piątek, 4 listopada 2016

Fanfiction: Bez ostrzeżenia (Część XII)


Fanfiction

Tytuł: Bez ostrzeżenia
Część: XII
Fandom: Shadowhunters
Gatunek: komedia

Chociaż po całym tym szaleństwie bardzo owocnego dnia, zasłużyli na długi, regenerujący sen, ich ciała miały na ten temat inne zdanie. Wprawdzie wszyscy zasnęli w rekordowym tempie, ale równie szybko obudzili się z samego rana. Nawet Magnus, który zwykł leżeć w łóżku trochę dłużej, w końcu był Wysokim Czarownikiem Brooklynu i mógł sobie na to pozwolić, teraz w ciele Aleca nie potrafił zapanować nad potrzebą wczesnej pobudki i pierwszej aktywności fizycznej. Nic więc dziwnego, że ostatecznie wszyscy spotkali się przed drzwiami łazienki wymieniając pytające spojrzenia. Nie minęła jednak pełna minuta, a jednocześnie rzucili się w stronę drzwi przepychając się, odsuwając nawzajem, krótko mówiąc – walcząc o pierwszeństwo.
Osoba patrząca na to z zewnątrz niewątpliwie uznałaby podobną sytuację za niezwykle zabawną, jednak znajdując się w samym środku ten małej wojny ciężko było znaleźć powód do śmiechu. Tutaj czyjś łokieć wbijał się komuś w żebra, tam ciężka stopa rozgniatała palce u nogi drobniejszej osoby, któreś z nich miało usta pełne włosów kogoś innego. Nie, to z pewnością nie było zabawne, kiedy było się częścią tego chaosu.
W pewnym momencie drzwi zamknęły się z trzaskiem, kiedy znajdująca się w drobnym ciele Isabelle Clary na czworakach przedarła się przez ten walczący ze sobą kłębek. Nie ważne jak, ważne, że zdołała jako pierwsza zająć łazienkę i teraz odetchnęła z ulgą mając najgorsze już za sobą. Zza drzwi dochodziły mało zachęcające krzyki i jęki, co wskazywało na to, że walka o ustalenie kolejności wciąż trwała. Jak dobrze, że przynajmniej ona miała to już za sobą. Bycie członkiem wielodzietnej rodziny to z pewnością nie łatwa sprawa, czego właśnie uczyła się dzięki swojej paczce przyjaciół. Cóż, mówi się przecież, że przyjaciele to rodzina, którą wybiera się samemu, więc teraz mogła tego doświadczyć z pełną mocą.
Mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem. Nie ważne jak pokręcone i niebezpieczne było teraz jej życie. Czuła się szczęśliwa mając pod ręką ludzi, którzy skoczyliby za nią w ogień i dla których i ona byłaby w stanie się poświęcić. Nie każdemu dane było doświadczyć czegoś tak wyjątkowego.
- Streszczaj się! - Alec zaczął dobijać się do drzwi.
Tak, nie każdy mógł doświadczyć czegoś takiego, powtórzyła w myślach.

Ciche kliknięcie odbezpieczyło zamek drzwi i postawiło na nogi czekającą wytrwale na korytarzu czwórkę. Clary wyślizgnęła się szybko na zewnątrz przez zaledwie nieznacznie uchylone drzwi, żeby nie zostać przypadkiem stratowaną. Na szczęście Alec czuwał i był na tyle blisko, że zdążył wejść do środka zanim reszta zbojkotowała jego prawo pierwszeństwa, a niewątpliwie przygotowywali się do zajęcia jego miejsca. Banda dzieciaków to najlepsze określenie jakie się wtedy do nich wszystkich odnosiło.
Z ust wciąż czekającej trójki wydobyło się zbiorowe westchnienie. Było oczywiste, że Alec spędzi w łazience dłuższą chwilę, więc rozsiedli się na podłodze przy drzwiach. Był to niewątpliwie osobliwy widok, chociaż bezsprzecznie pasował do ich dziecinnego zachowania.
- A właśnie! - Magnus spojrzał na Clary z niebezpiecznym, kocim uśmiechem, który na ustach Aleca wydawał się grymasem szaleńca. Po ciele dziewczyny przeszły mało przyjemne ciarki.
- Taak? - zapytała niepewnie dziewczyna.
- Skoczysz po śniadanie. - ton czarownika zdradzał polecenie, nie prośbę. - Jesteś już gotowa, więc przydaj się na coś.
- Mówisz zupełnie jak Alec. - zauważyła z rozbawieniem Isabelle, co Magnus skwitował zadowolonym uśmiechem. - Kup coś kalorycznego, niezdrowego, w sumie co tylko chcesz. Nie mam zamiaru dbać o linię w obcym ciele. To nie miałoby sensu.
- Ale wtedy ja będę...
- Tak, ty będziesz odpowiedzialna za moją linię, ale nie za swoją, więc to brzmi fair. Nie ważne co zjesz, i tak nie przytyjesz, ale to co zje mój brat wpłynie na twoje ciało. On z kolei ma własną wolę i może robić to co uważa za słuszne. W granicach rozsądku. - dodała szybko ostatnie zdanie.
Clary skinęła głową i uśmiechnęła się słodko do Magnusa wyciągając w jego stronę dłoń.
- Pieniądze. - powiedziała niewinnie. W końcu to on był tutaj dobrze opłacanym czarownikiem.
Jace tymczasem skrzyżował niezadowolony ramiona na piersi i nachmurzył się. Ich rozumowanie dotyczące śniadania nie sprawdzało się w jego przypadku i miał dziwne wrażenie, że Isabelle doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Był pewny, że wyjaśniając wszystko Clary, przyrodnia siostra spojrzała na niego z satysfakcją jakby mówiła „a skoro ciebie ominęła ta cała zamiana ciał to męcz się z poczuciem winy, kiedy będziesz karmił mięśnie cukrami i tłuszczami.”

Na stoliku w salonie rozłożone były pudełka z pączkami, którymi piątka przyjaciół objadała się bez najmniejszych wyrzutów sumienia, a przynajmniej było to prawdą w przypadku czwórki z nich. Popijane kawą stanowiły niesamowity zastrzyk energetyczny na kolejny ciężki dzień, któremu musieli stawić czoła.
Magnus wykorzystał okazję, aby wprowadzić Nocnych Łowców bardziej szczegółowo w swój ryzykowny plan. Jak do tej pory wiedzieli przecież bardzo niewiele – wino, eliksir i Catarina jako przynęta na swojego ex-faceta. Ot i wszystko. Teraz zaś całe przedsięwzięcie miało nabrać wyraźniejszych barw.
- Catarina stworzy portal, który przeniesie nas możliwie najbliżej domu tego starego piernika. - starał się mówić powoli i zrozumiale. - Musimy zapewnić jej bezpieczeństwo, więc Jace, ty będziesz tym, który pójdzie za nią pod sam dom. Jako jedyny masz swoje ciało, więc jesteś w pełni dysponowany. Nie spuszczaj jej z oka, a jeśli zajdzie taka potrzeba, znajdź sposób żeby dostać się do środka. Wszystkie chwyty Nocnych Łowców dozwolone. My będziemy czekać w pobliżu na wasz znak. Kiedy będzie po wszystkim, dołączymy do was. Jeśli coś pójdzie nie tak, zaalarmujesz nas i wtedy będziemy po prostu improwizować w zależności od okoliczności. Nie planuję jednak żadnych problemów, więc nie myślmy o tym zbyt wiele.
- A co jeśli ten cały czarownik nie będzie sam? - Clary zadała pytanie, słysząc które Magnus z uznaniem skinął głową.
- Słusznie, trzeba wziąć to pod uwagę. Myślę, że Jace postara się na początek sprawdzić, czy Sigfrid jest sam. Towarzystwo może nam trochę pokrzyżować plany. W ostateczności będzie trzeba odczekać stosowną chwilę, aż jego gość wyjdzie i wtedy dopiero przejść do akcji. A skoro przy tym jesteśmy...
- Niech zgadnę, będę musiał też mieć oko na drzwi frontowe, na wypadek gdyby ktoś pojawił się w trakcie randki? - Jace spojrzał chmurnie na czarownika.
- Prawdę powiedziawszy to właśnie o tym myślałem, ale teraz dochodzę do wniosku, że to nie najlepszy pomysł. - Magnus rzucił blondynowi ostrzegawcze spojrzenie, jakby wiedział doskonale, że ten planuje rzucić zgryźliwym komentarzem. - No dobrze, niech pomyślę. Taaak, to powinno zdać egzamin. - mruczał przez chwilę do siebie, aby w końcu zwrócić się do swoich towarzyszy. - Isabelle zajmie się niechcianymi gośćmi. Moja obecność pod domem innego czarownika nikogo nie zdziwi. Tym bardziej, że znam Sigfrida od wieków i nawet jeśli za sobą nie przepadamy to możemy prowadzić jakieś interesy.
- I wszystko jasne. Jest jednak jeszcze jeden szczegół. Jak w ogóle wygląda ten cały Sigfrid? Jeśli mam wcześniej sprawdzić kto jest w domu, muszę to wiedzieć.
- Jak wysuszony komar. - mruknął niechętnie Magnus, a wszystkie pary oczu zwróciły się na niego. Ta odpowiedź najwyraźniej nikogo nie zadowalała. - Dobrze już, dobrze! Kiedy widziałem go ostatnim razem był wysoki, chudy, bardzo nieciekawy. Mysie włosy obcięte jak od garnka, paciorkowate, ciemne oczy przebiegłego szczura, blizna w kształcie krzyża na czole. Nie chwaląc się to pamiątka po mnie.
- Biłeś się z nim? - Alec patrzył na swojego chłopaka z niedowierzaniem.
- Prawdę mówiąc to nie do końca. - Magnus jak zawsze przesadnie gestykulował, co w ciele Aleca wyglądało jak nerwowy tik zdradzający kłamstwo. - To było ostrzeżenie. Nie lubiłem go od samego początku i chciałem żeby wiedział, co mu grozi jeśli skrzywdzi Catarinę. Zresztą Ragnor mi w tym pomógł!
- Niech zgadnę. On go trzymał? - Isabelle zdołała zapanować nad chęcią uśmiechnięcia się pod nosem z wyższością.
- Możeeeee... - czarownik nie potwierdził, ale i nie zaprzeczył, co można było interpretować w dowolny sposób i najwyraźniej na tym właśnie mu zależało. - Czy teraz możemy wrócić do tego, co ważne, zamiast mnie oceniać? Nie on pierwszy i nie ostatni dostał ode mnie po mordzie. Co jeszcze pamiętam... Ubiera się koszmarnie, więc na pewno go po tym rozpoznasz. Niezależnie od epoki, jest najgorzej ubranym czarownikiem.
- Taaaak, to na pewno wiele mi pomoże. - Jace mruknął cicho pod nosem, ale Magnus i tak musiał go słyszeć, ponieważ kolejny już raz posłał mu ostrzegawcze, ostre spojrzenie.
- Nawet taki ignorant jak ty rozpozna źle ubranego czarownika.
- Na pewno prędzej niż Alec. - tym razem to Isabelle mówiła cicho do siebie.
- Ach tak! Zapomniałbym, a to może być istotne. - Magnus pstryknął palcami pukając się lekko w głowę. - Ma rogi i kopyta.
Przyjaciele spojrzeli na niego, jakby właśnie powiedział im, że dorabia na boku jako striptizerka.
- „Może być istotne”? Na Anioła, Magnusie, od tego powinieneś zacząć! To bardzo, bardzo istotne i niezwykle charakterystyczne! Do tej pory nigdy nie spotkaliśmy czarownika z kopytami! - Alec westchnął ciężko i potarł twarz dłońmi. Jak jego chłopak mógł zapomnieć o czymś takim i dopiero teraz na to wpaść?
- Jestem czarownikiem, mam z tym do czynienia na co dzień. Nie zwracam na to takiej uwagi, jak wy. - Magnus wzruszył ramionami tłumacząc się zwięźle. - Poza tym ostrzegałem, że go nie cierpię, więc łatwo się domyślić, że nie jest w moim typie. Nie mam w zwyczaju przykładać większej wagi do szczegółów wyglądu kogoś, kto zupełnie mi nie odpowiada.
- Czarownicy. - westchnął Jace i nagle uśmiechnął się szeroko. - Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałem?! Clary! - dziewczyna aż podskoczyła, kiedy niespodziewanie wykrzyknął jej imię. - Alec, suń tyłek. - przepchnął przyjaciela i wygrzebał wsunięty za poduszki notes, którego używali poprzedniego dnia. - Narysuj portret pamięciowy! - blondyn zadowolony podał swojej dziewczynie niezbędne przybory. - Wykorzystajmy fakt, że moja dziewczyna jest artystką.
Clary zawahała się z początku, ale ostatecznie skinęła głową zgadzając się podjąć się tego zadania. Zdecydowanie mniej entuzjastycznie podszedł do tego Magnus, który narzekał na fakt, że będzie zmuszony z najdrobniejszymi nawet szczegółami przypomnieć sobie Sigfrida. Mimo wszystko uległ namowom Aleca, który okazał się niezwykle przekonujący, praktyczny i rozsądny.
Zabawnie było obserwować niezwykle żywą twarz Aleca, kiedy Magnus wykrzywiał się to z niezadowoleniem, to znowu z niesmakiem próbując odmalować Clary wygląd byłego chłopaka swojej najlepszej przyjaciółki. Było to na tyle zajmujące, że żadnemu z nich nie przyszło nawet do głowy, żeby zająć się czymś innym. Wszyscy siedzieli w salonie wpatrzeni w czarownika i tylko co jakiś czas odrywając od niego spojrzenie aby rzucić okiem na Clary, która skupiona na swoim zadaniu wydawała się nieobecna.
- No dobrze, więc co ty na to? - dziewczyna w ciele Isabelle pokazała Magnusowi gotowy portret.
- Nie, nos powinien być dłuższy. I te uszy... z nimi też coś jest nie tak. Niech pomyślę... Chyba wyglądały bardziej jak kwadratowe pierogi. Tak! Na pewno były bardziej kanciaste!
- Ten, który podobno nie przykłada wagi do szczegółów wyglądu nieinteresujących go osób. - skomentował szeptem Jace.
Rzeczywiście, Magnus wydawał się znać wygląd Sigfrida o wiele lepiej niż był skłonny przyznać. Poza tym, jeśli rysunek Clary naprawdę oddawał rzeczywistość to wspomniany czarownik wcale nie wyglądał tak źle. Jasne, należało pominąć milczeniem kopyta, ale cała reszta wydawała się całkiem atrakcyjna. Chociaż fryzurę naprawdę miał koszmarną.
- Teraz jest w sam raz.
Clary odetchnęła z ulgą i podsunęła przyjaciołom portret. Teraz nie musieli się już obawiać, że Jace pomyli Sigfrida z kimkolwiek innym. Nawet jeśli przez wszystkie te wieki czarownik zmienił sposób ubierania się i fryzurę, jego młodzieńcza twarz musiała pozostać taka sama.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!