piątek, 10 marca 2017

Fanfiction: Bez ostrzeżenia (Część XXII)


Fanfiction

Tytuł: Bez ostrzeżenia
Część: XXII
Fandom: Shadowhunters
Gatunek: komedia




Alec czuł się bardzo nieswojo idąc ramię w ramię z samym sobą, a przynajmniej ze swoim ciałem. Nie nawykł do takich rewelacji i podejrzewał, że bez względu na to, jak długo ten stan rzeczy się utrzyma, nigdy się do tego nie przyzwyczai. Tylko Magnus nadal wydawał się wyjątkowo zadowolony z faktu, że znajduje się w swoim chłopaku, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało, i nie można było się temu dziwić.
Początkowo nie było tak źle, ponieważ ani Alec, ani Magnus nie mogli narzekać na przydzielone im do sprawdzenia ulice, które obfitowały w sklepy, różnego rodzaju firmy oraz pomniejsze supermarkety. W takich wypadkach sytuacja była dosyć oczywista i nie było sensu pytać kogokolwiek o wydarzenia z feralnej nocy. Co więcej, na drzwiach dwóch firm wisiały klepsydry informujące o śmierci pracowników, co można było od razu zaliczyć do skutków niedawnej burzy. A wszystko dzięki dacie śmierci, widniejącej zaraz obok daty urodzenia zmarłego na wiszących przy wejściach wydrukach.
Ich zadanie stało się trochę bardziej uciążliwe, kiedy podbrzusze Clary zaczęło o sobie przypominać. W pierwszej mijanej po drodze aptece kupili leki przeciwbólowe, którymi młody Nocny Łowca nafaszerował się niemal bez opamiętania. Ból jednak nie zniknął od razu, toteż z jego powodu para nie spieszyła się, powoli obchodząc ulicę po ulicy.
Kiedy humor Aleca trochę się poprawił, Magnus próbował nawet namówić go na jakieś zakupy, ale chłopak od razu odrzucił tę propozycję.
- Jak ty to sobie wyobrażasz, Magnusie? - prychnął zawstydzony i rumiany na twarzy. - Chcesz przebierać mnie jak lalkę? Przypominam ci, że twój gust kłóci się z moim, a przynajmniej w kwestii mojego ubioru.
- Przesadzasz, mój drogi. Czy ja kiedykolwiek skrytykowałem to jak jesteś ubrany? - Magnus uśmiechnął się słodko – Jeśli w przyszłości będę miał jakieś zastrzeżenia, co do twojego ubioru, od razu zdejmę z ciebie wszystko, co mi nie odpowiada.
Twarz Clary poczerwieniała i teraz była kilkanaście odcieni ciemniejsza od włosów.
- Nawet nie próbuj, Magnusie!
- Nie denerwuj się, żartowałem. Kiedy będę cię rozbierał to na pewno nie dlatego, że nie popieram twojego wyczucia stylu.
Alec posłał swojemu chłopakowi wymowne, karcące spojrzenie, chociaż jego twarzy przypominała dorodny pomidor. Nie chciał bezustannie się zawstydzać, znajdując się w obcym ciele. Jeszcze ktoś zobaczyłby go z Clary i uroiłby sobie jakąś niestworzoną historię, po której Alec miałby koszmary przez dobrych kilka miesięcy.
„Alec Lightwood podrywający dziewczynę swojego parabatai.”
Niedobrze mu się robiło na samą myśl o takich komentarzach.
Dźwięk komórki Magnusa przerwał rozmyślania chłopaka, który obserwował czarownika, kiedy ten odbierał telefon. Nie słyszał głosu rozmówcy, ale widząc minę Magnusa wiedział, że ktokolwiek dzwonił, nie miał dobrych wieści.
- Catarina chce się z nami spotkać możliwie najszybciej. - powiedział prosto z mostu Magnus, kiedy tylko odsunął telefon od ucha.
- Isabelle! - Alec był przejęty i widać było, że martwi się o siostrę, nawet jeśli nie ma pojęcia, co się dzieje.
- Spokojnie, na pewno nic jej nie jest. Jest twarda, w dodatku jest w moim ciele i posiada moją moc. Nie wspominając, że ma u boku Catarinę. Może po prostu odkryły coś istotnego, co nie powinno czekać?
- Obyś miał rację.
- Trochę więcej zaufania, Alexandrze.
Alec uśmiechnął się do niego mimowolnie, uciekając wzrokiem w dół, w geście tak charakterystycznym dla niego i tak niemożliwie słodkim.
Ech, kiedy tylko wszystko to się skończy, Magnus zabierz Aleca na prawdziwą randkę z prawdziwego zdarzenia! Może do Włoch? Chociaż Francja również nieźle by się nadawała. Hm, może pozwoli Alecowi wybrać? Nie zdradzi mu szczegółów, nie powie, o co chodzi, ale każe mu wybierać, a później przygotuje coś specjalnego!
- Jeżeli użyjemy run, będziemy w stanie szybciej pojawić się na miejscu spotkania. - zauważył rozsądnie Alec. - Pomogę ci z runą, jeśli tylko nie masz nic przeciwko.
- Nie potrafię ci odmówić, Alexandrze. - Magnus mrugnął do chłopaka zalotnie.
Było w tym coś dziwnego, zważywszy na to, że obaj nie byli do końca sobą, jednak mimo to Alec poczuł się szczęśliwszy. Magnus zawsze tak na niego działał.
Runy rzeczywiście znacząco skróciły czas, jakiego potrzebowali na powrót do mieszkania czarownika, chociaż nie uchroniły ich przed czekaniem na Isabelle i Catarinę. To była prawdziwa tortura. Tym większa, że ani Alec, ani też Magnus nie mogli dodzwonić się do dziewcząt. Gdzie teraz były? Jak daleko od mieszkania? Czy nic im nie było? Prawdę powiedziawszy Magnus nie martwił się o nie tak bardzo, wierząc w ich siłę i umiejętności, jednak Alec lubił panikować, co niemal udzielało się czarownikowi.
W końcu w drzwiach salonu pojawiła się poważnie wyglądająca i niemal blada na twarzy Catarina. Na rękach trzymała małego owiniętego pstrokatą koszulą Magnusa chłopca.
- O bogowie! - czarownik zastygł w bezruchu z otwartymi szeroko oczyma i uchylonymi ustami. - Co-się-stało?! - wyartykułował powoli każde słowo.
Alec spojrzał na niego zaskoczony. O co chodziło? Nie rozumiał, ale szybko doszedł do siebie, mając większe problemy, niż dziwne zachowanie swojego chłopaka.
- A gdzie Isabelle? - wyjrzał zza Catariny spodziewając się zobaczyć siostrę za jej plecami, ale niestety nikogo tam nie było. Teraz naprawdę zaczynał się niepokoić.
- Alexandrze, to jest Isabelle. - Magnus wziął dziecko pod ramionka i podstawił je pod twarz chłopaka.
- Hę?!
Dziecko było pulchną azjatycką kuleczką o modnie wystylizowanych włosach Magnusa i jego złotych, skośnych oczach.
- Izzy? - głos Aleca był niepewny, jakby nie do końca wierzył swojemu chłopakowi w sprawie siostry i bobasa, który nadal dyndał przed jego twarzą.
- Alec. - wybełkotał niewyraźnie roczny Magnus.
- Na Anioła! Co się stało?! - wziął na ręce siostrę, tuląc ją do piersi i spojrzał na Catarinę, która właśnie wyczarowała sobie whisky i jednym haustem opróżniła szklankę.
- Odradzałam jej, ale ona się uparła. Weszła do jednego z domów, które znajdowały się na zbiegu linii pentagramu i oto, co się stało. - wskazała palcem na bobasa.
- Izzy, dlaczego nigdy nie słuchasz dobrych rad! - młody Nocny Łowca szybkim ruchem odgarnął z twarzy rude włosy i poklepał dziecko delikatnie po plecach.
- Próbowałaś to odwrócić? - Magnus spojrzał z niezadowoleniem na o wiele młodszego siebie.
- Żeby przypadkiem zamienić cię w noworodka lub jakąś kijankę? Rozumiem, że ci się to nie podoba, ale nie zaryzykuję igrania z pentagramem starszym ode mnie. Isabelle postawiła stopy na podłodze w tamtym domu i spójrz, co się stało. Nie chcę wiedzieć, jak bardzo może skomplikować sytuację zaklęcie rzucone na osobę, na którą demoniczna moc zadziałała już dwa razy. Zresztą, nie jest tak źle! Isabelle ma jakiś rok, więc potrafi coś wymamrotać, raczkuje, niemal chodzi, jeśli damy jej długopis, może zdoła coś nabazgrać żeby się z nami porozumieć.
Magnus wciąż patrzył na małego siebie. Że też Alec musi go takim oglądać! Wprawdzie Magnus nigdy nie miał wpływu na to, jak wyglądał, kiedy był dzieckiem, ale żeby sobie to teraz przypominać?! Małe, pulchne. Stanowczo zbyt pulchne. W dodatku niezgrabne i będzie robić pod siebie.
- Bogowie! Pieluchy! - czarownik miał ochotę płakać. - Nie żebym był specjalistą, ale w tym wieku nie ma się chyba panowania nad pewnymi potrzebami fizjologicznymi.
- Skoczę i kupię, a wy zajmijcie się Isabelle. - Catarina wydawała się stanowczo zbyt zadowolona z faktu, że może wyjść.
Jej kociooki przyjaciel wcale się jej nie dziwił. Jako dziecko był po prostu koszmarny. Nie żeby to pamiętał, ale tego się obawiał, zaś teraz miał przed sobą dowód na to, że niezaprzeczalnie był brzydkim dzieckiem. Brakowało tylko tego, żeby napaskudził Alecowi w ramiona lub na nieziemsko drogi dywan.
- Isabelle, kiedy wrócimy do swoich ciał, zapłacisz mi za to. - rzucił do dziewczyny, która popatrzyła na niego płaczliwie. Magnus poczuł nadchodzącą wielkimi krokami migrenę. - Zawiadomię innych żeby pod żadnym pozorem nie wchodzili do domów na krańcach pentagramu. Nie potrzebujemy tu żłobka. - wyjął z kieszeni telefon i wziął kilka głębokich, uspokajających oddechów.

Ileż by dał żeby cofnąć czas do chwili, kiedy był po prostu sobą w swoim ciele.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!