czwartek, 29 sierpnia 2013

Triumf. Bitwa pod Assaye, 1803 - Bernard Cornwell




Tytuł: Triumf. Bitwa pod Assaye, 1803
Autor: Bernard Cornwell
Seria: Kampanie Richard'a Sharpe'a
Wydawca: Instytut Wydawniczy ERICA
Ilość stron: 424
Ocena: 6/6





Richard Sharpe na pewno nie urodził się pod szczęśliwą gwiazdą, jednakże gdzieś tam w górze, ktoś z pewnością nad nim czuwa. Pełniąc służbę w dalekich Indiach, jeszcze do niedawna mógł cieszyć się świętym spokojem. Niestety, zostaje on gwałtownie i krwawo przerwany, kiedy mężczyzna udaje się do Chasalgaon z zadaniem przetransportowania znajdującej się tam amunicji. Pech chce, że to właśnie zaraz po jego przybyciu fort zostaje zaatakowany przez sprzymierzonego z Mahrattami byłego żołnierza angielskiego, Dodda, i jego popleczników. Śmierć ponoszą wszyscy znajdujący się w forcie mężczyźni i tylko Sharpe cudem ocalił życie, by teraz zmagać się z wyrzutami sumienia. Na szczęście nie grozi mu bezczynne siedzenie w miejscu i użalanie się and sobą, gdyż pułkownik McCandless zabiera go w pogoń za zdrajcą. Sharpe nawet nie przypuszcza, że misja ujęcia majora Dodda odsunie w czasie niebezpieczeństwo grożące mu ze strony wieloletniego wroga.

Bernarda Cornwella polskiemu czytelnikowi z całą pewnością nie trzeba przedstawiać, zaś osoby, które miały już styczność z jego powieściami wiedzą czego mogą się po nim spodziewać. Kolejny raz mamy okazję podziwiać fantastycznie skonstruowany świat, w którym wydarzenia historyczne zgrabnie przeplatają się z fikcją. Kampanie Richarda Sharpe'a nawiązują do okresu wojen napoleońskich i są wypełnione zarówno wydarzeniami rzeczywistymi, jak i zmyślonymi, ale niezwykle istotnymi dla rozwoju fabuły. Czytelnik nieorientujący się zbyt dobrze w angielskiej historii nie jest w stanie samodzielnie oddzielić od siebie prawdy i fikcji. Na szczęście autor konsekwentnie wyjaśnia wszystkie wątpliwości na końcu książki. I tak oto, przy okazji Triumfu Cornwell pozwolił sobie na wplecenie bardzo istotnego, chociaż całkowicie zmyślonego wydarzenia, jakim była masakra w Chasalgaon. Niemniej jednak, biorący w niej udział Dodd jest postacią historyczną, o czym należy pamiętać przy okazji poznawania szczegółów jego przeszłości.

Nie ma wątpliwości, iż Triumf obfituje w krwawe sceny, na które składa się nie tylko epizod w Chasalgaon, ale również oblężenie Ahmednagaru, czy bitwa pod Assaye z 1803 roku, a jednak Bernard Cornwell z wielką wprawą i niezwykłą delikatnością opisuje rozlew krwi, którego świadkami się stajemy. Bardzo ciężko wyjaśnić, w jaki sposób tego dokonuje, jednakże wszystkie opisy mimo swojej dokładności nie odstręczają czytelnika, ale w połączeniu z całością fabuły oraz interesującymi bohaterami fascynują, zachęcają do dalszej lektury, a nawet uzależniają. Z całą pewnością jest to jedna z charakterystycznych cech stylu Cornwella, który może przypaść do gustu każdemu niezależnie od wieku, czy upodobań.

Prawdę powiedziawszy, przy okazji Triumfu wielkim, pozytywnym zaskoczeniem była dla mnie spora dawka prostego, ale znakomitego humoru. Spodziewałam się powieści utrzymanej w poważnym klimacie prowadzonych przez Anglię wojen, a otrzymałam coś znacznie lepszego. Do tej pory z chęcią wracam pamięcią do zabawnych sytuacji, czy też rozbrajających komentarzy, w które obfituje Triumf. Wierzcie mi, przy okazji wielu fragmentów uśmiech sam ciśnie się człowiekowi na usta, zaś inne zmuszają do głośnego parsknięcia – wypróbowałam to na sobie i moim otoczeniu.

Niemniej jednak, książka porusza także niezwykle poważny i niełatwy temat ceny, jaką ludzka ambicja wyznacza za wierność. Pohlmann, William Dodd, Richard Sharpe, a nawet Obadiah Hakeswill są postaciami kuszonymi przez swoje pragnienia, gotowymi zaryzykować wszystko, by osiągnąć cel – zdobyć pieniądze, zrobić karierę wojskową, zemścić się, udowodnić znienawidzonym ludziom, że nawet zabiedzone dziecko potrafi osiągnąć sukces. Ze starcia między ambicją, a honorem tylko Sharpe zdołał wyjść zwycięsko. Może właśnie po tym znać wartość człowieka, że potrafi porzucić swoje ambicje?

Kilka ciepłych słów wypada powiedzieć także o samym głównym bohaterze, który sprawia, że czytelnikowi miękną kolana. Podejrzewam, że wiele osób spodziewałoby się nieustraszonego wojownika, który swoją idealnością przyćmiewa wszystkich innych bohaterów, a tymczasem Richard Sharpe jest raczej człowiekiem prostym. Oczywiście, mamy okazję przeżywać przygody wraz z niezwykle przystojnym młodym mężczyzną, któremu nie brak odwagi i waleczności (w szczególności w chwili, kiedy to w czasie walki wchodzi w tryb berserka), jednakże jego edukacja zatrzymała się na poziomie czytania krótkich słów, wobec wrogów jest osobą mściwą i bezwzględną, daleko mu do patrioty, czy przykładnego chrześcijanina, zaś jego ambicje mogą doprowadzić go nawet do zdrady kraju. Mało tego, nasz bohater to jedna, wielka ślamazara, kiedy przychodzi do jazdy konnej, co jest po prostu pocieszne. Richarda Sharpe'a nie sposób nie kochać!

Reasumując, Triumf to książka, którą naprawdę można polecić każdemu, kto chociażby w niewielkim stopniu interesuje się powieścią historyczną. W rękach Bernarda Cornwella przygoda, humor, niebezpieczeństwo i walka tworzą niesamowitą całość, którą łatwo pokochać. Już teraz mogę z czystym sercem powiedzieć, iż fani autora będą zachwyceni Kampaniami Richarda Sharpe'a, zaś nowi czytelnicy oszaleją na punkcie twórczości Cornwella.

2 komentarze:

  1. Niestety, ale powieść historyczna w tym wydaniu nie jet dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przepadam za powieściami historycznymi, dlatego tym razem odpuszczę :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!