środa, 13 listopada 2013

Pandora Hearts vol. 7 - Jun Mochizuki




Tytuł: Pandora Hearts vol. 7
Autor: Jun Mochizuki
Wydawca: Waneko
Ilość stron: 182
Ocena: 6-/6




Czasy sprzed tragedii w Sablier. Zwabiona dźwiękami pozytywki Lottie niespodziewanie spotyka w ogrodzie swojego pana, Glena Baskerville'a, oraz Jacka Vessaliusa, twórcę pozytywek, który – o zgrozo – okazuje się dobrym przyjacielem Glena. Dziewczynie trudno w to uwierzyć, a jednak w towarzystwie Jacka jej pan jest w stanie nawet się uśmiechać. Cała ta sielanka nie trwa niestety zbyt długo, gdyż pewnego dnia ogarnięty jakimś niezrozumiałym szaleństwem Glen Baskerville rozkazuje swoim ludziom wymordować wszystkie osoby obecne na zamku w Sablier, a polecenie zostaje posłusznie wykonane.
Chwila obecna. Wezwany przez Lottie Jack bynajmniej nie planuje współpracować. Strasząc użyciem mocy B-Rabbita pozbywa się zagrożenia, ale już samo pojawienie się wyczerpuje jego siły. Tym samym fragmenty wspomnień Jacka docierają do świadomości Oza, co sprawia, iż chłopak pogrąża się w czarnych myślach. Niemniej jednak, dzięki drobnej pomocy Elliota Oz znowu odzyskuje dobry humor. A przynajmniej było tak przez chwilę, gdyż prawda o pochodzeniu Oza mocno zachwiała rodzącą się przyjaźnią między Vessaliusem, a Nightrayem. I pomyśleć, że to najmniejszy, choć tak głęboko przeżywany, problem głównego bohatera.

Swoimi ostatnimi tomikami mangi Padora Hearts Jun Mochizuki niewątpliwie zainteresowała czytelnika tajemnicami przeszłości. Nic więc dziwnego, że rozpoczyna swój siódmy tom od wyjawienia drobnych sekretów, by na koniec niemal ogłuszyć nas rewelacjami. I tak, poznajemy elementy burzliwej przyjaźni Jacka i Glena, która zapowiadała się na idylliczną, zaś ostatecznie została zabarwiona czerwienią krwi i dramatu. Nadal nie znamy szczegółów i pikantniejszych kawałków, ale powoli zbliżamy się do poznania pewnych tajemnic, a to wywołuje dreszczyk emocji. Niemniej jednak, to pod koniec tomu padamy na kolana przed mangaką, która pozwala nam na wgląd w szokującą przeszłość Breaka. Czy ktoś mógł spodziewać się dokładnie tego, co zostaje nam ujawnione? Wątpliwe! Oczywiście, pewne podpowiedzi pojawiły się wcześniej, ale tylko kwestia oka wydawała mi się jasna. Cała reszta była zaskoczeniem. Co więcej, nie sposób ukryć, że ostatni kadr mangi zdecydowanie zapowiada gorącą kontynuację i sprawia, że czytelnik z niecierpliwością czeka na tom ósmy.

A skoro jesteśmy już przy bliższym poznawaniu postaci, nie można zapomnieć o ekscentrycznej stronie słodkiej Sharon. Któż by się spodziewał, że ta idealna dama ma swoje małe „zboczenia”, które teraz wychodzą na światło dzienne? Ładniutka, dobrze wychowana, pozornie niewinna, a w rzeczywistości niebezpieczna Sharon nie tylko jest w stanie uciszyć Breaka, ale i wywołać ciarki u Alice. I nie ma się czemu dziwić. Ten demon w ludzkiej skórze nie szczędzi nikomu razów. Zresztą, zapowiadające się niewinnie lekcje udzielane Alice na przykładzie romansów, także kończą się brutalnym akcentem przemocy fizycznej. Biedny Oz...

Niemniej jednak, wypada także wspomnieć o małej alkoholowej libacji urządzonej na szybkiego przez wujaszka Oskara. Ten drobny epizodzik wart jest uwagi chociażby ze względu na Gilberta. I bynajmniej nie chodzi tu o obraz pijanego, czy też rozkosznego, płaczącego Gila, choć to niewątpliwie cudowny widok. To właśnie w tej chwili Gilbert lepiej niż kiedykolwiek wcześniej zaczyna uświadamiać sobie fakt, że zostaje z tyłu, przestaje być potrzebny, gdyż Oz zaczął się zmieniać i planuje się usamodzielnić. Każda kolejna sytuacja tylko bardziej dręczy poczciwego chłopaka i najwyraźniej go przeraża. Ale czego Gilbert boi się najbardziej? Porzucenia, samotności, utraty celu w życiu?

Tak oto, siódmy tom mangi Pandora Hearts nie obfituje wprawdzie w akcję w czasie teraźniejszym, ale zdecydowanie oferuje czytelnikowi spory kawałek wyśmienitej przeszłości i muszę przyznać, że pod tym względem ta część naprawdę przypadła mi do gustu. Robi się, bowiem coraz goręcej, sytuacja staje się naprawdę napięta, a granice czasu zacierają się jeszcze bardziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!