piątek, 16 grudnia 2016

Fanfiction: Bez ostrzeżenia (Część XV)


Fanfiction

Tytuł: Bez ostrzeżenia
Część: XV
Fandom: Shadowhunters
Gatunek: komedia

Kiedy tylko pozbyli się zawadzającego im nieprzytomnego czarownika, zebrali się w jego salonie rozsiadając się na staromodnych, ale wygodnych sofach w stylu z końca XVIII wieku.
- Musimy sprawdzić każde pomieszczenie i każdą książkę. - Magnus założył na siebie długie nogi Aleca i ułożył na nich splecione ze sobą palcami dłonie. - Jeśli któraś będzie wydawała się podejrzana z jakiegokolwiek powodu, pokażcie ją Catarinie. Wiecie mniej więcej jakiego pentagramu należy szukać, więc nie powinno być z tym problemu. Jeśli nic nie znajdziemy, przetrząśniemy dom do góry nogami żeby upewnić się, że nie ma tutaj żadnych tajnych pomieszczeń, czy też bibliotek.
- To zajmie nam całe wieki, zdajesz sobie z tego sprawę? - Alec spojrzał poważnie na swojego chłopaka.
- I to doskonale, ale nie sądzę żebyśmy mieli na chwilę obecną jakiś lepszy pomysł. Nie zapytamy o nic naszej Śpiącej Królewny, więc pozostaje nam sposób Przyziemnych: szukajcie a znajdziecie.
- Dobra, podzielmy się pomieszczeniami! - Jace wstał ze swojego miejsca niezrażony wizją mozolnego i z pewnością nudnego kartkowania tysięcy tomów. - Najpierw wspólnie obejdziemy cały domu, w ten sposób będziemy mogli sensownie rozdzielić zadania. - z tymi słowy blondyn podniósł się z miejsca, a za jego przykładem poszła reszta jego towarzyszy.
Catarina jako jedyna znała doskonale rozkład pomieszczeń w domu Sigfrida, toteż właśnie jej w udziela przypadło oprowadzenie przyjaciół. Wspólnie przeliczyli liczbę pokoji, które należało sprawdzić w pierwszej kolejności i podzielili się nimi po równo. Każde z nich miało na głowie dwa pomieszczenia, w których czarownik trzymał swoje książki na widoku.

Magnus wziął na siebie gabinet oraz jedną z bibliotek i od razu zabrał się do pracy, kiedy tylko ich „zwiedzanie” dobiegło końca. Z początku dzielnie stał przy regale, kartkując ambitnie każdy wolumin, jednak po godzinie opadł ciężko na obrotowy fotel i tempo, z jakim przewracał kartki książek znacznie zmalało. Kiedy trafiał na półkę z powieściami, w większości kryminalnymi, używał metody „wachlarza” i przechodził szybko dalej. Wbrew pozorom, cieszył się, kiedy w ten właśnie sposób przejrzał dobrych piętnaście tomów, dzięki czemu liczba tych znajdujących się dopiero przed nim zmalała. Może nie znacząco, ale jednak się zmniejszyła.
W dwie godziny później Catarina przyniosła mu kawę. Niestety, nie miała dla niego dobrych wieści. Jak dotąd nikomu nie udało się znaleźć żadnej książki, która przedstawiałaby pentagram, z którym mieli do czynienia, toteż ich żmudna praca musiała w dalszym ciągu ociężale toczyć się do przodu.
Kolejne trzy godziny śmiały mu się w twarz, kiedy w gabinecie zjawił się Alec.
- Magnusie. - zagadnął wyrywając czarownika z zamyślenia, kiedy z niechęcią przewracał kartki kolejnej już magicznej księgi. - Czy mógłbyś rzucić na to okiem? - zapytał nieśmiało podchodząc do mężczyzny, który zdjął nogi z biurka i poświęcił mu całą swoją uwagę. Alec pokazał mu stare, wielkie tomiszcze o poniszczonej przez czas, skórzanej oprawie. - Tutaj. - wskazał odpowiednią stronę przekazując księgę Magnusowi.
- Alec, skarbie, jesteś aniołem! - zakrzyknął czarownik zatrzaskując tom. - Wycałowałbym cię, gdybyś nie był teraz Clary. - oświadczył. - Znalazłeś to cholerstwo. Chodźmy po resztę zanim zaczną umierać z nudy.
Mężczyzna wsunął książkę pod pachę i złapał swojego chłopaka za rękę ciągnąc go za sobą do wyjścia. Nocny Łowca potrzebował chwili żeby oprzytomnieć po tym wybuchu radości i zrównać się z Magnusem.
Weszli do pierwszego pokoju, którego sprawdzenie nie należało do żadnego z nich i zatrzymali się w drzwiach patrząc na siedzącego na podłodze, opartego o segment Jace'a, który spał z przechyloną głową i otwartymi ustami nad jedną z książek. Ślina ściekała mu kącikiem ust po brodzie, ale widać nawet nieprzyjemna wilgoć na skórze nie była w stanie go obudzić.
- Na pewno mu tego nie zapomnę. - rzucił wyraźnie poirytowany Alexander, który podszedł do swojego parabatai i bezceremonialnie kopnął go w udo. - Pobudka! - ryknął, na co Jace podskoczył wystraszony, zdezorientowany i gotowy do walki, chociaż nigdzie pod ręką nie miał broni, którą próbował wymacać klepiąc wokół siebie podłogę.
Blondyn rzucał na boki zaspanym spojrzeniem zaszczutego na wpół żywego drapieżnika w poszukiwaniu zagrożenia. W końcu uspokoił się jednak spoglądając swoimi różnokolorowymi oczyma na Aleca, który stał obok ze skrzyżowanymi na piersi ramionami i wymownie tupał nogą, jak matka, która przyłapała dziecko na podjadaniu świątecznych pierników.
- Jak się spało? - kto by przypuszczał, że głos Clary może brzmieć tak chłodno i bezlitośnie. Najwidoczniej jednak Alec potrafił czynić z nim cuda.
- Nie najlepiej, boli mnie szyja. - Jace rozmasował zesztywniały, obolały bok szyi oraz kark i uchylił się przed wymierzonym mu ciosem otwartą ręką w głowę. - Przysnęło mi się, nic na to nie poradzę! Kartkowanie to nudne zajęcie! - jęknął przepraszającym tonem, odskakując do tyłu, na wypadek gdyby jego parabatai uparł się i postanowił jednak sięgnąć celu, którym była jego głowa.
- Więc masz szczęście, że ja nie jestem takim bezużytecznym mięśniakiem i zamiast spać szukałem tego cholernego pentagramu. - warknął chłopak w ciele rudowłosej. - Ruszaj ten zaspany tyłek, musimy zebrać resztę.
- Znalazłeś go?!
- A ogłuchłeś?
- Kocham cię, stary! - Jace rzucił się na Aleca obejmując go i ściskając z całych sił.
Magnus podszedł do nich zdecydowanym krokiem i złapał Jace'a za kark odciągając od swojego chłopaka.
Z początku blondyn planował wyrazić swój sprzeciw, jednak widząc mordercze spojrzenie Magnusa zrezygnował z próby dopraszania się o swoje prawa. Czarownik może nie miał do dyspozycji swojej magii, ale i bez niej miał do dyspozycji niezawodną broń, jaką było wytrenowane i niewątpliwie silne ciało jego przyjaciela. Nie, Jace nie zamierzał ryzykować życiem. Posłusznie pozwolił się odciągnąć od rudej i jak przystało na posłusznego chłopca poszedł przodem, kiedy czarownik pchnął go w stronę drzwi.
Trochę dalej, w pokoju znajdującym się w głębi tego samego korytarza, Clary powoli przeglądała książki, które przypadły jej w udziale. Niczego nie rozumiała, ale i tak poświęcała sporo uwagi każdej stronie z pentagramem lub zaklęciem. Niczym gąbka, chłonęła wszystko, co tylko mogła, jako że doświadczenie jej niedługiego życia pośród Nocnych Łowców nauczyło ją, że każda wiedza może się kiedyś przydać.
Prawdopodobnie była jedną osobą, która odczuwała żal na wieść o odnalezieniu właściwego pentagramu. Było to widać w sposobie, w jaki z ociąganiem zamknęła studiowany właśnie wolumin i z namaszczeniem umieściła go na właściwym miejscu na półce.
Kiedy informacja o zakończeniu żmudnych poszukiwań dotarła także do Isabelle oraz Catariny, stało się pewne, że tylko Clary tak naprawdę czerpała przyjemność ze swojego zadania. Niemniej jednak, nie narzekała, ponieważ w tym przypadku koniec był także początkiem. Zostawiała za sobą bezrozumne przyglądanie się „obrazkom” na rzecz zrozumienia.
W salonie Magnus rozłożył na stoliku kawowym ich pokreśloną mapę oraz otwartą na właściwej stronie księgę. Pozwolił aby to Clarissa naniosła cały pentagram na plan miasta, przez co dziewczyna musiała co jakiś czas odganiać od siebie przyjaciół, którzy pochylali się stanowczo zbyt nisko nad jej pracą, co utrudniało jej skupienie się na zadaniu.
Czarownik w tym czasie wraz z Catariną omawiał zawarte w książce wiadomości na temat pentagramu, jego właściwości oraz demona, którego przywoływał. Ich szepty wcale nie brzmiały zachęcająco, przez co Nocni Łowcy co pewien czas spoglądali na dwójkę czarowników pytająco, wyczekująco, a nawet z niepokojem.
- Demon, którego najwyraźniej udało się przywołać jest bardzo stary i z całą pewnością nieobliczalny. - Magnus przestał w końcu szeptać z przyjaciółką i zwrócił się do wszystkich. - W roku 52 p.n.e. miała miejsce bitwa pod Alezją, w której wojska Juliusza Cezara starły się z galijskimi wilkołakami dowodzonymi przez Wercyngetoryksa. Rzymianie nie przebierali w środkach, toteż galijski przywódca poddał się, aby ocalić swoich ludzi. Demon, którego przywołano dzięki temu pentagramowi był odpowiedzialny między innymi za tamtą bitwę. Podczas niej uczył się w jaki sposób może igrać z ludzkimi uczuciami i poznawał słabości żyjących w tym świecie istot. W skrócie, bawił się Podziemnymi i Przyziemnymi, jak mu się podobało. Poświęcenie Wercyngetoryksa było czymś czego nie pojmował i wprowadziło go w stan emocjonalnego głodu. Jakby to wytłumaczyć...
- Pragnął karmić się większą ilością ludzkich emocji, przede wszystkim tych, które były dla niego abstrakcją, a więc tych naznaczonych szlachetnością, miłością, tym co dobre. - Catarina pomogła mężczyźnie z wyjaśnieniem. - Wyobraźcie sobie kwiaty, które rosną podlewane dobrowolnie przelaną krwią. Podniecenie wiążące się z tym czego nie pojmował, było dla niego jak narkotyk. W końcu oszalał do tego stopnia, że stał się łatwym celem. Nawet nie zdając sobie z tego sprawy, doprowadził do tego, że został odesłany do swojego świata.
- Inaczej mówiąc był głupi? - Jace uniósł brew. Widać było, że nie uważa za niebezpiecznego demona, który kopie dołek pod samym sobą.
- Nie głupi, ale uzależniony. Był emocjonalnym ćpunem. - Magnus prychnął poirytowany. - W książce nie ma ani słowa o tym, w jaki sposób udało się go odesłać do jego wymiaru, a więc najprawdopodobniej będziemy musieli go pokonać w walce, a to będzie bardzo trudne.
- Więc najłatwiej byłoby się go pozbyć, kiedy znów wpadnie w nałóg? - Clary przygryzła wargę myśląc intensywnie. - Musimy zaczekać aż zacznie... ćpać?
- Cóż... Obawiam się, że to najłatwiejszy sposób, chociaż wiąże się z chaosem, jaki wywoła potężny, pozostawiony samemu sobie demon.
- No dobrze, ale kto go przywołał? Może ta sama osoba wie, jak można by się go pozbyć. - Alec przesunął dłonią po włosach, krzywiąc się, kiedy palce zaplątały mu się w długich rudych pasmach.
- Tego, mój drogi Alexandrze, musimy się dopiero dowiedzieć. - Magnus poważnie przebiegł spojrzeniem po swoich towarzyszach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!