środa, 24 października 2012

Wilkołak - Jonathan Maberry




Tytuł: Wilkołak
Autor: Jonathan Maberry
Wydawca: Amber
Ilość stron: 288
Ocena: -5/6





Romans paranormalny zdominował współczesną literaturę. By się o tym przekonać wystarczy zajrzeć do działu „nowości” w lepszej księgarni, czy też śledzić „zapowiedzi” na stronach internetowych wydawnictw. Cały świat oszalał na punkcie romansów wypełnionych fantastycznymi istotami, które pierwotnie stanowiły podstawę horrorów. Literatura wkroczyła w erę wampirów wegetarianów, wilkołaków salonowych, pięknych trolli, a wszystko to okraszone zostało wątkiem miłosnym, który niczym nie różni się od tysięcy innych. Nic dziwnego, że bardziej wymagający czytelnicy wahają się sięgając po tego typu lekturę.
Kiedy trafiłam na Wilkołaka Jonathana Maberryego przed oczyma stanęły mi niezliczone tytuły o banalnej fabule, w których głównym wątkiem jest wielka, prawdziwa, zakazana i, jakże by inaczej, niebezpieczna miłość. Niestety, w większości przypadków czytelnik nie otrzymuje niczego poza wyświechtaną historyjką ociekającą naiwnością.
Dlaczego więc zdecydowałam się wkroczyć na ten grząski grunt? Otóż słabość do wilkołaków robi swoje, podobnie jak zwykła ludzka ciekawość.
Wilkołak jest powieścią filmową opartą na horrorze w reżyserii Joe Johnstona o tym samym tytule. Jak to zazwyczaj w takich przypadkach bywa, czytelnik jest zmuszony zignorować okładkę, która wyraźnie wskazuje na podrzędne romansidło i odważę się zaryzykować stwierdzenie, iż wręcz odpychała. Mimo wszystko, postanowiłam sprawdzić, co takiego zaoferuje mi autor. Jako że nie miałam okazji obejrzeć filmu, nie wiedziałam czego mogę się spodziewać po książce, a przeczuwając najgorsze, nie stawiałam poprzeczki zbyt wysoko. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, już na samym początku autor pozytywnie mnie zaskoczył. Wystarczył zaledwie prolog bym nie chciała odkładać książki na bok nawet na chwilę.
Jonathan Maberry z wielkim poszanowaniem potraktował temat likantropii nadając mu mistycznego piękna i przerażającego romantyzmu. Nie doświadczymy tu zwyczajnej przemiany podczas pełni księżyca, ale ukaże się nam polująca Bogini Łowów, która karmi swoje dzieci rządzą świeżej krwi. Wilkołak nie jest tu słodkim, potulnym pieseczkiem, ale szkaradną bestią, która kieruje się instynktem i niezaspokojonym pragnieniem zabijania. Autor nie wypełnił swojej powieści postaciami o niezniszczalnym ciele i wodzie zamiast krwi. Wręcz przeciwnie. Życiodajna posoka leje się tu strumieniami, zaś ciała przypominają porcelanowe lalki, które bardzo łatwo stłuc. Co więcej, książka utrzymana jest w gotyckim klimacie pełnym mroku, wściekłości i szaleństwa, który idealnie komponuje się z tematem powieści.
Sama fabuła nie należy może do specjalnie skomplikowanych, czy rewolucyjnych, trzeba jednak przyznać, że jest prowadzona w sposób płynny i interesujący. Po wielu latach spędzonych w Nowym Świecie Lawrence Talbot – młody, obiecujący aktor odnoszący sukcesy na scenie – powraca do rodzinnego domu pełnego wspomnień, tajemnic i cierpienia. W tym czasie jego brat zostaje uznany za zaginionego, niestety, bardzo szybko okazuje się, iż został on brutalnie zamordowany, jego ciało zmasakrowano, zaś piękna narzeczona zmarłego prosi Lawrence’a o pomoc w odnalezieniu sprawcy. Młody aktor postanawia zająć się tą sprawą osobiście nie wierząc w umiejętności policji. Nie szczędzi nawet kąśliwych uwag inspektorowi Aberline ze Scotland Yardu, któremu powierzono zadanie rozwiązania zagadki licznych zgonów, a który już na samym początku wziął na celownik Lawrence’a. Tak rozpoczyna się walka o życie, w której nie zabraknie cygańskiego taboru, posępnego cmentarzyska, szpitala dla umysłowo chorych, jak i wielkiej masakry w Londynie.
Na uwagę zasługuje fakt, iż wątek miłosny zostaje zepchnięty na dalszy plan, dzięki czemu nie stanowi dominującego elementu powieści lecz subtelnie przyozdabia fabułę wzbudzając zainteresowanie nie powodując przy tym przesytu. Czytelnik nie zostaje przytłoczony wielkim uczuciem do naiwnej panny, ale sam może ocenić, ile warte są namiętności bohaterów.
W tym miejscu wypadałoby powiedzieć parę słów na temat samych postaci, które niewątpliwie idealnie komponują się z powieścią, jej klimatem i mistyką. Poza głównym bohaterem, którego historię czytelnik poznaje najdokładniej, mamy tu także znanego z wielu historii, filmów oraz komiksów inspektora Aberline; powiew orientu w osobie służącego na dworze – Singha; sir Johna – ojca Lawrence’a, chłodnego łowcę zwierząt; upartą i odważną narzeczoną – Gwen; oraz mało inteligentnych ludzi zamieszkujących Blackmoor, którzy w czasie pełni po prostu „padają jak muchy”. Niestety, bardzo żałuję, iż wielu z tych bohaterów czytelnik nie ma okazji poznać bliżej, a historie ich życia pozostają tajemnicą, co jest bez wątpienia najsłabszą stroną książki. Ciężko odgadnąć, czy winą za to należy obarczyć twórców filmu, którzy nie pozwolili autorowi rozwodzić się zbytnio nad psychiką i przeszłością postaci, czy też sam Jonathan Maberry uznał to za zbędny dodatek, który wolał pominąć.
Czy mimo to warto sięgnąć po Wilkołaka? Zdecydowanie tak. Mimo iż książka nie wnosi niczego nowego do kanonu horroru, jest lekturą wartą uwagi ze względu na dobrze utrzymany gotycki klimat oraz szacunek dla wilkołactwa. Pozwala wierzyć, że w literaturze dla starszych czytelników jest jeszcze miejsce dla tego, co paranormalne.

1 komentarz:

Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!