Fanfiction
Tytuł: Bez ostrzeżenia
Część: XV
Fandom: Shadowhunters
Gatunek: komedia
Kiedy tylko pozbyli się zawadzającego
im nieprzytomnego czarownika, zebrali się w jego salonie rozsiadając
się na staromodnych, ale wygodnych sofach w stylu z końca XVIII
wieku.
- Musimy sprawdzić każde
pomieszczenie i każdą książkę. - Magnus założył na siebie
długie nogi Aleca i ułożył na nich splecione ze sobą palcami
dłonie. - Jeśli któraś będzie wydawała się podejrzana z
jakiegokolwiek powodu, pokażcie ją Catarinie. Wiecie mniej więcej
jakiego pentagramu należy szukać, więc nie powinno być z tym
problemu. Jeśli nic nie znajdziemy, przetrząśniemy dom do góry
nogami żeby upewnić się, że nie ma tutaj żadnych tajnych
pomieszczeń, czy też bibliotek.
- To zajmie nam całe wieki, zdajesz
sobie z tego sprawę? - Alec spojrzał poważnie na swojego chłopaka.
- I to doskonale, ale nie sądzę
żebyśmy mieli na chwilę obecną jakiś lepszy pomysł. Nie
zapytamy o nic naszej Śpiącej Królewny, więc pozostaje nam sposób
Przyziemnych: szukajcie a znajdziecie.
- Dobra, podzielmy się
pomieszczeniami! - Jace wstał ze swojego miejsca niezrażony wizją
mozolnego i z pewnością nudnego kartkowania tysięcy tomów. -
Najpierw wspólnie obejdziemy cały domu, w ten sposób będziemy
mogli sensownie rozdzielić zadania. - z tymi słowy blondyn podniósł
się z miejsca, a za jego przykładem poszła reszta jego towarzyszy.
Catarina jako jedyna znała doskonale
rozkład pomieszczeń w domu Sigfrida, toteż właśnie jej w udziela
przypadło oprowadzenie przyjaciół. Wspólnie przeliczyli liczbę
pokoji, które należało sprawdzić w pierwszej kolejności i
podzielili się nimi po równo. Każde z nich miało na głowie dwa
pomieszczenia, w których czarownik trzymał swoje książki na
widoku.
Magnus wziął na siebie gabinet oraz
jedną z bibliotek i od razu zabrał się do pracy, kiedy tylko ich
„zwiedzanie” dobiegło końca. Z początku dzielnie stał przy
regale, kartkując ambitnie każdy wolumin, jednak po godzinie opadł
ciężko na obrotowy fotel i tempo, z jakim przewracał kartki
książek znacznie zmalało. Kiedy trafiał na półkę z
powieściami, w większości kryminalnymi, używał metody
„wachlarza” i przechodził szybko dalej. Wbrew pozorom, cieszył
się, kiedy w ten właśnie sposób przejrzał dobrych piętnaście
tomów, dzięki czemu liczba tych znajdujących się dopiero przed
nim zmalała. Może nie znacząco, ale jednak się zmniejszyła.
W dwie godziny później Catarina
przyniosła mu kawę. Niestety, nie miała dla niego dobrych wieści.
Jak dotąd nikomu nie udało się znaleźć żadnej książki, która
przedstawiałaby pentagram, z którym mieli do czynienia, toteż ich
żmudna praca musiała w dalszym ciągu ociężale toczyć się do
przodu.
Kolejne trzy godziny śmiały mu się w
twarz, kiedy w gabinecie zjawił się Alec.
- Magnusie. - zagadnął wyrywając
czarownika z zamyślenia, kiedy z niechęcią przewracał kartki
kolejnej już magicznej księgi. - Czy mógłbyś rzucić na to
okiem? - zapytał nieśmiało podchodząc do mężczyzny, który
zdjął nogi z biurka i poświęcił mu całą swoją uwagę. Alec
pokazał mu stare, wielkie tomiszcze o poniszczonej przez czas,
skórzanej oprawie. - Tutaj. - wskazał odpowiednią stronę
przekazując księgę Magnusowi.
- Alec, skarbie, jesteś aniołem! -
zakrzyknął czarownik zatrzaskując tom. - Wycałowałbym cię,
gdybyś nie był teraz Clary. - oświadczył. - Znalazłeś to
cholerstwo. Chodźmy po resztę zanim zaczną umierać z nudy.
Mężczyzna wsunął książkę pod
pachę i złapał swojego chłopaka za rękę ciągnąc go za sobą
do wyjścia. Nocny Łowca potrzebował chwili żeby oprzytomnieć po
tym wybuchu radości i zrównać się z Magnusem.
Weszli do pierwszego pokoju, którego
sprawdzenie nie należało do żadnego z nich i zatrzymali się w
drzwiach patrząc na siedzącego na podłodze, opartego o segment
Jace'a, który spał z przechyloną głową i otwartymi ustami nad
jedną z książek. Ślina ściekała mu kącikiem ust po brodzie,
ale widać nawet nieprzyjemna wilgoć na skórze nie była w stanie
go obudzić.
- Na pewno mu tego nie zapomnę. -
rzucił wyraźnie poirytowany Alexander, który podszedł do swojego
parabatai i bezceremonialnie kopnął go w udo. - Pobudka! -
ryknął, na co Jace podskoczył wystraszony, zdezorientowany i
gotowy do walki, chociaż nigdzie pod ręką nie miał broni, którą
próbował wymacać klepiąc wokół siebie podłogę.
Blondyn rzucał na boki zaspanym
spojrzeniem zaszczutego na wpół żywego drapieżnika w poszukiwaniu
zagrożenia. W końcu uspokoił się jednak spoglądając swoimi
różnokolorowymi oczyma na Aleca, który stał obok ze skrzyżowanymi
na piersi ramionami i wymownie tupał nogą, jak matka, która
przyłapała dziecko na podjadaniu świątecznych pierników.
- Jak się spało? - kto by
przypuszczał, że głos Clary może brzmieć tak chłodno i
bezlitośnie. Najwidoczniej jednak Alec potrafił czynić z nim cuda.
- Nie najlepiej, boli mnie szyja. -
Jace rozmasował zesztywniały, obolały bok szyi oraz kark i uchylił
się przed wymierzonym mu ciosem otwartą ręką w głowę. -
Przysnęło mi się, nic na to nie poradzę! Kartkowanie to nudne
zajęcie! - jęknął przepraszającym tonem, odskakując do tyłu,
na wypadek gdyby jego parabatai uparł
się i postanowił jednak sięgnąć celu, którym była jego głowa.
- Więc masz
szczęście, że ja nie jestem takim bezużytecznym mięśniakiem i
zamiast spać szukałem tego cholernego pentagramu. - warknął
chłopak w ciele rudowłosej. - Ruszaj ten zaspany tyłek, musimy
zebrać resztę.
- Znalazłeś go?!
- A ogłuchłeś?
- Kocham cię,
stary! - Jace rzucił się na Aleca obejmując go i ściskając z
całych sił.
Magnus podszedł do
nich zdecydowanym krokiem i złapał Jace'a za kark odciągając od
swojego chłopaka.
Z początku blondyn
planował wyrazić swój sprzeciw, jednak widząc mordercze
spojrzenie Magnusa zrezygnował z próby dopraszania się o swoje
prawa. Czarownik może nie miał do dyspozycji swojej magii, ale i
bez niej miał do dyspozycji niezawodną broń, jaką było
wytrenowane i niewątpliwie silne ciało jego przyjaciela. Nie, Jace
nie zamierzał ryzykować życiem. Posłusznie pozwolił się
odciągnąć od rudej i jak przystało na posłusznego chłopca
poszedł przodem, kiedy czarownik pchnął go w stronę drzwi.
Trochę dalej, w
pokoju znajdującym się w głębi tego samego korytarza, Clary
powoli przeglądała książki, które przypadły jej w udziale.
Niczego nie rozumiała, ale i tak poświęcała sporo uwagi każdej
stronie z pentagramem lub zaklęciem. Niczym gąbka, chłonęła
wszystko, co tylko mogła, jako że doświadczenie jej niedługiego
życia pośród Nocnych Łowców nauczyło ją, że każda wiedza
może się kiedyś przydać.
Prawdopodobnie była
jedną osobą, która odczuwała żal na wieść o odnalezieniu
właściwego pentagramu. Było to widać w sposobie, w jaki z
ociąganiem zamknęła studiowany właśnie wolumin i z namaszczeniem
umieściła go na właściwym miejscu na półce.
Kiedy informacja o
zakończeniu żmudnych poszukiwań dotarła także do Isabelle oraz
Catariny, stało się pewne, że tylko Clary tak naprawdę czerpała
przyjemność ze swojego zadania. Niemniej jednak, nie narzekała,
ponieważ w tym przypadku koniec był także początkiem. Zostawiała
za sobą bezrozumne przyglądanie się „obrazkom” na rzecz
zrozumienia.
W salonie Magnus
rozłożył na stoliku kawowym ich pokreśloną mapę oraz otwartą
na właściwej stronie księgę. Pozwolił aby to Clarissa naniosła
cały pentagram na plan miasta, przez co dziewczyna musiała co jakiś
czas odganiać od siebie przyjaciół, którzy pochylali się
stanowczo zbyt nisko nad jej pracą, co utrudniało jej skupienie się
na zadaniu.
Czarownik w tym
czasie wraz z Catariną omawiał zawarte w książce wiadomości na
temat pentagramu, jego właściwości oraz demona, którego
przywoływał. Ich szepty wcale nie brzmiały zachęcająco, przez co
Nocni Łowcy co pewien czas spoglądali na dwójkę czarowników
pytająco, wyczekująco, a nawet z niepokojem.
-
Demon, którego najwyraźniej udało się przywołać jest bardzo
stary i z całą pewnością nieobliczalny. - Magnus przestał w
końcu szeptać z przyjaciółką i zwrócił się do wszystkich. - W
roku 52 p.n.e. miała miejsce bitwa pod Alezją, w której wojska
Juliusza Cezara starły się z galijskimi wilkołakami dowodzonymi
przez Wercyngetoryksa. Rzymianie nie przebierali w środkach, toteż
galijski przywódca poddał się, aby ocalić swoich ludzi. Demon,
którego przywołano dzięki temu pentagramowi był odpowiedzialny
między innymi za tamtą bitwę. Podczas niej uczył się w jaki
sposób może igrać z ludzkimi uczuciami i poznawał słabości
żyjących w tym świecie istot. W skrócie, bawił się Podziemnymi
i Przyziemnymi, jak mu się podobało. Poświęcenie Wercyngetoryksa
było czymś czego nie pojmował i wprowadziło go w stan
emocjonalnego głodu. Jakby to wytłumaczyć...
- Pragnął karmić
się większą ilością ludzkich emocji, przede wszystkim tych,
które były dla niego abstrakcją, a więc tych naznaczonych
szlachetnością, miłością, tym co dobre. - Catarina pomogła
mężczyźnie z wyjaśnieniem. - Wyobraźcie sobie kwiaty, które
rosną podlewane dobrowolnie przelaną krwią. Podniecenie wiążące
się z tym czego nie pojmował, było dla niego jak narkotyk. W końcu
oszalał do tego stopnia, że stał się łatwym celem. Nawet nie
zdając sobie z tego sprawy, doprowadził do tego, że został
odesłany do swojego świata.
- Inaczej mówiąc
był głupi? - Jace uniósł brew. Widać było, że nie uważa za
niebezpiecznego demona, który kopie dołek pod samym sobą.
- Nie głupi, ale
uzależniony. Był emocjonalnym ćpunem. - Magnus prychnął
poirytowany. - W książce nie ma ani słowa o tym, w jaki sposób
udało się go odesłać do jego wymiaru, a więc najprawdopodobniej
będziemy musieli go pokonać w walce, a to będzie bardzo trudne.
- Więc najłatwiej
byłoby się go pozbyć, kiedy znów wpadnie w nałóg? - Clary
przygryzła wargę myśląc intensywnie. - Musimy zaczekać aż
zacznie... ćpać?
- Cóż... Obawiam
się, że to najłatwiejszy sposób, chociaż wiąże się z chaosem,
jaki wywoła potężny, pozostawiony samemu sobie demon.
- No dobrze, ale
kto go przywołał? Może ta sama osoba wie, jak można by się go
pozbyć. - Alec przesunął dłonią po włosach, krzywiąc się,
kiedy palce zaplątały mu się w długich rudych pasmach.
- Tego, mój drogi
Alexandrze, musimy się dopiero dowiedzieć. - Magnus poważnie
przebiegł spojrzeniem po swoich towarzyszach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!