Fanfiction
Tytuł: Bez ostrzeżenia
Część: XXII
Fandom: Shadowhunters
Gatunek: komedia
Alec czuł się bardzo nieswojo idąc
ramię w ramię z samym sobą, a przynajmniej ze swoim ciałem. Nie
nawykł do takich rewelacji i podejrzewał, że bez względu na to,
jak długo ten stan rzeczy się utrzyma, nigdy się do tego nie
przyzwyczai. Tylko Magnus nadal wydawał się wyjątkowo zadowolony z
faktu, że znajduje się w swoim chłopaku, jakkolwiek dziwnie by to
nie brzmiało, i nie można było się temu dziwić.
Początkowo nie było tak źle,
ponieważ ani Alec, ani Magnus nie mogli narzekać na przydzielone im
do sprawdzenia ulice, które obfitowały w sklepy, różnego rodzaju
firmy oraz pomniejsze supermarkety. W takich wypadkach sytuacja była
dosyć oczywista i nie było sensu pytać kogokolwiek o wydarzenia z
feralnej nocy. Co więcej, na drzwiach dwóch firm wisiały klepsydry
informujące o śmierci pracowników, co można było od razu
zaliczyć do skutków niedawnej burzy. A wszystko dzięki dacie
śmierci, widniejącej zaraz obok daty urodzenia zmarłego na
wiszących przy wejściach wydrukach.
Ich zadanie stało się trochę
bardziej uciążliwe, kiedy podbrzusze Clary zaczęło o sobie
przypominać. W pierwszej mijanej po drodze aptece kupili leki
przeciwbólowe, którymi młody Nocny Łowca nafaszerował się
niemal bez opamiętania. Ból jednak nie zniknął od razu, toteż z
jego powodu para nie spieszyła się, powoli obchodząc ulicę po
ulicy.
Kiedy humor Aleca trochę się
poprawił, Magnus próbował nawet namówić go na jakieś zakupy,
ale chłopak od razu odrzucił tę propozycję.
- Jak ty to sobie wyobrażasz,
Magnusie? - prychnął zawstydzony i rumiany na twarzy. - Chcesz
przebierać mnie jak lalkę? Przypominam ci, że twój gust kłóci
się z moim, a przynajmniej w kwestii mojego ubioru.
- Przesadzasz, mój drogi. Czy ja
kiedykolwiek skrytykowałem to jak jesteś ubrany? - Magnus
uśmiechnął się słodko – Jeśli w przyszłości będę miał
jakieś zastrzeżenia, co do twojego ubioru, od razu zdejmę z ciebie
wszystko, co mi nie odpowiada.
Twarz Clary poczerwieniała i
teraz była kilkanaście odcieni ciemniejsza od włosów.
- Nawet nie próbuj, Magnusie!
- Nie denerwuj się, żartowałem.
Kiedy będę cię rozbierał to na pewno nie dlatego, że nie
popieram twojego wyczucia stylu.
Alec posłał swojemu chłopakowi
wymowne, karcące spojrzenie, chociaż jego twarzy przypominała
dorodny pomidor. Nie chciał bezustannie się zawstydzać, znajdując
się w obcym ciele. Jeszcze ktoś zobaczyłby go z Clary i uroiłby
sobie jakąś niestworzoną historię, po której Alec miałby
koszmary przez dobrych kilka miesięcy.
„Alec Lightwood podrywający
dziewczynę swojego parabatai.”
Niedobrze mu się robiło na samą myśl
o takich komentarzach.
Dźwięk komórki Magnusa przerwał
rozmyślania chłopaka, który obserwował czarownika, kiedy ten
odbierał telefon. Nie słyszał głosu rozmówcy, ale widząc minę
Magnusa wiedział, że ktokolwiek dzwonił, nie miał dobrych wieści.
- Catarina chce się z nami spotkać
możliwie najszybciej. - powiedział prosto z mostu Magnus, kiedy
tylko odsunął telefon od ucha.
- Isabelle! - Alec był przejęty i
widać było, że martwi się o siostrę, nawet jeśli nie ma
pojęcia, co się dzieje.
- Spokojnie, na pewno nic jej nie jest.
Jest twarda, w dodatku jest w moim ciele i posiada moją moc. Nie
wspominając, że ma u boku Catarinę. Może po prostu odkryły coś
istotnego, co nie powinno czekać?
- Obyś miał rację.
- Trochę więcej zaufania, Alexandrze.
Alec uśmiechnął się do niego
mimowolnie, uciekając wzrokiem w dół, w geście tak
charakterystycznym dla niego i tak niemożliwie słodkim.
Ech, kiedy tylko wszystko to się
skończy, Magnus zabierz Aleca na prawdziwą randkę z prawdziwego
zdarzenia! Może do Włoch? Chociaż Francja również nieźle by się
nadawała. Hm, może pozwoli Alecowi wybrać? Nie zdradzi mu
szczegółów, nie powie, o co chodzi, ale każe mu wybierać, a
później przygotuje coś specjalnego!
- Jeżeli użyjemy run, będziemy w
stanie szybciej pojawić się na miejscu spotkania. - zauważył
rozsądnie Alec. - Pomogę ci z runą, jeśli tylko nie masz nic
przeciwko.
- Nie potrafię ci odmówić,
Alexandrze. - Magnus mrugnął do chłopaka zalotnie.
Było w tym coś dziwnego, zważywszy
na to, że obaj nie byli do końca sobą, jednak mimo to Alec poczuł
się szczęśliwszy. Magnus zawsze tak na niego działał.
Runy rzeczywiście znacząco skróciły
czas, jakiego potrzebowali na powrót do mieszkania czarownika,
chociaż nie uchroniły ich przed czekaniem na Isabelle i Catarinę.
To była prawdziwa tortura. Tym większa, że ani Alec, ani też
Magnus nie mogli dodzwonić się do dziewcząt. Gdzie teraz były?
Jak daleko od mieszkania? Czy nic im nie było? Prawdę powiedziawszy
Magnus nie martwił się o nie tak bardzo, wierząc w ich siłę i
umiejętności, jednak Alec lubił panikować, co niemal udzielało
się czarownikowi.
W końcu w drzwiach salonu pojawiła
się poważnie wyglądająca i niemal blada na twarzy Catarina. Na
rękach trzymała małego owiniętego pstrokatą koszulą Magnusa
chłopca.
- O bogowie! - czarownik zastygł w
bezruchu z otwartymi szeroko oczyma i uchylonymi ustami. -
Co-się-stało?! - wyartykułował powoli każde słowo.
Alec spojrzał na niego zaskoczony. O
co chodziło? Nie rozumiał, ale szybko doszedł do siebie, mając
większe problemy, niż dziwne zachowanie swojego chłopaka.
- A gdzie Isabelle? - wyjrzał zza
Catariny spodziewając się zobaczyć siostrę za jej plecami, ale
niestety nikogo tam nie było. Teraz naprawdę zaczynał się
niepokoić.
- Alexandrze, to jest Isabelle. -
Magnus wziął dziecko pod ramionka i podstawił je pod twarz
chłopaka.
- Hę?!
Dziecko było pulchną azjatycką
kuleczką o modnie wystylizowanych włosach Magnusa i jego złotych,
skośnych oczach.
- Izzy? - głos Aleca był niepewny,
jakby nie do końca wierzył swojemu chłopakowi w sprawie siostry i
bobasa, który nadal dyndał przed jego twarzą.
- Alec. - wybełkotał niewyraźnie
roczny Magnus.
- Na Anioła! Co się stało?! - wziął
na ręce siostrę, tuląc ją do piersi i spojrzał na Catarinę,
która właśnie wyczarowała sobie whisky i jednym haustem opróżniła
szklankę.
- Odradzałam jej, ale ona się uparła.
Weszła do jednego z domów, które znajdowały się na zbiegu linii
pentagramu i oto, co się stało. - wskazała palcem na bobasa.
- Izzy, dlaczego nigdy nie słuchasz
dobrych rad! - młody Nocny Łowca szybkim ruchem odgarnął z twarzy
rude włosy i poklepał dziecko delikatnie po plecach.
- Próbowałaś to odwrócić? - Magnus
spojrzał z niezadowoleniem na o wiele młodszego siebie.
- Żeby przypadkiem zamienić cię w
noworodka lub jakąś kijankę? Rozumiem, że ci się to nie podoba,
ale nie zaryzykuję igrania z pentagramem starszym ode mnie. Isabelle
postawiła stopy na podłodze w tamtym domu i spójrz, co się stało.
Nie chcę wiedzieć, jak bardzo może skomplikować sytuację
zaklęcie rzucone na osobę, na którą demoniczna moc zadziałała
już dwa razy. Zresztą, nie jest tak źle! Isabelle ma jakiś rok,
więc potrafi coś wymamrotać, raczkuje, niemal chodzi, jeśli damy
jej długopis, może zdoła coś nabazgrać żeby się z nami
porozumieć.
Magnus wciąż patrzył na małego
siebie. Że też Alec musi go takim oglądać! Wprawdzie Magnus nigdy
nie miał wpływu na to, jak wyglądał, kiedy był dzieckiem, ale
żeby sobie to teraz przypominać?! Małe, pulchne. Stanowczo zbyt
pulchne. W dodatku niezgrabne i będzie robić pod siebie.
- Bogowie! Pieluchy! - czarownik miał
ochotę płakać. - Nie żebym był specjalistą, ale w tym wieku nie
ma się chyba panowania nad pewnymi potrzebami fizjologicznymi.
- Skoczę i kupię, a wy zajmijcie się
Isabelle. - Catarina wydawała się stanowczo zbyt zadowolona z
faktu, że może wyjść.
Jej kociooki przyjaciel wcale się jej
nie dziwił. Jako dziecko był po prostu koszmarny. Nie żeby to
pamiętał, ale tego się obawiał, zaś teraz miał przed sobą
dowód na to, że niezaprzeczalnie był brzydkim dzieckiem. Brakowało
tylko tego, żeby napaskudził Alecowi w ramiona lub na nieziemsko
drogi dywan.
- Isabelle, kiedy wrócimy do swoich
ciał, zapłacisz mi za to. - rzucił do dziewczyny, która
popatrzyła na niego płaczliwie. Magnus poczuł nadchodzącą
wielkimi krokami migrenę. - Zawiadomię innych żeby pod żadnym
pozorem nie wchodzili do domów na krańcach pentagramu. Nie
potrzebujemy tu żłobka. - wyjął z kieszeni telefon i wziął
kilka głębokich, uspokajających oddechów.
Ileż by dał żeby cofnąć czas do
chwili, kiedy był po prostu sobą w swoim ciele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!