Tytuł serii: Shadowhunters
Sezon: 1
Odcinek: 11
Liczba odcinków: 13
Czas trwania: 42 min.
Ocena: =5/6
Sneak peek:
Portal w alternatywnym wymiarze miał doprowadzić Clary i Jace'a do Valentine'a, niestety dwójka Nocnych Łowców zdołała znaleźć wyłącznie uznanego za zmarłego ojca blondyna. Mimo ryzyka jakie podjęli, na dalsze poszukiwania nie mają już czasu, ponieważ trucizna w żyłach Jace'a zaczyna działać coraz gwałtowniej, zaś uzdrawiająca runa nie działa jak należy. Chłopak potrzebuje transfuzji krwi, a tę mogą zdobyć tylko wracając do swojego wymiaru. W tym czasie do Instytutu przybywa Inkwizytorka, która planuje jak najszybciej rozpocząć rozprawę przeciwko Isabelle. Nie mając żadnej alternatywy, Alec zwraca się po pomoc do Magnusa, który mimo żalu do obiektu swoich westchnień jest skłonny pomóc młodym Lightwoodom. Przy okazji nie omieszka jednak uzmysłowić Alecowi, że nadal go pragnie i nie podda się tak łatwo w walce o jego serce.
Malec:
Niezaprzeczalnie najlepsza para serialu już od kilku odcinków przeżywa swój pierwszy poważny kryzys, który fani Maleca – w tym naturalnie i ja – odczuwają bardzo dotkliwie. Należy jednak przyznać, że w tej części Shadowhunters znowu będzie nam dane poczuć ten dreszczyk towarzyszący scenom z udziałem Aleca i Magnusa. Jak łatwo się domyślić, zawdzięczamy to naszemu „brokatowemu księciu”, który wyraźnie daje Alecowi odczuć, że wciąż jest nim szalenie zainteresowany. Co więcej, mimo usilnych prób Nocnego Łowcy, nie jest on w stanie ukryć zadowolenia z faktu, iż uwaga Magnusa w dalszym ciągu skupia się na nim. Wprawdzie chłopak irytuje się, kiedy Czarownik krytykuje podjętą przez niego decyzję o ślubie z Lydią, ale mam wrażenie, że każda interakcja tej dwójki przynosi pewne korzyści dla ich wzajemnych uczuć. Z jednej bowiem strony kłócą się i wydają od siebie oddalać, ale z drugiej tu i tam dostrzeżemy „wygłodniałe”, tęskne, zakochane spojrzenia. Myślę, że dla takich smaczków bez wątpienia warto śledzić ten odcinek z ogromną uwagą, jako że w serialu niejednokrotnie udowodniono, iż więcej można przekazać za pomocą gestów i spojrzeń, niż słów.
Adwokat Diabła, czyli Magnus Bane w nowej roli:
Jako wielka zwolenniczka i miłośniczka Wysokiego Czarownika Brooklynu nigdy nie mam go dosyć, toteż w temacie tego odcinka pozwolę sobie poświęcić mu jeszcze więcej uwagi, gdyż uważam, że naprawdę warto. Do tej pory spotykaliśmy go bowiem prywatnie, zaś teraz możemy rzucić okiem na jego bardziej „zawodową” stronę. Twórcy serialu niewątpliwie dołożyli starań aby Magnus nie zatracił siebie, ale jednocześnie profesjonalnie dopasował się do sytuacji, w jakiej się znalazł. Tym samym, podczas procesu zmienia się jego ubiór, makijaż, a nawet sposób poruszania się. Przy tej okazji warto także zwrócić uwagę na inny aspekt wspomnianego procesu Izzy. Przypomnijmy sobie bowiem Magnusa z pierwszych odcinków serii. „Czy naprawdę planujesz ryzykować życie dla Nocnego Łowcy?” zapytał Dot z nutą współczucia i kpiny. „[Magnus] Żywi głęboką nieufność wobec Nocnych Łowców.” zauważył Hodge opisując Czarownika w odcinku czwartym. Powróćmy teraz do procesu i chwili, kiedy Isabelle wygłasza swój monolog na temat rasy Nifilimów i tego, że uważają się oni za lepszych od innych. Nie bez powodu kamera pokazuje nam wtedy Magnusa. Równie wymowny jest najazd kamery na Aleca, kiedy Magnus wzywa „na świadka” Lydię. Alec obawia się, że Czarownik chce zdyskredytować kobietę w ramach swoistej zemsty, ten jednak zadaje jedno, jakże istotne pytanie, które ma za zadanie pomóc mu bliżej poznać narzeczoną Aleca. Co tu dużo mówić, w Shadowhunters każdy szczegół ma znaczenie, co świadczy o tym, jak poważnie do realizacji serialu podeszli jego twórcy.
Coś się dzieje:
Jak wiadomo, nie samym Magnusem i Maleciem żyje człowiek, toteż ten odcinek serii może podobać się także tym, którzy wypatrują z niecierpliwością bliższych nawiązań do książki, kolejnych scen z Clace oraz żywszej akcji. Tego na pewno tu nie brakuje, chociaż naturalnie otrzymujemy wszystko w mniejszych lub większych dawkach. Najważniejsze wydaje mi się jednak to, iż „jedenastka” poniekąd zestawia ze sobą Clary i Jace'a pod względem ich więzi z ojcem (lub jej braku) oraz ich psychicznej odporności. Myślę, że wynik tego „starcia” nikogo nie zdziwi, choć naprawdę może zainteresować, ponieważ ta dwójka bohaterów od początku pokazywała nam kawałek po kawałku swoją emocjonalną wrażliwość, którą teraz możemy zaobserwować w jakże istotnym dla nich momencie. Wprawdzie w tym miejscu możemy postawić sobie pytanie, na ile Clary i Jace pozostają wierni swoim książkowym odpowiednikom, jednakże sądzę, że odpowiedniejsze jest pytanie o to, czy w tamtym momencie są wierni swojej serialowej kreacji, a na to pytanie bezsprzecznie możemy odpowiedzieć twierdząco.
Krótko mówiąc:
Jedenasty odcinek Shadowhunters trzyma całkiem dobry poziom, który serial już sobie wypracował i pozwala nam docenić pracę włożoną w jego powstanie, zarówno od strony reżyserskiej, jak i aktorskiej. Widz odnajdzie tu bez problemu akcję, dramat, a nawet odrobinę życiowych mądrości, które powinien wziąć sobie do serca. Przyznaję, że w tym odcinku nawet relacja Clary i Jace'a nie działa mi już tak na nerwy, a to niewątpliwie można zaliczyć do istotnych zmian na lepsze.
<- POPRZEDNI ODCINEK
<- POPRZEDNI ODCINEK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!