poniedziałek, 15 października 2012

Płonący Most - John Flanagan




Tytuł: Płonący Most
Seria: Zwiadowcy
Autor: John Flanagan
Wydawca: Jaguar
Ilość stron: 350
Ocena: 5/6




            „Ciekawość to pierwszy stopień do piekła” – powtarzają matki swoim wyjątkowo uciążliwym dzieciom, które najchętniej poznałyby wszystkie tajemnice świata, lecz wcześniej muszą zadać miliony irytujących pytań. Oto obraz Willa, który potrafi wcisnąć swój nos w każdą dziurę, jeśli tylko zaspokoi to jego ciekawość, a co więcej, ku wielkiej udręce Halta, nie może powstrzymać wodospadu pytań, który wypływa z jego ust. Tylko, co ma zrobić zwiadowca, kiedy zauważa, że jego uczeń zmienił się, uspokoił, zmarkotniał? Gdy człowiek nawyka do bzyczenia natrętnej muchy nie sposób żyć bez tego dźwięku, który stał się przecież elementem codzienności. Tak źle i tak niedobrze.
            Niestety, Will to nie jedyny problem Halta. Pojawienie się byłego ucznia, Gilana, nie wróży niczego dobrego, chociaż okazuje się sposobem na poprawienie humoru młodemu czeladnikowi. Ot, nic tak nie działa na człowieka jak poselstwo do Celtii! Tym też sposobem na głowę Gilana spada obowiązek wykonania misji, a także opieka nad dwoma niedorostkami – Willem oraz Horacem. Chłopcy nie będą jednak próżnować mając nad sobą kogoś tak wszechstronnie uzdolnionego. Młody zwiadowca jest, bowiem nie tylko znakomity w skradaniu się, ale również włada mieczem znacznie sprawniej niż nie jeden rycerz! Podróż z kimś takim to nie lada okazja na podniesienie swoich kompetencji.
Ich zadanie miało być stosunkowo proste, może nawet całkowicie pozbawione ryzyka, nudne. Miało, gdyż z całą pewnością nikt nie przewidział, że sprawy mogą się poważnie skomplikować, a do trójki podróżnych dołączy ktoś czwarty – ktoś, kogo nie spodziewano się spotkać pośrodku dziczy. Tak się jednak nieszczęśliwie złożyło, że jedno niespodziewane wydarzenie pociągnęło za sobą całą masę innych, poważniejszych. I nagle nic już nie było takie, jakim być powinno, ale z każdą chwilą miało być tylko gorzej.
Kiedy myślę o Płonącym Moście do głowy przychodzi mi jedno określenie – akcja. Czytelnik nie może się nudzić, jako że fabuła rozwija się szybko i jest bogata w mniejsze lub większe wydarzenia, które zachęcają do dalszej lektury, do zaspokojenia ciekawości. Jeśli Ruiny Gorlanu porównałabym do spokojnego morza to Płonący Most jest powierzchnią wody w czasie sztormu. Tam ciągle coś się dzieje, wszystko jest w ruchu, pędzi by finalnie dotrzeć do ostatniej strony...
O ile pierwsza księga Zwiadowców był zamkniętą całością, o tyle Płonący Most to tylko część historii, jaką tym razem postanowił nam opowiedzieć autor. Każdy, kto planuje zabrać się za czytanie tego tomu powinien zaopatrzyć się od razu w dwie kolejne części, jako że tym razem John Flanagan nie obchodzi się ze swoim czytelnikiem delikatnie. Powieść kończy naprawdę wzruszającą sceną, która ściska za serce i bez skrępowania może uchodzić za jedną z najlepszych w całej serii.
Mimo wartkiej akcji autor nie zapomniał o swoich postaciach, których obraz wzbogaca o nowe cechy, nadaje im charakteru, pikanterii, a także łagodności i ciepła. Czytelnik widzi zupełnie nową twarz bohaterów, których już zna, zakochuje się w nich na nowo, rozbudza swoje nimi zainteresowanie. Najwięcej zyskują na tym zwiadowcy, jak Halt i Gilan, którzy stają się barwniejsi i jeszcze bardziej warci ubóstwienia (nie zaprzeczę, iż w kontekście Płonącego Mostu szaleję za tą dwójką). To jednak nie wszystko. Flanagan wprowadza nowe, fascynujące postaci, które urzekają siłą, odwagą, zdecydowaniem i, co chyba najważniejsze, nie służą za „zatkaj dziurę”, ale mają swoją rolę do odegrania.
Swoją recenzję zaczęłam od bardzo popularnego powiedzenia: „Ciekawość to pierwszy stopień do piekła”. Nie bez powodu przytaczam je po raz kolejny. Gdy w grę wchodzi Płonący Most niewinna przestroga nabiera dodatkowego znaczenia – bardzo dosłownego. Jak to możliwe? Tego każdy czytelnik musi dowiedzieć się sam, a zapewniam, że naprawdę warto. Czy zaspokajanie naszej – czytelniczej – ciekawości również będzie miało swoje konsekwencje? Oczywiście! Grozi nam jeszcze większa miłość do Zwiadowców!

2 komentarze:

  1. Ta część jest świetna, zresztą jak każda :D Według mnie na uwagę zasługuje także postać Horace'a. Zapraszam do poczytania moich recenzji: http://kraina-ksiazek-stelli.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajna część, podobają mi się taktyczne pomysły Zwiadowców :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!