Tytuł: Złodziejka Książek
Autor: Markus Zusak
Wydawca: Nasza Księgarnia
Ilość stron: 496
Ocena: -3/6
Witajcie w roku 1939, kiedy to tłusty robal drugiej wojny
światowej wgryza się w jabłko znanego nam świata zatruwając wszystko swoim śmiercionośnym
tchnieniem. Naszym przewodnikiem po życiu głównej bohaterki, dziesięcioletniej Liesel
Meminger, będzie nie kto inny, jak Śmierć (w języku oryginału „śmierć” jest
rodzaju męskiego) – osobnik, który natknąwszy się na dziewczynkę trzy razy
relacjonuje czytelnikowi znane sobie wydarzenia z jej życia. Liesel traci
młodszego braciszka podczas podróży do Molching koło Monachium, gdzie matka
oddaje dziewczynkę rodzinie zastępczej. Państwo Hubermannowie, ich dom oraz
nowe otoczenie stają się całym światem dziesięciolatki, która z początku
przerażona powoli zaczyna przyzwyczajać się do rutyny nowego życia. Na co dzień
dziewczynka pomaga nowej matce roznosić pranie, budzi się nocami uspokajana
przez nowego ojca, który uczy ją czytać, rozpieszcza na tyle na ile jest to
możliwe. Liesel zaczyna także naukę w szkole, która chociaż daleka od ideału
pozwala jej na powolne rozwijanie umiejętności, zdobywanie wiedzy, zjednywanie
sobie przyjaciół i rozbudzanie miłości. Im dalej posuwają się działania wojenne
Hitlera tym trudniejsze staje się życie dziewczynki, która kradnie skuszona
wizją dodatkowego posiłku, tym niebezpieczniejsze jest również ukrywanie w
piwnicy Żyda – Maxa. Mimo wszystko, życie Liesel i jej rodziny toczy się dalej,
niczym szpulka nici, która kiedyś musi mieć swój koniec.
Kiedy w moje ręce trafiła Złodziejka Książek miałam świadomość, iż wśród licznych czytelników
książka ta cieszy się naprawdę dobrymi recenzjami. Co więcej, fakt Śmierci w
roli narratora, który opowiada o życiu w hitlerowskich Niemczech naprawdę
zaostrzył mój apetyt i sprawił, że wymagania względem tej pozycji miałam
wysokie. Niestety, nie otrzymałam tego, czego się spodziewałam, ani też niczego
równie dobrego.
Ile Śmierci jest w Śmierci? – to pierwsze pytanie, jakie
nasuwa mi się w kontekście tej książki. Markus Zusak posłużył się niewątpliwie
ciekawym motywem, który wydaje się idealnie pasować do czasów, w jakich
osadzona została powieść, a jednak coś poszło nie tak. Śmierć, jako postać
bardzo ludzka, mogłaby dogłębniej oddać przewrotną i brutalną naturę człowieka,
gdyby nie fakt, iż w Złodziejce Książek
brakuje postaci „nieludzkich”. Co
więcej, Śmierć przedstawia świat z punktu widzenia dziecka, jakim jest Liesel,
co zaciera początkowe dobre wrażenie, uczucie wyjątkowości, powagi, dramatyzmu.
Ostatecznie otrzymujemy powieść, w której życie toczy się powoli, obfituje w
większości w drobne, mało istotne wydarzenia i przez większość książki nie
możemy liczyć na interesujące zwroty akcji, czy też fabułę niepozwalającą na
oderwanie się od lektury. Nie można powiedzieć by książka była nudna, ale nie
należy także do wyjątkowo wciągających, a przynajmniej mnie osobiście nie
wciągnęła.
Sam początek powieści jak najbardziej mógł obiecywać wiele.
Pojawił się w nim, bowiem motyw kolorów nazistowskiej flagi, z których każdy
przypisany był innemu spotkaniu z Liesel. Niestety, tam gdzie wszystko się
zaczęło, tam też się skończyło. Autor nie rozwinął tego tematu, przez co ciężko
byłoby doszukiwać się drugiego dna w historii życia bohaterki. Także zdobywane
przez dziewczynkę książki wydają się przypadkowymi tytułami pozbawionymi
symboliki, chociaż czytelnik mógł mieć nadzieję, iż autor wykorzysta je by
lepiej oddać różne wydarzenia w życiu młodej bohaterki. Jest to kolejnym
zmarnowanym patentem, który naprawdę mógłby uczynić tę książkę bardziej
interesującą i wartościową.
Tak więc, czy historia Liesel naprawdę warta była
opowiedzenia i całego tego początkowego patosu? Życie w Niemczech za czasów
drugiej wojny światowej, jakie ukazuje nam autor jest ubogie i boleśnie
zwyczajne. Naturalnie, wojna nie toczy się wszędzie, ludzie nie giną setkami w
każdym zakątku kraju, ale raczej właśnie tego spodziewamy się po książce, która
dotyczy niechwalebnego okresu w historii współczesnej. Autor postanowił jednak
zostawić te odrobinę „pikantniejsze” wątki na później, co nie koniecznie
wychodzi książce na dobre.
Bardzo ciężko określić, którym czytelnikom Złodziejka Książek przypadnie do gustu,
a którym raczej się nie spodoba. Sądzę, iż osoby żądne akcji, ciekawej fabuły,
wielkich wzruszeń raczej nie mają tu, czego szukać, za to miłośnicy powieści
obyczajowych prędzej skłonni będą dać szansę tej historii. Mogę się naturalnie
mylić. Nie zmienia to jednak faktu, że na wielu zwolenników tego tytułu
trafiają się również osoby sceptyczne, więc nigdy nie wiadomo, do której grupy
dołączymy po przeczytaniu Złodziejki
Książek.
Tytuł wydaje się fajny (nawet się z nim identyfikuję, bo co u kogoś nie jestem, to wynoszę jakąś ksiażkę ;) a szkoda, że taka niska ocena
OdpowiedzUsuńRaczej sobie daruję, zwłaszcza iż nie oceniasz jej zbyt wysoko :)
OdpowiedzUsuń