Tytuł: Życie, które znaliśmy
Autor: Susan Beth Pfeffer
Seria: Ocaleni
Wydawca: Jaguar
Ilość stron: 352
Ocena: 5/6
Wiosna w Pensylwanii była pogodna i
ciepła, obfitowała w ważne wydarzenia, w niespotykaną ambicję
nauczycieli zadających prace domowe. Dla
Mirandy okazała się przełomowa począwszy od chwili, gdy ojciec
zadzwonił do niej z wiadomością, iż jego druga żona, Lisa, jest
w ciąży, zaś szesnastolatka ma zostać matką chrzestną
nienarodzonego jeszcze dzidziusia. Miranda sama nie wiedziała, co o
tym myśleć, ale jej głowę bardzo szybko zaczęły zaprzątać
zupełnie inne sprawy – łyżwy. Zapewne jej życie toczyłoby się
płynnie i obfitowało w sportowe wyczyny, gdyby nie zaplanowane na
18 maja zderzenie asteroidy z Księżycem. Ileż to razy ludzie
słyszeli o podobnych fenomenach, które warto było podziwiać? Ile
końców świata nie doszło do skutku? Tym razem coś jednak poszło
nie tak. Błędy w obliczeniach astronomów sprawiły, że ludzie
nieprzygotowani na to co naprawdę miało nastąpić wpadli w panikę,
gdy Księżyc zbliżył się do Ziemi. To co dotąd można było
podziwiać na obrazach, czy fotomontażach teraz widziano z okien
domów przerażająco wyraźnie. Wszystko wydawało się snem, ale
nim nie było. Większość stacji radiowych i telewizyjnych zniknęła
zastąpiona pusty szumem oraz biało-czarnymi mróweczkami na
ekranach, prąd zaczął szaleć podobnie jak pogoda, która stała
się gwałtowna, nieprzewidywalna. Dopiero teraz ludzie zrozumieli,
jak ważny dla życia na naszej planecie był Księżyc. Tornada,
tsunami, wybuchy wulkanów, skoki i spadki temperatury – rozpoczął
się żmudny, długi koniec świata, w który ludzie przecież nie
wierzyli.
Pierwszy tom serii Ocaleni napisany
został w formie pamiętnika nastoletniej Mirandy – dziewczyny
posiadającej zwyczajnych przyjaciół, na swój sposób marzącej o
karierze sportowej, interesującej się życiem swojego idola,
skrycie liczącej na miłosne uniesienia. Chociaż miejscami
bohaterka naprawdę mnie irytowała to nie mogę jednoznacznie ocenić
jej kreacji, ponieważ nie sposób przewidzieć, jak jednostka
zachowałaby się w sytuacji, w jakiej znalazła się ta
szesnastolatka. To samo tyczy się jej matki, która mając na głowie
trójkę dzieci musi patrzeć w przyszłość. Sama zadawałam sobie
czasami pytanie: „Czy ona aby nie przesadza? Ale co jeśli ma
rację?”. Jestem pod wrażeniem tego, w jaki sposób autorka
wybrnęła z naprawdę nie łatwiej sytuacji, jaką było
przedstawienie zwyczajnych ludzi w sytuacji kryzysowej i
niecodziennej.
Bez
wątpienia, Życie, które znaliśmy to książka pod
wieloma względami nietuzinkowa, jako że nawiązuje do tematu, który
od wieków zaprząta ludzkie myśli. Galowie obawiali się, że niebo
spadnie im na głowy, zaś współcześni badacze i zwyczajni ludzie
raz na kilkanaście lat przewidują nowy koniec świata. Jakie jest
jednak nasze wyobrażenie końca? Mam wrażenie, że wydaje nam się
szybkim procesem, który może i polega na walce z żywiołami, ale
kończy się w przeciągu kilku, kilkunastu dni. Sama nie zdawałam
sobie z tego sprawy póki nie sięgnęłam po książkę pani Susan
Beth Pfeffer, która uświadomiła mi jaki naprawdę byłby koniec
naszego systemu rzeczy, jak długo mógłby trwać i jak poważne
byłyby tego konsekwencje. Będę szczera, nie przeżyłabym miesiąca
gdybym znalazła się na miejscu naszych bohaterów! Uświadomiłam
to sobie w chwili Szalonych Zakupów, kiedy to matka nastolatki
wykazała się zdrowym rozsądkiem i niesamowitymi zdolnościami
przywódczymi. W wielu innych sytuacjach jej zachowanie zakrawało na
paranoję, a jednak miało w sobie coś właściwego, proroczego. Czy
jednak głodzenie siebie oraz dzieci nie było tyranią i czystą
głupotą? Jak długo można żyć, kiedy zjada się jeden posiłek
co drugi dzień? Z drugiej zaś strony, co jeść, jeśli wcześniej
się nie oszczędzało, a zapasy zaczynają się kończyć?
Powieść pani Pfeffer nie pędzi
szalonym tempem, nie obfituje w akcję, czy przygody, ale zmusza do
myślenia, wciąga i nie pozwala o sobie zapomnieć. Przez cały czas
śledzimy, bowiem wydarzenia z życia rodziny Evansów, obserwujemy
jak radzą sobie z trudną sytuacją zmuszeni do wyrzeczeń i
ciężkiej pracy. W większości przypadków nie mogą liczyć na
niczyją pomoc, zaś śmierć jednostki zwiększa prawdopodobieństwo
przetrwania innych osób, tych, które znajdą się we właściwym
miejscu o właściwej porze.
Życie, które znaliśmy to
pierwsza postapokaliptyczna powieść, jaką miałam okazję czytać
i przyznam szczerze, że seria ta już zdobyła moje uznanie, zarówno
ze względu na prawdopodobne przedstawienie sytuacji po zepchnięciu
Księżyca bliżej Ziemi, jak również dzięki niesamowitemu
klimatowi, który stworzyła autorka. Książki nie jest depresyjna,
ale też nie stanowi lekkiej lekturki do poduchy. Uczucia pozytywne i
negatywne równoważą się, strach zostaje zastąpiony przez
akceptację beznadziejnej sytuacji. Gdy świat, jaki znaliśmy ulega
zagładzie nie sposób mówić o gwałtownych uczuciach – o
szalonej miłości, czy wielkim dramacie. Wydaje mi się, iż autorka
zdołała w pełni oddać psychiczne zmęczenie graniczące z
szaleństwem, jakie wiążą się z kataklizmem, który należy
przetrwać. Należy pamiętać, że rodzina Mirandy zdołała
zachować zdrowy rozsądek, chłód w ocenie sytuacji, jak także
odcięła się od wielu uczuć, co pozwoliło im żyć możliwie
najdłużej i jakoś sobie radzić.
Gdybym
miała jakikolwiek wpływ na edukację na pewno uczyniłabym Życie,
które znaliśmy lekturą
obowiązkową w liceum. Nie dlatego, że chciałabym przygotować
młodych ludzi na apokalipsę, ale dlatego, że książka ta ma
niewątpliwie wielką wartość i można by ją analizować w
nieskończoność pod wieloma względami.
Bardzo lubię postapokaliptyczne książki i wszelkiego rodzaju antyutopie. Jakoś po cichu ta książka się ukazała i nie zwróciłam na nią zbytnio uwagi, a wydaje mi się, że wiele straciłam:) Więc zaległości trzeba będzie nadrobić :)
OdpowiedzUsuńJa już wiem, nie muszę czytać, by wiedzieć, że główna bohaterka doprowadziłaby mnie do szewskiej pasji.
OdpowiedzUsuńJakoś w ogóle nie ciągnie mnie do tej książki. Dlatego wolę ją sobie darować, niż psuć nerwy w trakcie czytania :P
OdpowiedzUsuńA ja z chęcią sięgnę;) Czytałam ostatnio wiele pozytywnych recenzji (razem z twoją) i zaczęłam się za nią rozglądać.
OdpowiedzUsuńPod koniec lutego zapraszam do mnie na konkurs, w którym będzie można wygrać tę pozycję. Jeśli do tego czasu nie zdobędziesz książeczki, wtedy zapraszam do wzięcia udziału ^^ Nóż-widelec szczęście się uśmiechnie ^^
Usuń