czwartek, 16 maja 2013

Saihôshi - Studio Kôsen



Tytuł: Saihôshi
Autor: Studio Kôsen
Wydawca: Kasen
Ilość stron: 160
Ocena: -5/6





Dzień ślubu młodego księcia Anela zbliża się wielkimi krokami, co sprawia, że młodzieniec musi wyruszyć w niebezpieczną podróż do innego królestwa, gdzie odbędzie się ceremonia, a on na zawsze połączy się z księżniczką, którą mu przeznaczono. Do eskorty wynajęty zostaje jeden z legendarnych Strażników, Sastre, zaś miejsce księcia na czas podróży zajmie jego sługa – Kaleth. Niestety, nie wszystko idzie zgodnie z planem, gdyż książę i jego ludzie zostają zaatakowani przez bezlitosnych żołdaków Riota. I tak oto, w przeciągu jednej chwili Anel zostaje pojmany i poddany „torturą”, zaś Kaleth wpada w ręce Yinna – Strażnika Wschodu. Czy osamotniony Sastre zdoła wyswobodzić dwójkę młodych mężczyzn, którzy odgrywają w jego życiu niezwykle istotne, chodź zupełnie odmienne, role? I dlaczego Riot tak bardzo chce pojmać księcia Anela? Zagadka niewątpliwie zostanie rozwiązana, ale na to trzeba czasu.

Saihôshi to jednotomowa manga yaoi autorstwa hiszpańskiego Studia Kôsen. Opublikowana w Polsce wiele lat temu przez wydawnictwo Kasen przez długi czas stanowiła perełkę gatunku na naszym rynku. Może właśnie dlatego nadal czuję pewien sentyment do tego tytułu, który był jednym z zaledwie kilku yaoi w naszym kraju. Ach, stare czasy średniowiecznej ciemnoty i zacofania...

O samej mandze słów kilka. Tytuł ten niewątpliwie cechuje się staranną i przyjemną dla oka kreską, godnymi zainteresowania przystojniakami oraz uroczymi postaciami „chibi”. Od typowo japońskich mang Saihôshi różni zastosowanie rastrów, których autorki zdecydowanie nie żałują każdej stronie. Mimo wszystko tomik nie traci wartości estetycznych i zdecydowanie pozwala na przystosowanie się do odmiennego stylu. Nie jest to na pewno dzieło sztuki na poziomie, znanego polskim czytelnikom, niebywale szczegółowego Kuroshitsuji, ale cechuje je przyzwoitość wykonania i zarys męskich atrybutów, co należy zauważyć, gdyż istnieją tytuły, w których mężczyźni nie posiadają ich zupełnie.

Pod względem fabuły manga prezentuje się całkiem zgrabnie, jako że łączy w sobie fantastykę, komedię, odrobinę naiwnej tragedii i miłosne perypetie. Myślę, że tę konkretną historię z powodzeniem można rozłożyć na zdecydowanie więcej tomików, urozmaicić ją, rozwinąć, co wyszłoby jej na dobre, jako że ma ona potencjał i bardzo żałuję, iż autorki Saihôshi zdecydowały się ograniczyć przygody zamykając je w tym jednym tomie. Albowiem, zarówno Anel, jak i zazdrosny o kochanka Kaleth mogliby spędzić więcej czasu w niewoli, zaś ich wybawcy nie musieli od razu ich ratować. Biorąc pod uwagę zapędy Riota, jak również seksualne uzależnienie księcia, czytelnik nie nudziłby się czytając historię zaprezentowaną w tym tomie w formie rozbudowanej. Ja na pewno chętnie bym po takową sięgnęła.

A skoro wchodzimy na temat bohaterów... Postaci stworzone przez Studio Kôsen na pewno są interesujące i całkiem zabawne, chociaż nie wiemy o nich wystarczająco wiele, co może w pewnym stopniu denerwować, kiedy już polubimy je i jesteśmy ciekawi ich dalszych losów, bądź bardziej szczegółowej przeszłości. Któż nie chciałby wniknąć do umysłu Riota i poznać dokładniej kierujących nim namiętności, bądź dokładniej przyjrzeć się postaci Yinna? Z resztą, nie łatwo w jednym tomie w dostatecznym stopniu rozwinąć skrzydeł. Czytelnik musi zadowolić się więc tym, co zostało mu podane w teraźniejszości i nie dane jest mu do końca poznać bohaterów Saihôshi.

Podsumowując, Studio Kôsen stworzyło całkiem dobrą, choć jednotomową mangę, która jednym będzie się podobać, podczas gdy innych nie zadowoli. Nie jest to w prawdzie uczta dla duszy, ale sposób na poprawienie sobie nastroju, zaspokojenie mniej wybrednych potrzeb na ten konkretny gatunek. W tej chwili na polskim rynku Saihôshi nie zrobiłoby furory, ale w roku 2007 było tytułem zdecydowanie lepszym, niż żaden i ja nadal lubię tę mangę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!