sobota, 29 grudnia 2012

Starcie Królów - George R.R. Martin




Tytuł: Starcie Królów
Autor: George R.R. Martin
Wydawca: Zysk i S-ka
Ilość stron: 928
Ocena: 4/6





W Siedmiu Królestwach Westeros wojna zbiera swoje żniwo powoli rozprzestrzeniając się na cały kontynent, który podzielił się między czterech królów – Joffreya, Stannisa, Renly’ego oraz Robba Starka. Każdy z nich ma swoich zwolenników, jak i zagorzałych przeciwników, każdy z nich stara się zdobyć przewagę, która zapewni mu zwycięstwo, ale i każdy z nich ma swoje słabe punkty, których wrogowie nie omieszkają wykorzystać. W tych niespokojnych czasach nikt nie może być bezpieczny, a lud znajdujący się pod panowaniem niewłaściwej osoby cierpi najbardziej. Arya Stark przekonała się o tym na własnej skórze, gdy podróżując pod opieką Yorena – Czarnego Brata – wpada w ręce bezlitosnych ludzi Tywina Lannistera. Widać w czasie wojny możni nie mają czasu by myśleć o bezpieczeństwie Muru. A przecież to właśnie stamtąd nadchodzi największe niebezpieczeństwo, które Nocna Straż musi wyśledzić i wyeliminować by zapewnić względny spokój walczącym o wpływy ignorantom. Niestety, źle dzieje się również w Winterfell. Niespodziewana zdrada sprawia, że mury zamku zalewają śmiercionośne fale pozornie odległego morza. Kto okaże się przyjacielem, a kto wrogiem w grze, w której stawką nie jest już Żelazny Tron, ale życie? Kiedy Westeros spływa krwią zarzynających się ludzi Daenerys Targaryen stara się uratować swój niewielki khalasar, jak także zapewnić dobrobyt swoim trzem smokom, które podsyciły jej marzenie powrotu na tron przodków. Tylko czy podążanie za czerwoną gwiazdą naprawdę doprowadzi dziewczynę do upragnionego celu jej tułaczki?

Starcie Królów to w głównej mierze przygotowania do wojny, działania wojenne oraz rozległe skutki walk toczonych przez wielmożów. Wieloosobowa narracja skupia się przede wszystkim na postaciach Catelyn oraz Tyriona, gdzie nad żywszą akcją zdecydowanie przeważają sentymentalne rozważania i mozolnie snute intrygi, z których połowa nie wnosi do treści niczego szczególnego. Wydaje mi się to dosyć niefortunne, jako że Bran, Arya, Jon oraz Daenerys stanowią niewątpliwie najciekawsze ogniwo drugiego tomu Pieśni Lodu i Ognia, zaś ich historie zostały potraktowane przez autora po macoszemu i zredukowane do minimum. Co więcej, to w towarzystwie tych „pomijanych” postaci pojawiają się nowe twarze, które intrygują i rozbudzają zainteresowanie czytelnika. Martin wolał jednak uraczyć nas lamentami Tyriona nad uczuciem do trzymanej w luksusach dziwki oraz licznymi żalami Lady Catelyn nad jej nieszczęsną dolą, zamiast rozwinąć historię intrygującego rodzeństwa Reed, które stara się potwierdzić prawdziwość legend opowiadanych przez Starą Nianię dzieciom Starków, czy też pozwolić na lepsze poznanie Jaqena H'ghar. Może właśnie, dlatego Starcie Królów interesuje, ale bynajmniej nie porywa.

George Martin niezaprzeczalnie posiada talent do tworzenia świata fantastycznego, a jednocześnie bardzo realnego i zróżnicowanego. Jego bohaterowie zamieszkujący Westeros wierzą w swoich bogów oddając im cześć, współistnieją z niemal legendarnymi wilkorami, a jednak nie mieści im się w głowach, że po latach smoki mogły się odrodzić, a zapomniany niemal wróg zza Muru może powstać i zaatakować. Co ciekawsze, akceptują incest w rodzie Targaryen, ale uznają go za okropną zbrodnię w każdym innym przypadku. Zupełnie inną i o wiele bardziej bogatą społeczność stanowią mieszkańcy wschodu, których poznajemy dzięki młodej Deanerys. Przez cały czas mamy jednak świadomość, iż jest to zaledwie cząstka kolosa budowanego przez autora tom po tomie. Dowodem na to mogą być wspomniane już przeze mnie postaci Jaquena oraz rodzeństwa Reed, ale również młodzi Starkowie, którzy mają w sobie coś niebywale intrygującego, co zapowiada nadejście ciekawszych części Pieśni Lodu i Ognia.

W ogólnym rozrachunku, Starcie Królów stanowi lekturę wartą przeczytania, choć niekoniecznie w całości. Sądzę, iż osoby, które przez większą część książki pomijałyby fragmenty dotyczące Catelyn oraz Tyriona nie czułyby się wcale poszkodowane, gdyż nie działo się tam nic, o czym nie dowiedzielibyśmy się trochę później. O wiele szybciej dotarłyby również do naprawdę interesujących fragmentów, które zdradzają niektóre zaskakujące tajemnice, a tym samym budzą nowe pytania, na które odpowiedź może będzie nam dane znaleźć w kolejnych tomach powieści. Wszystko to czyni Stracie Królów książką dla wytrwałych czytelników oraz fanów serii. Wszystkim innym zalecam ostrożność, bądź wybiórczość, za którą sama niespecjalnie przepadam.




2 komentarze:

  1. może kiedyś się skusze, ale jakoś mało mnie przekonuje treść :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie miałam okazji czytać nawet pierwszego tomu i szczerze mówiąc, nawet mnie do tego nie ciągnie :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!