Tytuł: Kuroshitsuji vol. 7
Autor:Yana Toboso
Wydawca: Waneko
Ilość stron: 194
Ocena: 6/6
Naprędce wymyślone kłamstwo oraz
słabość Doll do Ciela ratują chłopcu skórę, a przy okazji na
wierzch wypływa mała tajemnica cyrkowego współlokatora panicza
Phantomhive. Jak widać Ciel nie do końca wiedział z kim dzieli
swoją przestrzeń życiową. To jednak najmniejsze z jego zmartwień,
jako że w chwili, gdy Sebastian zdobywa coraz więcej cennych
informacji na temat zajmującej ich aktualnej sprawy, Ciel zmaga się
z silnym atakiem astmy wywołanym przeziębieniem. Całe szczęście
ma możliwość powrotu do domu, a tam nad jego stanem zdrowia pieczę
sprawować będą niezastąpiony książę Soma oraz jego poczciwy
sługa, Agni. Tyle tylko, że panicza Phantomhive nie sposób
zatrzymać w łóżku na dłużej niż to naprawdę konieczne, tak
więc po zaledwie krótkim wypoczynku wraca do pracy, by doprowadzić
sprawę porwań do końca. Ciel i jego demoniczny kamerdyner nawet
nie podejrzewają z czym mają do czynienia.
Siódmy tom Kuroshitsuji należy
bez wątpienia do najbrutalniejszych i najbardziej poważnych ze
wszystkich dotąd wydanych. Świadczyć o tym może fakt, iż
śledztwo posuwa się do przodu, co skutkuje ujawnieniem prawdziwie
mrocznych tajemnic, poznaniem osoby stojącą za zniknięciami
dzieci, a jednocześnie los porwanych maluchów staje się nam znany,
chociaż na pewno nie łatwo go zaakceptować. Co więcej, ujawnione
zostają szokujące szczegóły dotyczące tragicznej przeszłości
Ciela. Oba te wątki w pewnym stopniu łączą się ze sobą, budują
napięcie, jak również zaskakują i bulwersują. Autorka nie ma dla
nas litości i nie wzbrania się przed ukazywaniem krwawych scen z
udziałem dzieci.
Dodatkowo, mamy okazję przyjrzeć się
z bliska szaleństwu oraz pasji, które niszczą człowieka w każdy
możliwy sposób. Na samym początku w osobie barona Kelvina
dostrzegamy przede wszystkim skrajnie posunięte obłąkanie, które
nie może usprawiedliwić jego poczynań. Jego zachowanie zdaje się
graniczyć z opętaniem przez krwiożerczą bestię, która wyrosła
na podatnym, pozornie nieszkodliwym gruncie. Poznając historię
barona dowiadujemy się, bowiem prawdy o przyczynach jego szaleństwa.
Któż mógłby przypuszczać, iż uwielbienie i namiętność mogą
doprowadzić człowieka do ostatecznego upadku i skrajnego upodlenia?
Niemal perwersyjna chęć wspięcia się po drabinie społecznej,
dołączenia do elity powoli wyniszcza człowieka, który nie jest w
stanie normalnie funkcjonować powoli pochłaniany przez swoje
marzenia i pasje. Siła pragnienia powoli doprowadza mężczyznę do
szaleństwa, zaś ono czyni z niego potwora.
Joker i jego przybrana rodzina to
przypadek zupełnie odmienny i chyba najtrudniejszy, jako że do ich
upadku doprowadza wdzięczność w stosunku do człowieka, którego
zwą „ojcem”, jak również miłość względem przybranego
rodzeństwa. Elita cyrku nie jest, bowiem ani szalona, ani też
nienaturalnie bezwzględna, a jedynie wierna jedynej osobie, która
wyciągnęła do nich rękę w czasach dla nich najtrudniejszych. Te
prostolinijne duże dzieci pokrzywdzone przez los są zdolne do
wszystkiego, by uchronić się przed losem, jaki poznały w
przeszłości. Czy jednak naprawdę wyrwały się z matni, a może
wręcz przeciwnie, los zadrwił z nich spychając w ramiona tym
potworniejszego fatum?
Ten tomik skłania także do
zastanowienia się nad tym, co spotkało Ciela. Czy jego nieszczęście
miało jakieś konkretne powody, czy może było bezwzględnym
zrządzeniem losu? Jaką winę mogło mieć na sumieniu niewinne
dziecko, by być zmuszonym do stawiania czoła tak okrutnym
wydarzeniom?
Historia młodego panicza wcale się
nie kończy, ale nabiera rozpędu, staje się coraz bardziej
dramatyczna. Po tym epizodzie nie ma już odwrotu. Seria bierze we
władanie każdego czytelnika i z pewnością trzymać będzie mocno
do samego końca.
Tom, który i mnie rozbił całkowicie. Dobrze, że później historia jest luźniejsza, bo szlachtować się szło. Jestem bardzo uczuciowym samcem
OdpowiedzUsuńOglądałam anime i nie mogę się doczekać, aż sięgnę po mangę. Przeraża mnie tylko to oczekiwanie na kolejne tomy... W Waneko wychodzą co dwa miesiące. Długo, długo, zbyt długo. Ale w końcu dawkowanie napięcia też jest dobre.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)