Tytuł: Ogień
Seria: Czarodzieje
Autor: James Patterson, Jill Dembowski
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 340
Ocena: 4+/6
Życie nie zawsze rozpieszcza swoich
bohaterów, czego dzień po dniu doświadczają Whit i Wisty.
Straciwszy rodziców, rodzeństwo ma tylko siebie, a jednak i to może
zostać im zabrane, ponieważ Wisty choruje na siejącą pogrom
krwawą zarazę, wywołaną przez Tego, Który Jest Jedyny. Jej stan
jest ciężki, a czas bezustannie pędzi do przodu nie pozwalając na
wahanie czy zwłokę. Jakby tego było mało, pokonanie jednych
trudności bezustannie pociąga za sobą kolejne, jako że zaledwie
magiczne rodzeństwo poradziło sobie z jednym dramatem, a już musi
brnąć przez grząskie bagno kolejnego. Whit i Wisty znowu zostają
rozdzieleni, a każde z nich ma do wypełnienia swoje niezwykle
istotne zadanie. Podczas gdy chłopak musi odnaleźć rodziców w
Krainie Cieni, Wisty jest zmuszona stanąć twarzą w twarz z Tym,
Który Jest Jedyny. Ani jedna, ani druga misja do łatwych nie
należy. Czy więc dwójka młodych, bezustannie doświadczanych
przez los czarodziejów jest w stanie poradzić sobie z tym, co
przyszykował dla nich los?
Nie ulega wątpliwości, że pisarze to
artyści. Jedni kształtują nowe światy, inni tworzą alternatywną
przeszłość, a jeszcze inni rzeźbią przeróżne oblicza
przyszłości. James Patterson połączył ze sobą motywy
zaczerpnięte z przeszłości, pomysły na przyszłość oraz fikcję
literacką i przypieczętował trzeci tom serii Czarodzieje
współpracą z Jill Dembowski. Jak łatwo się domyślić, nowa
„druga” twarz powieści to także zmiany w stylu, podejściu do
fabuły i literackich priorytetach. Przyznaję jednak, że bardzo
trudno jest ocenić obiektywnie wpływ jaki nowa współautorka ma na
powieść, ponieważ już sam James Patterson bezustannie się
zmienia i rozwija jako pisarz. Jak wielki jest więc wpływ pani
Dembowski, a ile w tym wszystkim samego autora? Na to pytanie chyba
nie sposób odpowiedzieć. Niemniej jednak, Ogień
różni się od poprzednich tomów cyklu i tego nie da się ukryć.
Cel podróży przez piekło życia rozbity na dwie paralelne misje,
wartka, zbita w jeden tom akcja, miejscami istne pomieszanie z
poplątaniem, w mniejszym lub większym stopniu zaskakujące
zakończenie. Wszystko to i jeszcze więcej składa się na ten
konkretny tom serii, który z powodzeniem mógłby ją zamknąć,
chociaż tego nie robi, ponieważ w autor ma w zanadrzu kolejną
części Czarodziejów.
W tym miejscu bezsprzecznie warto
napisać trochę więcej o tym, o czym pozwoliłam już sobie
wspomnieć, a więc o fakcie, iż trzeci tom serii skupienie się w
głównej mierze na akcji, która już od pierwszych stron nabiera
coraz szybszego tempa i tylko chwilami pozwala nam na wytchnienie. W
Ogniu naprawdę wiele się dzieje, zaś akcja zostaje
rozbita na dwie różne lokacje, co dodatkowo zwiększa liczbę
rozgrywających się w powieści wydarzeń. Ten fakt z całą
pewnością sprawia, że powieść wiele zyskuje, ponieważ nie
pozwala się nudzić i wciąga czytelnika w naprawdę interesujący
świat, chociaż trzeba przyznać, że na początku możemy się
trochę pogubić. Musimy więc wyczuć powieść, zgrać się z nią
i dopiero wtedy wszystko idzie jak po maśle, a nie zaprzeczę, że
książkę czyta się szybko i z zapartym tchem. Dla tych przeżyć
warto zgrać się z magiczną fabułą, wywołującym niepokój
dramatem, nawałem akcji oraz przymknąć oko na niektóre
niedociągnięcia, których czasami nawet najlepsi nie mogą
wyeliminować.
Myślę, że niezwykle interesującym,
chociaż bardzo często pojawiającym się we współczesnej
literaturze motywem tego tomu jest podróż przez Krainę Cieni.
Podejrzewam nawet, że nie tylko mi przywodzi on na myśl mit o
Orfeuszu. Należy jednak wspomnieć, że w tym wypadku
najistotniejsza nie jest niejako sama podróż Whita do krainy
umarłych w poszukiwaniu rodziców, ale zagłębienie się w temat
śmierci, której przecież jeszcze nie doświadczyliśmy. Autor
ukazuje nam to, co jest dla nas niemożliwe do poznania i przeżycia,
ponieważ dla czytelnika byłaby to droga w jedną stronę, zaś nasz
bohater ma jeszcze okazję wrócić do swojego świata żywych,
chociaż śmiertelnych ludzi. Mamy więc okazję poznać jedną z
wizji tego, co mieści się „po drugiej stronie”, jak również
liźniemy trochę więcej szczegółów dotyczących „wybierania
się na tamten świat”. Może nie jest to szczególnie
optymistycznym aspektem Ognia, ale ja uważam to za
bardzo cenny motyw tego tomu.
Dla zamknięcia recenzji wspomnijmy
także trochę o zakończeniu powieści, co naprawdę nie jest łatwe,
kiedy nie chce się psuć innym zabawy. Niemniej jednak, pozwólcie
mi na kilka słów dotyczących zamknięcia Ognia,
ponieważ sądzę, że warto o tym napisać. Z jednej strony
Czarodzieje
traktowani są jako trylogia, jako że właśnie w trzech tomach
zamyka się pewien rozdział życia naszych bohaterów, z drugiej
stanowią po prostu część trochę większej serii, która ma
liczyć pięć części. Sądzę jednak, że ten tom w zupełności
mógłby stanowić zamknięcie całej serii, ponieważ oferuje nam
całkiem przyzwoity the
end,
a jednocześnie pozostawia pewną furtkę, którą w każdej chwili
można otworzyć. Tym samym, czytelnik nie mógłby wyobrazić sobie
chyba lepszego sposobu na pożegnanie się z ukochanymi bohaterami.
Tak się jednak składa, że w Ogniu
autor nie powiedział ostatniego słowa, toteż mam nadzieję, że
nasza dalsza przygoda z tą serią nie będzie zawodem i zaoferuje
nam jeszcze więcej rozrywki i emocji niż dotychczasowe trzy tomy.
Podsumowując, Ogień z
całą pewnością wart jest uwagi czytelników, którzy mają za
sobą dwa poprzednie tomy serii. Pozwala nam bowiem na zakończenie
naszej przygody z magicznym rodzeństwem, jeśli tylko tego chcemy, a
jednocześnie nie zamyka nam drogi do dalszego kontynuowania tej
podróży. Jest więc końcem i początkiem, który może uczynić
nasze życie o wiele ciekawszym i pełniejszym niż dotychczas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!