Tytuł: Papierowe serca
Autor: Courtney Walsh
Wydawnictwo: Dreams
Seria: Heaven
Liczba stron: 448
Ocena: =5/6
W mały, zakręconym na punkcie miłości
miasteczku mieszka Abigail Pressman – młoda, poświęcona swojemu
marzeniu kobieta, która na co dzień musi borykać się z
otaczającymi ją zewsząd swatkami. Jej życie zaczyna się powoli
zmieniać, kiedy przypadkowo natrafia na papierowe serca z zapisaną
na nich w formie niewielkich informacji miłosną historią, ale
prawdziwym obrotem o sto osiemdziesiąt stopni okazuje się spotkanie
z nowym właścicielem budynku, w którym Abigail prowadzi swój
niewielki biznes. Przystojny, ale nieprzyjemny mężczyzna grozi jej
rozwiązaniem umowy wynajmu lokalu, co może zniweczyć marzenia
dziewczyny, ale pomóc mu w realizacji jego własnych planów.
Mogłoby się wydawać, że oboje trafili na sytuację bez wyjścia,
ale czy naprawdę tak jest?
Na samym wstępie muszę przyznać, że
do romansów podchodzę z reguły ostrożnie, ponieważ mój rozum
ostrzega mnie przed nimi jak tylko może, za to serce chłonie je
niczym gąbka wodę. Nigdy więc nie sposób odgadnąć, który głos
tego „wewnętrznego sporu o romans” zdoła do mnie dotrzeć
podczas lektury. Nie powiedziałabym jednak, że Papierowe
serca miały zwyczajnie szczęście i trafiły na mój lepszy
dzień. Wręcz przeciwnie, ostatnimi czasy miałam bardzo wiele
romantycznie-negatywnych dni, toteż fakt, iż fabuła książki
naprawdę mi się spodobała, powieść zawdzięcza nikomu innemu jak
tylko autorce. Tak się jednak składa, że nie tylko przedstawiona
tutaj historia zasługuje na uwagę. Także postać głównej
bohaterki wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie, ponieważ
Abigail jest zbliżona do mnie wiekiem i podobnie jak ja nie ma
nikogo, kto byłby drogi jej sercu w ten szczególny, romantyczny
sposób. „Trafił swój na swego!” - chciałoby się powiedzieć
i chyba rzeczywiście coś w tym jest. Tak czy inaczej, Papierowe
serca znalazły się w odpowiednich rękach, ponieważ
naprawdę przypadły mi do gustu.
Chociaż nie sposób zaprzeczyć, że
wątek romantyczny w tej powieści jest czymś oczywistym, to jednak
chciałabym zatrzymać się na tym temacie trochę dłużej. Po
pierwsze dlatego, że w rzeczywistości autorka prezentuje swoim
czytelnikom nie jedno, ale dwa niezależne od siebie romanse. Jeden
rodzi się na naszych oczach i dotyczy bohaterów, których poznajemy
bezpośrednio, drugi jest opowieścią zapisaną na papierowych
sercach. To naprawdę interesujący motyw, który dodaje powieści
tej słodkiej nutki przygody dnia codziennego i sprawia, że możemy
naprawdę nacieszyć się lekturą w pełni. Drugim powodem, dla
którego postanowiłam pozostać przy temacie romansu na dłużej
jest fakt, iż przedstawiona w Papierowych sercach
historia kojarzy mi się nieodparcie z czytanymi przeze mnie
namiętnie mangami. Ta książka po prostu ma ten wyjątkowy klimat,
który znajduję także w japońskich komiksach. Ona – romantycznie
niespełniona, skupiona na swoim marzeniu, nieprzygotowana na to, co
przygotował dla niej los. On – chłodny, wyrachowany, zamknięty
na świat zewnętrzny i grzesznie przystojny. Brzmi banalnie, ale
przecież nawet słodka, rozgrzewająca ciało czekolada należy do
banalnych rozwiązań, a ileż daje radości i satysfakcji.
Sądzę, że warto nadmienić, iż w
Papierowych sercach znajdziemy nie tylko romans. Ta
powieść pokazuje, jak różnie może potoczyć się ludzkie życie
i jak trudne do przewidzenia są boskie zamierzenia wobec nas. Część
z Was na pewno niejednokrotnie miała okazję zauważyć, że
nieświadomie zmierza do celu okrężną, wypełnioną przeszkodami
drogą lub znajduje odpowiedzi na zadawane sobie pytania w zupełnie
niespodziewanym momencie. Co tu dużo mówić, takie jest życie i
takie też sytuacje odnajdziemy śledząc historię Abigail. Gdyby
wszystko było dla nas jasne i klarowne, nie popełnialibyśmy
błędów, nie błądzilibyśmy, zawsze wszyscy mielibyśmy rację i
robilibyśmy tylko to co dobre i słuszne. Tak jednak nie jest i
czasami poznanie siebie, czy też odnalezienie właściwej drogi
przez życie zajmuje nam naprawdę dużo czasu, zaś naprowadzające
nas na to drogowskazy są mgliste, niewyraźne, niemal niezauważalne.
Fakt, że Courtney Walsh ukazuje to całkiem wyraźnie w swojej
powieści jest kolejnym argumentem przemawiającym za Papierowymi
sercami.
Powyżej wspomniałam o „boskich
zamierzeniach” i zrobiłam to nie bez powodu, ponieważ w powieści
temat religii zajmuje istotne miejsce i myślę, że warto o tym
wspomnieć. Autorka pozwoliła swoim bohaterom na kryzys wiary i jej
stopniowe odnajdowanie na nowo, położyła nacisk na rozmowę z
Bogiem, na potrzebę modlitwy i zawierzenia Mu swoich trosk. Mnie
osobiście ani to ziębi, ani grzeje, toteż cieszę się, że w
Papierowych sercach motyw ten pojawia się w sposób
dosyć naturalny i nienachalny. Dzięki temu powieść nie odstrasza
i pozwala się lubić niezależnie od naszych poglądów
religijnych.
Podsumowując, Papierowe serca to
bardzo przyjemna lektura, która rozgrzewa i przywołuje na twarz
subtelny uśmiech. Może nie należy do szczególnie ambitnych, ale
niewątpliwie pozwala czytelnikowi miło spędzić czas i jest
idealna na długie, ciemne wieczory, kiedy siedząc samotnie w fotelu
staramy się uchwycić sens życia i przypomnieć sobie, dlaczego tak
kurczowo się go trzymamy. Krótko mówiąc, Papierowe serca
zasługują na uwagę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!