Fanfiction
Tytuł: Bez ostrzeżenia
Część: XII
Fandom: Shadowhunters
Gatunek: komedia
Chociaż po całym tym szaleństwie
bardzo owocnego dnia, zasłużyli na długi, regenerujący sen, ich
ciała miały na ten temat inne zdanie. Wprawdzie wszyscy zasnęli w
rekordowym tempie, ale równie szybko obudzili się z samego rana.
Nawet Magnus, który zwykł leżeć w łóżku trochę dłużej, w
końcu był Wysokim Czarownikiem Brooklynu i mógł sobie na to
pozwolić, teraz w ciele Aleca nie potrafił zapanować nad potrzebą
wczesnej pobudki i pierwszej aktywności fizycznej. Nic więc
dziwnego, że ostatecznie wszyscy spotkali się przed drzwiami
łazienki wymieniając pytające spojrzenia. Nie minęła jednak
pełna minuta, a jednocześnie rzucili się w stronę drzwi
przepychając się, odsuwając nawzajem, krótko mówiąc – walcząc
o pierwszeństwo.
Osoba patrząca na to z zewnątrz
niewątpliwie uznałaby podobną sytuację za niezwykle zabawną,
jednak znajdując się w samym środku ten małej wojny ciężko było
znaleźć powód do śmiechu. Tutaj czyjś łokieć wbijał się
komuś w żebra, tam ciężka stopa rozgniatała palce u nogi
drobniejszej osoby, któreś z nich miało usta pełne włosów kogoś
innego. Nie, to z pewnością nie było zabawne, kiedy było się
częścią tego chaosu.
W pewnym momencie drzwi zamknęły się
z trzaskiem, kiedy znajdująca się w drobnym ciele Isabelle Clary na
czworakach przedarła się przez ten walczący ze sobą kłębek. Nie
ważne jak, ważne, że zdołała jako pierwsza zająć łazienkę i
teraz odetchnęła z ulgą mając najgorsze już za sobą. Zza drzwi
dochodziły mało zachęcające krzyki i jęki, co wskazywało na to,
że walka o ustalenie kolejności wciąż trwała. Jak dobrze, że
przynajmniej ona miała to już za sobą. Bycie członkiem
wielodzietnej rodziny to z pewnością nie łatwa sprawa, czego
właśnie uczyła się dzięki swojej paczce przyjaciół. Cóż,
mówi się przecież, że przyjaciele to rodzina, którą wybiera się
samemu, więc teraz mogła tego doświadczyć z pełną mocą.
Mimowolnie uśmiechnęła się pod
nosem. Nie ważne jak pokręcone i niebezpieczne było teraz jej
życie. Czuła się szczęśliwa mając pod ręką ludzi, którzy
skoczyliby za nią w ogień i dla których i ona byłaby w stanie się
poświęcić. Nie każdemu dane było doświadczyć czegoś tak
wyjątkowego.
- Streszczaj się! - Alec zaczął
dobijać się do drzwi.
Tak, nie każdy mógł doświadczyć
czegoś takiego, powtórzyła w myślach.
Ciche kliknięcie odbezpieczyło zamek
drzwi i postawiło na nogi czekającą wytrwale na korytarzu czwórkę.
Clary wyślizgnęła się szybko na zewnątrz przez zaledwie
nieznacznie uchylone drzwi, żeby nie zostać przypadkiem stratowaną.
Na szczęście Alec czuwał i był na tyle blisko, że zdążył
wejść do środka zanim reszta zbojkotowała jego prawo
pierwszeństwa, a niewątpliwie przygotowywali się do zajęcia jego
miejsca. Banda dzieciaków to najlepsze określenie jakie się wtedy
do nich wszystkich odnosiło.
Z ust wciąż czekającej trójki
wydobyło się zbiorowe westchnienie. Było oczywiste, że Alec
spędzi w łazience dłuższą chwilę, więc rozsiedli się na
podłodze przy drzwiach. Był to niewątpliwie osobliwy widok,
chociaż bezsprzecznie pasował do ich dziecinnego zachowania.
- A właśnie! - Magnus spojrzał na
Clary z niebezpiecznym, kocim uśmiechem, który na ustach Aleca
wydawał się grymasem szaleńca. Po ciele dziewczyny przeszły mało
przyjemne ciarki.
- Taak? - zapytała niepewnie
dziewczyna.
- Skoczysz po śniadanie. - ton
czarownika zdradzał polecenie, nie prośbę. - Jesteś już gotowa,
więc przydaj się na coś.
- Mówisz zupełnie jak Alec. -
zauważyła z rozbawieniem Isabelle, co Magnus skwitował zadowolonym
uśmiechem. - Kup coś kalorycznego, niezdrowego, w sumie co tylko
chcesz. Nie mam zamiaru dbać o linię w obcym ciele. To nie miałoby
sensu.
- Ale wtedy ja będę...
- Tak, ty będziesz odpowiedzialna za
moją linię, ale nie za swoją, więc to brzmi fair. Nie ważne co
zjesz, i tak nie przytyjesz, ale to co zje mój brat wpłynie na
twoje ciało. On z kolei ma własną wolę i może robić to co uważa
za słuszne. W granicach rozsądku. - dodała szybko ostatnie zdanie.
Clary skinęła głową i uśmiechnęła
się słodko do Magnusa wyciągając w jego stronę dłoń.
- Pieniądze. - powiedziała niewinnie.
W końcu to on był tutaj dobrze opłacanym czarownikiem.
Jace tymczasem skrzyżował
niezadowolony ramiona na piersi i nachmurzył się. Ich rozumowanie
dotyczące śniadania nie sprawdzało się w jego przypadku i miał
dziwne wrażenie, że Isabelle doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
Był pewny, że wyjaśniając wszystko Clary, przyrodnia siostra
spojrzała na niego z satysfakcją jakby mówiła „a skoro ciebie
ominęła ta cała zamiana ciał to męcz się z poczuciem winy,
kiedy będziesz karmił mięśnie cukrami i tłuszczami.”
Na stoliku w salonie rozłożone były
pudełka z pączkami, którymi piątka przyjaciół objadała się
bez najmniejszych wyrzutów sumienia, a przynajmniej było to prawdą
w przypadku czwórki z nich. Popijane kawą stanowiły niesamowity
zastrzyk energetyczny na kolejny ciężki dzień, któremu musieli
stawić czoła.
Magnus wykorzystał okazję, aby
wprowadzić Nocnych Łowców bardziej szczegółowo w swój ryzykowny
plan. Jak do tej pory wiedzieli przecież bardzo niewiele – wino,
eliksir i Catarina jako przynęta na swojego ex-faceta. Ot i
wszystko. Teraz zaś całe przedsięwzięcie miało nabrać
wyraźniejszych barw.
- Catarina stworzy portal, który
przeniesie nas możliwie najbliżej domu tego starego piernika. -
starał się mówić powoli i zrozumiale. - Musimy zapewnić jej
bezpieczeństwo, więc Jace, ty będziesz tym, który pójdzie za nią
pod sam dom. Jako jedyny masz swoje ciało, więc jesteś w pełni
dysponowany. Nie spuszczaj jej z oka, a jeśli zajdzie taka potrzeba,
znajdź sposób żeby dostać się do środka. Wszystkie chwyty
Nocnych Łowców dozwolone. My będziemy czekać w pobliżu na wasz
znak. Kiedy będzie po wszystkim, dołączymy do was. Jeśli coś
pójdzie nie tak, zaalarmujesz nas i wtedy będziemy po prostu
improwizować w zależności od okoliczności. Nie planuję jednak
żadnych problemów, więc nie myślmy o tym zbyt wiele.
- A co jeśli ten cały czarownik nie
będzie sam? - Clary zadała pytanie, słysząc które Magnus z
uznaniem skinął głową.
- Słusznie, trzeba wziąć to pod
uwagę. Myślę, że Jace postara się na początek sprawdzić, czy
Sigfrid jest sam. Towarzystwo może nam trochę pokrzyżować plany.
W ostateczności będzie trzeba odczekać stosowną chwilę, aż jego
gość wyjdzie i wtedy dopiero przejść do akcji. A skoro przy tym
jesteśmy...
- Niech zgadnę, będę musiał też
mieć oko na drzwi frontowe, na wypadek gdyby ktoś pojawił się w
trakcie randki? - Jace spojrzał chmurnie na czarownika.
- Prawdę powiedziawszy to właśnie o
tym myślałem, ale teraz dochodzę do wniosku, że to nie najlepszy
pomysł. - Magnus rzucił blondynowi ostrzegawcze spojrzenie, jakby
wiedział doskonale, że ten planuje rzucić zgryźliwym komentarzem.
- No dobrze, niech pomyślę. Taaak, to powinno zdać egzamin. -
mruczał przez chwilę do siebie, aby w końcu zwrócić się do
swoich towarzyszy. - Isabelle zajmie się niechcianymi gośćmi. Moja
obecność pod domem innego czarownika nikogo nie zdziwi. Tym
bardziej, że znam Sigfrida od wieków i nawet jeśli za sobą nie
przepadamy to możemy prowadzić jakieś interesy.
- I wszystko jasne. Jest jednak jeszcze
jeden szczegół. Jak w ogóle wygląda ten cały Sigfrid? Jeśli mam
wcześniej sprawdzić kto jest w domu, muszę to wiedzieć.
- Jak wysuszony komar. - mruknął
niechętnie Magnus, a wszystkie pary oczu zwróciły się na niego.
Ta odpowiedź najwyraźniej nikogo nie zadowalała. - Dobrze już,
dobrze! Kiedy widziałem go ostatnim razem był wysoki, chudy, bardzo
nieciekawy. Mysie włosy obcięte jak od garnka, paciorkowate, ciemne
oczy przebiegłego szczura, blizna w kształcie krzyża na czole. Nie
chwaląc się to pamiątka po mnie.
- Biłeś się z nim? - Alec patrzył
na swojego chłopaka z niedowierzaniem.
- Prawdę mówiąc to nie do końca. -
Magnus jak zawsze przesadnie gestykulował, co w ciele Aleca
wyglądało jak nerwowy tik zdradzający kłamstwo. - To było
ostrzeżenie. Nie lubiłem go od samego początku i chciałem żeby
wiedział, co mu grozi jeśli skrzywdzi Catarinę. Zresztą Ragnor mi
w tym pomógł!
- Niech zgadnę. On go trzymał? -
Isabelle zdołała zapanować nad chęcią uśmiechnięcia się pod
nosem z wyższością.
- Możeeeee... - czarownik nie
potwierdził, ale i nie zaprzeczył, co można było interpretować w
dowolny sposób i najwyraźniej na tym właśnie mu zależało. - Czy
teraz możemy wrócić do tego, co ważne, zamiast mnie oceniać? Nie
on pierwszy i nie ostatni dostał ode mnie po mordzie. Co jeszcze
pamiętam... Ubiera się koszmarnie, więc na pewno go po tym
rozpoznasz. Niezależnie od epoki, jest najgorzej ubranym
czarownikiem.
- Taaaak, to na pewno wiele mi pomoże.
- Jace mruknął cicho pod nosem, ale Magnus i tak musiał go
słyszeć, ponieważ kolejny już raz posłał mu ostrzegawcze, ostre
spojrzenie.
- Nawet taki ignorant jak ty rozpozna
źle ubranego czarownika.
- Na pewno prędzej niż Alec. - tym
razem to Isabelle mówiła cicho do siebie.
- Ach tak! Zapomniałbym, a to może
być istotne. - Magnus pstryknął palcami pukając się lekko w
głowę. - Ma rogi i kopyta.
Przyjaciele spojrzeli na niego, jakby
właśnie powiedział im, że dorabia na boku jako striptizerka.
- „Może być istotne”? Na Anioła,
Magnusie, od tego powinieneś zacząć! To bardzo, bardzo istotne i
niezwykle charakterystyczne! Do tej pory nigdy nie spotkaliśmy
czarownika z kopytami! - Alec westchnął ciężko i potarł twarz
dłońmi. Jak jego chłopak mógł zapomnieć o czymś takim i
dopiero teraz na to wpaść?
- Jestem czarownikiem, mam z tym do
czynienia na co dzień. Nie zwracam na to takiej uwagi, jak wy. -
Magnus wzruszył ramionami tłumacząc się zwięźle. - Poza tym
ostrzegałem, że go nie cierpię, więc łatwo się domyślić, że
nie jest w moim typie. Nie mam w zwyczaju przykładać większej wagi
do szczegółów wyglądu kogoś, kto zupełnie mi nie odpowiada.
- Czarownicy. - westchnął Jace i
nagle uśmiechnął się szeroko. - Dlaczego wcześniej o tym nie
pomyślałem?! Clary! - dziewczyna aż podskoczyła, kiedy
niespodziewanie wykrzyknął jej imię. - Alec, suń tyłek. -
przepchnął przyjaciela i wygrzebał wsunięty za poduszki notes,
którego używali poprzedniego dnia. - Narysuj portret pamięciowy! -
blondyn zadowolony podał swojej dziewczynie niezbędne przybory. -
Wykorzystajmy fakt, że moja dziewczyna jest artystką.
Clary zawahała się z początku, ale
ostatecznie skinęła głową zgadzając się podjąć się tego
zadania. Zdecydowanie mniej entuzjastycznie podszedł do tego Magnus,
który narzekał na fakt, że będzie zmuszony z najdrobniejszymi
nawet szczegółami przypomnieć sobie Sigfrida. Mimo wszystko uległ
namowom Aleca, który okazał się niezwykle przekonujący,
praktyczny i rozsądny.
Zabawnie było obserwować niezwykle
żywą twarz Aleca, kiedy Magnus wykrzywiał się to z
niezadowoleniem, to znowu z niesmakiem próbując odmalować Clary
wygląd byłego chłopaka swojej najlepszej przyjaciółki. Było to
na tyle zajmujące, że żadnemu z nich nie przyszło nawet do głowy,
żeby zająć się czymś innym. Wszyscy siedzieli w salonie
wpatrzeni w czarownika i tylko co jakiś czas odrywając od niego
spojrzenie aby rzucić okiem na Clary, która skupiona na swoim
zadaniu wydawała się nieobecna.
- No dobrze, więc co ty na to? -
dziewczyna w ciele Isabelle pokazała Magnusowi gotowy portret.
- Nie, nos powinien być dłuższy. I
te uszy... z nimi też coś jest nie tak. Niech pomyślę... Chyba
wyglądały bardziej jak kwadratowe pierogi. Tak! Na pewno były
bardziej kanciaste!
- Ten, który podobno nie przykłada
wagi do szczegółów wyglądu nieinteresujących go osób. -
skomentował szeptem Jace.
Rzeczywiście, Magnus wydawał się
znać wygląd Sigfrida o wiele lepiej niż był skłonny przyznać.
Poza tym, jeśli rysunek Clary naprawdę oddawał rzeczywistość to
wspomniany czarownik wcale nie wyglądał tak źle. Jasne, należało
pominąć milczeniem kopyta, ale cała reszta wydawała się całkiem
atrakcyjna. Chociaż fryzurę naprawdę miał koszmarną.
- Teraz jest w sam raz.
Clary odetchnęła z ulgą i podsunęła
przyjaciołom portret. Teraz nie musieli się już obawiać, że Jace
pomyli Sigfrida z kimkolwiek innym. Nawet jeśli przez wszystkie te
wieki czarownik zmienił sposób ubierania się i fryzurę, jego
młodzieńcza twarz musiała pozostać taka sama.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!