Tytuł: The Adamantine Palace
Autor: Stephen Deas
Wydawca: Roc
Wydawca polski: Dwójka bez Sternika
Ilość stron: 374
Ocena: 6/6
Gdy jesteś spragniony – pijesz;
gdy odczuwasz głód – jesz; gdy jesteś zmęczony – odpoczywasz. A gdy masz ochotę
na fantastykę? Sięgasz po to, co powinno w pełni zaspokoić pragnienie
niesamowitej przygody. Człowiek jest istotą słabą, która nie potrafi, a często
zwyczajnie nie może, odmówić sobie pewnych przyjemności, czy to dla ducha, czy
też dla ciała. Ileż jednak rozkoszy jest w uleganiu własnym pragnieniom?
Tak rozpoczęłam swoją przygodę z
cyklem The Memory of Flames. Po wielu
dniach intensywnych poszukiwań tytułu, który zawierałby w sobie niezbędne
elementy fantastyki oraz po tygodniach oczekiwania na przesyłkę byłam gotowa by
zabrać się za lekturę i tak też zrobiłam.
Każdy bibliofil wie, iż książki
są jak wino, które należy degustować biorąc pod uwagę zarówno wartości
estetyczne, jak i smakowe. Co więc mogę powiedzieć patrząc na The Adamantine Palace? Po pierwsze
książka wydana została w formie kieszonkowej na szarym papierze, dzięki czemu tomik
waży naprawdę niewiele, a jego noszenie nie sprawia trudności nikomu, kto
lekturą umila sobie drogę do pracy, czy szkoły (ubolewam nad faktem, iż nie
jest to częściej praktykowane w naszym kraju). Co więcej, książka wyróżnia się
naprawdę cudowną okładką, która przyciąga potencjalnego czytelnika i oddaje w
pełni treść, którą ilustruje. Jest to ogromną zaletą tego wydania, jako że
pobudza wyobraźnię jeszcze przed rozpoczęciem lektury.
Zajmijmy się teraz smakiem
naszego „wina”. Stephen Deas przenosi nas do świata nieskomplikowanego, rządzonego
przez królów i królowe smoków, w którym kłamstwa są na porządku dziennym,
polityczne małżeństwa zawiera się na każdym kroku, zaś liczba zwolenników może
zadecydować o losie całego świata. Prostota stworzonej przez autora
rzeczywistości pozwala czytelnikowi bez problemu odnaleźć się w świecie The Memory of Flames już od samego początku
powieści. To sprawia, że akcja posuwa się zgrabnie do przodu, zaś odbiorca nie
czuje się zagubiony.
Tak oto widzimy, że mimo
zakłamania, żądzy władzy i dominacji władcom udało się utrzymać długotrwały pokój.
Niestety zostaje on zachwiany, w chwili najmniej odpowiedniej. W czasie, gdy królowie
i królowe sprzeczają się ze sobą nie potrafiąc odnaleźć wspólnego języka, smoki
budzą się z długoletniego transu, w jaki zostały wprowadzone. Upokorzone przez
ludzi pragną zemsty rozpoczynając swoją własną wojnę przeciwko znienawidzonej
rasie.
W przypadku The Adamantine Palace na szczególną uwagę zasługuje sposób, w jaki
autor przedstawia smoki. Na samym początku widzimy je, jako zwierzęta hodowlane
przeznaczone do walki, czy też łowów. Odpowiednie ich krzyżowanie pozwala na
rozwijanie niektórych szczególnie pożądanych cech. Z czasem dowiadujemy się
jednak jak wielką tajemnicę skrywają władcy i ich alchemicy, zaś smoki okazują
się niespotykanie inteligentne i żądne krwi.
Także stworzone przez autora
postaci są ogromnym plusem powieści. Ich liczba jest idealnie wyważona, a sposób,
w jaki zostają one przedstawione czytelnikowi nie wprowadza zamętu lecz pozwala
dodać kolejne detale do mapy świata, w jakim się znajdujemy. Główni bohaterowie
mogą wzbudzać w odbiorcy najróżniejsze emocje, jednak im bliżej ich poznajemy,
tym więcej pojawia się niewiadomych, czy też wręcz przeciwnie, tym więcej
możemy powiedzieć o każdej z postaci, a to nie pozwala nam „zaszufladkować”
bohaterów. Oni sami nie wiedzą, jaką drogę powinni wybrać, co kryje się w ich
sercach, co czują i co przyniesie przyszłość. Dzięki temu rozwijają się,
zmieniają i mogą zaskoczyć. Wypada nadmienić, iż w ocenie naszego stosunku do
wybranych postaci pomaga umiejętnie poprowadzona, wieloosobowa narracja.
Muszę przyznać, że The Adamantine Palace wywarł na mnie
bardzo dobre wrażenie. Książka wciąga już na początku, czyta się ją szybko i
nade wszystko z przyjemnością. Jedynym, czego żałuję, jest brak wydania paperback ostatniego tomu, jak i
kolejnej serii osadzonej w tym świecie. Widać, trzeba mi uzbroić się w
cierpliwość i śledzić uważnie strony wydawnictw.
Stephen Deas bez wątpienia
stworzył coś, co zasługuje na uwagę. W świecie zdominowanym przez „wampirystyczne”
romanse dla młodzieży każda dobra fantastyka jest na wagę złota, a w wypadku
serii The Memory of Flames mamy do
czynienia z czymś naprawdę znakomitym!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!