Tytuł: Dziedziczka Guślarzy
Autor: Cinda Williams Chima
Seria: Kroniki Dziedziców
Tom: 5(ostatni)
Wydawnictwo: Galeria Książki
Liczba stron: 624
Ocena: 5/6
Jonah choć otępiały po tym, jak
wpadł w zastawioną na niego zasadzkę, robi co w jego mocy by
uniknąć prawdziwych kłopotów. Dopracowuje swoje alibi do
ostatniej kropki i usiłuje poradzić sobie ze wszystkimi wzlotami i
upadkami pędzącego z zawrotną prędkością życia. Nic nie jest
już takie, jakim było na początku. Emma w tym czasie znajduje się
na rozstaju, nie mając pojęcia komu powinna wierzyć i jak się
zachować. Postanawia przeprowadzić się do Trinity, a okazja trafia
się tak szybko, jakby tylko czekała na dziewczynę. Zawierając
nowe znajomości i borykając się z tymi już zawartymi, choć
niechcianymi, Emma musi skompletować układankę przeszłości,
która odbiła się tak silnie na jej teraźniejszości. Niestety,
nie ma co liczyć na spokojne, swobodne dochodzenie do niezbędnej
wiedzy, ponieważ gildie magiczne stają się coraz bardziej
niespokojne, a ich płomień podsycają zawsze spragnieni krwi i
władzy czarodzieje. Wszystko zależy teraz od dokonywanych na
najwyższym szczeblu wyborów, które mogą przynieść pokój lub
wojnę.
Choć poprzedni tom serii mógł z
powodzeniem pochwalić się dwójką głównych bohaterów, skupił
się w głównej mierze na Jonahu Kinlocku, który był tytułowym
dziedzicem Zaklinaczy. Analogicznie, w Dziedziczce Guślarzy
sercem powieści nadal jest ta sama dwójka bohaterów, niemniej
jednak, nasza uwaga częściej kieruje się w stronę Emmy. Zapewne
właśnie z tego powodu, Cinda Williams Chima po raz kolejny powraca
do istotnego dla niektórych bohaterów tematu muzyki. Warto jednak
zauważyć, iż w tym tomie nie chodzi już o płynące przez nią
uczucia oraz jej magię, ale o siłę, jaką dysponuje. Tak się
bowiem składa, że prawdziwą bohaterką, która ratuje sytuację
okazuje się nie kto inny jak właśnie muzyka. I to w piątej części
Kronik Dziedziców jest najpiękniejsze. Fizyczna
postać jest zaledwie narzędziem dla dźwięków, które przenikają
na wskroś i trafiają prosto do serca. Naprawdę przypadło mi to do
gustu, ponieważ autorka obraca się w obrębie tematu muzyki, ale
ani na chwilę nie czujemy się tym znużeni. Przyznam nawet, że
byłam pod wrażeniem pomysłu na kod z użyciem piosenek. Więcej
jednak nie zdradzę, ponieważ już wiecie zbyt dużo, a chcę
abyście sami przekonali się o przejmującej sile drzemiącej w
dźwiękach.
Na pewno interesującym szczegółem
oraz ważnym dowodem na bliską zażyłość Dziedziczki
Guślarzy z muzyką jest fakt, iż tytuły
rozdziałów w dużej mierze odpowiadają tytułom piosenek
bluesowych. Wspominam o tym nie bez powodu, jako że podobny zabieg z
całą pewnością nie jest rozpowszechniony w przypadku wydanych
drukiem powieści. Osobiście spotkałam się z tym, jak również
sama praktykowałam, przy okazji czytania i pisania blogowych
opowiadań oraz fanfiction. Tym bardziej zainteresował mnie
fakt, iż autorka postanowiła wykorzystać ten pomysł w swojej
książce, a niewątpliwie jest to sposób, w który poznajemy bliżej
muzykę grającą w duszach naszych bohaterów. Co tu dużo mówić,
wyobraźcie sobie powieść, w której to Wasze ulubione kawałki
będą nadawały rytm każdemu rozdziałowi i razem stworzą coś
niesamowitego, wyjątkowego, uwielbianego przez tysiące czytelników.
To na pewno byłoby cudowne uczucie. Właśnie dlatego, coś tak
pozornie mało znaczącego jak tytuły rozdziałów, okazuje się
istną skrzynią skarbów dla osób dociekliwych. W końcu nic nie
stoi nam na przeszkodzie, by dotrzeć do poszczególnych kawałków,
posłuchać ich, przeanalizować ich teksty i wtedy odnieść je do
treści książki. Kto wie, może właśnie odnaleźliście klucz do
miłości, którą obdarzycie bluesa?
Sądzę, że na szczególne miejsce w
tej recenzji zasługuje postać Leeshy, która ma na sumieniu zdradę
i w pewnym stopniu śmierć swojego dawnego chłopaka, jednak ucząc
się na błędach usiłuje rozpocząć życie od nowa. Większość
pisarzy nie daje swoim postaciom tej szansy. Zdrada jest zdradą i
skrucha nie ma tu żadnego znaczenia, ponieważ dopiero krew może
zmyć przewinę. Taki jeden błędny wybór przekreśla więc
przyszłość postaci. Tak się jednak składa, że Cinda Williams
Chima bez wątpienia pragnie, aby Leesha otrzymała szansę na
zrehabilitowanie się za wszystkie swoje błędy. Miejscami czytelnik
potrafi nawet zapomnieć, że dziewczyna nie jest zwyczajną,
niewinną i miejscami trochę naiwną nastolatką, ale kimś, kto
dokonał już wyboru, a ten kosztował życie bliską jej osobę. I
pod tym względem nasza autorka różni się od innych. Poprzez osobę
Leeshy próbuje nas zapewnić, że popełniane błędy nie
przekreślają człowieka, nie wykluczają go na zawsze z życia.
Popełniłeś błąd? Nie musisz być męczennikiem, który za niego
pokutuje. Po prostu pamiętaj o nim i nie dopuść więcej do
podobnej sytuacji, a co dalej zrobisz ze swoim życiem to już Twoja
sprawa i kolejne wybory, których należy dokonać.
Na koniec kilka słów o sposobie, w
jaki autorka zamknęła serię, o czym już wspominałam w mojej mini
wideo-recenzji. Cinda Williams Chima oferuje nam otwarty ostatni tom
Kronik Dziedziców,
czym wydaje się nas zachęcać do tworzenia własnej
kontynuacji oraz zostawia sobie bramkę pozwalającą na powrót do
stworzonego w tej serii świata. Niemniej jednak, w zgrabny,
naturalny sposób zamyka najważniejsze, najbardziej problematyczne
dla bohaterów wątki. Warto także zauważyć, że w Dziedziczce
Guślarzy nie uświadczymy wielkiej, wyniszczającej
bitwy, która na zawsze wpisałaby się w historię wajdlotów i
sawantów, a podejrzewam, że wiele osób mogło właśnie tego
spodziewać się po ostatniej części. Osobiście uważam to za
plus, ponieważ autorka nie nadała wydarzeniom serii niezdrowego,
pompatycznego znaczenia, dzięki czemu wszystko rozgrywa się
naturalnie i bez zbędnej pompy. To naprawdę trzeba docenić.
Podsumowując, Dziedziczka
Guślarzy jest powieścią wartą przeczytania, która rzuca
światło na wiele tematów poruszonych dotychczas w serii. Pozwala
nam wyrobić sobie zdanie o wielu postaciach, jak również jeszcze
bardziej wciąga nas w świat Kronik Dziedziców. Tym
samym z żalem przyjmujemy fakt, iż jest to tom kończący tę
przygodę. Czytelnik dochodząc do końca po prostu chce więcej tego
bluesa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!