czwartek, 15 sierpnia 2013

Kuroshitsuji vol. 10 - Yana Toboso




Tytuł: Kuroshitsuji vol. 10
Autor:Yana Toboso
Wydawca: Waneko
Ilość stron: 194
Ocena: 4+/6




Sytuacja w posiadłości hrabiego Phantomhive staje się coraz bardziej napięta. Kolejna osoba nie żyje, zaś tym razem odpowiedzialnym za śmierć wydaje się... wampir. Czy to aby na pewno możliwe? Niemniej jednak, wszystko wskazuje na to, iż morderców jest dwóch. Jedynie młody gryzipiórek, Arthur nie mógł popełnić żadnej z trzech zbrodni toteż staje się on koordynatorem śledztwa prowadzonego przez uwięzionych w posiadłości ludzi. Przy okazji przeszukiwania pokoju Sebastiana dochodzi do odkrycia jego nieistotnego, małego, ale jakże licznego sekretu, który gotuje krew w żyłach młodego hrabiego. Niestety, nie to było celem poszukiwań. Tym czasem, mimo paskudnej pogody, w posiadłości pojawia się kolejny gość – wikariusz Jeremy Rathbone. Czy pomoże on w rozwikłaniu zagadki morderstw? A może sam jest w to wszystko zamieszany?

Dziesiąta odsłona fantastycznej mangi Kuroshitsuji to kolejna porcja rozrywki, odrobina humoru i odpowiedzi na pytania, które na pewno od dawna zadawał sobie każdy czytelnik. Czy to możliwe, że Sebastian zginął? Kim, u licha, tak naprawdę jest Jeremy? Co więcej, poznajemy w końcu winnego dokonanych w posiadłości zbrodni. Wszystkie dowody wskazują na winę jednego człowieka, wszystko wydaje się tak banalnie proste i oczywiste. Jak to możliwe, że dopiero wikariusz zdołał połączyć porozrzucane puzzle w jedną całość?

Oficjalnie, Sebastian Michealis nie żyje, a jednak czytelnik ma okazję poznać go bliżej. Autorka podrzuca wygłodniałym fanom odrobinę „mięsa”, zupełnie jakbyśmy mieli do czynienia z gejszą, która odsłania przy mężczyźnie nadgarstek. I tak oto, kolejna odrobina Sebastiana-demona zostaje nam ukazana. Tym razem są to... buty. Rzecz mało niezwykła, kiedy się o tym słyszy, za to zaskakująca, kiedy się na nią spojrzy. Och, cóż to są za buty! Jedni padną trupem ze śmiechu, jeszcze inni z zachwytu. Co więcej, mamy okazję upewnić się co do bezgranicznego oddania służby względem naszego zmarłego kamerdynera. I w końcu, mamy okazję rzucić okiem na pokój naszego demona, jak również na zawartość jego szafy. Ot, kolejny powalający szczegół.

Co istotne, widzimy także kolejne drobne sceny z dawnego życia trójki nieporadnych służących. Chociaż każda z nich ogranicza się zaledwie do kilku kadrów, to jednak są one wymowne i w połączeniu ze słowami tworzą piękny, wzruszający element, który osobiście przypadł mi do gustu. Z resztą, nie od dziś wiadomo, że miłość, przyjaźń i przywiązanie stanowią naprawdę dobre tło dla dramatu, więc kto wie, w jaki sposób zostanie to wykorzystane w Kuroshitsuji.

Co jeszcze można powiedzieć o dziesiątym tomie? Niestety, w gruncie rzeczy, dla wielu osób nie będzie on tak interesujący, jak kilka poprzednich. Oczywiście, autorka wprowadza do historii nowego bohatera, chociaż Jeremy nie należy do specjalnie interesujących, czy czarujących. Może to i dobrze, że mamy z nim do czynienia wyłącznie w tym tomie? Nie zaprzeczę, iż jego „bezpłciowość” mogła być zamierzona, biorąc pod uwagę jego tajemnicę, jednakże nie miałabym nic przeciwko ukazaniu wikariusza w ciekawszym świetle. Przecież nic nie stało na przeszkodzie byśmy polubili nową twarz historii zanim dowiedzieliśmy się o nim więcej.

A więc, kolejna przygoda powoli dobiega końca, zaś czytelnicy z pewnością nie mogą doczekać się następnej, jednakże na to muszą odrobinę poczekać. Zakończenie tego tomiku niewielu może zaskoczyć, większość zapewne niespecjalnie się zdziwi, ale przecież należało jakoś wybrnąć z zaistniałej sytuacji. Czy autorka dała z siebie wszystko? Nie mnie to oceniać, ale na pewno warto nadal brnąć w świat Kuroshitsuji.

2 komentarze:

  1. Nie znam historii i zapewne nie poznam.. ma juz 10 tomow!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasami irytują mnie rozbieżności jeśli chodzi o porównanie manga - anime. Nie mniej jednak po tę część sięgnę równie chętnie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!