Tytuł: Pierwszy grób po prawej
Autor: Darynda Jones
Wydawca: Papierowy Księżyc
Ilość stron: 372
Ocena: 4/6
Jakie są pierwsze skojarzenia, które na dźwięk słowa
„kostucha” nasuwają się na myśl przeciętnemu człowiekowi? Wątpliwe by miały
cokolwiek wspólnego z seksownością, inteligencją i wrodzonym cwaniactwem, a
jednak po przeczytaniu Pierwszego grobu
po prawej sposób patrzenia na żniwiarzy może ulec diametralnej zmianie.
Charley Davidson należy do nielicznego, gdyż jednoosobowego, grona istot
szczycących się, oblepionym ze wszystkich stron stereotypami, mianem kostuchy. Znaczy
to tyle, że dziewczyna jest bramą, przez którą duchy przechodzą na drugi świat,
a także stwarza im szansę na pozamykanie spraw, które nie dają im spokoju po
śmierci. Poza swoją nadprzyrodzoną pracą Charley prowadzi biuro
detektywistyczne, jak także pomaga policji w rozwiązywaniu zagadek kryminalnych,
jako konsultantka. Niestety, ten okres w życiu dziewczyny nie należy do spokojnych.
Mało, że została niedawno pobita do nieprzytomności to jeszcze ma na głowie
duchy trzech zamordowanych prawników, których oprawcę jest zmuszona odnaleźć,
zaś na dokładkę od miesiąca nachodzi ją w snach niesamowicie seksowny
mężczyzna, którego bezsprzecznie można nazwać bogiem seksu. Prawdę
powiedziawszy, nie byłoby tak źle gdyby nie fakt, iż Charley planuje złapać
dwie sroki za ogon postanawiając równocześnie prowadzić sprawę dla policji, a
także dowiedzieć się jak najwięcej o mężczyźnie, który nachodzi ją w snach, a
którego tożsamości może się wyłącznie domyślać.
Pierwszy grób po
prawej to książka, która wywołała u mnie mieszane uczucia, jako że z
czystym sumieniem mogę podzielić ją na dwie części – gorszy „początek” oraz
lepszą „końcówkę”, gdzie granicę wyznacza mniej więcej połowa powieści. Może
brzmi to strasznie, ale w rzeczywistości nie jest aż tak źle. Jakby nie
patrzeć, dotarłam przecież do końca i nie zaprzeczę, iż chętnie sięgnę po
kolejny tom by wiedzieć, jak dalej potoczą się losy bohaterki i jej adoratorów.
Nie na darmo autorka uczyniła swoją główną bohaterką kostuchę, by następnie
kazać jej współpracować z policją nad sprawami morderstw. Pod tym względem,
Darynda Jones wykazała się pomysłowością, która przyciąga czytelników i zmusza
do zagłębiania się w lekturze bez względu na to, czy uważamy książkę za dobrą,
czy też najzwyczajniej w świecie – kiepską. Co więcej, ciekawość robi tu swoje,
choć z całą pewnością czytelnik domyśla się prawdy o tajemniczym kochanku ze
snów o wiele wcześniej niż dociera to do głównej bohaterki, która przez cały
czas idealizuje swojego amanta czyniąc z niego bohatera o nieposzlakowanej
opinii i czystym sumieniu. Jak można być tak ślepym? Poza tym, czy ona nie
wzdycha przypadkiem do faceta, który straszył ją gwałtem, gdy była nastolatką?
Ot, drobny szczegół, którym nie należy się przejmować, prawda?
Tak oto, za największy minus serii uważam postać Charley
Davidson, która jest typem kobiety działającej mi na nerwy. Po tysiąckroć
atrakcyjna, co sama lubi podkreślać, nieprzeciętnie błyskotliwa, jako że jej
„genialne” pomysły należą do najlepszych, kiedy przychodzi do konfrontacji z
oskarżonymi, a co więcej jej ego wydaje się tak ogromne, że z trudem może
pomieścić się z nią w jednym pomieszczeniu. Nie ulega wątpliwości, że nasza
kostucha miała charakteryzować się dobrym dowcipem i ciętymi ripostami, niestety
nie specjalnie jej to wychodzi. Brakuje jej również profesjonalności w
działaniu i rozmowie z ludźmi. Jakby nie patrzeć, nie jest już piętnastolatką
rozmawiającą z rówieśnikami, ale prywatnym detektywem, a to powinno do czegoś
zobowiązywać.
Nie mniej jednak, postaci takie jak Reyes Farrow, martwi
prawnicy, czy też Garrett Swopes są na tyle interesujące, że wynagradzają
niedociągnięcia Charley. Nie wiemy o nich zbyt wiele, a jednak budzą w
czytelniku sympatię i zachęcają do lektury książki. Poza tym, mięta, jaką
Garrett czuje do bohaterki nie pozostawia wątpliwości, chociaż policjant musi
pokonać nie lada przeciwnika w walce o względy kostuchy. Jest to tym bardziej
interesujące, że ślepa bohaterka nie ma pojęcia, iż mężczyzna jest nią wyraźnie
zainteresowany, zaś jego sygnały wydają się czytelnikowi wystarczająco wymowne,
jak na ludzkiego samca. Również Cookie należy do osób, o których warto
wspomnieć. Jest to, bowiem osoba otwarta, przebojowa i wesoła, a w jej
matczynym sercu znajdzie się wystarczająco miejsca dla córki i przyjaciółki,
która wyraźnie potrzebuje matczynej opieki.
Sądzę, iż wypada wspomnieć jeszcze o jednym wyjątkowo
irytującym minusie Pierwszego grobu po
prawej, a mianowicie całkowitym braku realizmu w przypadku miesięcznej
śpiączki. Nie jest możliwe by osoba, która przez okres trzydziestu dni spożywa
posiłki podawane dożylnie, a tym samym nie porusza się w ogóle, znajdowała się
w tak idealnym stanie fizycznym, jak ma to miejsce w przypadku tej powieści.
Charley zachwyca się mięśniami i urodą człowieka, który ze względu na śpiączkę
powinien znajdować się w stanie osłabienia i lekkiego spadku wagi. Oczywiście,
nie mamy tu do czynienia ze zwyczajnym człowiekiem, ale dziwnym trafem zupełnie
nikt nie zwrócił uwagi na to, w jak świetnym stanie znajduje się poszkodowany,
który przecież dostał kulkę w łeb.
Obiektywna ocena Pierwszego
grobu po prawej nie jest łatwa, jako że sama nie do końca rozumiem uczucia,
które ostatecznie wywołała we mnie ta powieść. Z jednej strony mamy przecież do
czynienia z dwiema rażącymi wadami, lecz z drugiej historia okazuje się bardzo
ciekawa i zajmująca. Sądzę, iż drugi argument bardziej do mnie przemawia i z
tego też powodu polecam ten tytuł. Nuda nam nie grozi, a i warto od czasu do
czasu poczytać coś niezobowiązującego.
Mimo wszystko jestem ciekawa tej książki :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tej książki i mimo tych wszystkich nie zawsze pochlebnych recenzji będę starała się za nią rozglądać.
OdpowiedzUsuńBlog bardzo fajny, więc dodaję do obserwowanych;)
Pozdrawiam!