Tytuł: Syrena
Autor: Tricia Rayburn
Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Ilość stron: 360
Ocena: 6/6
Stojąc nad urwiskiem Chione i
spoglądając w dół na ocean, którego się bała, Vanessa Sands
nie wiedziała, że to miejsce będzie ją prześladować przez całe
wakacje, które miała przed sobą. Winter Harbor było dla niej
dobrym, ciepłym wspomnieniem z dzieciństwa, kiedy wraz ze swoją
starszą siostrą, Justine oraz dwójką chłopców z sąsiedztwa,
Calebem i Simonem, rozkoszowała się chwilami spędzonymi z daleka
od Bostonu. Tego dnia z natury strachliwa Vanessa nie zdecydowała
się na ryzykowany sok, ale jej siostry nic nie mogło powstrzymać,
nawet nieprzewidywalna pogoda, która ze słonecznej w okamgnieniu
zamieniła się w szalejącą burzę. Niestety, nie tylko ocean był
tego dnia wzburzone, nie tylko niebo szalało ogarnięte ślepą
furią. Matka dziewczynek była nie mniej bezlitosna, kiedy zdradziła
małą tajemnicę Vanessy, a tym samym rozwścieczyła swoją starszą
córkę. To nie było najlepsze pożegnanie ze wszystkich, a może
nawet było najgorszym z możliwych biorąc pod uwagę, iż Justine
zginęła tej samej nocy. Czy nastolatka popełniła samobójstwo,
jak zdają się sądzić ludzie, czy może jej śmierć była
zaledwie nieszczęśliwym wypadkiem? Zdaniem Vanessy żadne z tych
wyjaśnień nie było zgodne z prawdą, zaś w przekonaniu o
słuszności jej twierdzenia upewniły ją pierwsze odkrycia, jakich
dokonała. Co więcej, w dotąd spokojnym Winter Harbor ocean zaczyna
wyrzucać na brzeg ciała mężczyzn, pogoda staje się coraz
bardziej nieprzewidywalna, zaś wakacyjny chłopak Justine znika bez
wieści. Czy może to mieć coś wspólnego ze śmiercią pełnej
życia nastolatki? Vanessa nie spocznie póki nie odkryje prawdy.
Tricia Rayburn odważnie odrzuciła
popularny temat wampiryzmu, który zdominował literaturę
młodzieżową i na potrzeby swojej książki sięgnęła po istoty o
wiele bardziej interesujące i tajemnicze. Łącząc znane od wieków
przymioty syren z własną inwencją twórczą zdołała nadać swoim
bohaterkom głębi, wyrazistości, piękna i obdarzyła je niebywałą
inteligencją, której wydawały się być pozbawione syreny w
Odysei. Podobnie jednak, jak w antycznym dziele, także i
tutaj te niesamowite podwodne istoty są prawdziwie niebezpieczne i
nienawistne, potrafią wabić mężczyzn, oczarować ich słodkim
głosem, wywoływać na ich twarzach uśmiech, który nie znika w
chwili śmierci, ale jako niemy świadek towarzyszy ofierze w
ostatniej drodze jej ciała. Za istotny uważam również fakt, iż
syreny Tricii Rayburn nie posiadają ogonów, a przynajmniej autorka
nie wspomina o nich ani słowem, i nie zamieniają się w półryby
przy najdrobniejszym kontakcie z wodą. Nie mniej jednak, słona woda
mórz jest im niezbędna do życia, jak również do zapewnienia
płodowi warunków odpowiednich do jego prawidłowego rozwoju. Jest
to tym istotniejsze, że dzięki temu świat stworzony przez autorkę
wydaje się bardziej prawdopodobny i możliwy.
Pod względem fabuły Syrena
zdecydowanie plasuje się w czołówce paranormalnego romansu. Do
elementów typowych dla tego gatunku literackiego autorka dołączyła
odrobinę thrillera. Dreszczyk emocji potęguje fakt, iż główna
bohaterka jest chodzącym tchórzem, który ma wrażenie, że na
każdym kroku czai się niebezpieczeństwo, a potwory tylko czekają
by zaatakować niewinną ofiarę w ciemnościach. Wszechobecne
uczucia, jak miłość, czy przyjaźń nie narzucają się, choć
stanowią integralną część powieści i rozwijają się paralelnie
z intrygą snutą przez syreny. Na szczególną uwagę zasługuje
gorąca namiętność między Justine i Calebem, która wiąże tych
dwoje mimo tragicznych wydarzeń z początku książki. Jest ona,
bowiem udowodnionym, gorącym sentymentem, który nie kończy się,
ale trwa i wewnętrznie męczy. Życie bez ukochanej osoby pozbawione
jest sensu, a jednak musi się toczyć dalej, gdyż tego właśnie
oczekuje ta „druga połówka duszy”.
Według mnie, na uznanie zasługują
także postaci, które wzbudzają sympatię, są naprawdę czarujące,
jak również realne i ludzkie. Vanessa z jej licznymi fobiami
przypomina nie jedną zwyczajną dziewczynę, w tym mnie samą. Jej
przywiązanie do siostry i głęboka wiara w nieskazitelność
Justine wydają mi się całkowicie normalne w przypadku kochającego
się rodzeństwa, mało tego, przyjaciółek. Caleb jest typem
pozornie nieodpowiedzialnego, przystojnego romantyka walczącego z
bogatymi inwestorami, zaś Simon to typowy intelektualista, który
bez reszty oddaje się temu, co studiuje i nie potrafi porzucić
swojej pasji nawet w obecności uwielbianej przez siebie dziewczyny.
Naprawdę nie trudno odnaleźć w rzeczywistym świecie osoby
pasujące do opisu, jaki przedstawia nam Tricia
Rayburn, co dodatkowo umacnia pozycję tej książki na mojej liście
najlepszych.
Na koniec chciałabym dodać kilka słów
odnośnie narracji. Spotkałam się z opiniami, jakoby między
rozdziałami istniały ogromne przeskoki, które przeszkadzają w
zrozumieniu tekstu, czy nadążeniu za fabułą. Przyznam szczerze,
że ja tego nie doświadczyłam. Zgodzę się, iż narracja nie jest
jednostajna, ale w żadnym wypadku nie utrudnia to czytania.
Osobiście bardzo podobał mi się sposób, w jaki autorka robiła
drobny kroczek w przód między końcem jednego rozdziału, a
początkiem następnego. Przywodzi to na myśl serial i to, jak
niekiedy dzieli się odcinki.
Podsumowując, Syrena to
naprawdę wspaniała powieść o miłości, oddaniu i tajemnicy,
walce z prawdą, szukaniu sposobu na jej zaakceptowanie, to przygoda,
która sięga, aż pod powierzchnię wód i przenika świat
rozciągający się na lądzie. Niewiele tytułów poszczycić się
może oryginalnością, a ten niewątpliwie ma w sobie wszystko to,
co mieć powinien. Dla mnie, osoby, która szczególnym sentymentem
darzy morze, Syrena to
powieść idealna i z tego też powodu polecam ją z całego serca
wszystkim.
książkę mam na oku, ale jeszcze nie zmobilizowałam się do niej :)
OdpowiedzUsuńPora się zebrać w sobie i wreszcie ściągnąć książkę z półki :D
OdpowiedzUsuńDlaczego my jeszcze tego u siebie nie mamy? To niedopuszczalne, więc w najbliższym czasie na pewno rozpatrzymy "Syrenę" nie tylko na DKK.
OdpowiedzUsuńWitam! Świetna recenzja! Ja również jestem zachwycona książką. Zapraszam do czytania: http://recenzentki-ksiazkowe.blogspot.com/2013/05/syrena_27.html
OdpowiedzUsuńP.S. Miło jest spotkać blogerkę, która również lubi anime i mangę. Pozdrawiam :)
Świetna recenzja!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tę serię!
Mam przed sobą jeszcze ostatnią część.
Wierzę, że się nie zawiodę :)