Tytuł: Sny
Autor: Janusz Koryl
Wydawca: Dreams
Ilość stron: 144
Ocena: 4/6
Gdyby kilka dni temu ktoś zapytał mnie o polską literaturę nie miałabym problemu z odpowiedzią na to pytanie: Abstrakcja – rzuciłabym bez zastanowienia. Nigdy nie miałam serca do rodzimych tytułów, jako że brakowało im polotu i tego „czegoś”, co wypełnia książki zagranicznych pisarzy. Naturalnie, niezmiennie szczególnym sentymentem darzę powieści Alfreda Szklarskiego, które ukształtowały moje czytelnicze upodobania, jednakże zapytana o naszą literaturę rzadko pamiętam o Tomaszu Wilmowskim, a wszystko to, dlatego iż na pierwszy plan wysuwają się te mniej pozytywne wspomnienia: kanon lektur szkolnych sprzed tych kilku/kilkunastu lat, dawna fascynacja polskim angel-fantasy, które ostatecznie nie spełniło wszystkich moich oczekiwań, dalekie od perfekcji i niezapadające w pamięć polskie powieści młodzieżowe czytane w ramach Dyskusyjnego Klubu Książki. Nie przekreśliłam jednak całkowicie polskiej literatury i właśnie, dlatego postanowiłam dać szansę Januszowi Korylowi. Może to właśnie tego mi brakowało? – Zapytywałam siebie zabierając się za lekturę Snów.
Księdza Eugeniusza, będącego proboszczem w Dynowie na Podkarpaciu, od pewnego czasu męczą senne koszmary, w których widzi śmierć ludzi ze swojego otoczenia. Nie byłoby w tym nic złego, jako że każdy z nas miewa czasami gorszą noc wywołaną marami podświadomości, gdyby nie fakt, iż sny starszego księdza sprawdzają się w każdym szczególe. Nie ważne, czy zgon spowodowany był aktem samobójczym, atakiem na tle seksualnym, czy zwykłym przypadkiem – jeśli księdzu się przyśniło to prędzej, czy później wszystko się spełni. Kiedy pewnego dnia w krzakach znalezione zostają zwłoki młodej kobiety do akcji wkracza policja, która pod czujnym okiem rzeszowskiego podinspektora Czajki robi, co może by znaleźć zabójcę młodziutkiej farmaceutki. To dzięki pomocy księdza Eugeniusza sprawę tę udaje się doprowadzić do końca, ale czy policja jest w stanie zapobiec kolejnym nieszczęściom, o których pokorny sługa boży pisał w niebieskim zeszycie? Czy można wygrać ten wyścig z czasem?
Motyw proroczych snów nie jest w żadnym stopniu innowacyjny, toteż ciężko odgadnąć, jaki cel przyświecał Januszowi Korylowi, kiedy głównym motorem napędowym swojej książki uczynił ten właśnie dar bogobojnego księdza. Niemniej jednak, autor wydaje się naprowadzać czytelnika na właściwy tor myślenia, podsuwa nam układankę, którą sami powinniśmy rozwiązać, a przynajmniej takie jest moje odczucie po zapoznaniu się z tą pozycją. Niestety, trafiła kosa na kamień, jako że należę do ludzi, którzy zupełnie nie rozumieją subtelnych aluzji i nie wątpię, iż to, czego ja doszukałam się w Snach mija się z założeniami autora. Z jakiego, bowiem powodu przyszłość śni się właśnie księdzu? Dlaczego już na wstępnie widzimy makabryczny obraz samobójcy dziobanego przez gawrona? Czym, bądź, kim, jest cień, który widzi ksiądz? I w końcu, czy nazwa knajpy – Pod Drogowskazem – jest dla nas dodatkową podpowiedzią?
Oto, co ja dostrzegam w Snach i jakie jeszcze pytania zrodziła lektura tej niewielkiej książki.
Drogowskazy stworzono by wskazywały ludziom drogę, naprowadzały na tę właściwą, pomagały zagubionym. Jakby na to nie patrzeć, ich zastosowanie posiada również wydźwięk religijny ściśle związany z nawracaniem zbłąkanych dusz. A jednak, słowo to kojarzy się nieodparcie ze skrzyżowaniami, te zaś są domeną demonów. W końcu to one są królami rozdroży, czyż nie? Biorąc pod uwagę klientelę baru Pod Drogowskazem nie można mieć wątpliwości, iż ze świętością mają oni niewiele wspólnego, co zdecydowanie skłania do przytaknięcia tej ostatniej teorii. Czy w takim wypadku ksiądz został powołany do walki ze złem? Czy Bóg wyznaczył mu bardzo odpowiedzialne zadanie ratowania bożych owieczek? A może to nie demony, ale sama śmierć jest przeciwnikiem księdza? Czy to z nią mamy do czynienia przez cały czas? Czy to właśnie śmierć jest tajemniczym cieniem? I w końcu, życie za życie – czy taki jest ostateczny przekaz Snów? Na te pytania nie sposób znaleźć jednoznacznej odpowiedzi, choć niewątpliwie chciałby się ją poznać.
Prawdę powiedziawszy, powodem moich mieszanych uczuć są bohaterowie. Jak to możliwe, że ksiądz, który z takim namaszczeniem traktuje komunię świętą oraz inne obrzędy religijne, nie robi nic by zapobiec tragediom? Dobrze wie, iż jego sny się spełniają, a jednak zapisując je nie podaje nazwisk, nie stara się samemu podjąć ryzyka, a wyłącznie idąc na łatwiznę faszeruje się lekami. Zupełnym przeciwieństwem człowieka, który służąc Bogu pozwala ludziom ginąć, są policjanci. Ludzie, którzy wybrali o wiele trudniejszą drogę życiową dają z siebie wszystko usiłując dotrzeć do tego, co ksiądz zataił przed światem. Czując na karkach gorący oddech mediów, mając świadomość bycia pod ciągłą obserwacją, walcząc z presją i czasem nie poddają się, ale szukają sposobu by przeciwstawić się siłom, których nawet nie rozumieją. Jako niedoszła policjantka powiem szczerze, iż stróże prawa, których wykreował Janusz Koryl od razu przypadli mi do gustu. Stanowią, bowiem esencję moich wyobrażeń na temat policji, która w rzeczywistości często rozczarowywuje.
Niestety, nie wiem jak odnieść się do „intelektualnego centrum” powieści, a więc do Dynowskich pijaczków, których w książce jest pełno i którzy mają najwięcej do powiedzenia zarówno na temat daru księdza, jak i wszystkich wypadków, jakie miały miejsce w ich miejscowości. Jakkolwiek nie spoglądam przychylnym okiem na tego rodzaju postaci, tak muszę przyznać, iż Salicyl „rozwala system” i wątpię bym kiedykolwiek zdołała zapomnieć kogoś tak wyjątkowego.
Jak oceniam więc Sny? Nie jest źle, a nawet, jest bardzo dobrze, gdy dla porównania sięgniemy po wulgarną polską fantastykę. Janusz Koryl na pewno jest na dobrej drodze by udowodnić mi, że polska literatura nie musi straszyć i może się podobać. Nie mam wątpliwości, iż przyszłości na pewno nie będę bała się sięgnąć po kolejne książki tego autora i z przyjemnością śledzić będę postępy, jakie czyni. Jedno jest pewne, lekkie pióro Koryla naprawdę przypadło mi do gustu i mam nadzieję, że to nie ulegnie zmianie.
Mam dość podobne odczucia, a książkę przeczytałam wczoraj. :D Podobnie trochę się obawiałam polskiej literatury, ale nie wyszło źle w tym przypadku. :)
OdpowiedzUsuńZ całą pewnością książka nie dla mnie :P
OdpowiedzUsuńZazwyczaj stronię od polskich autorów, niemniej chętnie zapoznam się z tą ksiązką, jestem jej ciekawa :)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja, ale raczej się nie skuszę
OdpowiedzUsuńRecenzja bardzo dobra,pełna.
OdpowiedzUsuń