środa, 14 maja 2014

Takeshi. Cień Śmierci – Maja Lidia Kossakowska




Tytuł: Takeshi. Cień Śmierci
Autor: Maja Lidia Kossakowska
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 460
Ocena: 5/6





Czy zastanawialiście się kiedykolwiek nad zagadnieniem przeznaczenia i tym, jak dziwnymi drogami wiedzie ludzi do sobie tylko znanego celu? A może wszystko jest tylko kwestią przypadku i nie sposób tego przewidzieć? Odpowiedź nie ma jednak znaczenia, gdyż losy ludzkie bezustannie przecinają się ze sobą, splatają się w ciasny warkocz, wpływają na siebie. Historia składa się z niezliczonych wzlotów i upadków, które pociągają za sobą konsekwencje dalszych wydarzeń. I właśnie to znajdziemy w najnowszej powieść Mai Lidii Kossakowskiej, gdzie przeznaczenie i przypadek wpadają na siebie zupełnie jak ich ludzkie zabawki.

Na pierwszy rzut oka, Takeshi to mało rozgarnięty, choć z pewnością niezwykle utalentowany wędrowny artysta, który przemierza ziemie Wakuni na swoim pokracznym biostworze, oferując ludziom usługi holopacykarza. W rzeczywistości daleko mu jednak do tego obrazu, gdyż pod tą nieatrakcyjną maską kryje się Cień Śmierci – wytrawny szermierz, który sam jeden w mgnieniu oka potrafi posłać w zaświaty kilkunastu ludzi. Mężczyzna ma swoje powody by się nie wychylać i nie rzucać w oczy, jednakże los notorycznie płata mu figle, od kiedy przybył do lenna zarządzanego przez pana Omurę. Tak się składa, że okolica do najbezpieczniejszych nie należy, jako że znajduje się w rękach wpływowego gangstera oraz jego niestabilnej psychicznie siostry i już samo to wystarcza by Takeshi wpakował się w niezłe tarapaty. Niestety, bogowie zakpili sobie z niego i do licznych problemów dorzucili kolejny w osobie przygłupiej, zakochanej nastolatki. Czy może być jeszcze gorzej? Odpowiedź na pewno nie spodoba się szermierzowi.

Prawdę powiedziawszy, „Takeshi. Cień Śmierci” to literacka sałatka będąca tajemniczym daniem dnia. Czytelnik nie wie, w co się pakuje, póki nie złoży zamówienia i nie rozpocznie konsumpcji. I właśnie to jest niesamowite, ponieważ ani okładka, ani jej czwarta strona nie zdradzają tego, co kryje się w środku, a zdecydowanie mamy tu do czynienia z niełatwą do nazwania mieszanką. Albowiem bazą tego tajemniczego dania jest fantastyka, do której nasza kucharka dorzuciła japoński klimat, folklor oraz szczyptę historycznego smaku. Tutaj kończy się oczywistość, a zaczyna prawdziwa kulinarna sztuka, jako że autorka wymieszała wszystko z drobno posiekanym cyberpunkiem, doprawiła krwawymi scenami walki, komedią oraz dramatem i umieściła całość w pięknej, niepowtarzalnej salaterce stworzonej z mitologii oraz współczesnego obrazu kraju.

Swoje popisowe danie, autorka serwuje czytelnikowi na równie niepowtarzalnej zastawie, na którą składają się barwne opisy zapierających dech w piersiach, prawdziwie wspaniałych miejsc. Pani Kossakowska nie szczędzi nam szczegółowo odmalowanej panoramy przemierzanych przez tytułowego bohatera ziem, ściana po ścianie stawia na naszych oczach czarujące pawilony, zabiera nas do oświetlonego blaskiem neonów miasta, do obskurnej karczmy, epicko pięknego miejsca pojedynku. Co więcej, równie plastycznie przedstawia mitologię Wakuni, która powstała dzięki Wielkiej Bogini Prezes, Bogu Pierwszemu Udziałowcowi oraz Pierwszym Pracownikom. Ten niezwykle wymowny obraz wzbogacony jest jeszcze większą liczbą równie jednoznacznych szczegółów, co łączy współczesną Japonię z jej mitologiczną w sposób niepowtarzalny i niezwykle oryginalny.

Piękno pięknem, ale nie należy także zapominać o silnym elemencie humorystycznym, którym jest istna parodia „dziewczęcości”, czyli niewinnych marzeń, fantazji i pragnień słodkich nastolatek. Bo jak inaczej nazwać obraz skrajnego naginania świata do swoich wyobrażeń, nadawania głębszego, upragnionego sensu słowom i zachowaniom nieświadomego niczego mężczyzny, życia w świecie własnych fantazji uznawanych za prawdę? Jeśli dodać do tego rozpieszczenie jedynaczki uważającej się za księżniczkę, mamy gotowy przepis na komiczne sytuacje i monologi, które wręcz proszą się o wybuch śmiechu. Autorka jest bezlitosna i właśnie dlatego, Takeshi ma to wątpliwe szczęście wystąpienia w roli dzielnego wojownika, obrońcy uciśnionych i księcia z bajki jednocześnie. Biedak, nawet nie wie kiedy przygruchał sobie głupawą gołąbeczkę, co czytelnik bez wątpienia przyjmie wielkim rozbawieniem, jako że nieczęsto mamy do czynienia z takimi bohaterkami.

Co się zaś tyczy wątków poważniejszych, najsilniejszy kontrast dla komedii wychuchanej nastolatki stanowi temat honoru, bez którego nie sposób wyobrazić sobie wojowników osadzonych w świecie pachnącym feudalną Japonią. Maja Lidia Kossakowska dotyka tego niełatwego problemu na dwa, zupełnie różne sposoby. Z jednej strony, honor utożsamiany jest ze starymi zasadami, a więc ze skrajnym oddaniem przełożonym, ślepym posłuszeństwem, poświęceniem się ciałem i duszą kaprysom mistrzów, a więc i z brakiem własnej woli. Z drugiej, jest bliższy współczesności, a więc stanowi kwestię indywidualną, opierającą się na poszanowaniu własnej osoby, na zaufaniu względem przełożonych. Autorka konfrontuje ze sobą te dwa poglądy, pozwala by starły się w zaciętej walce, zarzucały się argumentami i odpierały je. Wydaje się przy tym skłaniać ku jednemu z obrazów honoru, jednakże o tym musicie przekonać się sami.

Podsumowując, „Takeshi. Cień Śmierci” to prawdziwa niespodzianka w azjatyckim puzderku z laki. Powieść nietuzinkowa i niepowtarzalna, gdzie przeszłość spotyka się z przyszłością, komedia z dramatem, świat ludzi ze światem folkloru, niewinne piękno z rozlewem krwi, czym przypomina stare, klasyczne produkcje kina japońskiego. Po tej powieści możecie spodziewać się wszystkiego!

1 komentarz:

  1. Kojarzy mi się z Tancerzami Burzy. Słusznie? Ta mieszanka różnych motywów. Interesujące.

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!