Fanfiction
Tytuł: Bez ostrzeżenia
Część: XVIII
Fandom: Shadowhunters
Gatunek: komedia
To będzie katastrofa, to nie może się
udać, to będzie poniżające i będą z tego same kłopoty!, Clary
powtarzała to sobie w myślach, czekając przed drzwiami. Może
nikogo nie ma? Może nikt jej nie otworzy i będzie mogła odhaczyć
głupi pomysł Jace'a, jako zrealizowany, ale zmarnowany?
Dziewczyna usłyszała dochodzące z
wnętrza domu szmery i już wiedziała, że jej niewypowiedziane
prośby nie zostały wysłuchane. Nie minęła chwila, a stanął
przed nią tłuściutki mężczyzna w białym podkoszulku bez ramion
i bokserkach w serduszka. Do tej pory Clary sądziła, że takie
rzeczy przydarzają się tylko ludziom w filmach. Teraz sama tego
doświadczyła i miała nadzieję, że to pierwszy i ostatni raz w
jej życiu.
Uśmiechnęła się najlepiej jak
umiała i znowu zaczęła snuć swoją bezsensowną opowieść o
zaginionym pudlu, którą stworzyła wcześniej. Była przekonana, że
nic z tego nie będzie, kiedy nagle mężczyzna złapał ją za
ramiona.
- To Obcy! - powiedział przejęty.
Jego szare, wodniste oczy były wielkie, a cała twarz napięta. -
Wiem, co mówię! To wina Obcych!
Świetnie! Trafiła na wariata! Teraz
przynajmniej nie musiała się martwić, że to ją wezmą za
wariatkę, ponieważ miała do czynienia z kimś jeszcze bardziej
niezrównoważonym, niż ona. Po prostu fantastycznie.
- Chodź, wejdź, tutaj mogą nas
usłyszeć. - mężczyzna rozejrzał się szybko podejrzliwie i
otworzył przed nią drzwi. Clary wahała się przez chwilę. -
Szybko, szybko. - ponaglił ją. Dziewczyna miała nadzieję, że
blondyn nie zostawił jej samej i wszedł do środka, ponieważ ona
nie miała wyjścia i musiała skorzystać z zaproszenia dziwaka w
gaciach w serca.
- No więc... - zaczęła w przejściu,
ale mężczyzna pogonił ją dalej w głąb mieszkania.
- Wejdź do salonu, tam zagłuszę ich
odbiorniki i będziemy mogli porozmawiać.
Dziwak wyminął ją i wskazał drogę
do wspomnianego pomieszczenia. Salon wyglądałby zupełnie
normalnie, gdyby na każdej możliwej powierzchni nie ustawiono
przynajmniej jednej anteny. Clary cieszyła się, że facet miał na
tyle oleju w głowie żeby otoczyć się „różkami”, jak zwykła
nazywać ten typ anten, nie zaś satelitarnymi czy też zwykłymi
telewizyjnymi.
- Tutaj jesteśmy poza ich radarami i
podsłuchami. Anteny wprowadzają zamęt w ich systemach.
- Aha, na pewno zapamiętam. -
dziewczyna skinęła głową udając zainteresowanie i usiadła na
bardzo niewygodnej sofie w okropne kwiaty.
- Widzisz, od dawna wiem o obcych i
tym, co robią. Ta okropna burza sprzed kilku dni była ich sposobem
na ukrycie ich statku!
- Tak, to ma sens. - przytaknęła. -
Ale czy poza tym działo się coś podejrzanego?
- Ależ oczywiście! Wydarzyło się
wiele dziwacznych rzeczy! Wiem o wszystkich! - zapewnił ją
mężczyzna, myszkując po szafkach segmentu. - Gdzie ja to
położyłem... O, jest! - wyjął ciemny notatnik i otworzył mniej
więcej pośrodku. - Tutaj mam zapisane wszystko, czego się
dowiedziałem. Rząd może ukrywać przed nami istnienie Obcych, ale
mnie nie oszuka! Tamtej nocy, no wiesz, kiedy tutaj przybyli kilka
dni temu, zmarł pan Flitcher. Mieszka na końcu ulicy, pod numerem
45. Mówią, że został porażony prądem, ale ja się nie nabiorę.
Był tak uwędzony, jak indyk zostawiony zbyt długo w piekarniku na
Święto Dziękczynienia. A oczy miał czerwone i wybałuszone jak
królik! Paskudna sprawa. Za to mojej sąsiadce, tutaj obok, papuga
całkiem obleciała z piór! Podobnie jak mąż pani McIntosh spod
30. To znaczy on nie opadły z piór, bo ich nie miał, ale stracił
wszystkie włosy. To znaczy w ogóle owłosienie. Był wprawdzie
całkowicie pijany, kiedy do tego doszło, ale na pewno sam sobie
tego nie zrobił.
Tak, tego im było trzeba. Facet może
był nawiedzony i uważał, że wszystko to jest winą Obcych, ale
przynajmniej wiedział o niektórych mieszkańcach to, czego nie
mogliby dowiedzieć się do nikogo innego. A przynajmniej od nikogo
normalnego. Może pomysł Jace'a nie był wcale aż tak zły?
- Z kolei staremu Browdenowi tak
odwaliło, że musieli go zamknąć w zakładzie! - kontynuował
nawiedzony mężczyzna. - Biegał nago po osiedlu nawołując do
powrotu do korzeni i natury. Właśnie to zwróciło moją uwagę i
zacząłem drążyć temat. Ten facet nie potrafił się obejść bez
komórki i komputera!
- To... niesamowite i jest tego tak
dużo! - Clary starała się z całych sił brzmieć na naprawdę
poruszoną. - Ale jest tego tak dużo! Czy mógłby mi pan to
wszystko spisać lub coś? Każdy szczegół może okazać się
niezastąpioną pomocą w poszukiwaniu mojego pieska i uwolnieniu go
z niewoli kosmitów. - z trudem przeszło jej to przez gardło,
jednak potrzebowała wszystkich tych informacji w miarę przejrzystej
postaci, a emocjonalne opowieści tego mężczyzny mogły jej tego
nie zapewnić.
- Ależ oczywiście! Każda pomoc w
pokonaniu Obcych jest mile widziana. Zaraz przyniosę ci ksero
wszystkich moich notatek. - rzucił usłużnie facet w serduszkowych
gatkach i wytoczył się z salonu.
Clary odczekała chwilę nasłuchując.
Skrzypienie schodów wskazywało na to, że jej gospodarz udał się
na piętro. Zapewne tam miał sprzęt komputerowy, którego teraz
potrzebował. Dla dziewczyny oznaczało to chwilę ulgi i względnej
normalności. Uganianie się za demonami to jedno, zaś wiara w UFO
to coś zupełnie innego.
- Jace? - szepnęła rozglądając się
za swoim niewidzialnym chłopakiem.
- Spokojnie, jestem tutaj. - odezwał
się głos spod okna. - Czuwam, obserwuję i uważnie słucham tego
wariata. Obcy, też coś! Kto w dzisiejszych czasach wierzy w takie
brednie?
- Zdziwiłbyś się, jakie to
popularne. Prawdę mówiąc, mam wrażenie, że więcej Przyziemnych
wierzy w Obcych, niż w anioły czy demony. To dlatego, że pierwsze
wybierasz dobrowolnie, za to drugie wiąże się najczęściej z
religią, a z tym się poniekąd rodzisz, więc jest bardziej jak
tradycja niż rzeczywista wiara. Większość Przyziemnych nie wierzy
w to, co wyznaje.
- To głupie.
- Bardzo „przyziemne”. - dziewczyna
wzruszyła ramionami.
Ciężkie kroki oraz skrzypienie
schodów przerwały tę krótką wymianę zdań. Gospodarz wrócił
do salonu z kopiami swoich zapisków, które wręczył Clary.
- Jeśli chcesz, pomogę ci szukać...
- Nie trzeba! - dziewczyna weszła
rozmówcy w słowo. Wolała żeby nie kończył, mając nadzieję, że
ta myśl wyparuje z jego szalonego umysłu jeśli jej nie wypowie. -
Lepiej podchodzić ich z wielu stron jednocześnie. - kontynuowała
widząc zdziwioną minę mężczyzny. Nie chciała go urazić i
wolała żeby nie nabrał co do niej żadnych podejrzeń. - Drobne
ataki wielu osób osobno są w stanie osłabić wroga i przynieść
nam większe korzyści. I nie chodzi tu tylko o atak, ale także o
szpiegowanie, inwigilowanie i zdobywanie informacji na ich temat. -
bełkotała. - Jak to się nazywało... Taktyka podjazdowa, czy coś
tak. - czytała o tym w kilku książkach, więc znała szczegóły,
ale nazwy w tym wypadku nie były jej mocną stroną. Zresztą, tego
mężczyznę należało przekonać, że jest się cywilem walczącym
samozwańczo z najazdem Obcych na Ziemię. Nie musiała brzmieć
profesjonalnie, a tylko przekonująco.
- Tak, masz rację! Chyba nawet
widziałem to kiedyś na jakimś filmie. - facet zamyślił się na
chwilę, a później uśmiechnął do niej szeroko. Zbyt szeroko, jak
na jej gust.
- Proszę mi jeszcze powiedzieć, czy
jest coś, co powinnam wiedzieć, a czego nie ma w tych notatkach?
- Hmm, nie. Nie wydaje mi się.
Wszystkie informacje, jakie zdobyłem zapisałem, żeby przypadkiem
nie zapomnieć niczego. W pewnym wieku pamięć zawodzi, a ja nie
mogę pozwolić żeby Obcy robili co im się podoba wśród nas! -
miał przy tym tak zaciekłą minę, że to nasunęło Clary jeszcze
jedno pytanie.
- Od jak dawna się pan tym wszystkim
zajmuje? Jest pan taki zorganizowany i w ogóle.
- Och, od bardzo dawna. Wydaje się, że
całe wieki. Niech no pomyślę, ile to już będzie? Ach, tak! Od
tej ostatniej wielkiej burzy.
Od strony okna doszedł ich jakiś
dźwięk. Clary była pewna, że było to prychnięcie wydane przez
Jace'a, który nie mógł się powstrzymać i wybuchnął śmiechem.
Ona sama była zbyt załamana absurdalnością tego wszystkiego, żeby
w ogóle móc się śmiać. Przynajmniej na razie.
- Co to było? - mężczyzna lustrował
uważnie salon.
- Mam wrażenie, że to jedna z anten.
- dziewczyna próbowała ratować sytuację. - Może Obcy właśnie
próbowali nas podsłuchać, ale antena zadziałała i im to
uniemożliwiła? Może nawet spowodowała spięcie w ich podsłuchu i
stąd ten dźwięk? Tak, dla mnie to brzmiało jak jakieś zwarcie, a
co pan o tym myśli? - gdyby udawała, że nie słyszała nic, byłoby
to tak podejrzane, że nawet ten niewadzący nikomu wariat zacząłby
coś podejrzewać. Wiedziała, że największą głupotą w
sytuacjach takich jak ta jest udawanie, że nic się nie stało. To
bardzo, bardzo rzadko uspokajało drugą osobę, za to częściej
tylko wzmagało jej czujność. - Powinnam już iść. Jeśli to oni,
mogą nabrać jakiś podejrzeń i spróbować innych metod podsłuchu,
więc lepiej żeby nie widzieli nas razem, bo uznają, że coś
knujemy. Niech pan śpiewa, kiedy wyjdzie, żeby ich ogłupić. -
zmyślała.
Na szczęście gospodarz w pełni się
z nią zgodził. Clary odetchnęła z ulgą mając wymówkę żeby w
końcu uwolnić się od tego nadzwyczajnie entuzjastycznego i na
szczęście bardzo przyjaznego człowieka. Polubiła go, jednak
naprawdę potrzebowała teraz chwili oddechu i pozornej normalności,
której na pewno nie zaznałaby zostając dłużej w towarzystwie
kogoś, komu demon trochę poprzestawiał w głowie.
Pożegnała się więc wylewnie z
pomocnym mężczyzną, podziękowała mu za wszystko i kazała na
siebie uważać. Podejrzewała, że jej „nowy znajomy” bardzo
szybko o niej zapomni, skupiony na swoim świeżo nabytym wariactwie,
co przyjęła z ulgą. Teraz musiała tylko przedrzeć się przez
jego notatki, które mogły wiele ułatwić jej i Jace'owi.
- Możesz mi się już pokazać. -
rzuciła do swojego chłopaka. Przez chwilę obawiała się, że
będzie chciał się z nią drażnić, na szczęście blondyn pojawił
się obok niej bez niepotrzebnego komplikowania sprawy.
- Proponuję usiąść w jakiejś
kawiarni i sprawdzić, co mamy. - rzucił wskazując na reklamę
informacyjną znajdującej się w pobliżu kawiarni, która sądząc
po zdjęciu promocyjnym wyglądała całkiem przyjemnie.
- Ale ty stawiasz! - Clary uśmiechnęła
się do niego szelmowsko, co na ślicznej twarzy Isabelle wyglądało
naprawdę uroczo.
- Umowa stoi, jak długo to ty bawisz
się w grafologa. - chłopak postukał palcem w plik trzymanych przez
dziewczynę kartek.
- Proszę bardzo. - złapała go za
rękę i pociągnęła we wskazanym przez strzałkę kierunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!