piątek, 16 września 2016

Fanfiction: Bez ostrzeżenia (Część VII)


Fanfiction

Tytuł: Bez ostrzeżenia
Część: VII
Fandom: Shadowhunters
Gatunek: komedia


- Podsumujmy. - Jace założył ręce za głowę, siląc się na najbardziej wyluzowaną pozę, na jaką mógł się w tamtej chwili zdobyć. - W każdym z najważniejszych punktów pentagramu wydarzyło się coś, co wymagało pomocy służb ratunkowych.
- Najpewniej nie obyło się bez zgonów. - dodał mimochodem Magnus.
- Jakże by inaczej. - chłopak westchnął ciężko. - Podejrzewam, że były w to zamieszane demony, więc chyba powinniśmy się tego spodziewać. Poza tym, na liniach pentagramu wszystko się pokręciło, w zależności od segmentu. Tutaj zamiana ciałami, tutaj i tutaj linienie wilkołaków, tu mamy świecące wampiry, dalej oszalali czarownicy i naelektryzowane wilkołaki... A to tylko przypadki, o których wiemy.
- Wychodzi na to, że mieliśmy szczęście. - Alec przeniósł spojrzenie ze swojego parabatai na Magnusa w swoim ciele – Gdyby Magnus znajdował się w jednym z tamtych miejsc zamiast być u siebie, możliwe, że nie wiedzielibyśmy do kogo zwrócić się o pomoc.
- To prawda, ale co teraz zrobimy? - Clary patrzyła na wszystkich przyjaciół po kolei.
- Na początek wykonam jeszcze kilka telefonów. - czarownik wyjął komórkę i oddalił się od Nocnych Łowców na kilka kroków aby mieć chociaż odrobinę prywatności. Musiał się skupić, a oni tylko niepotrzebnie by go rozpraszali. Tym bardziej, że nie był to łatwy telefon, a i cała ta sprawa do najłatwiejszych nie należała. Pentagram na taką skalę? To wymagało bardzo sprawnego czarownika, zresztą na pewno nie jednego. Jeden nigdy nie poradziłby sobie z takim przywołaniem, a więc teraz Magnus musiał być ostrożny, ponieważ niemal każdy mógł okazać się zamieszany w tę kabałę. Co gorsza, jeśli wszystko poszło zgodnie z planem, przywołano coś naprawdę wielkiego, potężnego i paskudnego. Cóż, liczba osób, którym ufał bezgranicznie i tak była bardzo, bardzo ograniczona, chociaż teraz wydawała mu się jeszcze mniejsza.
- Cat, będę potrzebował twojej pomocy. - zaczął, kiedy tylko usłyszał głos przyjaciółki.
Nocni Łowcy oderwali od niego spojrzenia i skupili je w pełni na pokreślonej mapie leżącej przed nimi. Wrysowany w miasto szkielet pentagramu wydawał się złowrogim okiem śledzącym każdy ich ruch.
- Myślicie, że to co nas spotkało było częścią rytuału przywołania? - głos Isabelle zadrżał, kiedy Clary zadała pytanie jej ustami.
- Nie mam pojęcia, ale może powinniśmy to zgłosić...
- Oszalałeś?! - Jace przerwał brutalnie Alecowi. - Chcesz żebyśmy skończyli jako króliki doświadczalne? Isabelle jest w ciele Magnusa, dysponuje jego magią, wiesz jakie to byłoby kuszące dla Clave? Zaangażowaliby w to Cichych Braci, a z pewnością nie chcesz żeby dobrali się do naszej siostry!
Alec nadąsał się i zmarszczył gniewnie brwi.
- Nienawidzę kiedy masz rację. - przyznał niechętnie, co nie zdarzało mu się często.
- Wiem. - blondyn pokazał pełen garnitur zębów w zadowolonym, przemądrzałym uśmiechu.
- Uważasz jednak, że damy sobie z tym radę sami? Wiem, że Magnus jest... wszechstronnie utalentowany, ale teraz jest tylko Nocnym Łowcą. To Isabelle posiada jego magię i niemal zabiła nią samą siebie.
- Daj spokój, Alec! To był wypadek!
- Później będziecie się o to kłócić, teraz mamy umówione spotkanie, więc zbierajcie się. - Magnus dołączył do nich niezauważony. Jeszcze niedawno kręcił się w kółko kilka metrów od nich, a teraz wisiał nad nimi niczym kat. - To zaufana osoba biegła w magii leczniczej, która ma potrzebne nam teraz kontakty w służbie zdrowia. Dzięki niej poznamy szczegóły nocnych wyjazdów karetek, a przy okazji sprawdzi co z nami. Nie zaprzeczę, że to cena jaką podała za pomoc, ale mniejsza o to.
- Więc czarownicy mają także cennik dla przyjaciół?
- Może i ja powinienem taki opracować za użeranie się z upierdliwcami? - Magnus rzucił Jace'owi ostrzegawcze spojrzenie w rodzaju „zamilcz zanim się zdenerwuję”, a chłopak nie miał najmniejszych problemów z właściwym jego odczytaniem. Nie odezwał się więc ani słowem, a jedynie zaczął zwijać ich bezcenną, niemiecką mapę.
O tej porze komunikacja miejska w Nowym Jorku była sparaliżowana zarówno od środka, ze względu na zapchane do granic możliwości metro, jak i od zewnątrz, czemu winne były niewyobrażalne korki. Magnus wyprowadził więc przyjaciół na główną ulicę i bez najmniejszego problemu obrał odpowiedni kierunek. Jeżeli mieli dostać się w umówione miejsce, musieli iść piechotą.
Ponieważ Isabelle nie mogła używać run, a jej umiejętnościom panowania nad magią nie można było wierzyć, przyjaciele postanowili zrezygnować z niewidzialności. Nic więc dziwnego, że ludzie mimowolnie, ukradkiem lub bardziej otwarcie, spoglądali na tę mijającą ich na chodniku piątkę wyróżniających się w tłumie osób. Aktorzy? Modele? Bogowie zeszli na ziemię? Nastoletnie dziewczęta i chłopcy wpadali na siebie nawzajem oglądając się za nimi, a i kilka dorosłych osób pogubiło kroki z ich winy. Wytrzeszczone oczy, otwarte usta. Wbrew pozorom ludzie nie codziennie mają okazję spotkać tak atrakcyjną bandę. Nawet na ulicach Nowego Jorku.
Droga jaką mieli do przejścia do najkrótszych nie należała, ale szybko zaczęła ciągnąć się w nieskończoność, kiedy Isabelle przyklejała się do co drugiej witryny sklepowej wzdychając na widok wdzięcznie prezentujących się tam ubrań. Co gorsza, dwa razy to Clary należało odciągać od szyby, kiedy mijali sklepy dla plastyków, a dziewczyna dawała się ponieść swojej potrzebie artystycznych badań rynku.
- Na Anioła, opanujcie się! - Alec nie wytrzymał, kiedy był zmuszony przystanąć i poczekać na Izzy piętnasty raz. - Nie jesteśmy na zakupach.
- A szkoda, bo może dobrze by ci to zrobiło. Jesteś strasznie spięty. - siostra złapała go pod rękę z żalem oddalając się od sklepu, który przyciągnął jej uwagę chwilę wcześniej. - To, że szybciej będziemy na miejscu niczego nie zmieni, Alec. Nie jesteśmy w stanie uporać się z tym problemem w przeciągu jednego dnia. Gdyby to było możliwe, Magnus już by się tym zajął. A tak przy okazji, uważam, że najbliższą noc powinniśmy wszyscy spędzić u Magnusa. Dla bezpieczeństwa, biorąc pod uwagę, że nie chcemy namieszać sobie nawzajem w życiu prywatnym. Tylko sobie wyobraź, co mógłby powiedzieć naszym rodzicom twój uroczy chłopak, gdyby się z nimi spotkał. Lub gdybyś ty musiał udawać Clary przed Jocelyn. Wierz mi, nie byłaby zachwycona wiedząc, że w ciele jej córki siedzi facet, nawet jeśli chodzi o ciebie, więc naprawdę musiałbyś być ostrożny.
Jasna skóra Aleca stała się niemal trupio biała. Chłopak wiedział, że jego siostra ma rację, nawet jeśli nie chciał tego przyznać. Magnus kontra Lightwoodowie? On w starciu z Jocelyn? To mogłoby się bardzo źle skończyć.
- Skoro przy tym jesteśmy, piżama party bez nowej piżamy nie ma sensu, więc... - Isabelle zaczęła ciągnąc brata w stronę kolejnej witryny, ale ten w porę oprzytomniał i zatrzymał ją łapiąc mocno za nadgarstek.
- Nie ma mowy, Izzy! Zresztą i tak jesteś w ciele Magnusa, więc zapomnij o piżamie. - zaczerwienił się uświadamiając sobie niefortunność tych słów.
- Doprawdy? - dziewczyna uśmiechnęła się do niego figlarnie. - Zaczyna się robić bardzo ciekawie.
- Daj spokój! Wiesz, co miałem na myśli!
- Nie kłóćcie się, to już niedaleko. - Magnus położył duże dłonie Aleca na ramionach rodzeństwa. - Druga przecznica w lewo.
- Szpital? - Clary spojrzała pytająco na czarownika.
- Czyżbyś znała tę okolicę?
- Niespecjalnie. - na ustach dziewczyny pojawił się przekorny uśmiech, kiedy wskazała na drogowskaz z nazwami ulic oraz ważniejszych miejsc w najbliższej okolicy.
- No tak. - mężczyzna westchnął teatralnie – Przed tobą nic się nie ukryje. A przynajmniej już nie. Catarina ma dzisiaj dyżur, ale powinna go niebawem skończyć, więc spotkamy się z nią przed budynkiem. Chociaż, jeśli weźmiemy pod uwagę nasze tempo, podejrzewam, że już na nas czeka i nie jest z tego faktu szczególnie zadowolona.
Ostatni kawałek drogi pokonali już bez niepotrzebnych przystanków, co zapewne było spowodowane niczym więcej jak tylko brakiem interesujących dziewczyny sklepów. Niemniej jednak, męska część grupy była im wdzięczna za tę odrobinę normalności, która pozwoliła im w końcu na chwilę niezbędnego skupienia, jako że ostatnia godzina przypominała opiekę nad dwójką pięcioletnich dzieci.
Przed sporych rozmiarów budynkiem szpitala kręciło się wiele osób, z których większość wchodziła do środka lub wychodziła na zewnątrz. Kilkoro pacjentów dopalało pospiesznie swoje papierosy najwyraźniej pragnąc możliwie szybko wrócić na swoje oddziały nie wzbudzając żadnych podejrzeń.
- Catarina! - Magnus zamachał do wysokiej, ciemnoskórej kobiety, której długie, ciemne włosy splecione były w drobniutkie warkoczyki zebrane następnie w objętościowo naprawdę spory koński ogon.
Kobieta uniosła brew patrząc na uśmiechniętego szeroko czarownika, który zbliżył się do niej w tempie, które mogło grozić uściskiem. Na szczęście Magnus oszczędził czułości im obojgu, zatrzymując się w „bezpiecznej” odległości.
- Rozumiem, że to jest ten twój Lightwood? - kobieta zmierzyła ciało Aleca od stóp do głów uważnym spojrzeniem. - Cóż, zakładam, że nie przykrzy ci się jakoś szczególnie w tym ciele.
- Nie zaprzeczę, chociaż nie miałem okazji zostać z nim sam na sam, nad czym ubolewam. Ale żarty na bok. Czego się dowiedziałaś?
- Nie tutaj. Mieszkam niedaleko więc pójdziemy do mnie. Tam przynajmniej będziemy mogli w spokoju porozmawiać i rzucę na was okiem. Może nie pomogę, ale przynajmniej upewnię się, że wasze ciała nie płacą żadnej ceny za zamianę dusz. Nazywam się Catarina Loss. - przedstawiła się zwracając tym razem do wszystkich. - Wiele o was słyszałam, chociaż przyznam, że nie spodziewałam się poznać was w takich okolicznościach.
- Tak, ta sytuacja z pewnością nie sprzyja zawieraniu znajomości, ale obawiam się, że nie zmieni się zbyt szybko. Jestem Isabelle. - dziewczyna podała kobiecie dłoń. - To mój brat, Alec, chłopak Magnusa. - dodała cicho. - Clary oraz Jace, jedyny z nas, który jest po prostu sobą.
- Miło mi. Jeśli nie macie nic przeciwko, zapraszam do siebie.
Przystali na propozycję bez chwili wahania. Kobieta najwyraźniej była dobrą znajomą Magnusa, toteż postanowili w pełni jej zaufać. Zresztą, w ich obecnej sytuacji każda pomoc była na wagę złota. W końcu do tej pory współpracowali z wilkołakami oraz wampirami, z czego teraz obie te grupy były poza ich zasięgiem, zaś Magnus, który zazwyczaj był ich ostatnią deską ratunku, miał bardzo ograniczone możliwości. Krótko mówiąc, potrzebowali kogoś „ z zewnątrz”, kogoś niedotkniętego przez pentagram, a Catarina Loss niewątpliwie zaliczała się do tej grupy.

Ciąg dalszy za dwa tygodnie (w następnym tygodniu pojawi się test)

Alec Lightwood Moodboard

Magnus Bane Moodboard

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!