Tytuł serii: Shadowhunters
Sezon: 1
Odcinek: 2
Liczba odcinków: 13
Czas trwania: 42 min.
Ocena: 2/6
Sneak peek:
Clary powoli zaczyna rozumieć, co właściwie wydarzyło się w dniu jej osiemnastych urodzin i krok po kroku staje na nogi po bliskim spotkaniu z demonem. Znajdując schronienie przed ludźmi Kręgu w Instytucie, będącym domem Nocnych Łowców, mimowolnie wciąga we wszystko swojego nieświadomego niebezpieczeństwa przyjaciela, Simona. Kiedy zachodzi podejrzenie, że jej wspomnienia zostały wymazane, dziewczyna decyduje się postawić wszystko na jedną kartę i zaryzykować życie, zwracając się po pomoc do Cichych Braci.
Katherine McNamara again:
Kolejny odcinek serialu to kolejna załamka nad grą aktorską odtwórczyni głównej roli żeńskiej. Chociaż wspominałam o tym już przy okazji poprzedniej recenzji, to porzucenie tego tematu jest niemożliwością. Mało tego, mam wrażenie, że w tym odcinku było nawet gorzej niż ostatnio i nie potrafię zrozumieć skąd się to bierze. Czy Katherine McNamara naprawdę nie potrafi grać, czy może twórcy serialu postanowili stworzyć beznadziejną Clary aby uwydatnić zalety innych bohaterów? Problemem z pewnością nie jest słaby dobór całej obsady, ponieważ naprawdę świetnie sprawuje się chociażby Alberto Rosende. Skąd więc tak koszmarna Clary? Nie mam pojęcia i chyba boję się poznać odpowiedź na swoje pytanie.
Hodge Starkweather:
Panie i Panowie, tego chyba nie mogliśmy się spodziewać. A może jednak? Kolejny raz mamy okazję zobaczyć jak dalece postaci ekranizacji mogą odejść od swoich książkowych pierwowzorów. W tym odcinku mamy bowiem okazję poznać Hodge'a, który z całą pewnością nie przypomina tego, stworzonego przez Cassandrę Clare. Nie zaprzeczę, że podoba mi się idea nauczyciela sztuk walki, w dodatku naprawdę przystojnego, ale czy musiał to być Hodge? Cóż, przyznaję, że czołgający się po podłodze był bardzo, bardzo kuszący... Nie! Zapomnij! Coś takiego nie powinno przysłaniać mi racjonalnego podejścia do sprawy, a więc... Kręcę głową z niezadowoleniem jednocześnie oblizując lubieżnie wargi. Podejrzewam, że właśnie o to chodziło producentom – chcieli ugodzić w bardzo współczesną potrzebę podziwiania pięknych kobiet i przystojnych mężczyzn, a to jak najbardziej im się udało.
Jace:
W odcinku pierwszym mogło nam to umknąć lub zwyczajnie nie było tak bardzo oczywiste, jednakże teraz możemy dokładniej przyjrzeć się postaci Jace'a, jaką zaproponowali nam twórcy serialu, a naprawdę jest o czym pisać. Nie oszukujmy się, już teraz widać, że nasz wyśmienity Nocny Łowca jest stanowczo zbyt miękki i wyraźnie uzależniony od Clary. Kochani, nie jesteśmy w przedszkolu, gdzie dzieci trzymają się za rączki, kiedy wychodzą na spacerek! Fakt, że Clary i Jace są sobie tak bliscy po zaledwie kilku dniach raczej słabej znajomości tylko pokazuje, jak bardzo „ciepłokluchowy” jest nasz niby to chłodny i pozbawiony emocji chłopiec. To boli, ponieważ nie tego się po nim spodziewaliśmy. Aż strach pomyśleć, co będzie dalej.
Oh, rly?!
O ile poprzednio pozwoliłam sobie przymknąć oko na mało przekonywujące i naciągane momenty odcinka, o tyle teraz naprawdę muszę o tym wspomnieć. Podczas gdy w „jedynce” mogło nas razić to, że koszmarnie rozmazana Clary budzi się w perfekcyjnym, delikatnym makijażu, o tyle teraz już naprawdę mamy się do czego przyczepić. Nie chodzi bowiem o ilość, ale o jakość braku realizmu. Na pierwszy ogień idzie Luke i jego praca. Czy nie jest zastanawiające, że kiedy giną potencjalni świadkowie dziwacznych seryjnych morderstw policja bierze pod lupę prowadzącego sprawę detektywa? Ot tak, od razu. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie było to naprawdę niezrozumiałe. Jak zapewne łatwo się domyślić, drugim problemem wypływającym z braku realizmu jest Clary. Dziewczyna przeżywa takie huśtawki nastrojów, że trudno za nią nadążyć. W przeciągu jednej minuty jest załamana, zdeterminowana, wściekła, pełna wigoru i pasji, niemal zakochana, by nagle znowu się załamywać. Naprawdę ciężko za tym nadążyć, nie wspominając już o bezsensowności, którą w tym wyczuwamy. Koszmar, koszmar, koszmar!
Krótko mówiąc:
Chociaż przyznaję to z bólem, drugi odcinek wcale nie jest lepszy od poprzedniego. W ogólnym rozrachunku jest po prostu słaby i chyba tylko nieliczni naprawdę czują potrzebę obejrzenia kolejnego. Powiedzieć, że Shadowhunters nie jest serialem najwyższych lotów to stanowczo za mało, ale jednak mam wrażenie, że większość osób jest do niego przyciąganych miłą dla oka obsadą, a z tym nie sposób się kłócić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!