Tytuł: Kuroshitsuji vol. 10
Autor:Yana Toboso
Wydawca: Waneko
Ilość stron: 194
Ocena: 4+/6
Sytuacja w posiadłości hrabiego
Phantomhive staje się coraz bardziej napięta. Kolejna osoba nie
żyje, zaś tym razem odpowiedzialnym za śmierć wydaje się...
wampir. Czy to aby na pewno możliwe? Niemniej jednak, wszystko
wskazuje na to, iż morderców jest dwóch. Jedynie młody
gryzipiórek, Arthur nie mógł popełnić żadnej z trzech zbrodni
toteż staje się on koordynatorem śledztwa prowadzonego przez
uwięzionych w posiadłości ludzi. Przy okazji przeszukiwania pokoju
Sebastiana dochodzi do odkrycia jego nieistotnego, małego, ale jakże
licznego sekretu, który gotuje krew w żyłach młodego hrabiego.
Niestety, nie to było celem poszukiwań. Tym czasem, mimo paskudnej
pogody, w posiadłości pojawia się kolejny gość – wikariusz
Jeremy Rathbone. Czy pomoże on w rozwikłaniu zagadki morderstw? A
może sam jest w to wszystko zamieszany?
Dziesiąta odsłona fantastycznej mangi
Kuroshitsuji to kolejna
porcja rozrywki, odrobina humoru i odpowiedzi na pytania, które na
pewno od dawna zadawał sobie każdy czytelnik. Czy to możliwe, że
Sebastian zginął? Kim, u licha, tak naprawdę jest Jeremy? Co
więcej, poznajemy w końcu winnego dokonanych w posiadłości
zbrodni. Wszystkie dowody wskazują na winę jednego człowieka,
wszystko wydaje się tak banalnie proste i oczywiste. Jak to możliwe,
że dopiero wikariusz zdołał połączyć porozrzucane puzzle w
jedną całość?
Oficjalnie,
Sebastian Michealis nie żyje, a jednak czytelnik ma okazję poznać
go bliżej. Autorka podrzuca wygłodniałym fanom odrobinę „mięsa”,
zupełnie jakbyśmy mieli do czynienia z gejszą, która odsłania
przy mężczyźnie nadgarstek. I tak oto, kolejna odrobina
Sebastiana-demona zostaje nam ukazana. Tym razem są to... buty.
Rzecz mało niezwykła, kiedy się o tym słyszy, za to zaskakująca,
kiedy się na nią spojrzy. Och, cóż to są za buty! Jedni padną
trupem ze śmiechu, jeszcze inni z zachwytu. Co więcej, mamy okazję
upewnić się co do bezgranicznego oddania służby względem naszego
zmarłego kamerdynera. I w końcu, mamy okazję rzucić okiem na
pokój naszego demona, jak również na zawartość jego szafy. Ot,
kolejny powalający szczegół.
Co
istotne, widzimy także kolejne drobne sceny z dawnego życia trójki
nieporadnych służących. Chociaż każda z nich ogranicza się
zaledwie do kilku kadrów, to jednak są one wymowne i w połączeniu
ze słowami tworzą piękny, wzruszający element, który osobiście
przypadł mi do gustu. Z resztą, nie od dziś wiadomo, że miłość,
przyjaźń i przywiązanie stanowią naprawdę dobre tło dla
dramatu, więc kto wie, w jaki sposób zostanie to wykorzystane w
Kuroshitsuji.
Co
jeszcze można powiedzieć o dziesiątym tomie? Niestety, w gruncie
rzeczy, dla wielu osób nie będzie on tak interesujący, jak kilka
poprzednich. Oczywiście, autorka wprowadza do historii nowego
bohatera, chociaż Jeremy nie należy do specjalnie interesujących,
czy czarujących. Może to i dobrze, że mamy z nim do czynienia
wyłącznie w tym tomie? Nie zaprzeczę, iż jego „bezpłciowość”
mogła być zamierzona, biorąc pod uwagę jego tajemnicę, jednakże
nie miałabym nic przeciwko ukazaniu wikariusza w ciekawszym świetle.
Przecież nic nie stało na przeszkodzie byśmy polubili nową twarz
historii zanim dowiedzieliśmy się o nim więcej.
A
więc, kolejna przygoda powoli dobiega końca, zaś czytelnicy z
pewnością nie mogą doczekać się następnej, jednakże na to
muszą odrobinę poczekać. Zakończenie tego tomiku niewielu może
zaskoczyć, większość zapewne niespecjalnie się zdziwi, ale
przecież należało jakoś wybrnąć z zaistniałej sytuacji. Czy
autorka dała z siebie wszystko? Nie mnie to oceniać, ale na pewno
warto nadal brnąć w świat Kuroshitsuji.
Nie znam historii i zapewne nie poznam.. ma juz 10 tomow!
OdpowiedzUsuńCzasami irytują mnie rozbieżności jeśli chodzi o porównanie manga - anime. Nie mniej jednak po tę część sięgnę równie chętnie.
OdpowiedzUsuń