Tytuł: Głębia
Autor: Tricia Rayburn
Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Ilość stron: 368
Ocena: 6/6
Lato dobiega końca, a jego miejsce zastępuje barwna, chociaż coraz chłodniejsza jesień. Skute lodem Winter Harbor to wspomnienie, które prześladuje grupę bohaterów, którzy uratowali miasteczko przed okropnym losem, jaki chciały mu zgotować syreny. Niestety, brak wroga nie oznacza końca problemów. Niepokój, strach i zmiany, jakie dokonały się w ciele Vanessy pozostają, mimo wygranej walki z bezwzględnymi kobietami zamkniętymi teraz w lodowym grobowcu. Nastolatka usiłuje powrócić do swojego starego życia, jednak nie potrafi pogodzić się z tym, co odkryła podczas tych burzliwych wakacji. Jej ciało potrzebuje coraz więcej słonej wody, mężczyźni zaczynają interesować się nią gdziekolwiek by się nie pojawiła, w każdej chwili miłość ukochanego może okazać się wyłącznie złudzeniem, wynikiem niezamierzonego uroku rzuconego na Simona przez wolę jej syreniej natury. Co więcej, jej matka wykazuje się skrajną troskliwością i zawzięcie ignoruje trudne tematy, zaś ojciec stara się zachowywać jak zawsze, nie mając pojęcia, że ukochana córka odkryła nie jeden z jego sekretów. Wszystkie te problemy nasilają się z czasem i nawet bliskość przyjaciółki nie skłania Vanessy do wyznań i podzielenia się brzemieniem, które przyszło jej dźwigać. Na domiar złego, lód, który zamroził wybrzeże Winter Harbor na kilka miesięcy powoli zaczyna topnieć, ludzie zaczynają ginąć, zaś wizje Zary i Rainy prześladują Vanessę coraz częściej. Czyżby dziewczyna zaczynała tracić rozum? A może tak naprawdę nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, w jakim niebezpieczeństwie ponownie znalazło się Winter Harbor?
O ile w Syrenie główną rolę zajmowała akcja, która pchała bohaterów ku prawdzie i coraz większym niebezpieczeństwom, o tyle w Głębi główny nacisk położono na wewnętrzny dramat Vanessy, jej uczucia i konflikt między naturą syreny, a rozsądkiem. Tym razem dziewczyna nie walczy tylko z zagrożeniami z zewnątrz, ale również z samą sobą, ze swoim strachem, brakiem zdecydowania, słabnącym ciałem, jego większymi potrzebami. Nie mając, do kogo się zwrócić musi sama odnaleźć złoty środek, który pozwoli jej normalnie funkcjonować. Chociaż nie godzi się z tym, kim się stała jest zmuszona zaakceptować wszelkie płynące z tego niedogodności i podporządkować swoje życie nowym wymaganiom stawianym przez naturę. Usiłuje oszukać swoje ciało, a jednocześnie być szczerą wewnętrznie.
Nie jest to łatwe, jako że jej sytuacja uczuciowa tylko pogłębia depresyjny nastrój, w którym się znalazła. Choć nastolatka pragnie zdradzić swój sekret ukochanemu to nie potrafi się na to zdobyć odkładając nieuniknione, pozwalając by przerywano jej w chwili, gdy odnajduje w sobie odwagę, co zmusza ją do odwrotu i dalszego wyczekiwania na właściwy moment. Uczuciowy roller coaster rozkręca dodatkowo pojawienie się na horyzoncie chłopaka, który zdaje się całkowicie odporny na urok syreny, zaś przypadek raz po raz krzyżuje ich drogi wprawiając dziewczynę w tym większą konsternację. Vanessa już nie tylko próbuje dotrzeć do sedna swoich problemów, ale równocześnie zaczyna przed nimi uciekać nie pojmując, co się z nią dzieje. Tricia Rayburn w bardzo interesujący sposób rozwija ten wątek miłosny, który do najprostszych nie należy. Trójkąty, jakie pojawiają się w powieści mają w sobie coś, czego nie znajdujemy w innych tytułach, a mianowicie, nie są wynikiem zwyczajnej namiętności, ale siły, z którą nie sposób walczyć.
Kolejną bardzo ważną odsłoną trudności, z jakimi boryka się bohaterka jest sytuacja rodzinna. Z pozoru idealna atmosfera panująca w domu w rzeczywistości jest sztuczna i nienaturalna, co najlepiej rozumie właśnie Vanessa. Jej matka nie radząc sobie z tym, co spotkało ich rodzinę zamyka się w wyidealizowanym świecie pełnym domowych obowiązków, uśmiechów i miłości. Podobnie jak ojciec z rozmysłem unika ona wyjawienia dziewczynie prawdy o jej biologicznej matce i okolicznościach, w jakich została poczęta i w jakich zamieszkała na stałe z ojcem oraz kobietą, którą zawsze uważała za swoją prawdziwą mamę. Krąg zacieśnia się z każdą chwilą, zaś nowy trop prowadzić może do upragnionego spokoju, bądź ostatecznej zguby. Autorka przejawia niewątpliwy talent do naprawdę dobrego ukazania konfliktów wszelakich, które zgrabnie łączy z głównym tematem książki.
Co więcej, Syreny, jakie poznajemy w Głębi dopełniają obrazu z poprzedniego tomu serii. Nie tylko dowiadujemy się o nich wielu fascynujących rzeczy, które urozmaicają ich dotychczasową legendę, ale również mamy okazję zobaczyć je, jako słabe, ranne i dlatego bardziej niebezpieczne. Widzimy także, jak dalece ich siła zależna jest od liczebności, co może przywodzić na myśl drapieżniki żyjące w stadach. Nie możemy jednak zapominać, iż ich tajemnice nie są nam do końca znane, dzięki czemu autorka może nas jeszcze nie jednym zaskoczyć.
Także inne znane z poprzedniego tomu postaci odkrywają przed nami swoją drugą twarz. Autorka nie pozwala żadnej z nich trwać bezczynnie, ale daje im szansę by rozwinęły się, zmieniły. Głębia oferuje czytelnikowi również zupełnie nowych bohaterów, których można obdarzyć licznymi, różnorodnymi uczuciami, począwszy od miłości, zaś kończąc na niechęci, czy nienawiści, ale nie sposób przejść obok nich obojętnie. Jest to tym istotniejsze, że niewątpliwie Tricia Rayburn nie pozwoli nam łatwo zapomnieć o swoich postaciach i spotkamy się z nimi w trzecim tomie serii.
Osobiście pozwoliłam by wciągnęły mnie podwodne wiry umiłowania dla tej powieści i nie potrafię doczekać się chwili, kiedy zapomnę się w lekturze ostatniego tomu trylogii o niebezpiecznych, tajemniczych, potężnych i pięknych syrenach. Jeśli ktokolwiek ma jeszcze jakieś wątpliwości, czy powinien sięgnąć po Głębię to radzę je porzucić i nie czekać ani chwili. Pozwólcie się oczarować urokowi pięknych kobiet o słodkim głosie i hipnotyzującym spojrzeniu srebrnych oczu.
Jakoś mnie nie ciągnie do tej serii niestety :/ Chociaż same syreny wydają się ciekawe;)
OdpowiedzUsuńMuszę najpierw nadrobić zaległości z poprzednim tomem :P
OdpowiedzUsuńWidzę, że to bardzo wartościowa lektura i tym bardziej mi wstyd, że wcześniej o niej nie wiedziałam. Dzięki Tobie nadrobię zaległości :)
OdpowiedzUsuńOd dawien dawna intryguje mnie ta seria! Jeszcze jedna tak pozytywna recenzja, a zacznie mnie dzieło pani Rayburn nawiedzać po nocach!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Doskonała recenzja! "Syrena", "Głębia" i "Mroczna toń" to według mnie doskonała trylogia, by się odstresować. Oderwać od codzienności. Postawiłam jej wysokie wymagania i nie zawiodłam się :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń