Fanfiction
Tytuł: Bez ostrzeżenia
Część: X
Fandom: Shadowhunters
Gatunek: komedia
Zaledwie Magnus postawił jedną nogę
w mieszkaniu przyjaciółki, od razu rozstawiał wszystkich po
kątach, jakby to miało mu w jakikolwiek sposób pomóc w
przygotowaniu eliksiru. Isabelle czekała na niego cierpliwie w
doprawdy miniaturowej kuchni, tak jak jej polecił, i tylko co jakiś
czas zaglądała ukradkiem do salonu, w którym rządził czarownik.
Nie była pewna, co ugryzło Magnusa, ale najwyraźniej musiała być
to jakaś naprawdę paskudna kreatura, skoro nie potrafił znaleźć
sobie miejsca, jakby napędzany adrenaliną.
- Clary, pomogłabyś Isabelle zrobić
herbatę? Nie chcę żeby ktoś kręcił się po kuchni, kiedy zacznę
przygotowywać eliksir. - poprosił uprzejmie, chociaż w jego
spojrzeniu kryło się coś na wzór rozkazu. Dziewczyna i tak nie
zamierzała mu odmówić, więc skinęła głową i dołączyła do
przyjaciółki, która już na nią czekała, aby mogły wspólnie
obgadać pobudzonego czarownika.
- Co go ugryzło? - zapytała Clary,
rozkładając na stole kubki i wlewając wodę do czajnika.
- Nie mam pojęcia. Może się
denerwuje? W końcu ten eliksir nie kojarzy mu się najlepiej. To
przez niego zginął Ragnor. Wracają wspomnienia, a my znowu mamy
jakieś kłopoty.
- Magnus i zdenerwowanie? Zastanawiam
się, czy to w ogóle możliwe w jego przypadku. Wydaje się, że
niczego nie jest tak pewny jak swoich umiejętności.
- Swoich tak, ale co z moimi?
Dziewczyny spojrzały na siebie, jakby
nawzajem czytały sobie w myślach.
- Dasz sobie radę, Izzy. Magnus cię
poprowadzi, a później będziesz się nam przechwalać tym, co
osiągnęłaś.
- Jasne, zostanę nowym mistrzem
eliksirów w Hogarcie.
- Simon dobrze cię wyuczył. - Clary
roześmiała się, a Isabelle zawtórowała jej już o wiele mniej
spięta niż przed chwilą.
Kiedy dziewczyny układały na stoliku
kubki z herbatą, męska część ich grupy pochłonięta była
rozmową o przenoszeniu nieprzytomnego czarownika, którego będą
zmuszeni ukryć.
- Nie możemy dopuścić do tego, żeby
wiedział, co się z nim dzieje. - wyjaśniał czarownik – Żadnych
rozmów, czy gwałtownych ruchów, które mógłby zapamiętać.
Musimy być bardzo ostrożni.
- I będziemy. - zapewnił pewnym
siebie głosem Jace. - Alec znajdzie odpowiednie miejsce do ukrycia
ciała, a my dwaj je przeniesiemy.
- W tym czasie dziewczyny zajmą się
przeszukiwaniem mieszkania. - przytaknął mu prarabatai.
- Jesteśmy najlepszymi Nocnymi Łowcami
w tym pokoleniu, Magnusie.
- Już ja wiem coś o waszym pokoleniu
najlepszych. - ton czarownika diametralnie się zmienił, kiedy
zamruczał i rzucił szybkie spojrzenie Alecowi. - Tak się składa,
że niektórzy z was są też najprzystojniejsi.
- Zemdli mnie...
Magnus spojrzał na blondyna groźnie,
po czym wymusił przesłodzony uśmiech, który na ustach Aleca
wyglądał naprawdę przerażająco. Jace od razu pożałował
swojego komentarza.
- Mogę pomóc ci pozbyć się
zawartości żołądka jeśli chcesz. Na pewno odczujesz ulgę.
Catarina powinna mieć tu jakieś eliksiry, które ci pomogą, a
jeśli nie to z rozkoszą użyję pięści, żeby wydusić z ciebie
to, co tak ci zalega w środku.
- Dziękuję, ale chyba zrezygnuję.
- Doprawdy? Wielka szkoda. - Magnus
spojrzał ostro na Isabelle. - Idziemy, nie mamy czasu do stracenia!
- rzucił tonem generała zagrzewającego swoich ludzi do walki.
Dziewczyna dopiła szybko swoją
herbatę i wzruszyła ramionami w odpowiedzi na pytające spojrzenie
Clary. Nic nie mogła poradzić na to, że Magnus miał w sobie
więcej energii, niż zwykle, a przecież już na co dzień był
istną bestią. Problem w tym, że jego energia miała teraz w sobie
tyle gburowatości, że Izzy zastanawiała się, czy nie jest to wina
ciała Aleca. W końcu jej brat miał naturalną skłonność do
dąsania się na cały świat. Jasne, Magnus zdołał to w dużej
mierze zmienić, ale depresyjny mrok otaczający chłopaka pozostał
na swoim miejscu. Jeśli to nie to wpływało na humor czarownika w
tej chwili to Isabelle nie miała pojęcia, co mogło być powodem
jego wyjątkowo pochmurnego nastawienia.
- Więc? Co mam robić? - zapytała,
całą swoją postawą podkreślając pełne zaufanie pokładane w
czarowniku.
- Na początek usiądź i po prostu
obserwuj. Kiedy uporam się z pierwszą fazą, nauczę cię zaklęcia,
które będziesz musiała wypowiedzieć przed rozpoczęciem drugiej.
Nie martw się. - rzucił uspokajająco widząc jej przerażenie,
które zdecydowanie nie pasowało do jego twarzy. - Jeśli wysadzisz
to, co do tej pory zrobię, zaczniemy od nowa i tak do upadłego.
Musisz zaufać odruchom mojego ciała. Ono wie, w jaki sposób ma
działać, musisz się tylko temu poddać i nie stawiać oporu. Wiem,
że to trudne, sam się z tym zmagam, ale dasz sobie radę. Isabelle,
jeśli miałbym wskazać osobę, którą uważam za zdolną do
uczynienia niemożliwego możliwym, byłabyś to właśnie ty. - w
jego spojrzeniu była szczerość, którą do tej pory widywała
tylko u Aleca oraz Clary. Prawdziwa emocjonalna operacja na otwartym
sercu.
Skinęła głową i przyglądała się
Magnusowi, który swoje pełne gracji ruchy zdołał zaszczepić
ciału jej brata. Nie miała pojęcia, jak często mężczyzna bywał
u przyjaciółki, ale dało się zauważyć, że w mieszkaniu
Catariny czuł się równie swobodnie co u siebie. Doskonale
wiedział, gdzie szukać składników, których potrzebował, skąd
wygrzebać niezbędne mu naczynia i w którym miejscu mieści się
kosz na śmieci. Wszystko to było tak zwyczajne i elementarne, że
aż nie pasowało do Wysokiego Czarownika Brooklynu. To jak kazać
Harry'emu Potterowi grać w piłkę nożną, jak na pewno określiłby
to Simon.
- Nie latam na miotle, ale zapewniam,
że jestem lepszym czarownikiem od Harry'ego Pottera. - Magnus
uśmiechnął się do dziewczyny rozbawiony, co uświadomiło jej, że
przypadkiem ostatnie zdanie wypowiedziała na głos. - Noe dobrze, to
musi uzyskać odpowiednią temperaturę zanim przejdziemy dalej, więc
zajmijmy się teraz tobą. Tutaj jest zaklęcie, a przynajmniej
zapis, w jaki sposób powinnaś je wypowiedzieć. - podał
dziewczynie kartkę. Nawet nie wiedziała, kiedy to dla niej zapisał.
- Spróbuj przeczytać.
Isabelle wspięła się na wyżyny
swoich możliwości deklamacyjnych, ale Magnus i tak doszukał się
co najmniej dziesięciu błędów w jej intonacji i wymowie. Poprawił
ją raz, drugi, trzeci. Podpowiadał jej, jak należy wymawiać
zaklęcie, demonstrował układ warg i języka. Był wymagający, co
było oczywiste, biorąc pod uwagę wagę tego zaklęcia, ale był
także niesamowicie cierpliwy. Nie wściekał się, kiedy ciągle
popełniała ten sam błąd, zamiast tego żartował ostrzegając ją,
że jeśli wypowie zaklęcie w ten sposób, może się okazać, że
zamiast eliksiru, który będzie miał uśpić czarownika, zrobią
taki, który zamieni go w skarabeusza lub zwykłego daktyla.
- To w ogóle możliwe?
- Moja droga, z Białą Księgą niemal
wszystko jest możliwe, ale mniejsza o to. Tym razem poszło ci
lepiej. Jeszcze chwila i będzie idealnie. - pochwalił ją, zachęcił
i wrócił do gotującego się eliksiru.
Isabelle ćwiczyła dalej i kiedy w
końcu zdołała właściwie wypowiedzieć zaklęcie trzy razy z
rzędu, Magnus kazał jej zrobić to raz jeszcze, ale tym razem nad
garnkiem z wywarem, do którego musiała dorzucić kilka innych
składników.
Udało jej się, chociaż już prawie,
prawie popełniła błąd. Uff, było blisko! Najgorsze jednak, że
na tym jej wkład się nie kończył, więc następnym razem mogło
nie być już tak pięknie. Z tego, co powiedział jej Magnus,
zaklęcia, jakie musiała wypowiadać, były elementarne i wymagały
jakiś szczególnych umiejętności, ponieważ esencją był eliksir,
którego przygotowanie wymagało skupienia i wiedzy. I pomyśleć, że
jeszcze niedawno uważała życie czarownika za przyjemniejsze niż
służba Nocnego Łowcy. Gdzie ona miała wtedy rozum?
Znudzony do reszty Jace siedział na
sofie za usadowionym na ziemi między jego nogami Alexandrem i
słuchając instrukcji Clary, zaplatał przyjacielowi warkocze. Na
początku Alec opierał się i nie planował przystać na propozycję
tak głupiej, dziewczyńskiej zabawy, ale ostatecznie i on nie miał,
co ze sobą zrobić. Magnus zabronił im chodzić po pokoju, żeby
przypadkiem go nie rozpraszali, więc skazana na bezczynność trójka
musiała znaleźć sobie jakieś spokojne, niewymagające ruchu
zajęcie. O dziwo, to właśnie Jace był tym, który wpadł na
pomysł „zabawy włosami”, jakby od dziecka tylko na to czekał.
- Dziwi mnie, że nigdy nie poprosiłeś
Isabelle żeby ci na to pozwoliła. - mruknął nadąsany Alec, który
cierpiał katusze, kiedy Jace przypadkowo ciągnął go za włosy
stanowczo za mocno.
- Oszalałeś? Ona jest bardzo
przewrażliwiona na punkcie swoich włosów. Gdybym wyrwał jej
przypadkiem chociażby jeden, poddałaby mnie wymyślnym torturom.
- No tak, to ma jakiś sens. Chociaż
zdajesz sobie sprawę z tego, że właśnie oskubujesz z piór ciało
swojej dziewczyny?
- Oj, zamknij się, Alec! Nie jestem w
tym taki zły.
- Jasne, że nie. Minąłeś się z
powołaniem, zamiast Nocnym Łowcą powinieneś zostać fryzjerem. -
Alec kpił z niego otwarcie.
- Jeśli się zaraz nie zamkniesz, każę
ci zapuścić włosy i będę na nich ćwiczył na wypadek, gdybym
doczekał się kiedyś córki! I nie martw się, załatwię to z
Magnusem tak, że będzie po mojej stronie. Wcisnę mu, że będę
też czesał waszą córkę, jeśli będziecie ją mieć.
Jego parabatai aż się
zapowietrzył, zarumienił i speszył. Zapewne zacząłby coś kręcić
i zaprzeczać, gdyby nie fakt, że nie potrafił wydobyć z siebie
słowa.
- I po problemie. Muszę zapamiętać,
że w ten sposób można cię uciszyć.
Tym razem Alec był gotowy powiedzieć,
co o tym wszystkim myśli, ale pojawienie się Catariny ostudziło
jego buntowniczy zapał. O pewnych prowadzonych przez nich
konwersacjach nie powinien wiedzieć nikt spoza ich niewielkiej
zaufanej grupki. Nawet Clary do niedawna nie była jej częścią i
dopiero związek z Jacem zapewnił jej w pewnym momencie członkostwo
w tej vipowskiej grupie.
- Catarino, jesteśmy w kuchni i przyda
nam się twoja pomoc! - zawołał do przyjaciółki Magnus, co
znaczyło, że najpewniej usłyszał otwierający i zamykający się
portal.
Kobieta posłała przelotny uśmiech
wpatrzonej w nią trójce Nocnych Łowców i przewróciła oczyma,
kiedy Magnus zaczął ją poganiać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!