Tytuł: Dziewczyna ognia i cierni
Autor: Rae Carson
Seria: Trylogia ognia i cierni
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 416
Ocena: 4++/6
Lucero-Elisa de Riqueza, druga
księżniczka Orovalle została wybrana przez Boga do rzeczy
wielkich, czego dowodem jest Boski Kamień, który nosi w pępku.
Pierwszym krokiem na drodze ku przeznaczeniu okazuje się dla niej
ślub z niesamowicie przystojnym Alejandro, królem sąsiedniego
pustynnego kraju. U progu wojny z Inviernymi, młoda dziewczyna
opuszcza rodzinny pałac udając się do stolicy królestwa męża,
gdzie nikt nawet nie wie o ich zaślubinach. Dla nieśmiałej,
zawstydzonej swoją nadwagą Elisy nie będzie to specjalnie udana
przeprowadzka. Tym bardziej, że mąż nie wydaje się nią
zainteresowany w sposób, na jaki liczyła. Nowe życie niesie ze
sobą także nieliczne pozytywne wydarzenia, lecz nimi dziewczyna nie
ma czasu się nacieszyć. Zupełnie przypadkowo na jaw wychodzi fakt,
iż jest posiadaczką cennego Boskiego Kamienia, a wraz z tą wiedzą
całe życie młodej królowej kolejny raz wykonuje obrót o 180
stopni. Niestety tym razem nie ma mowy o bezpiecznym pałacu i
ochronie strażników. Elisa będzie musiała spojrzeć w twarz
niebezpieczeństwu, które kryje się na każdym kroku i tylko czyha
na klejnot, który otrzymała od Boga.
Powieść młodzieżowa stosunkowo
rzadko sięga po tęgie główne bohaterki i zdecydowanie częściej
lubuje się w ideałach, których wady często nie mają zbyt wiele
wspólnego z prawdziwymi wadami. Mam jednak wrażenie, że najgorzej
pod tym względem wypada fantastyka, która wydaje się wręcz
uciekać od zbędnych kilogramów kobiecego ciała. Naturalnie nie
chodzi o to, by każdą piękną bohaterkę zastępować jej tęższym
odpowiednikiem, niemniej jednak, na dłuższą metę jest to
irytujące. Pośród setek cudownych kobiecych postaci z trudem
odnajdujemy kogoś naprawdę wartego naszej uwagi, prawdziwego,
podobnego do nas. W gruncie rzeczy, podobne ujednolicanie kobiet w
literaturze młodzieżowej pozwala nam na wrzucenie wielu
powieściowych bohaterek do jednego worka, ponieważ wydają się
takie same, pozbawione cech szczególnych. Taki stan rzeczy czyni
Elisę postacią wyjątkową i jedyną w swoim rodzaju, jako że jest
ona prawdziwym klejnotem, pośród jakże licznych zgrabnych lub
nudnych, normalnych dziewcząt. Muszę jednak zaznaczyć, iż same
zbędne kilogramy to nie wszystko, co przemawia za Dziewczyną
ognia i cierni. Autorka nie tylko stworzyła księżniczkę
odstającą od innych wyglądem zewnętrznym, ale także dopasowała
do niej styl swojej powieści. Elisa doskonale zdaje sobie sprawę z
tego jak wygląda i co na ten temat mogą myśleć inni, czuje się
gorsza od siostry, nieatrakcyjna i te myśli prześladują ją,
bezustannie powracając, na co ogromny wpływ ma jej brak pewności
siebie. Tym samym, w narracji pierwszoosobowej mamy do czynienia z
częstym podkreślaniem faktu otyłości oraz rozwodzeniem się nad
jedzeniem. Jest to zupełnie normalne i podkreśla psychikę tej
postaci. Warto jednak wspomnieć, iż z czasem możemy zauważyć pod
tym względem subtelne zmiany, które idą w parze z dorastaniem i
ewolucją bohaterki. Świadczy to o niewątpliwej staranności, z
jaką autorka tworzyła ten tom powieści, czym zasługuje na pełne
uznanie.
Niezwykle interesujący wydaje mi się
fakt, iż pisząc swoją powieść Rae Carson w dużej mierze skupiła
się na temacie religii, która jest motorem napędowym wszystkich
istotnych dla bohaterów wydarzeń. Idąc śladami Elisy, nie tylko
poznajemy niektóre założenia jej wiary, ale również zostajemy
wkręceni w wir interpretacji świętych tekstów, różnych odłamów
tej samej religii, sprzecznych idei. Bóg, w którego wierzy
bohaterka jest tajemniczy i milczący, co budzi w niej wątpliwości,
podobnie jak Boski Kamień będący częścią jej ciała. W ten
właśnie sposób poznajemy duszę stworzonego przez autorkę świata,
zaś nasze myśli zaczynają krążyć wokół problemu, który na co
dzień raczej omijamy szerokim łukiem. Przyznaję, że bardzo
interesuje mnie to, co w tym temacie mają nam do zaoferowania
kolejne tomy, toteż będę czekać niecierpliwie na rozwiązanie
zagadki przeznaczenia Elisy oraz prawdziwych intencji Boga, w którego
wierzy.
Skoro mamy do czynienia z powieścią
młodzieżową, to nie może tu zabraknąć romantycznych uniesień.
Większość pozycji oferuje nam gorącą miłość, która pojawia
się nagle i zostaje odwzajemniona, opiera się na pierwszym
wrażeniu, a dopiero później na bliskim poznaniu. W Dziewczynie
ognia i cierni sprawy wyglądają zupełnie inaczej! Przede
wszystkim widzimy tutaj dwa miłosne oblicza – jedno opiera się na
wzroku i zostaje odrzucone, drugie na poznaniu wnętrza i to ono
zostaje zaakceptowane. Nasza bohaterka odgrywa tutaj niezwykle
istotną rolę, ponieważ jest gruba, potulna i pozbawiona wiary w
siebie, przez co raczej nie może liczyć na wzbudzenie pożądania,
a co więcej, sama traci głowę dla przystojnego męża, którego
nawet dobrze nie zna. Autorka oszczędza jej jednak poniżenia,
ponieważ pozwala by Elisa poznała również to drugie oblicze
uczuć, albowiem budzi miłość w drugim człowieku i sama zaczyna
kochać. Jej wygląd przestaje mieć znaczenie, a charakter nabiera
wyraźniejszych kształtów i w ten właśnie sposób otwiera drogę
miłości. Pierwszy tom trylogii nie jest jednak końcem miłosnych
rewelacji, ponieważ nasza bohaterka stając na końcu jednej drogi
znajduje się również na początku kolejnej. Myślę, że w jej
życiu uczuciowym wiele będzie się jeszcze działo, a już teraz ma
za sobą niejedno.
Sądzę, że warto wspomnieć również
o problemie wiary w siebie, który w tym tomie odegrał swoją
istotną rolę. Przyznam, że w Dziewczynie ognia i cierni
bardzo spodobało mi się to, że Elisa na początku jest tak
naprawdę nikim, ponieważ godzi się na to i nie ma sił by zmienić
cokolwiek. Uważa nawet, że Boski Kamień musiał wybrać kogoś tak
pozbawionego znaczenia jak ona, aby uczynić z niej kogoś więcej.
To dzięki temu jesteśmy świadkami tego, jak wciąż pełna obaw i
wahania, zmienia się, nabiera pewności siebie, usiłuje nie
popełniać błędów osoby, której początkowo nie podejrzewałaby
o tchórzostwo. Ewolucja postaci Elisy jest tym ważniejsza, iż
pokazuje nam ogromną przepaść dzielącą wiarę w siebie oraz jej
brak. Tym samym, możemy wyciągnąć z powieści jakąś lekcję dla
siebie, ponieważ znajdzie się wśród nas nie jedna osoba, której
postać Lucero-Elisy będzie bliższa niżbyśmy się tego
spodziewali. I właśnie za to najbardziej cenię tę powieść Rae
Carson.
Co się zaś tyczy minusów pierwszego
tomu Trylogii ognia i cierni, to jest ich niewiele i
nie zasługują na przesadne rozpisywanie się. Akcja początkowo
rozwija się powoli, ponieważ ustępuje miejsca budowaniu świata i
dokładnemu oddawaniu wnętrza najistotniejszych dla tego tomu
postaci. Czy naprawdę można to więc uznać za wadę? Nie sposób
zdecydować. Mam jednak wrażenie, że śmierć niektórych postaci
wywiera zbyt mały wpływ na Elisę i tym samym na samego czytelnika.
Może przyzwyczaiłam się do wielkich dramatów, o które nie trudno
w wielu współczesnych powieściach młodzieżowych, a może to
nasza młoda bohaterka jest osobą twardszą niżby się wydawało i
dlatego trzyma się nadzwyczajnie dobrze. Jakakolwiek nie byłaby
odpowiedź, brakuje mi tej uczuciowości w obliczu śmierci.
Podsumowując, Dziewczyna ognia i
cierni to naprawdę dobry początek interesującej trylogii
fantasy dla młodych czytelników, która ukazuje nam zupełnie nową
bohaterkę i podchodzi do tematu miłości w sposób bardziej
wewnętrzny niż inne powieści. Piękna okładka to naprawdę nie
wszystko, co ma nam do zaoferowania ten tytuł i dlatego polecam go
osobom, dla których literatura jest nie tylko zabawą, ale również
szkołą życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!