Tytuł: Kuroshitsuji vol. 13
Autor:Yana Toboso
Wydawca: Waneko
Ilość stron: 194
Ocena: 6-/6
Dramatyczna sytuacja na pokładzie
liniowca powoli się uspokaja. Ludzie, a przynajmniej ci, którym
udało się przeżyć, wydostali się ze śmiertelnej pułapki
wewnątrz statku i teraz, mając nadzieję na pomoc, rozsiadają się
w szalupach ratunkowych. Niestety dla Ciela to nie koniec zadania,
gdyż do jego obowiązków należy dokopanie się do samego serca
całej tej masakry. Mając pewność, że Lizzie i Snake znajdują
się w dobrych rękach powraca do wypełniania swoich obowiązków.
Tak się jednak składa, że to nie koniec atrakcji, gdyż na scenie
pojawia się Undertaker, który ujawnia kilka ze swoich niewątpliwie
licznych tajemnic. Któż spodziewałby się takiego obrotu spraw? I
nagle sytuacja znowu się zaognia, zaś niebezpieczeństwo kolejny
raz staje się naprawdę poważne i nieuniknione. Dla naszego młodego
hrabiego i jego demonicznego kamerdynera taniec śmierci trwa nadal.
Trzynasty tom Kuroshitsuji to
nie akcja, ale przede wszystkim trzy naprawdę istotne i interesujące
rewelacje, o których nie sposób nie wspomnieć, jako że razem
tworzą całą fabułę tej części serii. Na samym początku
autorka pozwala czytelnikowi na wgląd w psychikę oraz elementy
przeszłości Elizabeth, która przecież zaskoczyła nas pod koniec
poprzedniego tomu. Uciążliwa, słodka do zemdlenia i wiecznie
uśmiechnięta „mała dziewczynka” okazuje się nie tylko
utalentowana w dziedzinie szermierki. Ot, to zaledwie wierzchołek
góry lodowej. Lizzie ma, bowiem swoje powodu by zachowywać się jak
niewinne, słabe dziecko. Wszystkie podejmowane przez nią decyzje
mają za zadanie pomoc Cielowi i idealne dopasowanie się do niego,
nawet jeśli oznacza to, iż pannica utknie na zawsze w „ciele”
dziewczynki. Podejrzewam, że po tym tomie nigdy już nie spojrzę na
Elizabeth tak samo, jako że jej obraz naprawdę uległ ogromnej
zmianie. To co dawniej irytowało, teraz nabrało sensu.
Niemniej jednak, prawdziwa twarz Lizzie
to niewielkie zaskoczenie w porównaniu z tym, co szykuje dla nas
Undertaker. Zawsze dziwaczny, trochę niepokojący i zakrawający na
niegroźnego szaleńca przydatny człowieczek, okazuje się kimś
zupełnie innym. Różnica między osobą, za którą mieliśmy go do
tej pory, a jego prawdziwym obliczem jest kuriozalna. Czy można było
się tego domyślić? Nie sądzę! Naprawdę trudno jest pisać o nim
z jednoczesnym zachowaniem tajemnicy, by nie psuć lektury osobom,
które jeszcze z tym tomem nie miały do czynienia. Zdradzę jednak,
iż w tym tomie mamy okazję „zajrzeć pod grzywkę” naszego
ekscentryka, a jest na co popatrzeć!
I w końcu, ostatnia ciekawostka tego
tomu, czyli kolejne elementy wspólnej przeszłości Sebastiana i
Ciela zostają ujawnione! Wprawdzie w sposób niecodzienny, trochę
niepokojący i zapewne w najmniej odpowiednim momencie, ale przecież
śmierć nie umawia się na wizytę z miesięcznym czy przynajmniej
tygodniowym wyprzedzeniem. Czytelnik wie już doskonale, w jaki
sposób młody Phantomhive wyrwał się z krwawej matni, w jakich
okolicznościach po raz pierwszy zetknął się z Sebastianem. Teraz
za to mamy okazję obserwować pierwsze kroki demonicznego
kamerdynera w jego nowej roli, pierwsze wpadki, otrzymywane
napomnienia, bury i spięcia na relacji pan-sługa. Bardzo
interesujący jest również fakt, iż poznajemy niektóre opinie
naszego demona na temat jego nowego pana. Sebastian z pewnością nie
miał łatwego startu, kiedy ze wszystkich zabiedzonych i
skrzywdzonych dzieci trafił akurat na Ciela. W tej sytuacji pojawia
się pytanie. Jak można zakończyć tom w takim momencie?! To
niehumanitarne!
W jaki sposób można więc podsumować
trzynasty tom mangi Kuroshitsuji? Fantastyczny, zaskakujący i
nieludzko zakończony! I jak tu wytrzymać do grudnia?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!