sentencji, jakimi wymieniają się bohaterowie, jak również pozwala im rozmawiać ze sobą na życiowe, istotne tematy. Psycho, jako inteligentny narrator, który uważnie obserwuje otaczający go świat i ma swoje własne zdanie, także nie stroni od wewnętrznych monologów. Wszystko to czyni z Mechanika Dusz naprawdę znakomitą lekturę, którą czyta się z przyjemnością i ogromnym zainteresowaniem.
Niemniej jednak, do powieści trzeba się przyzwyczaić, jako że dzieje się w niej naprawdę wiele, zaś sceny są stosunkowo krótkie. Podejrzewam, że osoby nienawykłe do „skoków” będą narzekać, kręcić nosem, mruczeć coś do siebie, jednakże należy zwrócić uwagę na fakt, iż podczas lektury tego kolosa nawet przez chwilę nie możemy się nudzić. Tutaj nie ma miejsca na ziewanie, krzywienie się, pomijanie stron czy niezadowolone westchnienia, gdyż nigdy nie ma pewności, co nowego wydarzy się w życiu bohaterów, co jeszcze wymyślą, jakie niespodzianki zgotuje im los, w jaką kabałę wpakują się tym razem. Mając to na uwadze, możemy z powodzeniem porównać budowę Mechanika Dusz: Autowiwisekcji do opowiadanego w ploteczkach ciągu następujących po sobie dni codziennych, kiedy to nie interesuje nas każdy, pojedynczy krok bohatera, ale wydarzenia istotne, ciekawe, te o których warto wspomnieć.
W kontekście Mechanika Dusz temat boys love sam się nasuwa, gdyż stanowiąc zaledwie wątek poboczny jest również jednym z niezwykle istotnych czynników wpływających na głównego bohatera, który odkrywa w sobie biseksualistę. I tak, czytelnik, spragniony odrobiny emocjonującego romansu homoseksualnego, z początku musi obejść się smakiem po tym, jak autorka umyślnie pozwoliła mu wyczuć w powietrzu słodki zapach BL. Z czasem, w ramach entrée, odbiorcy podrzucane są porcje degustacyjne, ale nigdy nie dociera on do soczystego dania głównego, gdyż nie jest ono wliczone w cenę posiłku. Tym samy możemy odczuwać pewien niedosyt, jako że będący naszymi oczami i uszami Psycho nie uczestniczy świadomie czy bezpośrednio w samczych miłosnych igraszkach, a czując wyraźnie przyciąganie płci męskiej, dzielnie stawia temu czoła skupiając swoje zainteresowanie na konkretnej przedstawicielce płci przeciwnej. Nie można jednak na to narzekać, gdyż wspomnianej dziewoi nie sposób nie lubić.
Na koniec pozwolę sobie pojęczeć odrobinę, gdyż Mechanikowi Dusz: Autowiwisekcji zawdzięczam niezdrową fazę na „pasiaste słodkości”. Postać emo w literaturze intryguje mnie już od pewnego czasu, jednakże dopiero teraz miałam okazję naprawdę się tym „naćpać”. Sposób w jaki autorka stworzyła Jacka jest obłędny i bezbłędny! Przede wszystkim nasze Emo jest bardzo rzeczywiste i pasiaste, do czego należy dodać niesamowitą naiwność, słodycz i głupotę. Normalnie miękną kolana! W połączeniu z odrobinę przedmiotowym traktowaniem oraz sporą dawką odnoszącego się do chłopaka rodzaju nijakiego, otrzymujemy prawdziwy majstersztyk. Wszystkie te szczegóły dotyczące Jacka sprawiają, iż jest on zdecydowanie moim ulubionym bohaterem. Nie owijając w bawełnę, też chcę takie Emo! Autorka jest mi teraz winna leczenie specjalistyczne, gdyż cierpię na „syndrom pisklaka” ilekroć o Jacku pomyślę.
Podsumowując, pierwszy tom Mechanika Dusz to lektura bezwarunkowo zasługująca na uwagę – zadowalająca objętościowo, nie stroniąca od życiowych rozważań i inteligentnych dialogów, a jednocześnie niebywale zabawna, pełna ludzkiej głupoty oraz samczej wojny testosteronu. To niemal dziewięćset stron świetnej zabawy w towarzystwie fantastycznych bohaterów, którzy naprawdę stają się nam bliscy. Ja już za nimi tęsknię i drżę na myśl o tym, co autorka zgotuje nam w kolejnym tomie.
Tylko błagam, niech „moje” Emo nie cierpi i trafi w dobre (męskie) ręce! Bo się emować zacznę!
900 stron to nie lada wyzwanie, ale z taką książką się jeszcze nie spotkałem, więc chętnie zasmakowałbym tego humoru w niej zawartego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
900 stron. Już samo to brzmi kusząco :)
OdpowiedzUsuń"Nie da się nudzić"? Nie przebrnęłam nawet przez fragment zamieszczony na stronie wydawnictwa... wyjątkowe nudziarstwo i słabizna.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, że się nie zgadzamy, ale w końcu na tym właśnie polega czar literatury - ilu czytelników tyle opinii.
UsuńBo to powieść dla inteligentnych osób. :)
OdpowiedzUsuńInteligentne osoby to produkty wydawnictwa TCD omijają szerokim łukiem... sorry, taka prawda :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisany artykuł. Jak dla mnie bomba.
OdpowiedzUsuń