Tytuł: Faza szósta: Światło
Seria: GONE: Zniknęli
Autor: Michael Grant
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 376
Ocena: 5-/6
Bariera stała się przezroczysta
zaledwie dwa dni wcześniej, a już teraz dzieciakom w ETAP-ie grozi
głód. Niemal nikt nie pracuje, nie zbiera plonów, nie interesuje
się przyziemnymi, ale jakże istotnymi sprawami. Telewizja, rodziny
i zwykli gapie zbierają się pod anomalią, co skupia uwagę
stęsknionej normalnego świata młodzieży. ETAP potrzebuje Alberta,
potrzebuje kogoś, kto jest w stanie zagonić wszystkich z powrotem
do pracy. Tym bardziej, że gdzieś tam czai się odziane w ludzką
powłokę zło, potwór w ciele niewinnego dziecka. Potężna,
bezwzględna i niebywale groźna Gaia dorasta w zastraszającym
tempie, zaś jej moc nie ma sobie równych. Potrzebuje tylko
pożywienia, a tego ma jak na lekarstwo. Nie może jednak zatrzymać
się i czekać na lepsze czasy. Mały Pete słabnie, ale nadal jej
zagraża. Jeśli i on na nowo oblecze się w ludzkie ciało, Gaia
będzie skończona. Jest więc zmuszona pokrzyżować ewentualne
plany chłopca, a to oznacza, że poleje się krew. Zresztą, nie
tylko ona jej pragnie, gdyż w świecie poza barierą również
zaczyna wrzeć. Ostateczna rozgrywka to kwestia chwili.
Po pięciu częściach dramatu, nerwów
i smutku dochodzimy w końcu do ostatniego tomu serii GONE:
Zniknęli. Autor od początku nie był dla nas zbyt
delikatny, ale teraz jest jeszcze bardziej brutalny i nieobliczalny.
Nic więc dziwnego, że Faza szósta: Światło to bez
wątpienia najbardziej krwawa i pełna przemocy powieść wchodząca
w skład serii. Sytuacja jest tym bardziej dramatyczna, że teraz
osoby spoza bariery, w tym rodzice znajdujących się w środku
dzieci, mogą mieć oko na wszystko, co dzieje się w ETAP-ie, a tym
samym są świadkami tego, jak słabną i giną ich pociechy. Dodajmy
do tego fakt, że gaiaphage przyoblekł się w ciało i posiada
wszystkie moce, jakimi dysponują wciąż żyjące osoby, że jest
zdesperowany i coraz bardziej ambitny chcąc zapanować nad światem.
Nie, to zdecydowanie nie jest najmilszy z tomów i osoby wrażliwe
raczej nie odetchną z ulgą mając go już w ręce, gdyż będą
musiały raz jeszcze przedrzeć się przez bezwzględny świat, w
którym każdy dramat ma zwielokrotnioną moc.
Przyznaję, że interesującą stroną
GONE: Zniknęli. Faza szósta: Światło
jest
wprowadzenie do powieści właśnie obserwatorów z zewnątrz w
osobie, przede wszystkim, rodziców. Kolejny raz mamy okazję poznać
ich relacje z dawno niewidzianymi dziećmi, reakcje na myśl o tym,
co się wydarzyło i co nadal się dzieje. Jak szybko można pogodzić
się ze stratą dziecka? Czy zdjęcie z barek ciężaru macierzyństwa
może okazać się powodem do odczuwania ulgi? Poza tym, dzięki tej
sytuacji mamy także okazję dowiedzieć się, jak wiele ma na
sumieniu matka naszego głównego bohatera. Nie mniej istotne są
reakcje innych ludzi, którzy przecież zdają sobie sprawę z tego,
że dzieci przeszły przez piekło. Jak różne mogą być ich
uczucia względem młodych weteranów wojny ETAP-u? A jak
zareagowalibyście na to Wy?
Istotnym
tematem poruszonym w Fazie szóstej: Światło
jest pytanie o odmianę ludzkiej natury. Czy człowiek może się
zmienić? Co motywuje jego działania, jego decyzje? Czy dziecko
rodzi się już złe, czy może staje się takim w czasie dorastania
i ostatecznie okazuje się „wadliwym” dorosłym? Czy zło można
przekazać dziecku w genach? Po lekturze tego tomu na pewno będziecie
chcieli znać odpowiedzi na wszystkie te pytania, ale będziecie
musieli poszukać ich sami. Autor nam jej nie udziela, a jedynie
podrzuca drobne, nierzadko sprzeczne sygnały, na podstawie których
sami możemy zbudować odpowiedzi w oparciu nie tyle o powieść, ile
o własne spostrzeżenia, przemyślenia i uczucia. Muszę przyznać,
że jest to najbardziej niepokojący motyw pojawiający się w tym
tomie, ponieważ zaczynamy się zastanawiać, jak potoczyłaby się
tak historia gdyby nie błędy dorosłych, gdyby nie nieszczęśliwe
zbiegi okoliczności.
I
w końcu, temat, który pojawił się już w przypadku poprzednich
tomów serii – UFO. Tym razem motyw ten jest jeszcze wyraźniej
zarysowany i chociaż można to wypierać, autor jednoznacznie daje
nam do zrozumienia, że czymkolwiek był na początku gaiaphage, miał
w sobie żywą część kosmosu. Nie do końca wiemy za to, jaka w
rzeczywistości była rola ludzkiego DNA, człowieka, który stracił
życie podczas katastrofy, oraz promieniowania po uszkodzeniu
elektrowni atomowej. Te trzy składniki dały początek potworowi,
który zamienił życie uwięzionych w ETAP-ie dzieci w krwawe
piekło, które powstawało powoli już wcześniej. Uderzenia
asteroidy, ludzkie zaniedbanie po wypadku, promieniowanie wpływające
na dzieci. Wszystko to powoli łączyło się w całość by
ostatecznie rozpocząć krwawe żniwo.
Podsumowując,
GONE: Zniknęli. Faza szósta: Światło to
naprawdę mocne zakończenie tej niebanalnej, chociaż ciężkiej i
dołującej serii, która niejednokrotnie mogła wyciskać łzy z
oczu czytelnika i sprawiała ból licznymi zgonami. Do samego końca
autor pozostał bezlitosny i może właśnie dlatego, chociaż
naprawdę nie mogłam się oderwać od lektury, nie wróciłabym do
niej. Nie oszukujmy się, jestem chodzącą „ciepłą kluchą”,
więc czytanie GONE: Zniknęli
kosztowało mnie wiele wysiłku, ale nie żałuję tego, że
dotrwałam do końca. To było bezcenne doświadczeni i dlatego
polecam serię tym, którzy lubią, kiedy powieść „mocno kopie”
oraz odważnym pragnącym sprawdzić swoją literacką wrażliwość.
Całą serię mam jeszcze przed sobą, ale jestem pewna, że się za nią zabiorę!
OdpowiedzUsuń