Tytuł: Lodowa kurtyna
Autor: Gregg Olsen
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 600
Ocena: -5/6
„Lodowa kurtyna” w żadnym razie nie jest zwykłym kryminałem, gdzie po prostu popełniono zbrodnię, którą należy ścigać, a winnego postawić przed sądem bądź zwyczajnie się go pozbyć. Tutaj autor łączy ze sobą fabułę typową dla tego gatunku z ciężką powieścią psychologiczną, co sprawia, że czujemy się tak, jakbyśmy czytali dwie różne historie, choć znajdujące się przecież w jednym tomie i połączone luźno wybranymi bohaterami. Jest to więc powieść, na którą spogląda się z dwóch różnych perspektyw i z każdej odkrywa się coś innego.
Cherrystone to małe senne miasteczko, gdzie wszyscy się znają, każdy wie wszystko o każdym, nic nie może się ukryć. A przynajmniej tak może się wydawać do dnia, kiedy zgłoszone zostaje zaginięcie młodej, ciężarnej kobiety. Najdziwniejsze jest jednak to, iż jej zniknięcia nie zgłosił mąż, ale koleżanki z pracy zaniepokojone nieobecnością wzorowej współpracownicy. Pani szeryf, Emily Kenyon, początkowo podchodzi do sprawy z rezerwą. Skoro mąż nie czuje się zaniepokojony nieobecnością żony, to dlaczego ona miałaby panikować. Powoli zaczyna się jednak angażować w sprawę zaginięcia młodej kobiety, po której słuch zaginął. Ponadto policjantka ma na głowie także swoje własne problemy, które komplikuje niezdecydowaniem i niezrozumiałym dla innych wahaniem. Nie łatwo być kobietą. W tym samym czasie, w różnych częściach kraju zaczynają ginąć młode, atrakcyjne dziewczęta, które należały do studenckiego stowarzyszenia, dla którego pracuje córka pani szeryf. Przypadek?
Człowiek nie rodzi się potworem, ale staje się nim za sprawą innych ludzi. Przychodzi na świat bezbronny, jeszcze niezapisany, miękki jak plastelina, podatny na wpływy i nagle zostaje zmiażdżony przez bezlitosny, pozbawiony uczuć i obrzydliwy świat, w którym przyszło mu żyć. Potwory rodzą się z bólu fizycznego, poniżenia, cierpienia psychicznego, z problemów, których nie sposób rozwiązać i z braku zrozumienia. Tymczasem, stwórca umywa ręce i nie przyznaje się do bestii, której dał życie. A przecież to on powinien zapłacić za to, co zrobił, to on powinien cierpieć. Tylko że potwory rzadko patrzą za siebie, a zdecydowanie częściej unoszą głowę i skupiają wzrok na tym, co mają przed sobą. Są słabe i silne jednocześnie, pozbawione uczuć i w tym samym czasie wypełnione nimi po brzegi. Gregg Olsen pokazuje swojemu czytelnikowi narodziny takiej właśnie bestii, jej stwarzanie krok po kroku, jej pierwsze zbrodnie. Autor nie osądza, ale tłumaczy cierpliwie, pozwala byśmy sami wyrobili sobie na ten temat własne zdanie. Nie ma przy tym dla nas żadnej litości, gdyż nie zmiękcza niczego, nie kryje za półprzezroczystą kurtyną. Zaznacza granice psychicznej wytrzymałości człowieka, zestawia ze sobą miłość i moralność, życie w niewiedzy i ujawnienie tajemnicy ze wszystkimi tego konsekwencjami. I właśnie wszystko to w „Lodowej kurtynie” wywiera największe wrażenie, właśnie to porusza w czytelniku milczące struny, wypala swoje znamię, czyniąc powieść naprawdę trudną do opisania.
Jednocześnie, autor porusza temat stowarzyszeń studenckich, które zostają ukazane w bardzo negatywnym świetle, jako zamknięte dla przeciętnego, szarego człowieka, kierujące się zasadą stawiającą powierzchowność ponad wnętrzem, zrzeszające puste lalki, które mają dobrze wyglądać, a nie wykazywać się chociaż minimalnym poziomem inteligencji czy przykładności. Spoglądając na to oczyma jednej z czołowych, antagonistycznych postaci powieści, widzimy stowarzyszenie niszczące marzenia zwyczajnych, młodych kobiet, grupę zimnych s**, które za nic mają uczucia innych osób, które nieświadomie niszczą jedne światło, jakie pojawiło się w życiu pogrążonej w ciemności osoby. Cóż, w przedstawieniu studenckiego stowarzyszenia, z którym mamy do czynienia w tej powieści, nie ma ani krzty pozytywnych cech. Czy słusznie? Musicie zdecydować sami.
W kontekście „Lodowej kurtyny” warto również zwrócić uwagę na temat tajemnic, jakie mają przed sobą ludzie. Wrodzona ciekawość każe nam wtykać nos w nieswoje sprawy, węszyć, szukać i posiłkując się dobrą wolą poznawać sekrety innych. Na ile jest to jednak rozsądne? Kiedy lepiej poznać cudzą tajemnicę, a kiedy się usunąć i nie mieszać? Jedna z opcji jest bardziej niebezpieczna, ale nie sposób stwierdzić która. Wiedza może wiązać się ze śmiertelnym zagrożeniem, ale to samo tyczy się nieświadomości. Przymykanie oczu na mroczne sekrety i całkowita niewiedza mogą przecież być równie niebezpieczne. Niemniej jednak, powieść porusza także problem reakcji i działania, kiedy na jaw wychodzi najgorsza tajemnica. Wszystko ma swoje nieprzewidziane konsekwencje, co sprawia, że każdy wybór wiąże się z podjęciem ryzyka. Gregg Olsen ukazał w bardzo dosadny sposób skutek dobrych chęci i miłości, co nasuwa od razu pytanie: co ja zrobiłbym/zrobiłabym w takiej sytuacji? Nie wiem, czy istnieje dobra odpowiedź.
Podsumowując, „Lodowa kurtyna” jest powieścią silnie naznaczoną psychologią, ukazującą cierpienie, które prowadzi do szaleństwa, zestawiającą ze sobą uczuciową bestię i pozbawionego uczuć człowieka. To powieść, która naprawdę wywiera duże wrażenie na czytelniku, stawia pytania bez właściwych odpowiedzi, gra na moralności odbiorcy. Przygotujcie się więc na silny cios, kiedy zagłębicie się już w lekturze.
Sama rzadko sięgam po tego typu historię, ale na pewno podsunę ją mamie :)
OdpowiedzUsuń