Fanfiction
Tytuł: Bez ostrzeżenia
Część: XXIII
Fandom: Shadowhunters
Gatunek: komedia
Podczas kiedy Magnus dzwonił do
przyjaciół, Alec obnosił niespokojną Isabelle po salonie, bujając
ją w ramionach, dopóki nie zasnęła. Może była dorosłą
kobietą, ale w tej chwili była całkowicie zależna od ciała
rocznego czarownika, a niewątpliwie nawet on miał swoje
ograniczenia i potrzeby. Jedną z nich był sen, w szczególności po
tak pełnym wrażeń dniu. Izzy była taka dzielna! Alec był z niej
dumny. W przeciwieństwie do pierwotnego właściciela tego drobnego
ciałka, który zapewne nieprędko przebaczy dziewczynie takie
odmłodzenie.
Nocny Łowca położył siostrę na
sofie i usiadł obok, aby móc zareagować, gdyby groził jej upadek
na ziemię. Nie wiedział, jakie były zwyczaje jej lub Magnusa,
kiedy byli bobasami, ale doskonale pamiętał Maxa i jego senne
akrobacje. Wolał więc nie ryzykować i mieć oko na śpiącą
siostrę.
- Clary i Jace niedługo tu będą. -
wzrok Magnusa nie pierwszy już raz powędrował do pulchnego
dziecka, a na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.
- Proszę cię, Magnusie, jeśli
będziesz się tak krzywił, ten wyraz twarzy zostanie mi na stałe.
- Wybacz, Alexandrze, ale obawiam się,
że w tej chwili zależy mi tylko na tym, żeby to tutaj nie zostało
takie na stałe. - wskazał malutkiego siebie, śliniącego się na
nieziemsko drogą kanapę.
Alec uśmiechnął się mimowolnie. Nie
miało znaczenia jak bardzo Magnus narzekał na to, co się stało.
Jego roczna wersja była po prostu słodka i Alec naprawdę cieszył
się z faktu, że widział go takim. Poznanie czarownika niewątpliwie
wymagało czasu i szczęścia, a w tej chwili Nocny Łowca
zdecydowanie miał po swojej stronie to drugie.
Kiedy Catarina wróciła z niezbędnymi
sprawunkami, jej towarzysze znudzeni grali w karty. Clary i Jace'a
nadal nie było, zaś Izzy spała spokojnie jak aniołek, więc
chłopcy po prostu musieli jakoś zabić czas. Nawet jeśli mało
ambitnie, to jednak w pełni skutecznie. Catarina nie widząc
lepszego rozwiązania, dołączyła do nich bardzo chętnie. Tym
bardziej, że zawsze miała szczęście w kartach i także tym razem
już na wstępie zaczęła ogrywać pechową dwójkę.
Brakujący Nocni Łowcy dołączyli do
nich w chwili, kiedy Catarina usiłowała naciągnąć Magnusa oraz
Aleca na grę na pieniądze. Na szczęście tamci stawiali opór do
czasu przyjścia odsieczy.
- Nie żebym miał coś przeciwko, ale
wejdzie wam to jeszcze w krew. To już drugi raz w przeciągu trzech
dni, kiedy oddajecie się przyziemnej rozrywce starców. - zakpił na
wejściu blondyn.
- Rozwieję twój obraz Przyziemnych,
Jace. Młodzi także grają. - Clary uśmiechnęła się z wyższością
i poklepała swojego chłopaka po ramieniu. - Gdzie jest Isabelle? -
przeszła do ważniejszych spraw.
Dostrzegła przyjaciółkę wtuloną w
bok Aleca i od razu wydała z siebie ten koszmarny pisk, jaki wiele
kobiet wydaje w chwili, kiedy widzi coś wyjątkowo słodkiego. Co
gorsza, Clary doskoczyła do śpiącego dziecka i delikatnie wzięła
je na ręce. Najwyraźniej planowała niańczyć Isabelle.
- Mam propozycję, na chwilę
zapomnijmy o sikającym pod siebie moim ciele i podsumujmy zebrane do
tej pory informacje. Musimy czym prędzej przystąpić do działania,
jeśli chcemy cokolwiek osiągnąć. I jeśli nie chcemy większej
liczby takich nieszczęść. - skinął na śpiącego bobasa.
- Pozwolisz? - Catarina zapytała
Magnusa grzecznie o pozwolenie na zabranie głosu. - Trafiłyśmy na
w miarę normalne ulice, na te opustoszałe oraz na takie, na których
roi się od szaleńców i zachowujących się jak dzieci dorosłych
ludzi. Nawet zwierzęta wydają się tam jakieś inne. Kiedy Isabelle
próbowała wejść do jednego z domów, gdzie zginęła cała
rodzina, zamieniła się w to, co widzicie. Wszystko jest zaznaczone
na naszej mapie. - zapewniła wyjmując swoją część planu miasta.
Wszyscy pochylili się nad pierwszą
częścią mapy dopasowując do niej swoje kawałki. Po kolei zaczęli
w swoim ścisłym gronie opowiadać sobie o wydarzeniach tego dnia,
odwiedzonych lub pominiętych domostwach, historiach, jakie usłyszeli
od sąsiadów lub samych domowników oraz o sposobach, w jakie
zdołali zdobyć część informacji.
- Czy w tym nie powinno być jakiegoś
wzorca? - Clary spojrzała na całość mapy oraz oznaczenia na niej.
- To wszystko jak na razie nie trzyma się kupy. Na przykład tutaj!
- wskazała palcem interesujące ją ulice. - Znajdują się w tym
samym obszarze pentagramu, ale tutaj ludzie oszaleli, a tutaj nie
stało się nic! Albo tu. Na tej linii umierały zwierzęta, ale
człowiekowi mieszkającemu w tym miejscu nie stało się nic.
Zapadło chwilowe milczenie, kiedy to
każdy zastanawiał się nad tym, co właśnie powiedziała
dziewczyna.
- Wydaje mi się, że jeśli chodzi o
umieranie, to ginęły tylko istoty żywe znajdujące się dokładnie
na linii pentagramu. - zauważył powoli Alec. - Osoba, o której
mówisz mogła być po prostu w polu między granicami, a nie na
linii.
- Jestem pewna, że usnął po pijaku
na linii. - uparła się świeżo upieczona Nocna Łowczyni.
- On nie usnął, on był zalany w
trupa. - usiłował sprostować Jace. Uwaga wszystkich skupiła się
nagle na nim. - Co ja takiego powiedziałem?!
- Clary, oto i twoja odpowiedź. -
Magnus uśmiechnął się wyraźnie czymś usatysfakcjonowany. -
Facet zalany w TRUPA, został uznany za niepełnowartościową istotę
żywą i dlatego przeżył. Bezdomni w alejce to dla wielu odpady
społeczne i również nie są uważani za żywych, więc i oni
przetrwali. Tylko istoty żywe i za takie w pełni uznawane nie
zostały w żaden sposób poszkodowane. A więc jeśli ktoś w chwili
burzy był całkiem pijany, bezdomny lub naćpany, miał szansę
przeżyć. Co najwyżej mógł zostać poddany tylko drobnemu
działaniu pentagramu, ale na pewno nie pełnej jego mocy.
To odkrycie niewątpliwie sprawiło, że
zamieszana w całą tę sprawę piątka, poczuła się pewniej i
nabrała nadziei na pokonanie demona. Tylko Isabelle nie zaliczała
się do tej ogarniętej nagłym przypływem wiary w powodzenie misji
grupy, jako że pogrążona w głębokim śnie nie zarejestrowała
rozmowy swoimi dziecięcymi uszkami.
- A co z Simonem i innymi wampirami?
Nie są niejako żywi. Nieumarli, ale nie żywi.
- Na to również znajdzie się
wytłumaczenie, Clary. Hotel DuMort mieści się w samym środku
pentagramu. - Magnus narysował palcem kółko w interesującym go
miejscu. - Tutaj działanie mocy demona było najsilniejsze, ponieważ
to tam się pojawił. Nie zainteresował się jednak wampirami, więc
ich problemy to tylko efekty uboczne.
- Których zdołamy się pozbyć,
prawda? - Clary spojrzała na czarownika prosząco.
- Zrobimy co w naszej mocy. Nic jednak
nie obiecuję, ponieważ nikomu nie mogę nic obiecać. Nawet samemu
sobie, a to już coś znaczy. A teraz kontynuujmy.
- Zastanawia mnie jedna rzecz. - Alec
przesunął palcem po mapie – Mamy tu wprawdzie pewne
prawidłowości, ale także anomalie. Ot, chociażby tutaj, tutaj i
tutaj. - wskazał właściwe miejsca. - Cała okolica oszalała, a w
jednym domu mamy trupy.
- Wiesz, że Przyziemni czasami lubią
się wzajemnie zabijać, nie? - Jace spojrzał na przyjaciela, jakby
ten był głupiutkim dzieckiem. - W niektórych przypadkach może
chodzić o zwyczajne morderstwo, które my próbujemy zwalić na
demona.
- Nie możemy sprawdzić, czy to sprawa
dla Przyziemnych, czy dla nas, jak długo możemy skończyć jako
banda dzieci. - Catarina uśmiechnęła się do Isabelle, która
właśnie zaczynała się budzić ze swojej drzemki. - Musimy
przyjąć, że każdy trup w obrębie pentagramu ma coś wspólnego z
demonem.
- A więc to droga, jaką pokonał po
przywołaniu. - Alec obrzucił wszystkich przyjaciół poważnym
spojrzeniem. Anomalie prowadzą od środka pentagramu na zewnątrz.
Przez chwilę wszyscy milczeli
analizując przypuszczenia chłopaka. Było w nich coś sensownego,
ale czy aby na pewno miało to całkowity sens i powinni kierować
się tymi założeniami? Bo dlaczego demon miałby skakać z domu do
domu i zabijać domowników oraz zwierzęta?
- Może chodziło o poznanie naszych
czasów. - Clary była tą, która przerwała chwilową, pełną
napięcia ciszę. - Nie patrzcie tak na mnie, widziałam to na
filmach i jest to sensowne! Popatrzcie, to stary, wiekowy demon,
który trafił w czasy tak różne od tych, które znał, że na
pewno potrzebował chwili żeby się ogarnąć. Z tego, co
zrozumiałam, to nie zwierzę, które przystosowuje się do
środowiska za pomocą zmysłów, ale inteligentny drapieżnik, jak
człowiek. Lądując u nas, musiał nauczyć się naszego języka,
zwyczajów, zrozumieć nas, aby wiedzieć, czego tak naprawdę
pragnie i jak to osiągnąć.
- To sensowne wytłumaczenie. - poparł
dziewczynę Magnus. - Ale jeśli to prawda, to będzie nam bardzo
ciężko dobrać się mu do tyłka i pozbyć się go. Im więcej
rozumie, tym bardziej jest niebezpieczny, a więc nie mamy wiele
czasu.
- Rozumiem, że musimy go znaleźć,
ale nie mamy pojęcia jak to zrobić. - zauważyła rozsądnie
Catarina. - Nakarmię Isabelle. - zabrała dziecko do kuchni, gdzie
posadziła je na stole.
Izzy przyglądała się jej z
zainteresowaniem, a w jej małej główce myśli pędziły w
zawrotnym tempie. W jaki sposób mogłaby pomóc przyjaciołom? Jak
pokonać niemoc swojego ciała? Czy w ogóle było to możliwe, skoro
nawet Magnus był bezsilny wobec wszystkich tych wydarzeń?
Powoli, w swoim tempie Nocna Łowczyni
zaczęła analizować to, co wiedziała o demonie, z którym mieli do
czynienia. Informacje te były wprawdzie bardzo skromne, ale dało
się z nich wyciągnąć jakieś wnioski, a te mogły być bardzo
przydatne.
Do tej pory kroki demona mogli śledzić
niczym paciorki różańca. Śmierć była koralikiem, który
prowadził do kolejnego, ten do następnego i tak dalej. Było jednak
pewne, że łańcuch śmierci w końcu się skończy, a co za tym
idzie, ślad się urwie.
Demon karmił się emocjami, pragnął
poznać ludzkie wnętrze, a więc powinien kręcić się wokół
miejsc, które dostarczą mu pożywania. Koncerty, dyskoteki,
konwenty, sale sądowe, szkoły, szpitale.
- Pisiu! - wysiliła swoje dziecięce
gardełko, aby móc powiedzieć czego potrzebuje w tej chwili. Nie
wierzyła w swoje zdolności lingwistyczne, ponieważ jej struny
głosowe niewątpliwie nie były jeszcze gotowe na długie i złożone
wypowiedzi. Była w końcu bobasem i chociaż jej mózg działał na
pełnych obrotach, to nie mógł znaleźć wspólnego języka z całą
resztą.
Catarina podsunęła Izzy kartkę
papieru oraz długopis. Nocna Łowczyni złapała niezgrabnie
długopis w pięść i zaczęła walczyć z nieprzyzwyczajonymi
jeszcze do pisania mięśniami, bazgroląc swoje przemyślenia. Jej
pismo było bardzo niewyraźne, ale towarzysząca jej kobieta i tak
była w stanie jakoś je odszyfrować.
Izzy skinęła potakująco główką.
Siedząc samotnie w punkcie
pozwalającym jej na obserwację, ale ograniczającym w pewnym
stopniu możliwość poruszania się, zaczęła zastanawiać się nad
swoimi możliwościami w przypadku wyruszenia na misję. Nikt jej ze
sobą nie zabierze dobrowolnie, a co więcej, nikt nie przystanie na
to, by została sama w domu Magnusa. Potrzebowała niańki, a liczba
osób, które mogłyby się nią zajmować zmniejszyła się
znacznie, od kiedy najbliżsi im Podziemni zostali poddani działaniu
pentagramu.
- Już jestem! - Catarina porwała
butelkę kaszy z blatu kuchennego i wzięła Isabelle na ręce.
Podała dziewczynie jedzenie, troskliwie ją asekurując, żeby
przypadkiem nie wylała nic na siebie. Wprawdzie mogłaby podać
dziecku coś zupełnie innego do jedzenia, ale kasza należała do na
tyle bezpiecznych potraw, że nie powinna pociągnąć za sobą
efektów ubocznych, z którymi musieliby sobie później radzić. Nie
mieli czas na ból brzuszka, rozwolnienie, kolkę i inne istotne dla
bobasa, ale kłopotliwe dla opiekuna dolegliwości.
- Jace sprawdzi doniesienia o dziwnych
zachowaniach, nadmiernym poruszeniu i sytuacjach wskazujących na
silne emocje w miejscach, które wypisałaś. Przeanalizujemy je i
może znajdziemy to, w którym ukrywa się demon lub ci, którzy go
wezwali.
- To może być atak terrorystyczny. -
w drzwiach lśniącej czystością kuchni Magnusa pojawił się jej
właściciel. - Wraz z Alekiem i Clary przedyskutowaliśmy wszystkie
za i przeciw, biorąc pod uwagę miejsca, w których demon może
uczynić najwięcej szkód. Szkoły szpitale, zbiegowiska ludzkie. To
idealne cele ataków terrorystycznych.
- Ale takie ataki zawsze mają jakiś
cel, a w tym wypadku nie jestem przekonana czy...
- Bezsilność Przyziemnych daje więcej
możliwości nam, Podziemnym. Pomyśl o tym, Cat. Jeśli Przyziemni
zaczną panikować, będą szukać wybawienia, bohaterów, pomocy
płynącej skądkolwiek. I tutaj na scenę wchodzimy my z naszymi
mocami, zdolnościami, możliwościami.
- No dobrze, a więc za wszystkim stoją
Podziemni. Domyślaliśmy się tego, a teraz mamy pewność. Pytanie,
co z tym zrobimy.
- Nic. Przynajmniej na razie. Izzy, jak
się czujesz?
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego
odsuwając od ust pustą butelkę.
- Doskonale, bo będę mógł zabić
cię własnoręcznie, kiedy będzie po wszystkim.
- Daj już spokój, Magnusie. Byłeś
słodkim dzieckiem i nie rozumiem dlaczego tak cię to męczy. Czy
dzieci o azjatyckich korzeniach nie są najczęściej okrąglejsze
niż inne? Nie masz na to wpływu. Zresztą, są wiesz co wyrosło z
tego bobasa. Jesteś bardzo atrakcyjnym i seksownym czarownikiem,
więc nie ważne jak wyglądałeś w pieluchach. Poza tym, Alecowi
nie przeszkadza to, jakim dzieckiem byłeś. Powiedziałabym nawet,
że jest zachwycony widząc cię takim. - Catarina położyła dłoń
na ramieniu przyjaciela i ścisnęła je pokrzepiająco.
- Dobrze, na razie wstrzymam się z
narzekaniem. - mężczyzna poddał się. - Ale wrócę do tego tematu
w swoim czasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!