Fanfiction
Tytuł: Bez ostrzeżenia
Część: VII
Fandom: Shadowhunters
Gatunek: komedia
- Podsumujmy. - Jace założył ręce
za głowę, siląc się na najbardziej wyluzowaną pozę, na jaką
mógł się w tamtej chwili zdobyć. - W każdym z najważniejszych
punktów pentagramu wydarzyło się coś, co wymagało pomocy służb
ratunkowych.
- Najpewniej nie obyło się bez
zgonów. - dodał mimochodem Magnus.
- Jakże by inaczej. - chłopak
westchnął ciężko. - Podejrzewam, że były w to zamieszane
demony, więc chyba powinniśmy się tego spodziewać. Poza tym, na
liniach pentagramu wszystko się pokręciło, w zależności od
segmentu. Tutaj zamiana ciałami, tutaj i tutaj linienie wilkołaków,
tu mamy świecące wampiry, dalej oszalali czarownicy i
naelektryzowane wilkołaki... A to tylko przypadki, o których wiemy.
- Wychodzi na to, że mieliśmy
szczęście. - Alec przeniósł spojrzenie ze swojego parabatai
na Magnusa w swoim ciele – Gdyby Magnus znajdował się w jednym z
tamtych miejsc zamiast być u siebie, możliwe, że nie
wiedzielibyśmy do kogo zwrócić się o pomoc.
- To prawda, ale co teraz zrobimy? -
Clary patrzyła na wszystkich przyjaciół po kolei.
- Na początek wykonam jeszcze kilka
telefonów. - czarownik wyjął komórkę i oddalił się od Nocnych
Łowców na kilka kroków aby mieć chociaż odrobinę prywatności.
Musiał się skupić, a oni tylko niepotrzebnie by go rozpraszali.
Tym bardziej, że nie był to łatwy telefon, a i cała ta sprawa do
najłatwiejszych nie należała. Pentagram na taką skalę? To
wymagało bardzo sprawnego czarownika, zresztą na pewno nie jednego.
Jeden nigdy nie poradziłby sobie z takim przywołaniem, a więc
teraz Magnus musiał być ostrożny, ponieważ niemal każdy mógł
okazać się zamieszany w tę kabałę. Co gorsza, jeśli wszystko
poszło zgodnie z planem, przywołano coś naprawdę wielkiego,
potężnego i paskudnego. Cóż, liczba osób, którym ufał
bezgranicznie i tak była bardzo, bardzo ograniczona, chociaż teraz
wydawała mu się jeszcze mniejsza.
- Cat, będę potrzebował twojej
pomocy. - zaczął, kiedy tylko usłyszał głos przyjaciółki.
Nocni Łowcy oderwali od niego
spojrzenia i skupili je w pełni na pokreślonej mapie leżącej
przed nimi. Wrysowany w miasto szkielet pentagramu wydawał się
złowrogim okiem śledzącym każdy ich ruch.
- Myślicie, że to co nas spotkało
było częścią rytuału przywołania? - głos Isabelle
zadrżał, kiedy Clary zadała pytanie jej ustami.
- Nie mam pojęcia, ale może
powinniśmy to zgłosić...
- Oszalałeś?! - Jace przerwał
brutalnie Alecowi. - Chcesz żebyśmy skończyli jako króliki
doświadczalne? Isabelle jest w ciele Magnusa, dysponuje jego magią,
wiesz jakie to byłoby kuszące dla Clave? Zaangażowaliby w to
Cichych Braci, a z pewnością nie chcesz żeby dobrali się do
naszej siostry!
Alec nadąsał się i zmarszczył
gniewnie brwi.
- Nienawidzę kiedy masz rację. -
przyznał niechętnie, co nie zdarzało mu się często.
- Wiem. - blondyn pokazał pełen
garnitur zębów w zadowolonym, przemądrzałym uśmiechu.
- Uważasz jednak, że damy sobie z tym
radę sami? Wiem, że Magnus jest... wszechstronnie utalentowany, ale
teraz jest tylko Nocnym Łowcą. To Isabelle posiada jego magię i
niemal zabiła nią samą siebie.
- Daj spokój, Alec! To był wypadek!
- Później będziecie się o to
kłócić, teraz mamy umówione spotkanie, więc zbierajcie się. -
Magnus dołączył do nich niezauważony. Jeszcze niedawno kręcił
się w kółko kilka metrów od nich, a teraz wisiał nad nimi niczym
kat. - To zaufana osoba biegła w magii leczniczej, która ma
potrzebne nam teraz kontakty w służbie zdrowia. Dzięki niej
poznamy szczegóły nocnych wyjazdów karetek, a przy okazji sprawdzi
co z nami. Nie zaprzeczę, że to cena jaką podała za pomoc, ale
mniejsza o to.
- Więc czarownicy mają także cennik
dla przyjaciół?
- Może i ja powinienem taki opracować
za użeranie się z upierdliwcami? - Magnus rzucił Jace'owi
ostrzegawcze spojrzenie w rodzaju „zamilcz zanim się zdenerwuję”,
a chłopak nie miał najmniejszych problemów z właściwym jego
odczytaniem. Nie odezwał się więc ani słowem, a jedynie zaczął
zwijać ich bezcenną, niemiecką mapę.
O tej porze komunikacja miejska w Nowym
Jorku była sparaliżowana zarówno od środka, ze względu na
zapchane do granic możliwości metro, jak i od zewnątrz, czemu
winne były niewyobrażalne korki. Magnus wyprowadził więc
przyjaciół na główną ulicę i bez najmniejszego problemu obrał
odpowiedni kierunek. Jeżeli mieli dostać się w umówione miejsce,
musieli iść piechotą.
Ponieważ Isabelle nie mogła używać
run, a jej umiejętnościom panowania nad magią nie można było
wierzyć, przyjaciele postanowili zrezygnować z niewidzialności.
Nic więc dziwnego, że ludzie mimowolnie, ukradkiem lub bardziej
otwarcie, spoglądali na tę mijającą ich na chodniku piątkę
wyróżniających się w tłumie osób. Aktorzy? Modele? Bogowie
zeszli na ziemię? Nastoletnie dziewczęta i chłopcy wpadali na
siebie nawzajem oglądając się za nimi, a i kilka dorosłych osób
pogubiło kroki z ich winy. Wytrzeszczone oczy, otwarte usta. Wbrew
pozorom ludzie nie codziennie mają okazję spotkać tak atrakcyjną
bandę. Nawet na ulicach Nowego Jorku.
Droga jaką mieli do przejścia do
najkrótszych nie należała, ale szybko zaczęła ciągnąć się w
nieskończoność, kiedy Isabelle przyklejała się do co drugiej
witryny sklepowej wzdychając na widok wdzięcznie prezentujących
się tam ubrań. Co gorsza, dwa razy to Clary należało odciągać
od szyby, kiedy mijali sklepy dla plastyków, a dziewczyna dawała
się ponieść swojej potrzebie artystycznych badań rynku.
- Na Anioła, opanujcie się! - Alec
nie wytrzymał, kiedy był zmuszony przystanąć i poczekać na Izzy
piętnasty raz. - Nie jesteśmy na zakupach.
- A szkoda, bo może dobrze by ci to
zrobiło. Jesteś strasznie spięty. - siostra złapała go pod rękę
z żalem oddalając się od sklepu, który przyciągnął jej uwagę
chwilę wcześniej. - To, że szybciej będziemy na miejscu niczego
nie zmieni, Alec. Nie jesteśmy w stanie uporać się z tym problemem
w przeciągu jednego dnia. Gdyby to było możliwe, Magnus już by
się tym zajął. A tak przy okazji, uważam, że najbliższą noc
powinniśmy wszyscy spędzić u Magnusa. Dla bezpieczeństwa, biorąc
pod uwagę, że nie chcemy namieszać sobie nawzajem w życiu
prywatnym. Tylko sobie wyobraź, co mógłby powiedzieć naszym
rodzicom twój uroczy chłopak, gdyby się z nimi spotkał. Lub
gdybyś ty musiał udawać Clary przed Jocelyn. Wierz mi, nie byłaby
zachwycona wiedząc, że w ciele jej córki siedzi facet, nawet jeśli
chodzi o ciebie, więc naprawdę musiałbyś być ostrożny.
Jasna skóra Aleca stała się niemal
trupio biała. Chłopak wiedział, że jego siostra ma rację, nawet
jeśli nie chciał tego przyznać. Magnus kontra Lightwoodowie? On w
starciu z Jocelyn? To mogłoby się bardzo źle skończyć.
- Skoro przy tym jesteśmy, piżama
party bez nowej piżamy nie ma sensu, więc... - Isabelle zaczęła
ciągnąc brata w stronę kolejnej witryny, ale ten w porę
oprzytomniał i zatrzymał ją łapiąc mocno za nadgarstek.
- Nie ma mowy, Izzy! Zresztą i tak
jesteś w ciele Magnusa, więc zapomnij o piżamie. - zaczerwienił
się uświadamiając sobie niefortunność tych słów.
- Doprawdy? - dziewczyna uśmiechnęła
się do niego figlarnie. - Zaczyna się robić bardzo ciekawie.
- Daj spokój! Wiesz, co miałem na
myśli!
- Nie kłóćcie się, to już
niedaleko. - Magnus położył duże dłonie Aleca na ramionach
rodzeństwa. - Druga przecznica w lewo.
- Szpital? - Clary spojrzała pytająco
na czarownika.
- Czyżbyś znała tę okolicę?
- Niespecjalnie. - na ustach dziewczyny
pojawił się przekorny uśmiech, kiedy wskazała na drogowskaz z
nazwami ulic oraz ważniejszych miejsc w najbliższej okolicy.
- No tak. - mężczyzna westchnął
teatralnie – Przed tobą nic się nie ukryje. A przynajmniej już
nie. Catarina ma dzisiaj dyżur, ale powinna go niebawem skończyć,
więc spotkamy się z nią przed budynkiem. Chociaż, jeśli
weźmiemy pod uwagę nasze tempo, podejrzewam, że już na nas czeka
i nie jest z tego faktu szczególnie zadowolona.
Ostatni kawałek drogi pokonali już
bez niepotrzebnych przystanków, co zapewne było spowodowane niczym
więcej jak tylko brakiem interesujących dziewczyny sklepów.
Niemniej jednak, męska część grupy była im wdzięczna za tę
odrobinę normalności, która pozwoliła im w końcu na chwilę
niezbędnego skupienia, jako że ostatnia godzina przypominała
opiekę nad dwójką pięcioletnich dzieci.
Przed sporych rozmiarów budynkiem
szpitala kręciło się wiele osób, z których większość
wchodziła do środka lub wychodziła na zewnątrz. Kilkoro pacjentów
dopalało pospiesznie swoje papierosy najwyraźniej pragnąc możliwie
szybko wrócić na swoje oddziały nie wzbudzając żadnych
podejrzeń.
- Catarina! - Magnus zamachał do
wysokiej, ciemnoskórej kobiety, której długie, ciemne włosy
splecione były w drobniutkie warkoczyki zebrane następnie w
objętościowo naprawdę spory koński ogon.
Kobieta uniosła brew patrząc na
uśmiechniętego szeroko czarownika, który zbliżył się do niej w
tempie, które mogło grozić uściskiem. Na szczęście Magnus
oszczędził czułości im obojgu, zatrzymując się w „bezpiecznej”
odległości.
- Rozumiem, że to jest ten twój
Lightwood? - kobieta zmierzyła ciało Aleca od stóp do głów
uważnym spojrzeniem. - Cóż, zakładam, że nie przykrzy ci się
jakoś szczególnie w tym ciele.
- Nie zaprzeczę, chociaż nie miałem
okazji zostać z nim sam na sam, nad czym ubolewam. Ale żarty na
bok. Czego się dowiedziałaś?
- Nie tutaj. Mieszkam niedaleko więc
pójdziemy do mnie. Tam przynajmniej będziemy mogli w spokoju
porozmawiać i rzucę na was okiem. Może nie pomogę, ale
przynajmniej upewnię się, że wasze ciała nie płacą żadnej ceny
za zamianę dusz. Nazywam się Catarina Loss. - przedstawiła się
zwracając tym razem do wszystkich. - Wiele o was słyszałam,
chociaż przyznam, że nie spodziewałam się poznać was w takich
okolicznościach.
- Tak, ta sytuacja z pewnością nie
sprzyja zawieraniu znajomości, ale obawiam się, że nie zmieni się
zbyt szybko. Jestem Isabelle. - dziewczyna podała kobiecie dłoń. -
To mój brat, Alec, chłopak Magnusa. - dodała cicho. - Clary oraz
Jace, jedyny z nas, który jest po prostu sobą.
- Miło mi. Jeśli nie macie nic
przeciwko, zapraszam do siebie.
Przystali na propozycję bez chwili
wahania. Kobieta najwyraźniej była dobrą znajomą Magnusa, toteż
postanowili w pełni jej zaufać. Zresztą, w ich obecnej sytuacji
każda pomoc była na wagę złota. W końcu do tej pory
współpracowali z wilkołakami oraz wampirami, z czego teraz obie te
grupy były poza ich zasięgiem, zaś Magnus, który zazwyczaj był
ich ostatnią deską ratunku, miał bardzo ograniczone możliwości.
Krótko mówiąc, potrzebowali kogoś „ z zewnątrz”, kogoś
niedotkniętego przez pentagram, a Catarina Loss niewątpliwie
zaliczała się do tej grupy.
Ciąg dalszy za dwa tygodnie (w następnym tygodniu pojawi się test)
Alec Lightwood Moodboard
Magnus Bane Moodboard
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!