Tytuł odcinka: Niewidomy Bankier
Tytuł serii: Sherlock
Sezon: 1
Odcinek: 2
Liczba odcinków: 3
Czas trwania: 1 godz. 30 min.
Ocena: 5-/6
UWAGA! MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY
Mówi się, że osamotnione stare panny
przygarniają pod swój dach koty, zaś starzy kawalerowie kupują
psa, jako że zwierzęta wpływają pozytywnie na ich samopoczucie i
zmniejszają uczucie wyobcowania. Najprawdopodobniej jest w tym sporo
prawdy, jednakże John Watson poszedł o krok dalej i zamiast
zwykłego zwierzaka, sprawił sobie Sherlocka Holmesa – człowieka
szalonego i zupełnie nieprzystosowanego do życia w społeczeństwie.
Cokolwiek by jednak o tym nie mówić, tak się składa, że pupil
zdecydowanie wpłynął pozytywnie na życie emerytowanego wojskowego
lekarza. John Watson na dobre rozpoczął swoje nowe życie i jest
już zupełnie innym człowiekiem. Otwiera się na ludzi, postanawia
znaleźć pracę, a nawet umawia się z kobietą! Wszystko zaczyna
się perfekcyjnie układać po to, by mogło się równie
perfekcyjnie posypać. Sherlock Holmes przyjmuje bowiem zlecenia od
starego znajomego, który prosi o rozwiązanie zagadki włamania do
jego banku. Kimkolwiek był nieproszony gość, zostawił po sobie
ślad w postaci dziwnego graffiti wymalowanego na ścianie. Sprawa
okazuje się jednak o wiele ciekawsze i bardziej zagmatwana niż
sądzono, bo oto w śledztwie pojawia się leworęczny trup, który
po prostu nie mógł popełnić samobójstwa strzelając sobie w
prawą skroń. Sherlock Holmes znajduje się na wierzchołku góry
lodowej, a więc pragnąc rozwikłać zagadkę graffiti będzie
zmuszony zejść pod wodę.
Mam wrażenie, że Niewidomy
Bankier zdecydowanie różni się od poprzedniego odcinka
Sherlocka pod względem zagadki, jaką przychodzi
rozwiązać dwójce świeżo upieczonych przyjaciół. Wcześniej
chodziło o gromadzenie informacji i wysnuwanie wniosków, tymczasem
teraz na pierwszy plan wysuwa się kod, który należy złamać by
dotrzeć do sedna sprawy. Problem polega na tym, że nie chodzi o
kod, którym posługują się otaczający Sherlocka ludzie, toteż
okazuje się, że niezwykle spostrzegawczy detektyw potrzebuje
czasami pomocy innych. Warto jednak zauważyć, że nie trzeba być
geniuszem by domyślić się znaczenia sprawiającego problem naszemu
bohaterowi „graffiti”. To kwestia wiedzy ogólnej czy też
zwykłych zainteresowań, co kładzie nacisk na fakt, iż bycie
Sherlockiem to nie wszystko. W pewnych sytuacjach spostrzegawczość
to po prostu zbyt mało i należy sięgnąć po zwyczajną, nudną
wiedzę. Motyw kodu jest więc dużym plusem, inna sprawa, że przez
część odcinka musiałam czekać by bohaterowie dowiedzieli się
tego, czego ja domyślałam się od pierwszego rzutu oka na
wspomniane „graffiti”.
Czas na element niezwykle denerwujący,
ale i całkiem interesujący tego odcinka, czyli: jak ciężko
zniechęcić zauroczoną dziewczynę. Jak widać, nie jest to łatwe,
a wystarczyło tylko dobre wrażenie i czarujący uśmiech. Jak ten
Watson to robi? Podrywa, zdobywa, daje plamę, ale jego ofiara
potrafi wybaczyć mu chyba wszystko – nawał pracy, randkę we
troje, która zamienia się w małe pole bitwy. Skoro mamy do
czynienia z naiwniaczką, to chyba nie można dziwić się
Sherlockowi, że jakoś nie jest w stanie strawić kogoś takiego.
Nasz detektyw stawia przecież na intelekt, a ślepo zauroczonej
mężczyzną kobiecie daleko nawet do przeciętniaka. Nie oszukujmy
się, na podobnie beznadziejny przypadek dziewczyny, która nie
potrafi racjonalnie ocenić obiektu swoich westchnień trafimy
wszędzie. Tutaj toksyczna znajomość dopiero się zaczyna, ale już
teraz widać, że kobieta zwyczajnie nie wie, kiedy odpuścić dla
własnego bezpieczeństwa. Przyznaję, nie trawię podobnej głupoty
u osób obu płci, tego naiwniactwa rodzącego się z toksycznego
uczucia. Wierzcie mi, mam taki przypadek w rodzinie i zdzierżyć
tego nie mogę. Może właśnie dlatego zwróciłam na to uwagę w
Niewidomym Bankierze.
Wróćmy jednak do Sherlocka, jako że
w tym odcinku dowiadujemy się o nim czegoś nowego i zaskakującego,
jeśli weźmiemy pod uwagę to, jak bardzo przypomina i jednocześnie
jak bardzo różni się od Sherlocka znanego nam chociażby z
nakręconego przed kilku laty filmu pełnometrażowego. Otóż,
serialowy Holmes okazuje się być istnym ciapciakiem. Inaczej nie
potrafię tego określić. Chodząca bezradność, bezbronność,
istna fizyczna ofiara losu. Jak to w ogóle możliwe, że nikt mu do
tej pory nie „wrąbał” za ten jego cięty język? Naprawdę
spodziewałam się, że osoba, która ma nawyk zadzierania ze
wszystkimi w około zna chociaż podstawy samoobrony. Cóż, sytuacja
mu nie sprzyja, nieznany teren również, ale jednak nieporadność
wali po oczach. Ciężko określić, czy to plus czy minus tej serii,
jednakże na pewno czyni to z Sherlocka bohatera bardziej realnego.
Nie oszukujmy się, ilu geniuszy w dzisiejszych czasach stawia na
sport i sztuki walki? No dobrze, przyznaję, cipciakowatość
Sherlocka to jednak bardziej zaleta niż wada i ma w sobie coś, co
naprawdę pasuje do ludzi jego pokroju.
Ostatnim, co narzuca mi się w
kontekście tego odcinka jest szablonowa durnota Watsona. Jego
zachowanie z łatwością można przewidzieć, a skutki jego posunięć
nie stanowią tajemnicy. Najlepiej widzimy to podczas sceny w muzeum,
kiedy to widz po prostu wie, co się wydarzy jeszcze zanim akcja
rozkręci się na dobre. Nie trzeba być psychologiem i wnikać
głęboko w umysł Johna aby było jasne, że zachowa się w z góry
ustalony sposób. Jak przystało na nieskomplikowanego,
prostodusznego poczciwca, chciałoby się powiedzieć. Jeśli na
wojnie był równie lekkomyślny, to nic dziwnego, że kula go w
końcu odnalazła. Cóż, jego instynkt najwidoczniej wcale nie
istnieje, więc nie można się dziwić, że jest tylko wiernym
pieskiem Sherlocka.
Podsumujmy króciutko Niewidomego
Bankiera. Kilka interesujących motywów, kilka wrzodów na
żołądku, kolejna odsłona postaci Sherlocka Holmesa, czyli nie
jest źle, ale na pewno mogło być lepiej. Niemniej jednak, w
przeciwieństwie do poprzedniego odcinka, ten był w miarę wyrównany
pod względem fabuły, humoru i akcji od początku do samego końca,
co z pewnością liczy się jako plus.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!