Tytuł: Pandora Hearts vol. 1
Autor: Jun Mochizuki
Wydawca: Waneko
Ilość stron: 182
Ocena: 6/6
W wieku piętnastu lat Oz Vessalius
miał wejść w dorosłe życie podczas oficjalnej ceremonii będącej
w jego rodzinie tradycją. Mimo licznych psot panicza, wszystko było
gotowe, dopięte na ostatni guzik i po prostu musiało się udać.
Chłopak znalazł nawet honorowe miejsce dla swojego młodego,
strachliwego służącego, który miał stać u jego boku jako oddany
przyjaciel. Niestety, tego dnia wydarzyło się stanowczo zbyt wiele,
a każde nowe zdarzenie było dziwniejsze od poprzedniego. Zaczęło
się niewinnie – od ucieczki mającej na celu przedłużenie czasu
zabawy przed wielką uroczystością, na którą wszyscy czekali.
Podczas małego wypadku w ogrodzie, Oz oraz jego służący, Gilbert,
trafiają na stary grób, z którego nie sposób odczytać imienia
zmarłego. Na jednym z ramion nagrobnego krzyża chłopcy zauważają
wiszący zegarek z pozytywką. Jeden dotyk sprowadza na młodego
panicza nieprzyjemne wizje, w których pojawia się tajemnicza
dziewczyna usiłująca go zabić. Intrygujący sen, jak nazwał to
doznanie Oz, nie zniechęca jednak chłopca do zatrzymania starego
zegarka, o który postanawia przy najbliższej okazji zapytać wuja.
Jest to dopiero początek niesamowitych zdarzeń, których panicz ma
stać się częścią. Już podczas ceremonii wszystko zaczyna się
sypać – uśpiony zegar nagle rusza, bajki, którymi dorośli
straszą dzieci okazują się prawdą, zaś tajemniczy, zamaskowani
ludzie przerywają ceremonię wkroczenia w pełnoletność planując
pozbyć się Oza, oskarżając go o grzech narodzin. Za ich sprawą w
dramatycznych okolicznościach chłopiec ląduje w Otchłani, gdzie
ponownie spotyka Alice – dziewczynę ze swojej niedawnej
wizji.
O fabule Pandora Hearts
powiedzieć można na pewno wiele i rozpatrywać ją na kilkanaście
różnych sposobów, jednakże określeniem, które jako pierwsze
przychodzi na myśl jest niewątpliwie: „szalona”. I nic
dziwnego, gdyż Jun Mochizuki posłużyła się wątkami znanymi
wielu czytelnikom z powieści Lewisa Carolla Alicja w Krainie
Czarów oraz Po
Drugiej Stronie Lustra, a to
dopiero wierzchołek góry lodowej. Akcja nabiera tempa już na samym
początku tomu, napięcie wzrasta z każdą stroną, a zawiłość
goni zawiłość sprawiając, że nie sposób odłożyć mangi na
bok. Niewątpliwie czyni to Pandora Hearts
tytułem niezwykle interesującym, który wciąga, rozwija wyobraźnię
i jest całkowicie nieprzewidywalny. Oczywiście, mając do czynienia
z pierwszy tomem nie możemy oczekiwać, że już teraz historia
osiągnie swój klimaks, za to możemy być pewni, że nie tylko nie
nastąpi to szybko, ale także z każdym kolejnym tomem wszystko
będzie się bardziej komplikować, a tym samym fabuła coraz silniej
zaintryguje każdego czytelnika.
Osadzając
swoją mangę w świecie przypominającym Europę XIX wieku autorka
nadała historii nie tylko klasycznego smaku, ale także mroku i
piękna tamtych czasów. Jednocześnie pozwoliła sobie na pewnego
rodzaju dowolność w kwestii strojów, które niezmiennie pozostają
jednak piękne. To samo można powiedzieć o kresce całości, którą
podziwiamy począwszy od obwoluty, poprzez każdy pojedynczy kadr
mangi, aż do samego końca i okładki, na którą składają się
zabawne scenki wpasowujące się w tomik. Co więcej, nie sposób nie
docenić kunsztu mangaki, która z taką naturalnością nadaje swoim
postaciom uroku i piękna, podczas gdy jej „potwory”, utrzymane w
konwencji Alicji,
potrafią wywołać dreszcze, a jednocześnie mogą się podobać.
Sami bohaterowie
należą do grona osób, które łatwo pokochać, i które
niewątpliwie zajmują szczególne miejsce w sercu czytelnika,
wzbudzają niegasnącą fascynację. W żadnym razie nie są tworzeni
na tej samej zasadzie, ale różnią się do siebie zarówno
wyglądem, jak i charakterem, czy poczuciem humoru. Z każdym z nich
zdaje się wiązać pewna tajemnica, którą czytelnik nieprędko
odkryje, a która na pewno zaważy na losie wybranego bohatera. I tak
oto, Jun Mochizuki prezentuje nam wiecznie roześmianego Oza, który
pod radosnym uśmiechem skrywa ból, strachliwego, poważnego, ale
niebywale słodkiego Gilberta, dystyngowaną i przebiegłą Sharon,
czy ekscentrycznego Breaka. I pomyśleć, że to dopiero początek
przygody o wdzięcznej nazwie Pandora Hearts.
Tytuł ten to
tajemnica, akcja i niebezpieczeństwo, rodząca się przyjaźń oraz
dziwna koalicja. To nagromadzenie tego, co nieodparcie fascynuje,
przyciąga i nie pozwala oderwać się od lektury. Zawiła,
oryginalna historia pozwala wierzyć, że Pandora Hearts nie
raz nas zaskoczy, a przede wszystkim nigdy nie znudzi. Wszystko to
zostało nam podane w formie naprawdę znakomitej mangi.
Mając na uwadze
powyższe, oceniam tę mangę bardzo wysoko i nie dziwi mnie jej
ogromna popularność. Sama zakochałam się w niej niemalże od razu
i za punkt honoru stawiam sobie zdobycie wszystkich tomów. Co
więcej, Pandora Hearts to nie lada wyzwanie intelektualne dla
każdego, kto sądzi, że zdoła przewidzieć dalszy rozwój
wypadków, jak i samo zakończenie. Może komuś się poszczęści?
Jedno jest jednak pewne – tutaj zdarzyć może się wszystko.
No ostatnio lubie anime, ale glownie filmy.
OdpowiedzUsuńWłaśnie się mocno jaram tą mangą :D Anime w sumie też! :D
OdpowiedzUsuńRecenzja oczywiście wspaniała, tak jak cała manga i anime :] Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń