sobota, 8 marca 2014

GONE: Zniknęli. Faza czwarta: Plaga - Michael Grant



Tytuł: GONE: Zniknęli. Faza czwarta: Plaga
Autor: Michael Grant
Seria: GONE: Zniknęli
Wydawca: Jaguar
Ilość stron: 525
Ocena: -5/6






Albert to urodzony biznesmen ETAP-u i jedyna osoba, która tak naprawdę wzbogaciła się na barierze, ale nawet on wydaje się powoli tracić panowanie nad swoją branżą, jako że dzieciakom zaczyna brakować wody zdatnej do picia. Jest wprawdzie za wcześnie by panikować, ale trzeba jak najszybciej zapobiec najgorszemu. W tym celu, starając się zachować ścisłą tajemnicę, chłopak wysyła Sama oraz kilkoro innych mutantów na poszukiwanie jeziora, mogącego ocalić skórę naprawdę wielu dzieciom. Niestety, to właśnie pod nieobecność najbardziej przydatnych osób, wszystko zaczyna się sypać. Lana jest bezsilna wobec szerzącej się epidemii zmutowanej, naprawdę ekstremalnej grypy, która na nowo dopadła mieszkańców ETAP-u. Nie ważne kto już swoje przechorował, gdyż nikt nie może czuć się bezpieczny, zaś niektórzy dosłownie wypluwają płuca. Na domiar złego, na scenie pojawiają się niemal niemożliwe do zabicia pasożyty, które sieją postrach pośród świadomych zagrożenia dzieci. Jeśli komuś wydawało się, że nie może być już gorzej i dziwniej, musi zastanowić się raz jeszcze, gdyż plaga, która przejdzie przez Perdido Beach zmieni obraz świata, do którego dzieci zdołały już przywyknąć.

Nasi bohaterowie już od trzech tomów starają się ułożyć sobie życie w ETAP-ie, ich potrzeby stają się coraz normalniejsze, ale także gwałtowniejsze z powodu ciągłych zmartwień, ciężkiej pracy, płynącej w żyłach adrenaliny. Seksualność, która została wcześniej zdominowana przez próbę przetrwania i zepchnięta na dalszy plan, teraz zaczyna się budzić i przypominać o sobie tym dręczącym, cichym głosikiem, który na każdym kroku wystawia na próbę silną wolę. Pragnienie zwykłej bliskości i pożądanie mieszają się ze sobą, dręczą, nie odpuszczają, prowadzą do sprzeczek i bezmyślnych błędów. Teraz walka odbywa się także we wnętrzu niektórych dzieciaków kuszonych kolejnym „grzechem”. W tym miejscu pojawia się kolejny już kontrast między dwiema najważniejszymi parami ETAP-u – Sam/Astrid oraz Caine/Diana. Czytelnik dostrzega więc te same dręczące pragnienia oraz różne przekonania, idee, zasady moralne w zupełnie niepodobnych do siebie braciach i w dwóch całkowicie różnych dziewczynach.

Autor kolejny już raz porusza także temat religii, który pojawiał się w mniejszym bądź większym stopniu w poprzednich tomach. Tym razem czytelnik zapoznaje się dokładnie z pokrętnym sposobem myślenia bogobojnej Astrid, która miejscami wydaje się oceniać ludzi przez pryzmat swojej wiary. Podczas gdy na innych patrzy bardzo krytycznie, samą siebie traktuje po macoszemu i przymyka okno na swoje własne winy. Prawdę powiedziawszy, przy okazji wcześniejszych części temat religii wydawał mi się niezwykle interesujący, niestety teraz irytował mnie i rozpraszał. ETAP i istnienie gaiaphage niejako przeczą istnieniu Boga, toteż naprawdę męczący był dla mnie fakt, że Astrid bezustanne idzie w zaparte starając się kurczowo trzymać zasad wyznaczonych przez ten „Wielki Znak Zapytania”. Jasne, pod kopułą zasady moralne są naprawdę potrzebne, ale czy ich hierarchia nie powinna być dostosowana do panujących warunków? Minusik ode mnie za „upierdliwość” motywu.

Faza czwarta: Plaga bardzo szczegółowo ukazuje czytelnikowi kontrast między ambicjami a rozsądkiem. Tym samym, jest to walka pomiędzy pragnieniami i planami Caine'a oraz marzącą o spokoju Dianą. Dziewczyna, która chce zapomnieć o przeszłości, zmuszona jest raz po raz z nią walczyć, jak również stawiać czoła czającej się w jej chłopaku nienasyconej bestii. Caine z góry znajduje się na straconej pozycji, gdyż nawet nie próbuje ze sobą walczyć czy też zważyć plusów i minusów wiążących się za każdym wyborem. On wie czego chce, ale nie zamierza się do tego jednoznacznie przyznawać do ostatniej chwili. Zresztą, nie zważa również na ewentualne konsekwencje swoich wyborów, a przecież ambicja może kosztować człowieka nawet życie.

Jeśli o mnie chodzi, na kilka słów zasługuje także motyw choroby, jako że czytając Fazę czwartą: Plaga sama byłam w naprawdę beznadziejnym stanie. Nie mam wątpliwości, że teraz już zawsze kaszel powodujący ból w całym ciele będzie kojarzył mi się z serią GONE. Zniknęli. Nie wspominając nawet o tym, jak trudno mi sobie wyobrazić, sytuację, w której słabe i niemal nieprzytomne z powodu gorączki dzieci musiały walczyć o życie z krwiożerczymi robalami... Cóż, może jednak nie tylko kaszel będzie przywodził mi na myśl ten tom, ale każdy przejaw choroby. To w końcu robi wrażenie.

Na koniec jeszcze wielki MINUS za korektę tego tomu, jako że literówki można znieść, ale błędy logiczne w imionach to już za wiele.

Podsumowując, mimo irytujących aspektów czwartego tomu GONE. Zniknęli zdecydowanie stoję murem za tą serią, jako że wciągnęła mnie w przeciągu chwili i poważnie zaniepokoiła mrokiem przedstawionej historii, a co więcej, wycisnęła z oczu łzy.

3 komentarze:

  1. Uważam, że jesteś zbyt pobłażliwa dla błędów. Literówki i błędy logiczne, to brak szacunku dla czytelnika.

    OdpowiedzUsuń
  2. GONE jakoś do mnie nie przemawia...

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę wreszcie sięgnąć po tę serię

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!